We wrześniu wybieram się do liceum w którym już od pierwszej klasy jest rozszerzony język angielski, aż 5 godzin tygodniowo. Znajomość angielskiego może być konieczna także w pracy do której w przyszłości pójdę. W gimnazjum radziłem sobie z nauką języka, ale wszystko było przerabiane krok po kroku, a oceny pochodziły głównie z kartkówek ze słówek. Mimo dobrych ocen nie czuję żebym jakoś naprawdę dobrze ogarniał angielski pod takim względem żeby np. coś komuś opowiedzieć w obcym języku. Dlatego przez wakacje chciałbym poprawić moją znajomość angielskiego. Niektórzy uczą się języków obcych mimowolnie z gier czy muzyki, ja mam o tyle trudniej że muzyki słucham głównie polskiej a fanem gier od niedawna nie jestem :) Co mogę zrobić aby nieco poprawić moją znajomość angielskiego przez te 2 miesiące?
Uczyć się. Ja w liceum oglądałem filmy i seriale z angielskimi napisami. Czego nie rozumiałem, to zaglądałem do słownika. Mi to bardzo wtedy pomogło.
Otaczaj się językiem. Słuchaj angielskich audycji, oglądaj seriale lub filmy po angielsku ( ja oglądam z angielskimi napisami), czytaj po angielsku i myśl po angielsku. Widzisz jaką sytuacje to próbuj ją w myślach opisać po angielsku itd. No i porządny kurs albo nauczyciel zawsze pomocna rzecz.
Jeżeli problemem jest przełamanie się i mówienie to po prostu graj w jakieś mmo czy grę zespołową z mikrofonem i gadaj coś. Nieważne czy dobrze czy źle, ważne żeby coś mówić do kogoś, gramatyki to się w szkole nauczysz, trudna nie jest.
Nawet granie w głupiego csa może ci pomóc. W CSie całkiem łatwo jest, proste zwroty, szybka wymiana zdań, może uda ci się kiedyś jakąś rozmowę zainicjować. W sumie może być jakakolwiek gra w której wymagana jest komunikacja.
Otocz się językiem, ogladaj tylko po angielsku, czytaj angielskie fora, czytaj coś, co Cię interesuje po angielsku, mozesz sie wspomóc programem supermemo. W dwa miesiace zbyt duzo sie nie nauczysz, ale zawsze cos.
Fajny kanał na jutjubie: engvid.com, prawie 1k lekcji po angielsku, do wiekszosci sa angielskie napisy.
Lekcje dają pewne podstawy, wiedzę o słownictwie i gramatyce, a to ważne, jako punkt zaczepienia. Ale to praktyka czyni wprawnym. Wakacje to trochę krótko chyba. Co mi bardzo pomogło: kilka lat udzielania się na forum anglojęzycznym (pierwszy post wymęczyłem w bardzo ścisłej współpracy z Google Translatorem, obecnie korzystam z niego rzadko, gdy brakuje mi słowa lub chcę się upewnić, a zazwyczaj piszę zdania nie wolniej, niż po polsku). To odnośnie rozumienia tekstu i pisania. Odnośnie rozumienia ze słuchu - bardzo pomagało oglądanie Tubek, najpierw z polskimi napisami, potem z angielskimi, a w końcu i bez napisów rozumie się coraz lepiej. Ważne tutaj, myślę, jest nie przymuszać się, nie popędzać, zdać się na naturalny rytm mózgu, niech się swoim tempem oswaja. I oglądać to, co się lubi. Myślę, że wiedza lepiej wchodzi, gdy uczenie daje frajdę. I gdy odbywa się w naturalnych sytuacjach życiowych, nie sztucznych konwersacjach lekcyjnych. W ten sposób, ćwicząc umysł praktyką, uczymy się tak, jak uczyliśmy się polskiego we wczesnym dzieciństwie. Porozumiewanie się w tym języku będzie się stawało coraz naturalniejsze, bardziej bezwysiłkowe. Najsłabiej u mnie z angielskim mówionym, a to dlatego, że tu mi praktyki brakuje. Bardzo rzadko mam okazję gadać z kimś po angielsku (nie gram w multi). Oczywiście sama tylko praktyka daje z kolei bardzo niebezpośrednie i fragmentaryczne pojęcie o zasadach gramatyki itp.
Ha, a praktykowanie zaczęło się bodaj od przechodzenia Falloutów "ze słownikiem na kolanach".
Nie wiem, jak to jest tak naprawdę z tymi wyjazdowymi kursami, ale najlepiej przełamać barierę w środowisku, w którym będziesz musiał korzystać z języka.
