Witajcie. Planuję studia w dziedzinie fizyki, marzę o zrobieniu doktoratu i poświęceniu się w całości pracy naukowej. Chciałbym studiować na politechnice w Gdańsku, jednak internety mówią, że w moim przypadku lepszy byłby uniwersytet. I tu moje pytanie, czy po polibudzie mam szansę spełnić marzenia? Czy ta fizyka gdańska będzie znacząco się różniła od tej z chociażby uniwerku warszawskiego? Nie chciałbym rezygnować z tego miasta, przyjaciół. Pozdrawiam i dziękuję za odpowiedzi.
ale chodzi ci o fizyke teoretyczna czy tez fizyke czegos tam?
Na teoretyczna szkoda czasu, tym bardziej w polskich warunkach. Jesli lubiszfiz yke to ja bym szukal czegos bazujacaego na fizyce ale majace szersze zastosowanie w zyciu, np. fotonika.
Co do Gdanska, nie wiem jak jest teraz, ale lata temu sam zdawalem na fizyke i atronomie na UG i gdanska polibuda w tej dziedzinie byla wtedy zncznie gorsza. Koniec koncem, i tak wybralem polibude tyle ze w innym miescie.
A kariera naukowa to bardzie jzalezy od tego na jakiego promotora trafisz podczas magisterki ( ja mialem farta i i podczas ostatniego roku magisterki pomagalem w pelnoprawnych projektach fiansowanych przez PAN wiec dalo to fajnego boosta na dalsza droge) i gdzie uda Ci sie zrobic ciekawy doktorat, ciekawy w sensie ze nie kolejny odgrzewany kotlet profesora ktory przez cala kariere trzepie w kolko macieju ten sam obszar.
i poświęceniu się w całości pracy naukowej.
Właściwie zarówno polibuda, jak i uniwersytet mogą Cię spokojnie do tego przygotować. W przypadku politechniki, na pewno studia będą nieco bardziej aplikacyjne, co może się przydać, jeśli parcie w naukę Ci się odwidzi lub pewnego dnia realia naukowe Cię odstręczą.
Ja sam też jestem naukowcem, ale w innej dziedzinie (tylko odrobinę pokrywa się z fizyką). Mam natomiast kolegę z Politechniki Warszawskiej, który pojechał sobie na staż do CERN, następnie zrobił doktorat w Szwecji, a teraz wrócił i pracuje w Instytucie Badań Jądrowych. Da się. Jeśli idzie o fizykę teoretyczną oraz badania podstawowe, to jednak głównie specjalizują się w niej uniwersytety.
Fizyka stoi na REWELACYJNYM poziomie w Warszawie, ale oczywiście wszystko zależy od grupy, bo jak to w Polsce, są miejsca, gdzie ludzie prowadzą badania przy użyciu najnowszych technologii, a są laboratoria, gdzie pewnie dziś, komuś dziesiąty raz z rzędu odrzucono grant na zakup kredy do tablicy. Są też niezłe instytuty. Świetnie trzyma się np. wiele grup w IChF.
Jeśli osobiście miałbym coś doradzić w samej Polsce, to spróbowałbym na Twoim miejscu MISMAP na Uniwerku Warszawskim. Odrobinę ciężej się tam dostać, niż na czystą fizykę, ale w przeciwieństwie do studentów fizyki, możesz dobrać sobie samemu grafik, oczywiście w pewnych rozsądnych ramach minimów programowych. Jest tam wielu leserów, którzy np. trudne i ambitne przedmioty zamieniają sobie na przedmioty humanistyczne i inne zapchajdziury, ale jeśli podejdziesz do tematu ambitnie, to nic nie stoi na przeszkodzie, abyś wybrał sobie zajęcia z matematyki lub chemii. W tej chwili naprawdę mocno stawia się na interdyscyplinarność. W mojej grupie badawczej jest np. od groma biologów, którzy nagle musieli się nauczyć programowania, hydrodynamiki, elektroniki i innych rzeczy, o których na studiach nawet nie usłyszeli. Jak na ironię, sam teraz pracuję w typowym instytucie fizyki, mimo że na fizyka nikt mnie nie kształcił.
Jeśli jednak ZA WSZELKĄ CENĘ chcesz zostać w Gdańsku, to powiem Ci, że nie widzę przeszkód, byś studiował fizykę i tam. Wszystko zależy od tego, jak samemu wykorzystasz czas na studiach.
Co warto robić?
- Zapisz się do jakiegoś kółka naukowego, ewentualnie sobie je załóż i zorganizuj ludzi. Chwilę pogadacie o tym, co Was interesuje, a później pójdziecie na piwko.
- Spróbuj wziąć udział w jakimś konkursie,
- Zorganizuj sobie wolontariat w jakiejś grupie. Mimo, że jestem biologiem, spędziłem z pół roku w jednym laboratorium fizycznym, gdzie wpadałem na kilka godzin coś tam pomierzyć, poprzelewać i nauczyć się technik. Przy okazji poznasz ewentualnego szefa. Ja zrobiłem tak już na drugim roku i dzięki temu dobrze wyczułem grunt.
- Zanim znajdziesz sobie grupę, w której chcesz robić doktorat, sprawdź koniecznie, co dzieje się z doktorami, którzy ten doktorat tam skończą. Czy dalej pracują w nauce? Gdzie pracują? Czy też może zniknęli i już nikt o nich nie słyszał... to Ci może dać nieco rozeznania, co do potencjalnej atmosfery tam panującej. Koniecznie też zweryfikuj, gdzie Twój ewentualny szef publikuje swoje badania. Czy są to znane czasopisma o wysokim standardzie, czy też lokalny tygodnik hodowców drobiu.
- Wyjedź gdzieś, zdobądź nieco dystansu i doświadczenia, wróć. Jeśli odpowiednio dojrzale podejdziesz do orgazmusa, to załatwisz sobie staż w fajnej grupie badawczej, a później będziesz miał tam chody przy ewentualnym poszukiwaniu doktoratu.
To, o czym piszę, nie jest wymagane do dostania się na doktorat (bo dostać się relatywnie łatwo), ale nieco zwiększa szansę, że trafisz dobrze i nie będziesz sobie rwał włosów z głowy i frustrował się, że jesteś u jakiegoś oderwanego od rzeczywistości psychopaty.
A i wreszcie - to, że zrobisz licencjat i magisterkę w Gdańsku (czy tam inżyniera), nie oznacza, że całe życie spędzisz w Gdańsku i już nic innego dla Ciebie nie zostanie. Pomiędzy magisterką, doktoratem a postdokiem, przemiał ludzi jest ogromny i często zmieniają oni miejsce zamieszkania. Nie musisz, ale nic nie stanie Ci na drodze. Moja była grupa z Polski przyjęła ostatnio np. ludzi z Poznania, Gdańska właśnie, Łodzi itd. itd.
A jak będziesz miał więcej konkretnych pytań na temat samej pracy w nauce, to wal śmiało. Ja i Drakul pewnie pomożemy :).
P.S. Znajomy fizyk teoretyczny oferuje pomoc. Jeśli istnieją już jakieś dziedziny (a nie np. fizyka jako taka - w ogólności), które Cię interesują, to on może pomóc doradzić jakieś miejsca, w których to, co chcesz robić, jest robione dobrze.
Dzięki, na pewno skorzystam :D Muszę dodać, że cały problem jest w moim mniemaniu dużo bardziej prozaiczny, mianowicie chodzi o dziewczynę. Reszty nie muszę chyba dopowiadać, poza tym, że ona mieszka w Gdańsku właśnie. Rok młodsza, raczej nie udałoby mi się jej ściągnąć do Warszawy. Zobaczymy.