pytanie jak w temacie.
Ja tu tylko poczekam, aż danulex napisze coś w swoim stylu, np. że Polska to ciemnogród, czy coś w ten deseń.
żałuję tylko, że to już ostatni etap :(
mieliśmy filmy braci Wachowskich, rodzeństwa Wachowskich, teraz będą filmy sióstr Wachowskich i na tym niestety koniec :(
Matrix, szczególnie pierwszy, ale ogólnie cała trylogia.
V jak Vendetta i Atlas Chmur były już mega słabe.
Polska to ciemnogród, czy coś w ten deseń.
Dla mnie reżyser, pisarz czy twórca gier może być sztuczną inteligencją wytworzoną przez Japończyków. Liczy się tylko to co tworzy.
U Wachowskich, oprócz "V jak vendetty", cała reszta to paździerz - łącznie z dennym matrixem.
problem z siostrami Wachowskimi mam taki, że przy tworzeniu Matrixa wydawały się być nerdami, którzy (?) wiedzą co robią, a potem szybko się okazało, że jednak nie wiedzą i Matrix był raczej wypadkiem przy pracy, a o nich samych było już głośno bardziej z powodu zmiany płci pierwszego z braci niż z powodu wybitnych filmów, które tworzyli.
chociaż widziałem też ostatnio kilka odcinków Sense8 i jest całkiem ok.
IMO Atlas Chmur był w niektórych aspektach genialny.
Tak samo V Jak Vendetta, jako film dawał radę (odcinając komiks).
Sense8 jest dla mnie przecudaczone i wewnętrznie sprzeczne.
V Jak Vendetta to wciąż kawał świetnego, mocno emocjonalnego kina. Ale sama zmiana płci nie jest niczym szokujący. Pod względem filmowym rodzeństwo już od dawna było wykastrowane. :)
Matrix to najlepszy film na swiecie!
Pierwszy sezon Sense8 to bardzo dobra serialowa robota. Na pewno swoje trzy grosze dołożył Straczyński.
Problem w tym że filmy Wachowskich, po "dziełach" Shymalana, są najbardziej przereklamowanymi bzdurami jakie wypluło Hollywood. Tak więc niezależnie czy są dziewczynkami czy chłopcami, robią syf.
Matrix jest imo jednym z ważniejszych filmów mojego pokolenia. Reszty juz tak nie kojarzę.
A ze siostry? Trudno, nie popieram, ale z drugiej strony podobno zdarza sie, ze ktoś sie rodzi nie tak jak powinien, natura widziała juz wszystko...
zielele [11] - Matrix to jeden z najważniejszych filmów tamtych lat, jeśli nie w ogóle. Sam koncept filmu był genialny. Całość idealnie wpisała się w moment, kiedy internet stawał się coraz popularniejszy, technologie informatyczne nagle dostały wielkie boomu, ludzie żyli pluskwą milenijną.... Wykonanie jeszcze lepsze. Realizacja była mistrzowska, poziom osiągnął całkowicie nowy wymiar. Matrix wytaczał nowe tory w Hollywood przez następne kilka lat i zdefiniował na nowo pojęcie tworzenia filmów tego typu. Wszystko tam było przemyślane, od warstwy audiowizualnej, poprzez pracę obrazu, efekty, warstwa fabularna, polityczna, filozoficzna. Kur... nawet grading kolorów był zaplanowany. Ten film jest genialny na tak wielu płaszczyznach, że pisanie o nim jako o wypadku przy pracy to ewidentny dowód na to, że kompletnie nie masz o tym pojęcia.
Jak można w ogóle pisać, że o Wachowskich jest głośno bo zmieniły płeć? Kur... Larry stał się laną w okolicach 2012 roku. Ponad 10 lat po premierze Matrixa :D
One tego nie robią, bo chcą.
Po trzecim Matrixie i Speed Racerze nikt nie chciał dać hajsu braciom Wachowskim
Po Atlasie Chmur i Jupiter Ascending nikt nie chciał dać hajsu rodzeństwu Wachowskich.
A tak, to teraz się jeszcze ze dwa złe filmy pierdyknie. :-D
I żeby nie było – w przypadku Larry'ego/Lany wszystko rozumiem i nie mówię słowa. Ale z Andym to już trochę trąci bzdurą. Gdyby oni byli bliźniakami jednojajowymi, sprawa byłaby czysta. A tak, to mamy do czynienia z czymś o astronomicznie nieprawdopodobnym. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to ta teoria z psychologii dotycząca zżytych ze sobą rodzeństw i tego z jaką siłą jedno potrafi na drugie wpływać.
Wszystko tam było przemyślane, od warstwy audiowizualnej, poprzez pracę obrazu, efekty, warstwa fabularna, polityczna, filozoficzna. Kur... nawet grading kolorów był zaplanowany. Ten film jest genialny na tak wielu płaszczyznach, że pisanie o nim jako o wypadku przy pracy to ewidentny dowód na to, że kompletnie nie masz o tym pojęcia.
Aż musiałem George'a Costanzę wrzucić.
Ale z tym "najważniejszym filmem tamtych lat" to akurat prawda. Lata '90 były na tyle biedne, że taka wydmuszka jak Matrix wydawała się światłem w tunelu.
Meph - ja wiem, że Ty masz mocno wysublimowany gust filmowy, no ale hello. Nie możesz mi powiedziec, że matrix nie był zajebiscie przemyślany. Oczywiście pisze o pierwszej części. Co Ci się tam gryzło czy nie pasowało?
I nie zgodę się. Jakieś dobre filmy były w latach 90tych
O tym, jak "przemyślany" był świat Matrixa świadczy poziom kontynuacji, w których ten świat faktycznie zobaczyliśmy. Przydługie, pretensjonalne dialogi (scenariusz nie uwzględnia czegoś takiego jak skracanie "you are" do "you're"), z których ekspozycja wylewa się hektolitrami, nie czynią filmu głębokim. A momenty deus ex machina zdecydowanie nie czynią fabuły super przemyślaną.
Bodajże 2 lata temu Doug Walker dość trafnie podsumował całą trylogię w swoich filmach. Niemal we wszystkim mógłbym się z nim zgodzić.
Jakieś dobre filmy były w latach 90tych
Zgadza się, jakieś tam były. Taki chociażby Fight Club, który może służyć za punkt wyjścia dla całej dekady.
I nie zgodę się. Jakieś dobre filmy były w latach 90tych
Umiesz wymienic chociaz 10 bez pomocy filmwebu czy innego imdb?
Lwia czesc ludzi tego nie umie. A jeden dobry film na rok czasu to naprawde nie duzo, choc w przypadku tego okresu to lista o jakies dwa razy za dluga. Matrix sie wybil tym ze byl dobrze wstrzelony czasowo i bylo to cos innego w tym smutnym jak pizda filmowym swiatku lat 90. Ale to nie znaczy ze film jest swietny. Gdyby powstal 10 lat pozniej to by przeszedl bez echa i dzisiaj bylby w tej samej kategorii filmow co te 'pare dobrych' z ubieglego stulecia - cos tam wyszlo, na czyms sie w kinie bylo, ale jak sie nazywalo..? Who cares..
Lata 90 w kinach słabe? Rly?
W samym roku 1994 jest kilkanaście dobrych filmów
http://www.imdb.com/search/title?year=1994,1994&title_type=feature&sort=moviemeter,asc
Kilkanascie? W takim razie rozumiem ze na czele listy Ace Ventura, Leon Zawodowiec, Cztery wesela i pogrzeb oraz Maska?
Fett -> przecież mówię, że pierwszy Matrix był dobry, może nawet bardzo dobry, ale jak dla mnie dwie pozostałe części trylogii to kaszanki, a rodzeństwo Wachowskich nie zrobiło od tamtego czasu filmu, który, WEDŁUG MNIE, byłby na wyższym poziomie niż "do obejrzenia".
a o zmianie płci Lany było głośno już dużo wcześniej, w 2012 pierwszy raz pokazał się publicznie już jako kobieta.
Mam wrażenie, że oglądałem jakiś inny film (piszę tu o Matrix Rewolucje). Zgadzam się z tym co pisał Mephistopheles odnośnie dialogów, ale ten film jest zdecydowani najgłębszym z całej trylogii.
Co prawda, jest to na tyle głębokie, ze tak jak w przypadku np. MGS 2, trzeba sięgną po łopatę i to odkopać - np. za pomocą "Społecznego tworzenia rzeczywistości" Bergera i Luckmanna; albo innych dzieł nienawiązujących do konstruktywizmu czy fenomenologii.
Czy to dobrze, że film nie jest wykonany na tyle dobrze, by dać odbiorcy ciastko (jak np. Incepcja) bez większego wysiłku? Nie - powinien być zrobiony lepiej i bardziej czytelnie, ale na pewno nie można powiedzieć, że Matrix Rewolucje jest płytki.
W latach 90. powstało kilka kluczowych filmów (dla konkretnych gatunków). Oczywiście to tylko moja opinia:
Matrix (pierwszy) - najlepszy film cyberpunkowy (moim zdaniem - do dziś)
Maverick - najlepsza komedia na Dzikim Zachodzie
Pulp Fiction - obraz przełomowy z różnych względów (np. dla filmowej narracji)
Skazani na Shawshank - chyba najlepsza (po "Lśnieniu") ekranizacja Kinga i jeden z najlepszych filmów "więziennych"
Dracula (Coppoli), Wywiad z wampirem - ważne, bo pierwsze znaczące (pod względem artystycznym) filmy o wampirach w naszych czasach
Oczy szeroko zamknięte - dla mnie jeden z najlepszych filmów Kubricka (choć rozumiem osoby, które się z tym nie zgodzą)
Dziwne dni, 12 małp i Terminator 2 - ważne filmy sci-fi
Titanic - nie lubię tego filmu za bardzo, ale trudno lekceważyć jego znaczenie
Chłopcy z ferajny, Kasyno - chyba nie trzeba komentarza (choć ja bardziej od tego drugiego cenię sobie "Wiek niewinności")
Magnolia - kolejny ważny punkt po "Boogie Nights" w portfolio PTA
Fargo, Big Lebowski - też chyba nie trzeba komentarza
Przełamując fale - pierwszy film, który mną na serio wstrząsnął
Delikatesy - pamiętam, że ten film wywarł na mnie ogromne wrażenie (ze względu na aspekt wizualny)
Śmierć i dziewczyna - pierwszy "teatralny" film, jaki pamiętam ;)
Szeregowiec Ryan, Park Jurajski - filmy istotne ze względów technicznych (efekty, zdjęcia)
Lista Schindlera - uważam, że to bardzo ważny film, choć równocześnie pełen katastrofalnych wad
A to tylko kilka filmów z pierwszych stron gazet, które mi do głowy przyszły. W latach 90. powstawało też sporo interesujących filmów "mniej zależnych" (np. "Nagi lunch", "Truposz"). W latach 90. zaczyna ponadto świecić reżyserska gwiazda Clinta Eastwooda. Pewnie można tak długo wymieniać, choć, rzecz jasna, nie mówimy o filmach w stylu Tarkowskiego czy Viscontiego.
Zgadzam się z Bukarym. Dla mnie jako dla przeciętnego zjadacza chleba nie aspirującego do miana arcykonesera ambitnego kina lata 90' były świetne pod względem nakręconych filmów.
Sporo moich ulubionych filmow jest z lat 90... Nienawisc, Miasto Zaginionych Dzieci, Trainspotting, 12 Malp, Pi, Fightclub, w sumie to Matrix (pierwsza czesc), Rezerwowe Psy i Pulp Fiction, Fear and Loathing in Las Vegas, Drabina Jakubowa, Byc jak John Malkovich, Zapach Kobiety - mozna tak wymieniac naprawde dlugo nie poprzestajac na samych znanych produkcjach. Nie wszystko co wyliczylem aspiruje do miana filmu kultowego ale okreslenie kultowy a dobry, ciekawy, oryginalny czy nawet wybitny, to nie jest to samo. Mysle Mephistopheles, ze nieslusznie sporo ujmujesz latom 90'. :P
odpowiedz na pytanie z tytulu to: Matrix i Atlas Chmur, co do ktorego mialem bardzo niskie oczekiwania i milo sie zaskoczylem. :)
Mnie zastanawia dlaczego Matrix wywołał takie poruszenie, z kolei lepsze (i wczesnuejsze) moim zdaniem 13. Piętro przeszło jakby bez echa? Za mało wybuchów i szybkiej akcji?
Także zgadzam się z Bukarym. Zastanawiam się skąd się nagle wzięła ta mitologia jakoby lata 90. były wyjątkowo ubogie w dobre filmy.
ad.24, Mephistopheles napisał " ...Lata '90 były na tyle biedne, że taka wydmuszka jak Matrix wydawała się światłem w tunelu..." - myślę przestań się wypowiadać w tematach, o których nie masz pojęcia gdyż tylko się ośmieszasz, z tego okresu pochodzą m. in. takie produkcje jak:
- Zielona Mila
- 12 Malp
- Szósty zmysł
- Jeździec bez głowy
- Matrix
- Szeregowiec Ryan
- Krąg
- Masz wiadomość
- Taxi
- Titanic
- Cube
- Gattaca - Szok przyszłości
- Adwokat diabła
- Piąty element
- Siedem
- Leon zawodowiec
- Forrest Gump
- Cztery wesela i pogrzeb
- Pulp Fiction
- Życie Carlita
- Tajemniczy ogród
- Zapach kobiety
- Terminator 2
- Hook
- Edward Nożycoręki
- Misery
- Chłopcy z ferajny
ani lata '90 zeszłego wieku nie były biedne w dobre produkcje filmowe ani Matrix nie jest wydmuszką, kolega uzasadnił Tobie dlaczego uważa ten film za warty uwagi, jednak Ty nie potrafisz nawet podać jednego kontrargumentu poza banalnym stwierdzeniem.
w 90s bylo w opor dobrych, jak nie bardzo dobrych filmow, i tu nawet nie chodzi o te sztandarowe tytuly, tylko takie np. dark city
jedynka matrixa to bardzo wazny pod wzgledem audiowizualnym film, przeciez gdyby nie wachowscy to taki max payne pewnie nigdy by nie powstal, kto niby bullet time wymyslil?
btw, 2000s tez nie sa ubogie w filmy, 2010s tez etc.
Myślałem, że z kontekstu pierwszej wypowiedzi wyraźnie wynikało, że chodzi o gatunek s-f, bo pod nic innego Matrixa podpiąć się nie da. Terminator 2 i Jurassic Park to najlepsze, co tamte lata miały do zaoferowania. Można jeszcze dorzucić reżyserską wersję Alien 3, ale to trochę tak na krzywy ryj, bo na nią trzeba było czekać kolejne 10 lat. W międzyczasie mogliśmy za to rozkoszować się wszelkiego rodzaju emmerichowszczyzną.
Za to kolejny post już jak najbardziej tyczył się kinematografii jako takiej. Z kluczowym nawiązaniem do Fight Clubu, które wszyscy olali, ale za to przysłużyli się w potwierdzeniu tego, co napisałem. Wśród motywów przewodnich FC wymienić można zmęczenie, wyczerpanie, monotonię, niezadowolenie i rozczarowanie z powodu niespełnionych obietnic wciskanych społeczeństwu. I tak spośród wszystkich podanych później filmów, jedynie 10 dobrych powstało po roku 1995.
Trainspotting - 96
Fargo - 96
Titanic - 97
Piąty Element - 97
Gattaca - 97
Big Lebowski - 98
Szeregowiec Ryan - 98
Oczy szeroko zamknięte - 99
Magnolia - 99
Być jak John Malkovich - 99
Titanic i Ryan łapią się głównie ze względów technicznych. Średniaki pokroju Taxi czy Sleepy Hollow sobie odpuściłem. Zresztą nad taką Gattaką też można się zastanawiać, bo poza ogólnym konceptem film nie oferuje niczego ciekawego.
kolega uzasadnił Tobie dlaczego uważa ten film za warty uwagi, jednak Ty nie potrafisz nawet podać jednego kontrargumentu poza banalnym stwierdzeniem.
Oczywiście. Post 26 nie zawiera ani jednego kontrargumentu. Jak to szło? "myślę przestań się wypowiadać w tematach, o których nie masz pojęcia gdyż tylko się ośmieszasz" (interpunkcja oryginalna).
kto niby bullet time wymyslil?
Dario Argento, 12 lat wcześniej, tylko w słabszym wykonaniu.
http://www.imdb.com/title/tt0093677
1. ciekawe ... myślałeś o filmach S-F samemu pisząc w poście 26 o Podziemnym kręgu nazywając go nawet "pkt. wyjścia dla całej dekady"... rozumiem ze to dla Ciebie jest S/F?
2. w poście 26, na który się powołujesz wyraziłeś swoją opinię dot. Matrixa zaopatrzoną w uwagi typu "...Przydługie, pretensjonalne dialogi (scenariusz nie uwzględnia czegoś takiego jak skracanie "you are" do "you're") ..." więc chyba nie sądzisz, że są to kontrargumenty dla postu 22 (by Fett).
3. co tzn. "jedynie 10 dobrych filmów powstało po roku 1995" ? Zapomniałeś dopisać ze to Twoje zdanie chyba co do pojęcia "dobry film", poza tym chyba zaczynasz się w ten sposób wycofywać ze swojego wcześniejszego stwierdzenia - cieszę się, iż dostrzegłeś, że jednak lata '90 nie były takie biedne jak początkowo (post 24) założyłeś.
4. tak doczep się do interpunkcji w mojej wypowiedzi skoro do treści merytorycznej nie możesz.
1. Czego nie zrozumiałeś w stwierdzeniu: Za to kolejny post już jak najbardziej tyczył się kinematografii jako takiej? Podpowiedź dla mniej rozgarniętych: kolejny to taki, który występuje po poprzednim.
2. Ale wiesz, że każdy może po prostu podjechać w górę i zobaczyć, że bezczelnie wyciąłeś tylko fragment mojej wypowiedzi? Jak już kłamiesz, to rób to tak, żeby nie było widać.
3. Obawiam się, że odwołując się do takich elementów jak przemyślana konstrukcja świata przedstawionego (na przykładzie Matrixa - choćby fakt, że z ludzkiego ciała nie da się pozyskać ilości większej niż należy poświęcić nad podtrzymanie go przy życiu), nadmierna ekspozycja (naprawdę muszę podawać przykład?) albo momenty deus ex machina (Morfeusz znajdujący w wygodnym momencie siłę, żeby zerwać kajdanki, Neo niszczący Agenta Smitha wskakując w niego) lepiej nakreśliłem ramy tego, co kwalifikowałbym do miana dobrej produkcji, niż ty to zrobiłeś.
4. Wygląda na to, że jednak przegrywasz na obu frontach. Nie żebym się dziwił, mając w pamięci to, jak wygląda "dyskusja" z tobą. https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=13772055
Zapomniałem Ci odpisać Meph
Przydługie, pretensjonalne dialogi (scenariusz nie uwzględnia czegoś takiego jak skracanie "you are" do "you're"), z których ekspozycja wylewa się hektolitrami, nie czynią filmu głębokim. A momenty deus ex machina zdecydowanie nie czynią fabuły super przemyślaną.
Ja nie twierdzę, że Matrix jest filmem głębokim. Twierdzę, że jest przemyślany. I oczywiście Twoje argumenty do mnie w żaden sposób nie przemawiają bo zwyczajnie nie ma w nich nic merytorycznego ;) Taką po prostu przyjęli konwencję, a fakt że Ci się to nie podoba nic nie zmienia. Oglądnij Władcę Pierścieni. Tam do dopiero dialogi są pretensjonalne :P
OK. Brak logiki w konstrukcji świata przedstawionego i rzeczy, które dzieją się bez żadnego powodu, nie są merytorycznymi argumentami.
Oglądnij
Ekhem...
Lęk Pierwotny też słaby? Edit - nasz Killer chocby też, czy moze komedie muszą być z przesłaniem zeby były dobre, ehh? Są różne gusta, ale tych filmów dobrych teoche jednak jest.
Nigdzie nie napisałeś o braku logiki w konstrukcji świata przedstawionego ani o rzeczach, które dzieją się bez żadnego powodu. Jedynie pisałeś o momentach deus ex machina, ale przyznam szczerze że za cholerę sobie nic takiego nie przypominam. No chyba, że pijesz do faktu, że bohaterowie nosili okulary przeciwsłoneczne w nocy, ale w tej kwestii w dalszym ciągu uważam że to element konwencji
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/ogladnac-czy-obejrzec;5822.html
A w latach 90tych, dokładnie w 1997 wyszli ŻOŁNIERZE KOSMOSU https://media.giphy.com/media/l41m2DgR5rLHnCZ7W/giphy.gif
Nigdzie nie napisałeś o braku logiki w konstrukcji świata przedstawionego
Ekhem, przeciez pisal w [42].
choćby fakt, że z ludzkiego ciała nie da się pozyskać ilości większej niż należy poświęcić nad podtrzymanie go przy życiu - w skrocie glowna idea stojaca za calym filmem jest bez sensu.
Lata 90 to najlepszy okres w historii kina, uwielbiam filmy z tamtego czasu i jaram się, że jeszcze nie widziałem wszystkich tych dobrych.
To był taki okres, że o robieniu filmów wiedzieli już wszystko, więc mogli się skupić na dialogach, fabule, pomyśle, etc.
Potem przyszedł XXI wiek i rewolucja technologiczna, green screeny, efekty specjalne, sralne.
Nigdzie nie napisałeś o braku logiki w konstrukcji świata przedstawionego ani o rzeczach, które dzieją się bez żadnego powodu.
Yyy...
takich elementów jak przemyślana konstrukcja świata przedstawionego (na przykładzie Matrixa - choćby fakt, że z ludzkiego ciała nie da się pozyskać ilości większej niż należy poświęcić nad podtrzymanie go przy życiu), nadmierna ekspozycja (naprawdę muszę podawać przykład?) albo momenty deus ex machina (Morfeusz znajdujący w wygodnym momencie siłę, żeby zerwać kajdanki, Neo niszczący Agenta Smitha wskakując w niego)
Mephistopheles -->
1. cieszę się, iż wreszcie zrozumiałeś, że lata 90 nie były ubogimi pod względem powstałych w tym okresie filmów jak twierdziłeś wcześniej (post 24)
2. w kolejności, Twoje merytoryczne zarzuty co do Matrixa to:
- "...O tym, jak "przemyślany" był świat Matrixa świadczy poziom kontynuacji..." zarzut kompletnie od czapy co do treści cz.1, oceniaj część pierwszą skoro o niej mowa i o latach '90 a nie całą produkcję
- "...Przydługie, pretensjonalne dialogi (scenariusz nie uwzględnia czegoś takiego jak skracanie "you are" do "you're"),..." bez komentarza
- "...momenty deus ex machina zdecydowanie nie czynią fabuły super przemyślaną..." jest powtórzeniem zarzutu pierwszego
i to wszystkie Twoje "merytoryczne zarzuty" na bazie których uważasz Matrixa za "wydmuszkę" - przyznasz brzmią śmiesznie, wręcz dziecinnie w porównaniu z realiami i odiorem filmu w chwili jego premiery
3 i 4. nie ma co komentować, nie wiem kto "wygrywa" a kto "przegrywa" i jakie są kryteria "wygrywania i przegrywania", zwróć uwagę to jest forum publiczne a nie ranking czy gra lub plebiscyt czy zawody - no chyba ze wszystko w zyciu rozpatrujesz wszystko włącznie z dyskusją w kategorii "zawodów" takich czy innych
1. Zastanawiam się, czy zadać po raz drugi to samo pytanie, czy po prostu spisać cię na straty, bo czytanie ze zrozumieniem to rzecz, która cię przerasta.
2. Nie tylko nie rozróżniasz odmiennych elementów składowych, jakimi są przedstawienie świata oraz akcji (stąd twój głupkowaty wniosek o powtórzeniu zarzutu), ale "przypadkiem" ominąłeś moją wypowiedź, która była cytowana jeszcze dwukrotnie. Mówiłem ci, że jeśli chcesz kłamać, to rób to tak, żeby inni nie widzieli. Ale widzę, że po prostu tobie trzeba często powtarzać tę samą rzecz, żeby cokolwiek do ciebie dotarło.
3. No tak, nie ma punktu trzeciego. Tam były te argumenty (powtórzone jeszcze dwukrotnie), które wygodniej było ci zignorować.
4. Skoro zdanie tyczyło się wartości merytorycznej, jak i formy, to kryteriami są dbałość o wartość merytoryczną i formę. Ale jak najbardziej wierzę, że w twoim zmyślonym świecie twoje posty budują jakiś ciąg logiczny i wcale nie wyglądają jak pisane przez nastolatka z ADHD.
...bo czytanie ze zrozumieniem to rzecz, która cię przerasta...
...stąd twój głupkowaty wniosek o powtórzeniu zarzutu...
...tam były te argumenty...
...że jeśli chcesz kłamać, to rób to tak, żeby inni nie widzieli...
...skoro zdanie tyczyło... formy...
...pisane przez nastolatka z ADHD...
oraz
...Neo niszczący Agenta Smitha wskakując w niego...
dzięki za merytoryczne argumenty i fachowe przedstawienie wad Matrixa (konkretnie cz.1).
Nie ma sprawy.
Do listy Strelnikova dodałbym jeszcze takie filmy jak Braveheart czy Tańczący z wilkami.
Lata '90 były na tyle biedne
Forumowy koneser kina przemówił, prychłem xD
Ja się nie wysiliłem zbytnio. Zajrzałem na listę nominowanych w najważniejszej kategorii do Oscara w latach 90. i metodą kopiuj wklej wyszło mi coś takiego:
Tańczący z wilkami
Przebudzenia
Uwierz w ducha
Ojciec chrzestny III
Chłopcy z ferajny
Milczenie owiec
Piękna i Bestia
Bugsy
JFK
Książę przypływów
Bez przebaczenia
Gra pozorów
Ludzie honoru
Powrót do Howards End
Zapach kobiety
Lista Schindlera
Ścigany
W imię ojca
Fortepian
Okruchy dnia
Forrest Gump
Cztery wesela i pogrzeb
Pulp Fiction
Quiz Show
Skazani na Shawshank
Braveheart
Apollo 13
Babe – świnka z klasą
Listonosz
Rozważna i romantyczna
Angielski pacjent
Fargo
Jerry Maguire
Sekrety i kłamstwa
Blask
Titanic
Lepiej być nie może
Goło i wesoło
Buntownik z wyboru
Tajemnice Los Angeles
Zakochany Szekspir
Szeregowiec Ryan
Życie jest piękne
Cienka czerwona linia
American Beauty
Wbrew regułom
Zielona mila
Informator
Szósty zmysł
A to przecież tylko filmy nominowane do Oscara. Poza nimi było mnóstwo innych dość interesujących produkcji.
Chciałbym w związku z tym zapytać znawców kina, koneserów kina i innych takich, które z wyżej wymienionych filmów nie były dobre w swojej kategorii? Z czystej ciekawości pytam.
Do tej listy, bez żadnej złośliwości dołączyłbym niektóre obrazy z lat 90. znajdujące się w top200 Filmwebu:
Siedem
Leon Zawodowiec
Gorączka
Adwokat diabła
Wściekłe psy
Uśpieni
Filadelfia
Gra
Święci z Bostonu
Donnie Brasco
Co gryzie Gilberta Grape'a
Lęk pierwotny
Wywiad z wampirem
Prawo Bronxu
Joe Black
No więc który z tych filmów nie jest po prostu dobry?
A jeszcze mi się przypomniały filmy z Harrisonem Fordem, nie wiem dlaczego akurat z nim, ale poza Ściganym zagrał wtedy w takich rzeczach jak Uznany za niewinnego, Czas patriotów czy Stan zagrożenia. Jakoś zawsze te filmy uważałem za całkiem sympatyczne. w swojej kategorii, ma się rozumieć.
Sporo w latach 90. było przyzwoitych filmów sensacyjnych, thrillerów, sf czy dramatów w rodzaju Nagi instynkt, Upadek, W sieci, 12 małp... Chyba nie najgorsza dekada dla kina rozrywkowego, nieprawdaż?
Chciałbym tylko zauważyć, że argument "nie da się" w stosunku do "konstrukcji świata przedstawionego" w jakimkolwiek dziele sci-fi jest bardzo niebezpieczny.
Obcy jest nieprzemyślany, bo przecież nie da się podróżować do innych planet, Łowca Androidów nie ma sensu, bo nie da się budować myślących robotów, itd.
OK ok ok. W science fiction ma być: science i fiction. Jeśli w tym gatunku ktoś postanowi, że nasz wszechświat nie składa się z atomów a czekolady wedel i dobrych myśli - to nie pisze/kręci sf a tylko f.
Gdy tylko zobaczyłem po raz pierwszy matrixa w kinie zadałem sobie jedno pytanie: o sens całego przedsięwzięcia. Maszyny odcięte są od światła słonecznego a kopaliny zużyte więc nie mają prądu. Maszyny wpadają na pomysł żeby używać ludzi jako bateryjki...
Ile z człowieka da się otrzymać prądu? Jakoś nie przypominam sobie, żebym chwytając za żarówkę rozświetlał pokój. No dobrze, załóżmy że maszyny mają super wyjebiście wydajną technologię - to ile energii kosztuje utrzymanie matrixa oraz wyżywienie tych miliardów ludzkich baterii (przypominam słońca nie ma więc produkcja cebuli odpada).
Jednym słowem to się "kupy" nie trzyma - a dla fana "papierowego" s-f matrix był i będzie zwykłą bajeczką. Do Philip K. Dick'a Wachowskim jeszcze sporo brakuje.
[54]
Prawa fizyki nie negują możliwości podróży międzyplanetarnej ani możliwości konstruowania inteligentnych maszyn w przyszłości. Perpetuum mobile jest sprzeczne z zasadą zachowania energii.
Wszystko prawda, ale rzadko kiedy w sci-fi mamy pełną wykładnię praw rządzących światem - jest jakaś koncepcja, a resztę dopowiadamy sobie sami. Matrix widziałem dosyć dawno, widocznie mi umknęło stwierdzenie, że z ludzi energię się tylko wyjmuje, nie wkładając przy tym nic "spoza kadru".
Mephistopheles-> Jeśli Matrix jest nie logiczny, to jak wytłumaczysz to? -> https://www.youtube.com/watch?v=riiopXHXRA8
btw. zarzuty odnośnie Morfeusza który nagle w dobrym momencie znajduje w sobie siłe by rozerwać kajdany -> 1. to wirtualna rzeczywistość 2. przed pojawieniem się Neo nie było sensu uciekać, sam przeciw armii agentów?
Przecież Gwiezdne Wojny zaczynają się od słów "Dawno, dawno temu za siedmioma galaktykami...", jak na rasową baśń przystało. Równie dobrze możemy analizować skład chemiczny kuli ognia Shang Tsunga.
Czemu miałbym tłumaczyć prawa "fizyki" w space operze? Jestem na tyle zaznajomiony z lore SW, że mogę wytłumaczyć według tamtej logiki (lorgiki?) np. jak działa miecz świetlny, ale wiem, że to brednia, jeśli przełożyć to na prawdziwy świat. Inna sprawa, że nawet in-universe-logic może być spójna lub nie.
Elementem wirtualnej rzeczywistości można wytłumaczyć wszystko, to jest ta słynna sytuacja "wizard did it" (ten mem jeszcze żyje?) i sprawia, że każdą sytuację w filmie można kwestionować lub akceptować. Równie dobrze można powiedzieć, że skoro to wirtualna rzeczywistość, Morfeusz w ogóle nie powinien przegrać walki z agentami.
Można też wymienić inne rzeczy, które nie trzymają się w tym wszystkim kupy. Matrix może dowolnie dostawiać sobie ściany w budynkach, ale nie odcina linii telefonicznych, żeby uniemożliwić ucieczkę bohaterom. Agenci będący częścią systemu nie wiedzą, że Neo chowa się przed nimi za ścianką biurowego boxa. Tak w ogóle, to pod koniec Neo umiera, ale jednak po chwili znowu ożywa, bo analogia mesjanistyczna...
Matrix wszedł do kin w czasie, gdy gatunek s-f był kojarzony z pierdnięciami Emmericha czy innego Baya, a cieszące się uznaniem serie umarły śmiercią naturalną lub zostały zamordowane. Mniejsze produkcje (jak Dark City) nie wybijały się komercyjnie. Matrix był efekciarski i przez pewien czas dobrze mu szło udawanie głębokiego. To wystarczyło.
To możesz wytłumaczyć według tamtej (Star Warsowej) logiki jak działa Miecz Świetlny, ale nie możes wytłumaczyć według Matrixowej logiki jak z człowieka pozyskali energię? :D
A jak wytłumaczysz, że w Gwiezdnych Wojnach dźwięk rozchodzi się w kosmosie? (klasyk). Czy lore SW, w którym jesteś świetnie zaznajomiony tłumaczy ten fakt?
I jeszcze mi mistrzu powiedz co to znaczy, że z dialogów wylewa sie ekspozycja?
To możesz wytłumaczyć według tamtej (Star Warsowej) logiki jak działa Miecz Świetlny, ale nie możes wytłumaczyć według Matrixowej logiki jak z człowieka pozyskali energię?
Nie "pozyskali energię", a "pozyskali energię większą niż należy dostarczyć człowiekowi do funkcjonowania". Lore SW wyjaśnia ze szczegółami jak działają miecze świetlne. Matrix nie wyjaśnia jak maszyny złamały zasadę zachowania energii, a nie dzieje się w uniwersum, gdzie każdą głupotę da się wytłumaczyć istnieniem Mocy.
Rozchodzenie się dźwięku w kosmosie tłumaczy istnienie cugu oraz coś, co stosuje się w filmach od momentu wprowadzenia dźwięku - dysonans wizji i fonii. Możesz widzieć wybuch Gwiazdy Śmierci z odległości stu kilometrów i słyszeć go z perspektywy szturmowca z bloku 1138. Nie wiem, jak to się ma do pojęcia lore. Ani historii jako takiej.
I jeszcze mi mistrzu powiedz co to znaczy, że z dialogów wylewa sie ekspozycja?
To znaczy, uczniu, że opisywanie i tłumaczenie zasad świata przedstawionego odbywa się za pomocą dialogów, które u Wachowskich potrafią ciągnąć się w nieskończoność (Matrix i tak nie był tu najgorszym przykładem, po nim było tylko gorzej), podczas gdy narrację za pomocą obrazu często olewano. To chyba miało nadrobić fakt drewnianego aktorstwa (chemia między Reavesem i Moss sprawia, że romans Anakina i Padme staje się miejscami wiarygodny). Są nawet chwile, kiedy bohaterowie, doskonale zaznajomieni z terminologią, tłumaczą głupiemu widzowi (bo komu innemu?) tak bolesne oczywistości jak rozwinięcie skrótu AI.
A czy w Ep. IV-VI SW było wytłumaczone jak działa miecz świetlny? Nie, znając życie to było wytłumaczone w jakiejś książce, którą przeczytało wąskie grono fanów (fanatyków) i która prawdopodobnie jest już niekanoniczna. Równie dobrze może gdzieś istnieć jakieś matrixowe wytłumaczenie tego, że z ludzi można pozyskać więcej energii niż jest to możliwe. Możliwości na wytłumaczenie tego jest ku***a conajmniej kilkadziesiąt. Jesteś zajebiście niekonsekwentny w tym co piszesz.
Gwiezdne Wojny są spoko bo każdą głupotę można wytłumaczyć istnieniem mocy, Matrix jest chujowy bo każdą głupotę można wytłumaczyć rzeczywistością wirtualną :D
"Dysonans wizji i fonii" (sam tworzysz te definicje?) został stworzony po to, żeby odbiór dzieła przez widzów w kinie był łatwiej i atrakcyjniejszy, a nie po to żeby przeciętny kowalski w kinie zastanawiał się jak wybuch gwiazdy śmierci słyszał jakiś randomowy szturmowiec w bloku 1138. Z tego samego powodu któryś z bohaterów tłumaczył widzowi czego skrótem jest "AI". Nie pamiętam dokładnie Matrixa, bo ogląałem go lata temu, ale nawet dziś pamietam, że w okresie jego premiery sporo osób (w moim przedziale wiekowym) miało ogólne trudności ze zrozumieniem o co w ogóle tam chodzi (podobnie z resztą jak Incepcja, w wielu warstwach to są dośc podobne filmy)
Czepianie się filmów S-F, że są nielogiczne i nierealne jest strasznie naiwne. Twórca filmu może założyć, że w jego świecie nie ma grawitacji i ch... nam do tego. Jedyne czego się można przyczepić odnośnie logiki i niekonsekwencji to w odniesieniu do ludzkiego zachowania. Równie dobrze można się przyczepić, że w Star Treku się teleportowali, w Incepcji wchodzili do czyjegoś snu, w Łowcy Androidów istniały androidy a w Krótkim Spieciu piorun przeprogramował robota... Istnieje w ogóle jeden sensowny i w 100% logiczny film z gatunku S-F ? Taki, gdzie wszystko można wytłumaczyć? Jak komuś zależy to zawsze się do czegoś przyczepi.
A podsumowaniem całej dyskusji, że w jednym poście krytykujesz Matrixa nazywając go wydmuszką a w drugim piszesz, że jednym z nalepszych filmów jest Titanic, ze względów technicznych :D I tu wracamy do tego co napisałem na samym początku posta. Jesteś zajebiście niekonsekwentny w tym co piszesz.
A co Ci przeszkadza w tym, że w niektórych filmach ekspozycja świata przedstawionego odbywa się za pomocą dialogów to nie mam pojęcia. Często jest ona lepsza niż ekspozycja za pomocą obrazu, która istnieje chyba tylko po to żeby "tłumaczyć głupiemu widzowi (bo komu innemu) tak bolesne oczywistości, o których jest mowa". Idealnym przykładem jest Michael Bay i jego "zajebiste" Transofmers. Kolejna niekonsekwencja z Twojej strony.
A jak już chcesz błyskać wiedzą to uprzejmię informuję, że Bullet-time nie wynalazł Dario Argento, bo coś podobnego jak Argento wykorzystał Ivan Hall w Kill or be Killed z 1976 (czyli 12 lat wcześniej), natomiast w formie jaką znamy z Matrixa - Tim McMillan w 1980 (czyli 7 lat przed Argento)
Sióstr ? Rozumiem, że to tak o specjalnie napisane by udawać, że jest się śmiesznym ?
A czy w Ep. IV-VI SW było wytłumaczone jak działa miecz świetlny? Nie, znając życie to było wytłumaczone w jakiejś książce, która prawdopodobnie jest już niekanoniczna. Jesteś zajebiście niekonsekwentny w tym co piszesz.
Jestem niekonsekwentny, bo odwołuję się do lore z EU SW (Legends != niekanoniczność), podczas gdy nie negowałem EU Matrixa (jakieś tam jest)? Ooo...
Czy może chodziło ci o fakt, gdy wskazałem brak logiki podstawowego założenia świata przedstawionego w Matrixie, porównując to do przedmiotu z SW, którego istnienie lub działanie nie przekłada się na budowę istniejącej tam galaktyki?
Dysonans wizji i fonii" (sam tworzysz te definicje?)
Nie, każde z tych słów istniało już wcześniej.
został stworzony po to, żeby odbiór dzieła przez widzów w kinie był łatwiej i atrakcyjniejszy, a nie po to żeby przeciętny kowalski w kinie zastanawiał się jak wybuch gwiazdy śmierci słyszał jakiś randomowy szturmowiec w bloku 1138.
I?
Z tego samego powodu któryś z bohaterów tłumaczył widzowi czego skrótem jest "AI". Nie pamiętam dokładnie Matrixa, bo ogląałem go lata temu, ale nawet dziś pamietam, że w okresie jego premiery sporo osób (w moim przedziale wiekowym) miało ogólne trudności ze zrozumieniem o co w ogóle tam chodzi (podobnie z resztą jak Incepcja, w wielu warstwach to są dośc podobne filmy)
Żeby nie zrozumieć któregokolwiek z tych filmów, trzeba mieć IQ paprotki. Chyba że masz na myśli zagłębianie się w ich dziurawą logikę, bo upływu czasu w Incepcji (zgodnie z zasadami jasno wyłożonymi przez Nolana) nawet Stephen Hawking by nie ogarnął. I nie, koncept AI w 1999 to nie był żadną czarną magią. A już na pewno nie dla kogoś, kto został przedstawiony jako elitarny haker.
Czepianie się filmów S-F, że są nielogiczne i nierealne jest strasznie naiwne. Twórca filmu może założyć, że w jego świecie nie ma grawitacji i ch... nam do tego.
Frank Herbert w trumnie się przewrócił. Arthur C. Clarke w urnie się zamieszał. Może naucz się wpierw, co odróżnia s-f od fantasy i dlaczego negowanie istnienia grawitacji (nie bardzo wiem jak to miałoby działać, grawitacja to "trochę" więcej niż jabłka spadające z drzew) byłoby kretyńskie, podczas gdy w tym samym filmie twórca przez cały czas pokazywałby jej działanie. Z tego samego powodu kretyńskie jest założenie produkowania energii w Matrixie.
I nie, istnienie istnienie teleportacji czy replikantów nie jest nielogiczne w filmach s-f. Nielogiczne byłoby tłumaczenie ich działania tym, że podczas teleportacji atomy są przenoszone przez krasnoludki, a Roy Batty jest zbudowany z zielonej plasteliny i miłości.
A podsumowaniem całej dyskusji, że w jednym poście krytykujesz Matrixa nazywając go wydmuszką a w drugim piszesz, że jednym z nalepszych filmów jest Titanic, ze względów technicznych
Choćby dlatego, że realizacja Titanica prezentuje się dziś tak samo dobrze jak wtedy. Jeśli ktoś uważa, że efekty z Matrixa się nie zestarzały, to chyba nie oglądał tego filmu od dłuższego czasu. No i oceny ogólnikowej tego pierwszego na pewno nie zaniża aktorstwo i bezsensowny scenariusz.
A co Ci przeszkadza w tym, że w niektórych filmach ekspozycja świata przedstawionego odbywa się za pomocą dialogów to nie mam pojęcia.
Ja też nie mam pojęcia, bo ani razu nie odnosiłem się do samego faktu istnienia takiego zabiegu, a do jego nadużywania.
Tak w ogóle, to fascynująca ta "dyskusja". Niemal każdy twój "argument" sprowadza się do wyrywania z kontekstu moich wypowiedzi i wyolbrzymiania tego do absurdu. Gdybyś zamiast tego musiał odpowiadać na to, co faktycznie zamieściłem, pewnie nie miałbyś nic do napisania. To nawet nazwę swoją ma.
https://en.wikipedia.org/wiki/Straw_man
Ale dzięki za info o Kill or Be Killed. Nie znałem tego.
Kurwa ciężko się z Tobą dyskutuje. Zarzucasz mi, że wyrywam z kontekstu Twoje wypowiedzi podczas gdy odpowiadasz na każde moje osobne zdanie. Też tak muszę odpisywać bo inaczej nie ma sensu. Chyba, że uda Ci się za jednym razem postawić jakąś konkretną tezę a nie co 20 postów dopisywać kolejny argument.
Nie, każde z tych słów istniało już wcześniej.
nie pisałem o słowach 'dysonans' 'wizja' 'fonia' tylko o definicji
I?
jajco
Żeby nie zrozumieć któregokolwiek z tych filmów, trzeba mieć IQ paprotki.
albo 11 lat
Chyba że masz na myśli zagłębianie się w ich dziurawą logikę, bo upływu czasu w Incepcji (zgodnie z zasadami jasno wyłożonymi przez Nolana) nawet Stephen Hawking by nie ogarnął
Incepcja zdaje się była filmem o kinie a nie wykładem fizyki Stephena Hawkinga
koncept AI w 1999 to nie był żadną czarną magią. A już na pewno nie dla kogoś, kto został przedstawiony jako elitarny haker.
nie wiem w jakim języku mam Ci napisać, że tego typu teksty nie są po to żeby Neo mógł się dowiedzieć czym jest AI tylko przeciętny Kowalski siedzący w kinie i zażerając się popcornem
Może naucz się wpierw, co odróżnia s-f od fantasy i dlaczego negowanie istnienia grawitacji (nie bardzo wiem jak to miałoby działać, grawitacja to "trochę" więcej niż jabłka spadające z drzew) byłoby kretyńskie, podczas gdy w tym samym filmie twórca przez cały czas pokazywałby jej działanie. Z tego samego powodu kretyńskie jest założenie produkowania energii w Matrixie.
Może naucz się wpierw, co odróżnia s-f od fantastyki naukowej :) To tak jakby mówić o steampunku że jest nielogiczny i nierealny. Nie można mówić o nielogiczności konwencji w momencie kiedy konwencja się w ogóle na niej nie opiera.
Nielogiczne byłoby tłumaczenie ich działania tym, że podczas teleportacji atomy są przenoszone przez krasnoludki, a Roy Batty jest zbudowany z zielonej plasteliny i miłości.
No chyba że atomy przenosiłaby moc a istnienie zielonej plasteliny miłości, z której zbudowany był Roy Batta, ze szczegółami wytłumaczono by w lore Blade Runnera. Wtedy byłoby w porządku
Choćby dlatego, że realizacja Titanica prezentuje się dziś tak samo dobrze jak wtedy. Jeśli ktoś uważa, że efekty z Matrixa się nie zestarzały, to chyba nie oglądał tego filmu od dłuższego czasu. No i oceny ogólnikowej tego pierwszego na pewno nie zaniża aktorstwo i bezsensowny scenariusz.
Podstawowe pytanie to takie czy z punktu widzenia technicznego większy wpływ na kinematografie miał Matrix czy Titanic. To tak jakby uważać że Podróż na Księżyc albo metropolis to filmy chujowe bo obecnie kiepsko wyglądają.
Kurwa ciężko się z Tobą dyskutuje. Zarzucasz mi, że wyrywam z kontekstu Twoje wypowiedzi podczas gdy odpowiadasz na każde moje osobne zdanie.
Kurwa, nie na każde, nie kłam. I jak odpowiadanie na poszczególne fragmenty bez wyrywania z kontekstu ma się do odpowiadania na poszczególne fragmenty wyrwane z kontekstu?
nie pisałem o słowach 'dysonans' 'wizja' 'fonia' tylko o definicji
Czy to to słynne chwytanie się brzytwy?
jajco
albo 11 lat
Incepcja zdaje się była filmem o kinie a nie wykładem fizyki Stephena Hawkinga
nie wiem w jakim języku mam Ci napisać, że tego typu teksty nie są po to żeby Neo mógł się dowiedzieć czym jest AI tylko przeciętny Kowalski siedzący w kinie i zażerając się popcornem
Spoko. Fajnie, że potwierdzasz to, o czym pisałem wcześniej. Nie wiem dlaczego uważasz, że w ten sposób przedstawiasz przeciwstawny pogląd, ale kontynuuj. Tak jest zabawniej. Chcesz być tak bardzo "anty", że nawet nie wiesz, przeciwko czemu występujesz.
I nie przeciętny Kowalski, a tępy Kowalski. Jest jakaś różnica.
Może naucz się wpierw, co odróżnia s-f od fantastyki naukowej :) To tak jakby mówić o steampunku że jest nielogiczny i nierealny. Nie można mówić o nielogiczności konwencji w momencie kiedy konwencja się w ogóle na niej nie opiera.
Fantastyka naukowa to właśnie polski odpowiednik nazwy science fiction. I naucz się odróżniać in-universe logic od out-of-universe logic, podobnie jak realizm od wiarygodności.
Podpowiedź: jeśli wewnętrzna logika szwankuje, to film przestaje być wiarygodny.
No chyba że atomy przenosiłaby moc a istnienie zielonej plasteliny miłości, z której zbudowany był Roy Batta, ze szczegółami wytłumaczono by w lore Blade Runnera. Wtedy byłoby w porządku
Tak, wtedy to byłoby zgodne z logiką rządzącą światem przedstawionym. Która byłaby wówczas niesamowicie mierna (tak jak często to bywa w lore SW, o czym pisałem na samym początku, gdy tylko przytoczyłem przykład miecza świetlnego), ale przynajmniej jakaś by była. W końcu zrozumiałeś.
I nie "Batta", tylko "Batty".
Podstawowe pytanie to takie czy z punktu widzenia technicznego większy wpływ na kinematografie miał Matrix czy Titanic. To tak jakby uważać że Podróż na Księżyc albo metropolis to filmy chujowe bo obecnie kiepsko wyglądają.
Podstawowe kontr-pytanie to takie, czy z punktu widzenia technicznego większy wpływ na kinematografię miały Podróż na Księżyc i Metropolis, czy Matrix. I ile czasu te filmy potrzebowały, żeby ich efekty wyglądały na przestarzałe w kontekście postępu technicznego.
Poza tym ominąłeś tę tam małą uwagę o zaniżaniu odbioru całości przez pozostałe czynniki, ale kto by się tym przejmował.
Jeszcze raz odsyłam do przedostatniego akapitu mojego poprzedniego posta.
Mephistopheles napisał:
Są nawet chwile, kiedy bohaterowie, doskonale zaznajomieni z terminologią, tłumaczą głupiemu widzowi (bo komu innemu?) tak bolesne oczywistości jak rozwinięcie skrótu AI.
Tu jest scenariusz "Matrixa":
http://www.imsdb.com/scripts/Matrix,-The.html
Tylko raz pojawia się w nim odwołanie do "artificial intelligence". I jest całkowicie umotywowane fabularnie, ponieważ Morfeusz tłumaczy Neo rzeczy, o których ten drugi nie ma pojęcia (bo całe życie były przed nim ukrywane za pomocą Marixa). Mało tego, Morfeusz nie objaśnia skrótu "AI" hakerowi, ale po prostu używa określenia "sztuczna inteligencja" w zdaniu.
Co zatem miałeś na myśli, Mefistofelesie?
Osobną kwestię stanowi pytanie: czy Neo w ogóle ma pojęcie, czym jest AI? Czy w Martixie istnieje jakaś sztuczna inteligencja? Czy maszyny stworzyły ułudę, w której umieściły również siebie? Czy zdradziły swoje istnienie zniewolonym ludziom?
Masz wybrakowany scenariusz. Pewnie jakiś pierwszy szkic.
http://dc-mrg.english.ucsb.edu/WarnerTeach/E192/matrix/Matrix.script.html
Morpheus : .....as we gave birth...to A.I.
Neo : A.I. - you mean Artificial Intelligence?
Odpowiadając na pytanie: tak, najwyraźniej Neo ma pojęcie. Więc najwyraźniej coś takiego istnieje. Podobnie "subtelną" scenę można znaleźć choćby w Interstellar, gdzie jeden astronauta tłumaczy drugiemu, jak małemu dziecku, czym są tunele czasoprzestrzenne (przy okazji zrzynając to bezczelnie z Event Horizon). No, ale to Nolan. U niego takie rzeczy są na porządku dziennym.
Domorośli kinomani i znawcy
Maszyny utrzymywały się z zimnej fuzji, a nie energii czerpanej z ludzi.
Człowiek był im potrzebny tylko do badań nad ludzką naturą. I tylko dla Architekta, który sam był tylko programem stworzonym przez Maszyny.
Zresztą, przy takiej sile AI, i cywlizacji którą stworzyły na podobieństwo natury, Maszyny mogły wymyślić coś, czego my jako ludzie, nie potrafimy sobie nawet wyobrazić. Sceny z miasta Maszyn pokazują, że tam nawet całe budynki ładowały się energią, która zasilała wszystko wokół.
O, to ciekawe, domorosły specjalisto od wszystkiego. A scenariusz mówi co innego.
Morpheus : The human generates more bio-electricity than 120-volt battery and over 25,000 BTVs of body heat. Combined with a form of fusion, the machines have found all the energy they would ever need.
Czyli do przeprowadzania fuzji (o zimnej nie jest wspomniane) używano właśnie energii rzekomo pozyskiwanej z ludzi. Dla każdego, kto ma choć minimalne pojęcie o syntezie termojądrowej oczywistym będzie, że to jedna wielka bzdura.
"...Dla każdego, kto ma choć minimalne pojęcie o syntezie termojądrowej oczywistym będzie, że to jedna wielka bzdura..." - nie no dawno tak się nie uśmiałem -) argument w dyskusji nt. pobierania energii z człowieka przez maszynę celem przeprowadzenia bliżej (*tj. wzorem matematycznym i prawami fizyki oraz logiki) nieokreślonej fuzji ... w filmie S/F ... tak ... za siedmioma górami i morzami, pięcioma galaktykami, do tego dawno temu -) wiesz Mephisto - w ten sposób można negować praktycznie każdy filmy fantastyczno-naukowy o fantasy nie wspominając.
w ten sposób można negować praktycznie każdy filmy fantastyczno-naukowy o fantasy nie wspominając.
Dlatego tak malo dobrych filmow sf.
edit: Zeby nie bylo. Sam uwielbiam Matrixa, ale z zupelnie innych powodow niz tutaj podane. Lubie filmy z gatunku od zera do bohatera :)
w ten sposób można negować praktycznie każdy filmy fantastyczno-naukowy o fantasy nie wspominając.
Nie, nie można. Wyjaśnienie podane w Matrixie jest wewnętrznie sprzeczne. To tak, jakbyś powiedział, że maszyny wykorzystują paliwo do hodowli ludzi, żeby pozyskiwać z nich wodę, którą zmieniają w paliwo (ten element to właśnie analogia do "fuzji", która miałaby cokolwiek wyjaśniać) potrzebne do funkcjonowania. Bełkot.
Stwierdzenie, że "każdy" film s-f korzysta z podobnych zabiegów jest co najmniej naciągane. Przykład z fuzją to jedno mądre słowo wrzucone w potok bełkotu. Każdy film s-f posiadający na tyle instynktu samozachowawczego, żeby unikać podobnych zabiegów (choćby nawet całkowicie rezygnując z podobnych opisów) jest odporny na podobną krytykę. Mówiłem już o tym w przykładzie z opisem budowy Roya Batty'ego.
I nie, Matrix nie dzieje się za siedmioma górami i morzami, pięcioma galaktykami, do tego dawno temu. Gdyby tak było, może dałoby radę podciągnąć go pod space operę. Tam i tak kwestie naukowe rzadko mają jakikolwiek sens.
"...Dla każdego, kto ma choć minimalne pojęcie o syntezie termojądrowej oczywistym będzie, że to jedna wielka bzdura..."
Czy Ty czerpiesz jakąkolwiek przyjemność z oglądania filmów? :D Czy potrafisz wymienić jakieś tytuły filmów, które Ci się najnormalniej w świecie podobają i do których nie masz niewiarygodnej potrzeby przypierdolenia się do każdej, nawet najmniejszej pierdoły?
i czy w świetle ostatnich postów wziąłeś pod uwagę fakt, że Morfeusz w pierwszej części Matrixa, mógł nie wiedzieć o istnieniu Architekta, badaniach przeprowadzanych na ludziach, zimnej fuzji i najzwyczajniej w świecie po prostu mogło mu się wydawać, że maszyny czerpią energię z ludzi, a tak naprawdę się mylił? :D A może maszyny tak naprawdę wykorzystywały moc obliczeniową ludzi a Morfeusz był głupkiem?
Muj borze, Harry Potter strzela z drewnianego patyka i lata na miotle, ciekaw jestem co na to Stephen Hawking i Michio Kaku
Raczej nic oni na to, bo nie ma tam elementów naukowych.
[69]
"Muj" borze, alter ego kogoś tam, nie zna się na podstawowym podziale gatunków literackich/filmowych.
Mephistopheles
Twoje twierdzenie, że lata 90 nie wniosły nic wybitnego do kinematografii, z miejsca cie dyskwalifikuje jako osobę do dyskusji.
Masz za małą wiedzę i wyobraźnię.
A jeśli już mamy być tak dokładni na zakończenie. Przemyśl swoje przywiazanie do skryptu scenariusza. Jest w nim przedstawiona tylko opinia Morfeusza. Oczywiste jest to, że nie miał pojęcia, tak jak inni ludzie, w jaki sposób Maszyny produkują energię. Zgadywał, widziąc tylko pola z uprawianymi ludźmi. Nigdy nie widział ich miast i całej infraktustruktury. Wtedy zmieniłby zdanie :)
On ma dużą wiedzę, tylko za każdym razem, chociażby się z nim wszyscy zgadzali, on się musi kłócić, zgrywać specjalistę i obrażać ludzi. Problem polega na tym, że on ma dużą wiedzę ale już małe pojęcie o kinematografii w ogóle. Przeczyta parę recenzji na zagranicznych stronach i już staje się wyrocznią w temacie. Z nim się dyskutuje jak z Wałęsą. Będzie się kłócił, wyciągał coraz to nowsze argumenty, odwracał kota ogonem, odwoływał się do dawno zapomnianych ksiąg z XVI wieku, które tylko on czytał tylko po to, żeby udowodnić swoją rację i nie przyznać się do błędu.
Z jednej strony jara się filmowymi adaptacjami komiksów marvela a z drugiej strony przypierdala się, że nei da się z człowieka zrobić bateryjki jak to było pokazane w Matrixie. No ludzie :D
To jest takie filmowe wcielenie forumowego sys_yavora. Będzie się kłócił i obrażał dla samej kłótni i obrażania
Wyjaśniłem już, że w odpowiedzi na post Fetta nieopatrznie założyłem, że chodzi o gatunek s-f.
Jest w nim przedstawiona tylko opinia Morfeusza.
Nie, to właśnie jest "opinia". Cały twój ostatni akapit to tylko fanowska teoria. Tak jak fanowskie stwierdzenie, że "James Bond" to pseudonim, co miałoby tłumaczyć zmieniających się aktorów.
[edit]
On ma dużą wiedzę, tylko za każdym razem, chociażby się z nim wszyscy zgadzali, on się musi kłócić
To ciekawe, bo wskazałem dokładnie fragmenty twoich wypowiedzi, w których to ty starałeś się ze wszystkich sił ze mną nie zgadzać, pisząc dokładnie to, o czym ja wspominałem wcześniej. Przecież każdy może przewinąć wątek i zobaczyć, jak było naprawdę. Masz tu następny link.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Projekcja_%28psychologia%29
Dlaczego uważasz, że typowo popcornowe adaptacje komiksów powinno się oceniać tą samą miarą, co produkcje aspirujące do miana ambitnego s-f, nie mam pojęcia. Ale skoro chcesz ujednolicić kryteria, to możemy od razu stwierdzić, że filmy od Marvela i DC do Kurosawy i Felliniego nie mają startu.
On ma dużą wiedzę, tylko za każdym razem, chociażby się z nim wszyscy zgadzali, on się musi kłócić
To ciekawe, bo wskazałem dokładnie fragmenty twoich wypowiedzi, w których to ty starałeś się ze wszystkich sił ze mną nie zgadzać, pisząc dokładnie to, o czym ja wspominałem wcześniej.
Eeee czyli uważasz, że nie masz dużej wiedzy? :D Ja po prostu chciałem udowodnić brak konsekwencji w Twojej argumentacji
Nigdy nie uważałem Matrixa jako kino chociażby w minimalnym stopniu ambitne. Przecież to typowy rozrywkowy blockbuster. Miałby być ambitny tylko dlatego, że jest na siłę pompatyczny i wypchany jakimś naiwnym mistycyzmem. Dobra, to nie jest gówniany poziom Emmericha czy Baya ale to wciąż jest tylko zwyczajne kino rozrywkowe. Przecież nikt, nigdy nie traktował tego filmu serio i nikt nigdy nie uważał że to co jest w tym filmie to prawda albo coś w te desenie. Ten film ma powodować zaciesz na ryju a nie powodować żeby widz po seansie kontemplował swoją egzystencję i wartości jakimi kieruje się w życiu. Ten film ma tyle samo wspólnego z ambitnym kinem S-F co 5 Element i Efekt Motyla. I tu chyba lezy Twój problem. Oceniasz ten film w złych kategoriach starając się właśnie wyciągnąć z niego więcej niż oferuje.
Ja po prostu chciałem udowodnić brak konsekwencji w Twojej argumentacji
W stosowaniu różnych miar ocen dla różnych gatunków / podgatunków? Tu akurat jestem dość konsekwentny.
Ten film ma tyle samo wspólnego z ambitnym kinem S-F co 5 Element i Efekt Motyla.
Nie według twórców i nie według wypowiedzi twierdzących, że Matrix to głębokie dzieło poruszające ważkie sprawy natury politycznej, filozoficznej itd. A taka właśnie opinię od samego początku miał (i w sumie wciąż ma) Matrix.
Zresztą wspomniany Butterfly Effect też swego czasu udawał coś dużo ambitniejszego niż był w rzeczywistości.
Mistrz Santarksista
W internecie z wikipedią każdy może mieć dużą wiedzę. Dlatego nie ma sensu wdawać się w długie dyskusje z krzykaczami.
On przeczytał pare recenzji Matrixa na zagranicznych stronach, a ja napisałem jedną z pierwszych w polskim internecie. Gdybym się uparł to bym jeszcze wygrzebał bilet z kina i wersje nagraną z kina w formacie dat
Jaranie się adaptacjami komiksów Marvela? To poniżenie było poniżej pasa.
Obawiam się, że wiedza wikipedyczna to twoja działka. Stąd takie kwiatki jak
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=13447635
i sporo innych wątków, w których zostałeś wyśmiany.
Dziwny przytyk jak na kogoś, kto kompromituje się w większości dyskusji, ale spoko. Różne są zboczenia.
Matrix to raczej kolejny przykład nieco wyeksploatowanego Kina Nowej Przygody, tak więc zestawianie go w jednym rzędzie z przedstawicielami hard sf (czy ściślej mówiąc - cechami) jest w gruncie rzeczy przesadzone. Zwłaszcza, że poszczególne elementy były podporządkowane założeniom klasycznego budowania opowieści/mitów (Campbell się kłania), a nie na odwrót.
Mephistopheles -->
ad. 68.3
smieszy mnie twoje przywoływanie koniecznosci znajomości przynajmniej w minimalnym stopniu syntezy termojądrowej celem zrozumienia a późniejszego negowania jednego z elementow filmu fantastyczno-naukowego jakim jest Matrix to raz.
dwa to nigdzie nie napisałem gdzie rozgrywa się akcja matrixa a jedynie zastosowałem metaforę dla twoich wyjasnien fabuly - tyle samo warte co nic gdyż chcesz w sposób zupełnie racjonalny wyjasnic fikcję naukową co świadczy tylko o tym jak ograniczonym człowiekiem jesteś lub raczej jak ograniczona może być twoja wyobraźnia.
ad. 73
"...Wyjaśniłem już, że w odpowiedzi na post Fetta nieopatrznie założyłem, że chodzi o gatunek s-f..." - pozwól, że zacytuję ciebie samego: "... jeśli chcesz kłamać, to rób to tak, żeby inni nie widzieli...", ewidentnie kłamiesz gdyż w poście wcześniejszym (24) wyraźnie napisałeś ze wlatach '90 nie powstało nic ciekawego a jedyne co było warte uwagi (post 26) a co powstało w tym okresie to film Podziemnym krąg nazywając go nawet "pkt. wyjścia dla całej dekady"... rozumiem ze myśląc o filmach S/F pisałeś jednak o zupełnie innym gatunku?
ad. 74.1 oraz 42
po tych postach widzę, iż nie tyle co nie potrafisz szanować interlokutora ale zaczynam domniemać, iż cierpisz na wrodzony, wewnętrzny kompleks niższości i wiem już dlaczego wcześniej rozpatrywałeś zwykłą dyskusję w kategoriach "kto wygrywa a kto przegrywa".
smieszy mnie twoje przywoływanie koniecznosci znajomości przynajmniej w minimalnym stopniu syntezy termojądrowej
Nie ma znaczenia, czy widz o tym wie. Kluczowym jest fakt, że logika Matrixa nie ma sensu bez względu na zastosowanie słowa "fuzja" w zdaniu przez Morfeusza. Nie dziwię się, że nie byłeś w stanie zrozumieć. Ot, kolejne zdanie wyrwane z kontekstu.
Przy okazji - synteza termojądrowa to fuzja właśnie.
tyle samo warte co nic gdyż chcesz w sposób zupełnie racjonalny wyjasnic fikcję naukową
"Energia" to nie jest fikcja naukowa.
rozumiem ze myśląc o filmach S/F pisałeś jednak o zupełnie innym gatunku?
A teraz idziemy do [40], gdzie czytamy:
Za to kolejny post już jak najbardziej tyczył się kinematografii jako takiej
Czyli, uwaga, uwaga! Post [24] tyczył się s-f. W poście [26] odniosłem się już szerzej do tego zagadnienia. W [42] nawet specjalnie dla ciebie wyjaśniłem, co oznacza słowo "kolejny". Spytałem też czego w tym zdaniu nie rozumiesz. Teraz widzę, że wszystkiego.
po tych postach widzę, iż nie tyle co nie potrafisz szanować interlokutora
No faktycznie. Kiedy rżniesz głupa, wyrywasz czyjeś zdania z kontekstu, pomijasz niewygodny dla siebie kawałek posta i udajesz, że nie rozumiesz prostego zdania, to zdecydowanie zasługujesz tym na szacunek. Uwierz mi, przy tobie można nabawić się jedynie kompleksu wyższości. Żaden inny nie wchodzi w grę.
wiem już dlaczego wcześniej rozpatrywałeś zwykłą dyskusję w kategoriach "kto wygrywa a kto przegrywa".
A teraz znowu cofamy się do fragmentu, na który odpowiadałem: tak doczep się do interpunkcji w mojej wypowiedzi skoro do treści merytorycznej nie możesz.
Znowu ci wytłumaczę najprościej jak potrafię: jeśli z dwóch osób to jedna przytacza argumenty, a do tego jej interpunkcja nie wygląda gorzej niż u dzieciaka z zerówki, to ta osoba radzi sobie lepiej w obu dziedzinach. Tak, naprawdę. To takie proste. Czyżbyś tak to wziął do siebie, bo masz jakiś kompleks niższości?
A łyżka na to: "Niemożliwe".
"..."Energia" to nie jest fikcja naukowa..." - widze ze chcesz sobie stworzyć nowy pkt. do dyskusji - ale zmartwie Ciebie - nikt nigdzie w matrixie nie neguje energii - myślałem, że to przynajmniej zrozumiałeś ... zmieniają się jedynie jej źródła, które w tym wypadku już właśnie są fikcyjne - chyba że znasz przypadki realne wykorzystania człowieka jako baterii celem zasilenia maszyny.
MORPHEUS: ... Without the sun, the machines sought out a new energy source to survive... They discovered a new form of fusion. All that was required to initiate the reaction was a small electric charge. Throughout human history we have been dependent on machines to survive. Fate, it seems, is not without a sense of irony.
i dalej:
...We are, as an energy source, easily renewable and completely recyclable, the dead liquefied and fed intravenously to the living. All they needed to control this new battery was something to occupy our mind... so they built a prison out of our past, wired it to our brains and turned us into slaves.
Najwyraźniej energia w Matrixie jednak jest fikcyjna, bo tej rzeczywistej nie można wykorzystać w ten sposób, żeby zasilać maszynę i samą baterię jednocześnie. Od samego początku była o tym mowa. Ani źródło energii, ani fuzja nie mają tu znaczenia.
Ale i tak pewnie nie zrozumiesz.
skoro jest fikcją to dlaczego starasz się ją wyjaśnić jedynie w realny sposób nie pozostawiając nic "wielkiej niewiadomej"? jak wcześniej powiedziałem nie można racjonalnie wytłumaczyć każdego aspektu tego filmu s/f - w tym właśnie przyjemność, że część jest niedopowiedziana i stwarza pole dla własnych domysłów - no przynajmniej dla mnie jest to ciekawe.
Bo termodynamika to nie jest "aspekt s-f", bez względu na otoczkę, jaką w filmie przyjmuje. Takie koncepty w s-f można tłumaczyć dwojako: opierając się na teoretycznych założeniach (jak tarcze i silniki Holtzmana w Diunie) albo wcale (jak budowanie replikantów w Blade Runnerze). Matrix zamiast tego odnosi się do znanych zasad istniejących w prawdziwym świecie i robi z nich parodię. A ta parodia ma za zadanie być podstawowym budulcem świata przedstawionego, więc skoro podstawa nie ma najmniejszego sensu, to cała reszta się wali.
Zupelnie nie widze powodu dla ktorego tworcy musieliby dokladnie okreslic (lub wcale) kazdy aspekt uniwersum i jego historii o zaleznosciach nie wspominajac. Twoje zupelnie racjonalne podejscie do filmu, ktorego tresc z zalozenia jest fikcja wydaje sie nie na miejscu w tym wypadku. Skoro termodynamika nie moze byc w zaden sposob ujeta jako fikcja w filmie s/f to bardzo dziwie sie, iz nie zwracasz uwagi w ogole na inne prawa czy zasady fizyki, ktore takze w tym filmie nie sa realnymi. Innymi slowy chcesz opisac w realny sposob zupelnie nierealny swiat a gdy wpadasz w pulapke braku mozliwosci odpowiedniej interpretacji scenariusza wina za to obarczasz rezyserow a nie wlasna wyobraznie.
Nie odróżniasz fikcyjnych elementów od prawdziwych rzeczy, których przedstawienie w filmie nie ma sensu. Widz nie odpowiada za dopowiadanie sobie czegoś tylko dlatego, że scenarzysta nie miał bladego pojęcia, co napisał.
V Jak Vendetta
Odnośnie Matrixa:
- na jedynce dotrwałem do końca siłą rozpędu (niejako nowinka),
- dwójkę oglądałem na kilka razy,
- na trójce zasnąłem.
V Jak Vendetta ...
zobaczyłem ten film pierwszy raz dopiero w minioną sobotę i to całkiem przez przypadek (miałem maraton filmowy w temacie bohaterów, mścicieli itp.-) ... szczerze przyznam jedna z ciekawszych pozycji jaką widziałem, ciekawe czy nie wzorował się - w pewnym oczywiście zakresie - na Equilibrium.
EDIT:
odnośnie Matrixa - jak dla mnie cz. 1 rewelacyjna, cz.2 średnio mi się podobała, cz.3 najmniej - realnie widzę Matrixa jako cz.1 + dodatek podzielony na 2 części celem zwykłego "zarobku".