No właśnie. Jutro mam swoją pierwszą "dyszkę", przygotowywałem się w miarę solidnie (trenowałem 3-4 razy w tygodniu) przez miesiąc iii od czwartku zaczęło się... Przeziębiłem się. Chyba przeszarżowałem, bo bodajże treningu w zeszłą niedzielę zaczęły boleć mnie zatoki, ale to tylko chwilowo, za kilka godzin ból minął, potem przez kilka dni miałem lekką chrypę i ból gardła, a od wczoraj - katar. Kuruję się domowymi sposobami, jednak ta chrypa zostaje, a katar już przechodzi (nawąchałem się soku z cebuli i czosnku i jakoś mi lepiej :P ).
Sprawa wygląda tak. Nie jestem jakoś obłożnie chory, jednak doskwiera mi co jakiś czas kaszel i chrypa. Szkoda mi tych 40 zł które wpłaciłem jako wpisowe i zmarnowałem miesiąc przygotować, żeby na 3 dni przed startem się przeziębić... Właściwie to wiem, że jest tu kilku, lub kilkunastu biegaczy lub osób, które uprawiają sport i co byście mi radzili w tej sytuacji? Ja nie mówię, że będę szarżował i te 10 km pokonam w 50 minut (a taki miałem plan), tylko spokojnym biegiem (albo można to nazwać truchtem) w 1:05h - 1:10h powinienem to skończyć. Druga sprawa to temperatura. Jest w miarę ciepło, jak na jesień i gdyby padał śnieg i byłyby 2 stopnie na + to wybiłbym sobie ten pomysł z głowy. A że jutro ma nie padać i temperatura też w okolicach 10-12 stopni, to też jest jakoś na plus. Z góry dzięki za odpowiedzi.
Ja zdrowie bardziej cenię niż 40 zł + szansę na zapalenie płuc.
Ale to tylko moje zdanie.
Raz, na początku swojej biegowej przygody przeziębiłem się i to wybiegałem .. ale byłem jedynie przeziębiony. Tutaj sytuacja wygląda inaczej. Prawdopodobnie odpuścił bym ten bieg.
Zasadniczo odkąd biegam nie choruję i nie łapię przeziębień.
Nie licząc kontuzji oczywiscie :D
Lepiej odpuść, będą jeszcze inne okazje. Ja kilka razy też się wycofałem z biegów bo mnie kontuzja złapała. Życie.
deTorquemada
Jak to inaczej? Też jestem przeziębiony, nie miałem gorączki ani nic z tych rzeczy. Po prostu czuję się dobrze i gdyby było inaczej to nawet bym nie pomyślał żeby wziąć udział w biegu.
Nie jest mi szkoda tych 40 zł (chociaż swoją drogą to takie wyrzucenie pieniędzy w błoto) ale samego biegu, już od tygodni sobie wyobrażałem jak to będzie a tu... dupa zbita.
Najwyżej zrobię tak. Jeśli jutro będę się czuł lepiej niż dzisiaj to pójdę po pakiet startowy i wystartuję w biegu. Jeśli nie - to będę siedział w domu.
Ostatnio czulem gardlo. Wypilismy z kumplami polowke i na drugi dzien po problemie. Polecam
dexapini9
Inaczej, bo mnie zatoki nie bolały, miałem jedynie katar i chyba mnie gardło bolało (nie pamiętam bo to było dawno). Wtedy to po prostu wybiegałem.
Po pakiet startowy możesz iść czy będziesz biegał czy nie będziesz i tak ;)
A jak się już zaweźmiesz na bieg, to na pewno nie szarżuj. Tylko, ze w tłumie biega się inaczej - wielu boli, że ktoś ich mija i dociskają tempa, a bez dobrej formy to się żle kończy. Ostatnio na dyszce u mnie w mieście, karetka zbierała jakiegoś młodego nieszczęśnika, który trochę przeliczył się z siłami i wystartował w pierwszej linii i padł na ziemię zemdlony po piątym km.
Biegów będzie w życiu jeszcze sporo. Życie i zdrowie najważniejsze. Grunt to znać swoje siły i możliwości a nie wyobrażać sobie siebie w pierwszej trójce ;)
Pobiegłem :) Można powiedzieć, że ani lepiej, ani też gorzej mi po tym biegu nie jest, jedynie kaszel przestawił się na mokry z suchego, więc to znak, że za parę dni powinienem się wykurować.
A co do samego biegu: atmosfera super, micha mi się cieszyła jak zobaczyłem ten tłum ok 1000 ludzi, wgl fajne przeżycie. Trasa dość trudna, bardzo dużo podbiegów, w tym taki, który ciągnął się dobre 500 metrów. Ja jakoś te podbiegi dobrze znosiłem, jak był podbieg to wyprzedzałem bo niektórzy się strasznie męczyli i sapali, a ja czmychałem przed nich, gdy biegłem z górki - starałem się nie szarżować i odpoczywać. Ogólnie cała trasa szła przez las i nie jeden wywalił się przez te wystające konary, albo umoczył nogę w kałuży, która miała szerokość całej ścieżki. Do 5,3 km, gdzie był pomiar miałem tempo nieco powyżej 6 minut na 1km (przewidywany czas przybiegnięcia na metę to było bodajże 1h06m), potem przyspieszyłem. Na mecie byłem w 59:12 (czas brutto, netto - 58:50). Gdy te pół kilometra przed metą usłyszałem już tą wrzawę na stadionie (no może wrzawą tego nie można było nazwać, bo było tam 100-200 kibiców) to dało mi taką siłę, że ostatnie 200 metrów przebiegłem takim sprintem że jeszcze kilku minąłem po drodze kilka osób, ale też czułem że ktoś się do mnie niebezpiecznie zbliża po prawym torze, ale nie dałem się :)
Na mecie oczywiście pamiątkowy medal oraz butelka jakiegoś napoju od sponsora, już nie pamiętam co to było, ale bardzo słodkie i wypiłem jednym tchem, po czym puszkę wyrzuciłem.
Zadziwiające było dla mnie to, dlaczego tak mało stosunkowo młodych ludzi (dla mnie młody to 16-30, chociaż po 30stce też są młodzi, ale nie tacy młodzi jak ci młodsi :D ) biega. Było ich może 20% ze wszystkich biegaczy, nawet sporo takich dziadków biegało, którzy dosłownie ledwo co oddychali po 2 kilometrze ale dobiegli. Czy to jest kwestia tego, że takie osoby wolą wybrać formę sportu np. wyście z pieskiem na spacer przed blok, czy pograć w fifę na komputerze. Mam znajomych, którzy nie lubią takich imprez biegowych i wolą sobie sami pobiegać, ale takich znajomych mam raptem 2, reszcie się nie chce.
Miłą niespodzianką po biegu było losowanie nagród. Najlepszą (z mojego punktu widzenia) była wycieczka do Parlamentu Europejskiego ufundowana przez Bogdana Wentę (europosła), związanego z Kielcami (przez kilka lat był trenerem Vive), potem były jakieś drobniejsze nagrody od sponsorów, zarówno jeśli chodzi o kosmetyki, jak i sprzęt sportowy. Ja akurat "wygrałem" szalik Korony Kielce z autografami i opaskę na rękę Mizuno. Ktoś wygrał koszulkę z podpisami, buty do biegania od Mizuno i tam jeszcze inne nagrody.
Jedyny minus - zakwasy. Próbowałem to jakoś rozchodzić po biegu i nawet kilka km przeszedłem, ale i tak kilka mięśni się rano odezwało, ale w najbliższych dniach spróbuję to jakoś rozbiegać. Na pewno to nie był dla mnie ostatni bieg.
Jak jestem lekko przeziębiony, to biegam, ale wtedy bardzo przyjemnie nie jest. Co chwila zbiera się gula w gardle, z nosa kapie, co utrudnia oddychanie. O dobrym wyniku można zapomnieć.