Otóż we wrześniu postanowiłem sobie dorobić i pracuje. 12h dziennie, od 6 rano do 18. Praca dosyć dobrze płatna, podejrzewam, że za tę robotę którą wykonuje nigdzie nie dostalbym takich pieniędzy.
Jednak ja wraz z końcem miesiąca ową pracę skończę, niestety wiem, że sporo ludzi musi pracować tak całe życie żeby utrzymać rodzinę. Czasami także w weekendy. W moim przypadku muszę wstac o godzinie 4:30, do roboty na 6, o 18 powrót. Czyli generalnie cały dzień w pizdu. Człowiek jest tak styrany, że nie ma ochoty na rozrywki, ma ochotę tylko walnać się spać z perspektywą, że dnia następnego o 4:30 pobudka. Takie osoby w zasadzie poza pracą nie mają żadnego życia, uswiadomiłem to sobie kiedy sam tak zacząłem pracować. Dla mnie to niezła szkoła życia, dla wielu innych przykra konieczność, często za śmieszne, głodowe stawki.
Jest mi z tego powodu przykro, szkoda mi takich ludzi których życie to praca.
Po 12h pracuje się chyba tylko w ochronie. Dzisiaj byłem na rozmowie. Zdecydowanie odmówiłem za 7,50 za godzinę. Poza tym, ustać po 12h to parodia. Polska to kraj niewolniczy. Pracujemy najwięcej w Europie i przy okazji najmniej zarabiamy. Widocznie wszystko jest według prawa zrobione. W niektórych krajach pracuje się po 6 godzin a zarabia się 3x więcej niż u nas. Szkoda takich ludzi, ale jak sam zacznę tyrać po 8h za takie pieniądzę to szybko się dowiem, że to nie miejsce dla mnie, ale to wszystko co mamy. Na więcej liczyć nie można a jak będziesz się domagał to w pierdziel i na ulicę.
Po części się z Tobą zgodzę. Jakbym miał robić po 12h, to bym nie robił wcale. Pieprzę taki układ, nie jestem robotem.
Sam aktualnie pracuję 10h. Dokładnie o 4:40 wstaję, o 16:00 kończę. Mamy sporo zamówień, a terminy gonią, więc jest jak jest, chociaż normalnie pracujemy po 8h od poniedziałku do piątku. Popracowałbym już w tym trybie, bo mam dosyć dyszek. Sam po powrocie do domu jem obiad, rozwalam się na łóżku przed laptopem/tv/ps4, a pod wieczór się kładę, żeby trochę odespać.
Czasem gdzieś się ruszę, ale z reguły mi się nie chce mimo tego, że pracy ciężkiej nie mam.
Czekam na weekend, a od poniedziałku na nowo. Kolorowo nie jest, ale praca jest, więc ją szanuję.
Widzicie ja pracuje po 13h a jak byłem młodszy i uczułem sie zawodu trzeba było przejść etap pracy nawet po 16h !
Jaka branża? Oczywiście gastronomia :) Pieniądze które zarabiam są bardzo godziwe ale natłok obowiązków oraz właśnie poświecenie i stała praca pod presją bywa męczący
Coś za coś :)
Takie osoby często gęsto mają też rodziny i dom na utrzymaniu i to jest największe obciążenie. Jeżeli żyjesz na garnuszku rodziców i wracasz do domu, gdzie niedużo Ciebie interesuje to pół biedy. A tak to jeszcze ugotuj, posprzątaj, pozmywaj, uprasuj itp.
U mnie w robocie dzisiaj gadałem z babeczką na produkcji, która robi po 10h dziennie, od 12 do 22 i ... we wrześniu nie ma nawet 1 dnia wolnego (ma umowę zlecenia. 7,50 zł za godzinę, dodatku nocnego nie ma). To jest przekichane życie.
Łyczek - to i tak dobrze.. Mi na ochronie oferują tylko umowę o dzieło. Z tego, co wiem to jest to gorsze nawet od umowy na zlecenie.. Czyli ubezpieczenia nic nie ma, zus nic.. Jakieś oc... czyli pracujesz, ale tylko na rękę, żadnej przyszłości.. Zgodziłem się, bo gdzie mam pracować ? :( Wszyscy uciekają od takiej pracy, bo to nie ma sensu. Obok gdzie mam być na ochronie, to przez rok nie mogą znaleźć ludzi, bo wszędzie jest na zlecenie a robią pełen etat...
Niestety, w dzisiejszych czasach umowa o pracę to rarytas. Urlop to prawdziwe marzenie, a tym bardziej płatny. Sam robię na umowę zlecenie. Przyjąłem taką umowę, bo innego wyboru nie mam. Pocieszam się tym, że jest to moja pierwsza praca, a to, że w pierwszej pracy siedzę przy biurku przed kompem i na nim pracuję - z tego jestem zadowolony. Przynajmniej mam weekendy wolne. Porobię od 8 do 16 i jestem wolny. Czasami jak mam ochotę, to i jakieś nadgodziny zrobię.
Kokosów nie mam - niestety, ale też coś za coś. Pocieszam się tym, że może nie zarobię kosmicznych pieniędzy, ale przynajmniej nie muszę zapieprzać jak wielki dzik, tylko mam pracę siedzącą, a w każdej chwili mogę napić się kawy czy wyjść do toalety.
Pracowałem kilka dni na wykładaniu towaru i nie dość, że chodzili za mną i mnie poganiali, żebym jeszcze szybciej robił, to na dodatek śmieszna kasa była... No, ale człowiek nie gardził żadną robotą, bo szukał jakiejkolwiek. Pewnego dnia tym rzuciłem, nawrzucałem kierownikowi od najgorszych i powiedziałem, że niech sam sobie za takie pieniądze i w takiej atmosferze pracuje, wrzucając 40 kilogramów na wysoką półkę...
Ochrony też spróbowałem i też podziękowałem. Niestety, lipa jest okropna, dlatego cieszę się z tej pracy, którą mam. Jak już mówiłem, nie zarabiam kokosów, ale jak oszczędzę, to i dla mnie jest dużo, a przy okazji jestem traktowany jak człowiek, a nie jak jakiś fizyczny robot...
Co do pierwszego posta, to faktycznie, pozostaje jedynie współczuć takim osobom, że ktoś musi trafić na gównianą robotę.. Niestety :/
Pracuję 12h dziennie i jakoś nie widzę potrzeby współczucia, owszem nie jestem z tego zbyt zadowolony nawet mnie to irytuje, natomiast nie widzę żebym nie miał życia, raczej problem w tym , że mam zbyt dużo pierdółkowatych zainteresowań i dlatego brak mi czasu na wszystko.
Strajkujący stoczniowcy w 80 roku nigdy by nie zrozumieli postawy dzisiejszych pracowników.
Ja powiedzmy na 15 dni pracy srednio 5 dni mam takich, ze wstaje do roboty o 5:00 i robie do 20. 15h i jak sie tak trafia to trwa to 3-4dni, potem troche luzniej (po10h) tydzien i znowu tak 3-4dni...
tylko, ze weekendy wolne.
Powiem, ze robic tak po 15h jest ciezko.
Wszystko zależy od charakteru pracy. Sam pracuję w systemie 12-godzinnym i osobiście mi to odpowiada - mam więcej dni wolnych w miesiącu niż miałbym w przypadku pracy po 8 godzin dziennie. Tyle że to praca za biurkiem, nie np. stanie przy taśmie i powtarzanie do znudzenia jednej czynności. Tutaj mogę powtórzyć słowa Nero: nie muszę zapieprzać jak wielki dzik, tylko mam pracę siedzącą, a w każdej chwili mogę napić się kawy czy wyjść do toalety. Dokładnie tak to wygląda w moim przypadku. Pewnie, gdy zdarzy się fala klientów to zdarza się że przez parę godzin nie ma czasu kanapki zjeść, ale koniec końców i tak da się przeżyć.
Ja pracuje po 8 godzin a i to jak dla mnie za dużo. Po prostu nie chce mi się tu być (nawet teraz jestem w pracy) ,gdzie i tak nie robię prawie nic. Raz moze robiłem 12h i stwierdzilem ze nigdy więcej ;)
Ja pracuję po 12 godzin, łącznie z weekendami i świętami (choć Wielkanoc, Boże Narodzenie i Sylwester są zazwyczaj wolne), dzień 7- 19, potem noc 19- 7 i dwa dni "wolnego". Pracuję tak długie lata i wcale nie w ochronie (przy produkcji insuliny w firmie farmaceutycznej, obsługa i prowadzenie procesów, kontrola technologii itp.). Jest ciężko, ale taka praca ma też swoje plusy. Przede wszystkim masz "więcej" wolnego, i czasem się to czuje kiedy wszyscy idą do pracy a ty wracasz z nocnej wachty.
Minusy to przede wszystkim masakrujące noce.
12h to za duzo dla psychiki. Niezaleznie czy siedzisz za biurkiem czy pracujesz na budowie.
Ja mogę robić ponad 8, tylko żeby to było stałe, a nie że raz rano, raz popołudnie a czasem jeszcze noc. No niestety na razie jest jak jest i tak się cieszę, że nie robie w trzyzmianowym albo czterobrygadowym itp..
Teraz pracuję na umowie o pracę, jest ok (urlop, L4) płatne wszystko, nawet podwyżkę dostałem, pracuję po 8 godzin, ale jedynie co mnie masakruję to, że w systemie czterobrygadowym, święto nie święto, weekend nie weekend jestem, a raczej muszę być w pracy. Niestety praca na produkcji wymaga czterech brygad. Cieszę się, że jest ta praca, bo mogło być gorzej...
Po jakimś czasie te 12 godzin zaczyna przeszkadzać. Jak jest dobrze płatne to jeszcze ale w przeciwnym wypadku szybk się odwrócisz od takiej pracy. Do tego nie wszedzie można pracować po tyle godzin.
Tata kilka lat robi już po 13-14 godzin.. + 8 w soboty. Więc się nigdy nie dziwię, że czegoś mu sie nie chce. To raczej nie jest za fajne dla rodziny, ale za coś trzeba żyć
A tak właściwie to z tymi godzinami jest tak, że na 12 właściwie pracuje się 6. Polacy pracują najdłużej, ale nieefektywnie (zazwyczaj)
Tylko praca 8 godzin. Nie wyobrażam sobie robić po 12h. A tak to 1h przerwa na kawę, 1h na śniadanie, 1h na plotki i ze 2h sprawdzanie newsów na onecie. Kiedyś pracowałem po 10h w godzinach 7-17, ale na dłużej to trochę męczące.
Jedynie mógłbym zmienić zdanie gdybym miał płacone za godzinę.
[21] Trudno o efektywną pracę, kiedy człowiek nie ma czasu się wysrać. Jak ktoś słusznie wcześniej zauważył, praca to nie tylko czas spędzony w robocie, ale też utrzymanie domu. Jak się robi 12h, do tego co najmniej godzina dojazdu do pracy, potem jeszcze trzeba ugotować, posprzątać i posiedzieć z dziećmi, to nagle się okazuje, że nie ma się życia.
A tak to 1h przerwa na kawę, 1h na śniadanie, 1h na plotki i ze 2h sprawdzanie newsów na onecie.
I jak w tym kraju ma być dobrze?
I jak w tym kraju ma być dobrze?
To chyba nie tylko nasza przypadłość, chyba, że tylko ja tak dobrze trafiłem.
#NewGravedigger - nie dobre, tylko tak jest. W każdej inne pracy nie możesz pracować więcej, niż 8 godzin dziennie. Kodeks pracy. Każdy inny przypadek to nad użycia.
A tak właściwie to z tymi godzinami jest tak, że na 12 właściwie pracuje się 6. Polacy pracują najdłużej, ale nieefektywnie (zazwyczaj)
Co do rzeczywiście przepracowanych godzin to zależy od typu pracy. W przypadku pracy stricte umysłowej, powyżej 4h wydajność znacznie spada, według niektórych nawet o połowę. W praktyce (przynajmniej z mojego własnego doświadczenia) jeśli przez te 12h pracuje się umysłowo, to ostatnie 4h pod względem "przerobu" równe są 1h z początku dnia pracy.
Sam nieraz musiałem pracować dłużej i o ile w przypadkach pracy "mieszanej" (np. gdy z 12h w praktyce np. 6h spędziłem prowadząc samochód jadąc w delegację) ma to czasem sens, to w przypadku pracy umysłowej jest to głupota.
Co do tego, że Polacy pracują najdłużej ale nieefektywnie, to się zgadzam, ale o wydajności polskiej gospodarki było już wiele elaboratów. Problem wydajności kryje się nie tyle w marnej efektywności pojedynczego pracownika, co zwykle w wydajności całego systemu i zarządzania ludźmi. Pracownik może efektywnie wykonywać swoje obowiązki, ale jeśli one same nie mają sensu (np. w przypadku przerostu biurokracji), to nie ma szans aby ogólna efektywność wzrosła.
O ile dorobić sobie przez jakiś okres czasu (wakacje) to rozumiem, tak dymać tak "na normalu" to jest dla mnie chore. To jest tylko dlatego żeby nie uruchamiać trzeciej zmiany (1/3 pracowników mniej).
Trochę mnie śmieszy ten stereotyp (chociaż ktoś gdzieś podobno zrobił na ten temat jakieś badania) o małej wydajności Polaków. Nie sądzę, żeby Włoch, Duńczyk, Holender czy Francuz - a pracowałem z obcokrajowcami - robili w tym samym czasie co ja więcej...
A co do 12 godzin dzień w dzień - współczuje. Można tak od czasu do czasu, ale nie na dłuższą metę.
Popatrzcie sobie tutaj na ostatnie posty
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=13817719
bo tam sprawe przemilczeliście.
praca po 12 godzin to nic.Dorabialem kiedys w ochronie sklepu , mialem kolege ktory w miesiacu robil 370 godzin.Sami policzcie ile to trzeba zasuwac skoro w nocy nie dalo sie pracowac :)
Plus godzina na dojazd tam i godzina z powrotem.Chlop wygladal jak wlasny cien.
I wszystko na nogach caly czas , dwie przerwy po 20 minut .
Usiasc nie mozna nawety na chwile , jak sie oprzesz o cokolwiek zaraz masz zjebe przez radio .
To ze polacy pracuja polowe z tego co siedza w pracy.- to fakt ale wynika to z fatalnej ogranizacji pracy no i z gonienia ludzi do roboty jak niewolnikow , straszac non stop zwolnieniem.A niewolnik jak to niewolnik stara sie przetrwac.
Tym bardziej ze kasa jest smieszna i nawet zarzynajac sie nie dasz rady zarobic na jakie takie zycie.Wiec niby czemu masz sie przejmowac szefostwem ktore traktuje cie jak smiecia.
Bardzo mi sie podobaja texty : to jest chore , nidgy bym tego nie robil itd.
Macie prosty wybor :
1.Macie rodzinke z plecami i was ustawi
2.Jestescie zdolni i skonczycie studia ktore dadza dobrze platna prace i na dodatek jeszcze sie przebijecie - patrz pkt.1
3.Jak mieszkacie na jakims zadupiu i wynajmiecie mieszkanie za 1200 zl , ozenicie sie i przyjdzie na swiat dziecko to zrobicie wszystko zeby jakos zarobic.To i 400 godzin nie bedzie dla was trudne , przynajmiej do momentu jak sie przewrocicie w robocie i po przebadaniu w szpitalu stwierdza ze zajechaliscie swoj organizm
4.Wyjdziecie wp... z tego raju , co ma swoje plusy ale i sporo minusow. ( glownie z powodu tego ze polacy nie najlepiej sie czuja poza Polska )
Pozdrawiam serdecznie :) i zycze zebyscie cos zaplanowali jak jeszcze jestescie mlodzi bo potem jak sie ockniecie w wieku 20 lat - jestem glupi , nic nie skonczylem ( studia na kierunku z d... wzietym , nie liczymy), to jesli nie macie pkt1. pozostaja wam pkt 3 i 4 .
vegost
ile ty masz lat? :)
na studiach pracowałem w Sphinxie, gdzie były "etaty" weekendowe po 17 godzin.
Teraz zapytaj się prawników, lekarzy, właścicieli firm ile dziennie pracują. Ja sam dzisiaj od godziny 9 siedzę przed kompem, miałem może ze 3 godziny przerwy a mam do napisania jeszcze jedną rzecz plus przygotowanie się na jutro.
Tak więc nie wypowiadaj się odnośnie czego, o czym nie masz pojęcia.
No cóż, robiłem cały tydzień łącznie z sobotą. Dzisiaj odpoczynek i jutro znów pobudka 4:30. Ale za to pieniądze konkret, przez ten tydzień wpadło prawie 1200 zł a robota w sumie nie jest trudna tylko upierdliwa.
KoRReq - to nawet nie da minimalnej w Szwajcarii :)
Belert - po co ten pesymizm, moim zdaniem Polska to raj na ziemi :]
Cały czas pracuje po 10h, wczoraj byłem w pracy 12h ale dniowka była z premia, wiec można tak w każdą sobotę robić. Ostatnia sobota jaką robiłem była na początku sierpnia. Wiec we wszystkie soboty nie robie, praca dobra, robię to co lubię i idzie jeszcze nieźle zarobić.
A co do pracy za to 3 zł. to na 100% bym nie robił, i nawet jak by mnie sytuacja do tego zmusiła, jak bym nie miał za co żyć. To już więcej dało by się zarobić zbierając złom albo siedzieć pod sklepem i patrzeć czy ktoś wrzuci jakiś grosz do czapki. Gdybym np. dziś stracił pracę to 2-3 dni i mam przejściowa dopóki nie załatwił bym czegoś lepszego. No ale tej roboty nie stracę, no chyba ze się zwolnie.
4-5 zł to w moim rejonie ma emeryt który sobie dorabia na ochronie na jakimś placu budowy. Najmniej robiłem za 6zl/h, ale tylko do pierwszej wypłaty jak się dowiedziałem po ile zapłacił.
Robiłem 4 dni w hali na produkcji, więcej nie mam zamiaru, koszmar!
Pracuję w kinie, nie sieciówka. Powiem tak, płaca do najlepszych nie należy bo nie jest to ani praca umysłowa ani fizyczna chociaż w zależności od zmiany (strefa - czyli obsługa kina, kasowanei biletów, utrzymywanie porządku na sali i światła na sali, kasa i gastronomia) taka zmiana na kasie biletowej gdzie danego dnia i na danej zmianie jest przedpremiera wymaga pełnego skupienia i przytomności. Często są dostawy wewnętrzne lub zewnętrzne, więc ponieść rzeczy trzeba (w tym beczki 50l z browarem) czy przenoszenie kilkunastu kanap i przygotowanie strefy kina na festiwal lub inny event.
Czy jest fair? Nie, osoby pracujące na zewnętrznej kawiarni mają nieco wyższą stawkę i oczywiście tipy i część utargu. Nie zawsze jest klientela, nie mniej jednak bar jest otwarty. Parę osób tam pracujących wywyższa się i poniża innych pracujących za mniejszą kwotę. Ogólnie to trzeba być przygotowanym na psychiczne zmęcznie (głupie pytania klientów czy też głupie zachowania ludzi od których bije elityzm że ktoś taki jak ja dotyka ich bilet przy kasowaniu i będą musieli ten bilet później wziąć w swoje ręce.)
Kierownictwo w porządku, a przynajmniej sprawia tkai pozór. Pracownicy z którymi pracuję też są w większości w porządku i większość jest z rocznika 92-93 czyli studenty :)
Reasumując praca dla studenta który nie musi się przejmować wynajmem - jak najbardziej. Zwłaszcza, gdy grafik jest bardzo elastyczny i wystarczy po prostu okreslac swoją dyspozycyjność z wyprzedzeniem. No i też nie chcę wychodzić na takiego co narzeka na stawkę bo prawda jest taka, że na takie 6-7h pracy przypada czas tzw. wolny tzn. taki w którym nic się nie dzieję więc mozna posiedzieć, porozmawiać z innymi itd. Choć czasami są ww. dostawy, trzeba wywiesić plakaty, posprzątać itd.
Praca w sam raz żeby sobiedorobić na spokojnie w trakcie studiów dziennych.
KoRReq - to nawet nie da minimalnej w Szwajcarii :)
Ale co mnie minimalna w Szwajcarii obchodzi, pokaż mi gdzie student dorywczo w tydzień 1200 zł zarobi. Chyba we Francji na polu. Wiem, że za 1200 zł to ty pewnie dobrej klawiatury do kompa nie kupisz ale 98% ludzi w tym kraju ma trochę inne priorytety niż ty.
Prawda jest taka, że w Polsce trzeba się trochę napracować by się czegoś dorobić. Nic za darmo nie przychodzi. Sztuką jednak jest to, by robić to umiejętnie, by jak najmniejszym wysiłkiem dobrze zarabiać. Śmieszy mnie też to jak ludzie mówią, że nie ma pracy. Jest, tylko nie każdemu chce się za 1500zł pracować. Mój kumpel w ogóle wynalazł jak tu można sobie na boku zarobić. Ludzie wynajmują go jako kuriera, tyle że nie jest związany z żadną firmą, a na własną rękę to robi . Obowiązuje go tylko regulamin PickPack, tak samo z resztą jak osoby go wynajmujące, także nie ma opcji, że nie dostanie kasy za pracę. Całkiem nieźle sobie dorabia z tego co mówi. Ważne, że opcja na zarobek jakaś jest, nieważne doświadczenie czy zawód.
Praca za 1500 to ponizej niewolnictwa, bo nie ma szans zeby za to oplacic rachunki i jedzenie.
edit: choc w sumie sam tak zaczynalem i pewnie nie bylbym w tym miejscu co teraz, gdybym tego nie zrobil. Tylko ze ja dawalem sie wykorzystywac tylko przed licencjatem, a to co innego gdy sie jeszcze uczy.
Ja kiedyś pracowałem po 12 godzin 7 dni w tygodniu (świątek, piątek i niedziela).
Nigdy więcej. Człowiek nie ma życia. Na co mi niezłe pieniądze jakie z tego miałem skoro nie miałem kiedy ich wydawać.
Impreza w rodzinie? Nie ma mnie. Niedzielny wypad ze znajomymi do kina? Nie ma mnie. Po roku miałem dość.
Najdłużej zdarzyło mi się pracować 3 dni z rzędu po 16h na myjni w Wwa ale 500-600pln za dzień więc było warto. Fakt, wychodziłem na czworaka i krew z nosa...
Od kiedy zacząłem jeździć na kontrakty do NL, nie zamierzam pracować w Polsce. Teraz to praktycznie mam wakacje, płacą mi nawet jak siedzę w domu, bo gwarantowane godziny mam w umowie. Na życie wydaję mniej, niż u nas. Rachunek prosty. Uciekajcie z tego złodziejskiego kraju bo tylko garba się dorobicie. Życie dzieje się teraz, zaraz czas umierac, o cholera...
Każdy kto chce się dorobić czegoś więcej niż średnia musi się liczyć z pracą po 12 godzin dziennie przez bardzo długi okres. Szczególnie dotyczy to tych co chcą założyć własną działalność.
Na RSR wywiad z niejakim Sławą. Interesujące są opinie tego człowieka.
@ longwinter
jest generalizowanie, więc nie byłbym sobą jakbym tego nie tknął - zależy jaka praca i co się z niej ma i wyuczy. Bo przecież są ludzie, co tak pracują i jakoś nie bije od nich aura sukcesu...
Oczywiście tak.
Sam fakt pracy 12 godzin dziennie bogatym cię nie uczyni.
Ale bez 12 godzin pracy cieżko jest zostać bogatym. Wykluczając oczywiście spadki, wygrane itd.