Jestem graczem, a nie przestępcą
Więcej osób zginęło przez książki (kochane przez media) niż przez gry, filmy i całą resztę kulturalnych rzeczy razem wziętych. Dobrze się to czyta, autorowi o coś chodzi, ale nie wiem czy to jest dobre miejsce do wrzucania takich tekstów. Wszędzie, ale nie tutaj. Wątpię, żeby ktoś czytający gameplaya miał inny pogląd niż Ty, Kamilu i żeby trafiła się chociaż jedna osoba, której ten tekst coś wytłumaczy. Chyba, że zabłąkają tutaj dziennikarze telewizyjni, w co raczej bym wątpił. :)
Zgadzam się z MSTATem - to dobry temat, ale do podjęcia na gruncie neutralnym. Tutaj się marnuje.
Również popieram. Z angielska nazywa się to "preaching to the choir".
Cytat: "Gry komputerowe nie są złe – to takie same medium jak książka czy film. Wielu uważa, że grając współuczestniczymy w tym, co się dzieje na ekranie, i mają rację. " -> Racja. Ale jest jeden drobiazg. Książki i filmy uczą się dużo więcej, a gry niekoniecznie. Dlaczego? Żeby gry były dobre, ciekawe i dużo zabawy, trzeba zrezygnować wielu rzeczy od realu (np. leczyć cała zdrowia w ciągu sekund, a nie kilku tygodnie). Krótko mówiąc, te gry są głównie dla przygody, satysfakcji i rozgrywki, a nie nauki. Choć zdarzają się pewne wyjątki np. gry ekonomiczne i zarządzenie firmy, albo gry przygodówki z morały. Jak nie będziemy mieć odpowiednie wykształcenie i doświadczenie, gry mogą nas ogłupić i to niebezpieczne. Takie przypadki się zdarzają. Nie bez powodu gry takie jak GTA, Hitman i Call of Duty są dla dorosłych.
Cytat: "lecz jeśli dziecko jest odpowiednio wychowywane, nigdy do głowy nie przyjdzie mu strzelić do kogoś, niezależnie od tego, w co kiedykolwiek grało." -> Prawda, prawda. ;)
Niestety dzieci i "dorośli" nie raz mają błędne poglądy do życia. Takie jest życie. Mamy niezwykłe talenty do tworzenie problemów. :P
@SirXan: Większość obecnie wydawanych i popularnych książęk/filmów nie uczy niczego podobnie jak większość dużych gier, bo powiedz mi czego uczy '50 twarzy Greya', wszelakie fantasy czy nawet 'Zaginiona dziewczyna'? Jeśli odrzucimy truizmy typu "jest to opowieść o przyjaźni/życiu/ludzkich problemach/pragnieniach" nie zostanie nam wiele. Identycznie wygląda sytuacja w przypadku "Szybkich i wściekłych", "Kac Vegas" czy "Piratów z Karaibów". Filmy oraz książki zeszły w temat komercjalizacji co odbija się na tym, że te najpopularniejsze produkcje dostarczają nam przede wszystkim rozrywki. Cities Skylines nie uczy w najmniejszym stopniu zarządzania miastem tak jak "House of Cards" nie mówi wiele o polityce. "Gra o tron" czy "Wiedźmin" uczą historii w podobnym stopniu co Assassin's Creed, pierwsze CODy, Sniper Elite czy Sid Meier's Pirates.
Oczywiście zdarzają się rzeczy przenoszące jakieś wartości i mające do opowiedzenia historię jak "Whiplash", "To the moon" czy "Fight Club" są one jednak wyjątkiem od reguły i pewną niszą we wszystkich trzech wymienionych przez Ciebie branżach chwilami przebijając się do szerszego odbiorcy
Oczywiście zdarzają się rzeczy przenoszące jakieś wartości i mające do opowiedzenia historię jak "Whiplash", "To the moon" czy "Fight Club" są one jednak wyjątkiem od reguły i pewną niszą we wszystkich trzech wymienionych przez Ciebie branżach chwilami przebijając się do szerszego odbiorcy
Jeszcze Interstellara i Requiem dla snu zabrakło.
@meelosh: Wyczuwam hipsterską ironię. Interstellara nie widziałem, ale czytałem, że jakieś zaawansowane SF to nie jest, bardziej właśnie elementy SF wplecione w wartki film akcji odpowiadający realiom, temu co się sprzedaje, fanem Requiem nie jestem. Chyba nie zaprzeczysz temu, że wymienione przeze mnie produkcje próbowały przynajmniej podjąć trudne tematy w jakiś nietypowy sposób. Nie odnosiły się do tego co było i jest obecnie popularne a wygląda jak kalka pewnych wzorców i tematów na filmy/książki. Proponuję żebyś sprawdził o czym tak na prawdę był "Fight Club" Palahniuka. O problemach z bezsennością (wtedy problem często olewany, teraz na co pewnie jakiś wpływ miała ta książka dużo lepiej przebadany) o mechanizmach kierowania tłumem, o konsumpcjonizmie i wielu innych rzeczach. Podawałem przykłady filmów książek i gier POPULARNYCH, które coś wniosły czyli WYJĄTKÓW nic więc dziwnego, że wymieniłem te, które wśród niszowej tematyki odniosły jakiś sukces, co nie? ;]
Wielka szkoda, że największe koncerny rozrywkowe potrafią się tylko gryźć w sądach o swoje miliony, a nie robią nic w związku z tą nagonką na gry. Właściwie wręcz przeciwnie, reklamują się tymi kontrowersjami. To w nich najbardziej godzi ta nagonka, a bronienie się przed bandą pajaców to nie jest obowiązek graczy. Jestem pewien, że gdyby znalazł się ktoś gotowy postawić się tym krzykaczom, to stanęłaby za nim cała masa ludzi i już nie tylko w polityce mielibyśmy masakry.
e moglibyście dać już spokój z tym tematem. to się nie zmieni szybko, a na pewno nie w Polsce. Ja się jakoś nie czuję szykanowany. Jedynie drażni mnie przekonanie ogółu społeczeństwa, że gry są dla dzieci - i wielkie zdziwienie, że dwudziestoparoletni chłop marnuje czas na takie bzdury
Świetne. Zgadzam się w stu procentach. Również nienawidzę szykanowań jakim są poddawane gry komputerowe. Duża liczba gier ma takie same wartości merytoryczne jak film czy książka, jeśli nie większe. Dla przykładu: grając w Pillars of Eternity przez całą rozgrywkę odnosiłem wrażenie, że czytam książkę w której to ja kreuję historię (chodzi mi głównie o sposób w jaki napisane są dialogi). To samo się tyczy takich klasyków jak Baldur's Gate czy Icewind Dale. Ponadto wiele gier pokazuje nam jak można stawić czoła przeciwnościom losu. Fakt, że czasem jest to pokazane na dosyć drastycznych i mocno przekoloryzowanych przykładach, jednak właśnie od tego mamy oznaczenia PEGI. Na koniec chciałbym się odnieść do tego co napisał Sir Xan w swoim komentarzu. Otóż nie uważam, że książki i filmy uczą więcej niż gry. Mówiąc na swoim przykładzie, gdybym w gry nie grał za młodu teraz nie znałbym angielskiego, przez co z kolei nie studiowałbym teraz Filologii Angielskiej. To właśnie z gier nauczyłem się drugiego języka. Dodatkowo jest wiele rzeczy, które gra jest w stanie przekazać, a książki czy filmy nie koniecznie. Przykładowo Assassin's Creed jest świetnym medium historycznym, oczywiście pominąwszy elementy fikcyjne. Nie sądzę, aby film trwający maximum 2 godziny, był w stanie przekazać tyle informacji na temat jakiejś epoki jak właśnie AC, a książki (lub raczej podręczniki) historyczne są powiedzmy sobie szczerze nudne jak flaki z olejem i tylko prawdziwy zapaleniec byłby w stanie przeczytać taką książkę od deski do deski, zapamiętać coś i nie zasnąć w trakcie.
Po pierwsze: dobry artykuł.
Po drugie: Ja to wiem, Wy to wiecie, a niektórzy tego nie wiedzą.. I się nie przekonają. Do niektórych rzeczy już mamy uprzedzenia. Do cyganów (nieraz w sumie mamy powody..), do kiboli, do wielu innych nacji, rzeczy itd. Więc są i tacy, którzy mają uprzedzenie do gier komputerowych - bo się tam zabija, to zabijają Ci co w nie grają. Ja powiem - nieprawda. Wy powiecie - nieprawda. Co powiedzą inni? Pewnie - prawda. A dlaczego? Bo nie znają tego świata. Najlepiej oceniać po pozorach.