Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Gra Brigador | PC

22.04.2015 23:19
grzyb111
1
grzyb111
87
Pretorianin

ZAJEBIOZA!!!!!

23.12.2020 07:15
2
odpowiedz
zanonimizowany622647
142
Legend

Nie mam pojęcia co to, ale jest teraz za darmo na GOGu.

28.03.2024 02:22
ArtystaPisarz
3
odpowiedz
ArtystaPisarz
51
Centurion
8.5

W swojej recenzji na YouTube MandaloreGaming, z reguły raczej dosyć surowy recenzent, stwierdził, że w zasadzie to „Brigador” nie ma chyba żadnych wad. Czy ta gra zasługuje na aż taką pochwałę, tego nie wiem, wiem natomiast, że to chyba najlepsza produkcja o mechach, w jaką w życiu grałem. Jasne, nie grałem w ich zbyt wiele (przypominam sobie na pewno „Into the Breach”), ale to i tak jakieś osiągnięcie. Poza tym, w „Brigadorze” wszystko aż krzyczy, że to gra inna niż wszystkie, a już na pewno inna niż takie, jakie dzisiaj się przeważnie tworzy. Unikatowa jest tutaj i oprawa graficzna, i fabuła, i rozgrywka, najlepsze jednak, że wszystko to diabelnie dobrze przemyślane i ze sobą powiązane.
Dzieło Stellar Jockeys wygląda jak coś, w co mój tata mógł grać na naszym pierwszym PCie w późnych latach 90-tych (tak naprawdę grał przeważnie w „Operation Wolf” z tego co pamiętam). Z tym, że oczywiście jest to współczesna wersja tamtej grafiki – ostry jak żyleta rzut izometryczny z przepięknymi, rysowanymi ręcznie (bądź zrzuconymi z trójwymiarowych modeli) budynkami z neonowej, ale w gruncie rzeczy bardzo przyziemnej metropolii. Poważnie, każdy wybrukowany detalami cal ekranu wygląda tutaj świetnie i niesamowicie klimatycznie, właśnie dzięki dostosowaniu grafiki rodem z RTSów z lat 90-tych do współczesnych rozdzielczości. Atmosfera jest dzięki temu miejscami niesamowita, aż mi się przypomniały te wszystkie letnie wieczory spędzone w nadmorskich miejscowościach we Włoszech w dzieciństwie, chociaż wtedy akurat nikt nie strzelał do nas z kilkunastometrowych metalowych bestii.
No właśnie, strzelanie. Choć na pierwszy rzut oka „Brigador” wygląda jak RTS, wcale nim nie jest, bo zawsze sterujemy tu tylko i wyłącznie jedną jednostką siejącą zniszczenie na ulicach Solo Nobre. Na drugi rzut oka gra przypomina zatem twin-stick shootera, ale nim również nie jest, bo choć myszką celujemy bronią, a WSADem się przemieszczamy, nie jest to w żadnym razie szybka strzelanka, ale umiarkowanie powolna gra taktyczna w czasie rzeczywistym. Niezwykle plastyczna na dodatek, bo nie dość, że poziomów trudności jest tu cała masa (od banalnych po karzących gracza za samo myślenie o grze), to jeszcze mamy do dyspozycji dziewięćdziesiąt (!) unikalnych pojazdów (w wersji „Up-Armored Edition” gry), w tym gigantyczne mechy, czołgi, poduszkowce antygrawitacyjne i pancerze wspomagane, a do tego wszystkiego kilkadziesiąt broni do dobrania. Czasami gramy zatem jako potężna forteca na kołach, która niszczy wszystko, na co tylko padnie wzrok jej pilota, a czasami jako mały człowieczek zamknięty w metalowej puszce i z dwoma kałachami u boku, który musi zakradać się za plecy każdego przeciwnika i nie wzbudzać zbyt wiele hałasu. Od ogromu treści zawartego w tej małej niby grze może rozboleć głowa.
Równie fascynujące jest również miejsce akcji, Solo Nobre, kosmiczna republika bananowa pod wodzą Wielkiego Przywódcy, który właśnie umarł. W grze jesteśmy świadkami tego, jak miasto zamienia się w strefę regularnej bitwy i zostaje zrównane z ziemią (wszystkie elementy świata przedstawionego są w pełni zniszczalne!). Można by pomyśleć, że w takiej grze fabuła będzie odgrywać trzeciorzędne znaczenie, nic jednak bardziej mylnego. „Brigador” zawiera tonę lore’u, zwłaszcza opisów różnego rodzaju pojazdów i broni, które czyta się naprawdę dobrze. W przeciwieństwie do wielu patetycznych militarystycznych strzelanek mamy tu do czynienia raczej z pastiszem pełnym czarnego humoru, ale jest to pastisz, który zdaje się doskonale rozumieć takie kwestie, jak inżynieria wojskowa i mentalność żołnierzy oraz cywili w czasie konfliktu zbrojnego. Naprawdę jest tu co poczytać, a ta atmosfera wytwarzana przez narrację, grafikę i synthwave’ową muzykę jak wprost wyśmienita! Ostatni raz w grach coś takiego widziałem w „Far Cry 3: Blood Dragon”, ale tam twórcy poszli w pełen kicz, a tutaj mamy coś między realizmem brutalnego, okrutnego konfliktu i parodią z wisielczym humorem.
Miałem co prawda takie momenty, że zaczynałem się zastanawiać, jaki sens ma czerpanie radochy ze zbrodni wojennych popełnianych w „Brigadorze”, gdy za naszą zachodnią granicą takie rzeczy dzieją się teraz naprawdę, a my jesteśmy następni w kolejce. Cóż jednak poradzić – dobra zabawa to dobra zabawa, nawet jeśli zbudowano ją na tak poważnych tematach.
Ekipie Stellar Jockeys udało się tu wykonać nie lada wyczyn, oni naprawdę stworzyli grę, do której nie mieliśmy nic podobnego w tej branży od bardzo dawna. Trzymam za nich kciuki, nawet jeśli pogłoski o tym, że jeden z twórców pisał niewybredne i haniebne komentarze na jakichś tam forach są prawdziwe. Sequel, „Brigador Killers”, zapowiada się fenomenalnie i jeżeli twórcy spełnią wszystkie swoje obietnice (a nie mamy na razie powodów by sądzić, że będzie inaczej) może okazać się najprawdziwszym arcydziełem. Z wielką chęcią zemszczę się w nim za upadek Solo Nobre, nawet jeżeli to ja sam do niego doprowadziłem, ścierając całe dzielnice na pył i śmiejąc się przy tym maniakalnie.

Gra Brigador | PC