Czy gry są za krótkie?
GDZIE SIE PODZIAŁA SERIA SIDEQUEST?? WUT.
@LordSettlers
Sidequest pojawi się w przyszłym tygodniu. Niestety, z niezależnych ode mnie przyczyn, w tym tygodniu nie daliśmy rady opublikować kolejnego odcinku.
LordSettlers -> Całe szczęście odcinek mamy już nagrany, ale montaż czeka na powrót Arasza.
wox011-> Jeśli jest jakieś podobieństwo to przypadkowe. Pomysł powstał przez wymianę dwóch smsów z Jordanem.
Dragon Age skończyłem w 78 godzin robiąc wszystkie questy na każdej lokacji słuchając każdego dialogu, nie wiem jak można w to grać 120 godzin.
Sztuczne wydłużanie gry nie jest dobre. Kiedyś nie było w grach masy niepotrzebnych znajdziek. Jeśli były to zawsze po coś a nie po to aby odblokować osiągniecie.
Z czasem gdy mam coraz mniej czasu na granie, cenię sobie bardziej jakość gry a nie czas który mogę przy niej spędzić robić jakieś pierdoły.
Zgadzam się z Jordanem. Na początku ,,o kurde Obcy wyszedł, słyszę go, czy mnie dogoni?'' A na końcu ,,aha zabiłeś mnie no okej'' nawet nie czekałem na sekwencję zgonu tylko wczytywałem zapis, bo już wymiotowałem tym przedłużaniem. Nie zmienię zdania, że ideałami gier są Dishonored i Batmany. Nie dość, że nie są przedłużane na siłę to jeszcze mają genialne znajdźki zachęcające do zdobywania ich, a nie jak w AC zaliczania.
http://www.unepicgame.com/en/comprar.html , https://www.gry-online.pl/gry/unepic/z32f5f#pc - najdłuższa gra za małą cenę
Tak były dłuższe, ale były dłuższe z sensem i to pod każdym względem, dziś są sztucznie wydłużane. Mistrzem w fachu jest UBISOFT który napieprzy w swoich grach masę znajdziek i różnych pierdół do zbierania. Bez tego ich gry są na 8-10H a samo zbieractwo to 70%-80% gry (Np: FarCry 4) zaś reszta to zadania poboczne i główna fabuła. Tutaj doskonale to obrazuję jakie właśnie robimy bez sensu rzeczy w grach, typu listy,piórka, gołębie, paczki i innego tego typu pierdoły.
Dobrym przykładem tutaj długiego wątku fabularnego jest GTA V, mnie przejście tej gry zajęło 58H z czego znajdziek praktycznie w ogóle nie zbierałem, a wykonywałem zadania poboczne + główne. Całość 58H = 82% tak więc widać sporą różnicę 80% zadania i fabuła, a reszta to znajdzki, gdzie w takim FarCrayu jest zupełnie na odwrót.
Jak to się odbija na samej grze, czekam na kolejne GTA zaś na FArCry już o wiele mniej, jeżeli powtórzy się to samo co w trójce i czwórce po prostu pominę szerokim łukiem nawet w to nie zagram.
To ile czasu zajmuje dana gra zawsze było, jest i z pewnością będzie zależeć w głównej mierze od tego jaki styl gry preferuje każdy gracz z osobna oraz ile dana gra ma w sobie tzw. nieobowiązkowej zawartość dodatkowej której zaliczenie nie jest wymagane do ukończenia głównego wątku fabularnego gry. Ostatnio ukończyłem Dragon Age Inkwizycja w czasie 167 godzin i 20 minut robiąc wszystko to co twórcy zdołali zaimplementować do gry, ale gdybym skupił się tylko i wyłącznie na fabule i leciał jak po sznurku od jednej do drugiej misji głównej z całą pewnością zmieścił bym się w około 40 godzinach. To samo tyczy się Dying Light obecnie mam na liczniku nieco ponad 21 godzin i gdybym skupił się tylko na samych wątku głównym miał bym już grę ukończoną a przynajmniej jej wątek główny. Oczywiście ta reguła nie dotyczy wszystkich gier bo np. taki The Vanishing of Ethan Carter nie oferuje absolutnie żadnej aktywności pobocznej a sam wątek główny to około 4-5 godzin rozgrywki.
Dobry materiał. Osobiście nie przepadam za lataniem żeby szukać pierdółek. Zwłaszcza jak jest to szukanie dla szukania, tak jak choćby pióra w AC. Zwykle pomijam takie badziewia lub traktuję pobieżnie gdyż zamiast cieszyć się grą, człowiek czuje zmęczenie. Wolę w grze mniej zawartości ale konkretnej. Taką grę wspomina się z przyjemnością a nie z przemęczeniem, gdyż pod koniec popędzało się, byle szybciej skończyć :)
Prosty przykład z własnego podwórka - Ufo -stare- napędzało stracha ( noc słuchawki i tura przeciwnika) czas spędzony w grze 100h+ nowe na maxymalnym poziomie w jeden dzień ... no wiem że jestem weteranem ALE ... nowy Beyond the Earth (był za darmo na weekend ) skończyłem 2 razy i nie zamierzam wracać ... zresztą te darmowe weekendy to super pomysł przy ewidentnym braku dem do gier ...
The Order było krytykowane za samą jakość rozgrywki, której nie było i za cenę. Bardzo krótka gra, cena z kosmosu i żadnej zabawy, bo to było wszystko oskryptowane i wyreżyserowane. Samej gry było tyle co nic. Co do długości gry to jest to problem. Twórcy wolą sztucznie zaśmiecać tytuł zapychaczami, które przedłużają agonie już skończonego tytułu. Ile to już było razy, że była masa side questów, która wypełniała 1/3 samej podstawowej gry.. Można robić długą grę, ale jeśli ta zawartość rzeczywiście ma sens i do czegoś prowadzi i jeśli jest genialnie zrobiona. W innym wypadku wszyscy by się modlili, żeby to już skończyć. Właśnie na tym polega zabawa. Ktoś kto robi crapishe na kolanie z ładną grafiką, to tego nie widzi.
kiedyś cudo sie grało materaiał zarombisty właśnie crasha banda skonczołch w ponad 100 procynt jak sie niy myla to było 103 abo 106 (wymasterowołch go w colin mc rae znolozłech te ufo a wszystko za pomocom psx extreme i tych wszystkich poradnikow np tekken od 1 do 3 to po to sie to kupowało jak mażyłech o amidze to top secret i secret service (załowołech ze kupiłech amiga 1200 magic-do red.sprawdzcie)po potym wyloz psx ale masterowało sie gry -a teraz dziecko dostaje gra i godo fuj grać mu sie niy chce a jo tako gra jak dizzy na c-64 masterowoł_sory za slonski hed zrozumi
Zgadzam się, że twórcy gier powinni pamiętać o złotym środku, bo przez masę nudnych misji i zapychaczy czasami odechciewa się po prostu grać. Sam mam obecnie ten problem przy Far Cry 4. Jak otwieram mapę świata to już mi się nie chce zaliczać tych wszystkich wież i posterunków...
dziwne, ze w materiale nie wspomnieliscie o Zniknieciu Ethana Cartera, czolowym przykladzie rozczarowujaco krotkiej gry :)
Materiał bardzo dobry, tematyka na prawdę interesująca.
Co do własnych odczuć to w Dragon Age: Inkwizycja bardzo mnie bolały te sidequesty pierdółki, idź zabij i przynieś..., a wziąłem sobie za cel ukończenie gry w miarę przyzwoitym poziomie, nabiłem ze 110h, ale się męczyłem już tą grą.
Aktualnie gram w Batman Arkham City i mam wrażenie, że trochę za dużo jest tych znajdziek, zagadek. Zadania podoczne czasem bez polotu, bynajmniej, dla fana Mrocznego Rycerza odblokowanie i poczytanie notek biograficznych o złoczyńcach z DC jest bardzo miłe.
W Batmanie mam już 43h przegrane, a jeszcze z parę pewnie przy niej posiedzę.
Czasami tak mam, że zmuszam się, żeby coś kończyć co nie jest z jednej strony dobre, bo po co w coś grać, skoro nie daje to przyjemności. Ale po jakimś czasie stwierdzam, że jednak dobrze się bawiłem.
Jestem aktualnie na studiach i ilość wolnego czasu nie jest jakaś powalająca, a w dorosłym życiu będzie go pewnie jeszcze mniej.
jak sie jest starszym tez chce sie zeby gry byly dluzsze
Bardzo fajny materiał. Gry nie powinny być dłuższe ani krótsze, powinny być odpowiednio długie dla danej rozgrywki. Czasami lepiej jeśli gra jest krótsza ale bardziej intensywna niż za długa i nużąca. Mistrzem według mnie jest seria Call of Duty, według mnie te gry mają właśnie odpowiednią długość, ani za krótkie ani za długie.
Jeżeli płacę za grę ponad stówę, to oczekuję od niej długiej dobrej rozgrywki. Dlatego ja nie potrafiłbym wydać takich pieniędzy, na jakąś "nową" część Call Of Duty. Moim zdaniem cena gry powinna być adekwatna co do jej długości, jak i jakości - i nie mam tutaj na myśli tylko ładnej grafiki, i różnych pseudo cudów technologicznych. Nie wiem jak inni, ale ja ze sporą rezerwą podchodzę do tych wielkich (tasiemcowych) gigantów, i bardziej patrzę na opinie zwykłych ludzi, niż na jakieś recenzje - które według mnie, są mało wiarygodne w obecnych czasach.
Co on fafluni... ciężko znaleźć używki z ps4 - lol
Gdzie Ty mieszkasz chłopie. Ja w zapizdziałych kielcach jestem w stanie znaleźć topowe gry używane GTA5 za 140-150 zł a Ty masz problem z używkami na ps4 xD
Bardzo istotny temat, osobiście uważam że długości nie można traktować zero-jedynkowo. Dokładnie tak jak Gambri tutaj mówił. Lubię czasami pograć w długą grę ( Dragon Age, Far Cry czy rewelacyjna trylogia Mass Effect ). Z tym że do takich gier praktycznie w ogóle nie wracam bo robienie znajdziek itp. drugi raz już tak nie bawi a jeśli już wracam ( właśnie ogrywam trylogię ME 2-gi raz ale to z powodu wyjątkowości tej produkcji ) to co 4-5 lat.
Z kolei takie Call of Duty powtarzam CO ROKU, w tej chwili to już jest 8 kampanii co daje mi około 35-40 godzin gry. Tutaj zabawa zawsze jest świetna i dzięki długości ma sens i nie zabiera za dużo czasu.
Poza tym jak ktoś traktuje gry jako poboczną rozrywkę to grywa 2-3 godziny dziennie. Długie gry ( 30h+ ) wtedy nie zawsze są pożądane. Tak samo na wracanie do starszych produkcji też szkoda czasu. O trybach multi nie wspominam bo tych nie tykam nigdy.
P.S. Podobnie z poziomem trudności, dla mnie gry mają być po prostu łatwe, szkoda mi czasu na oglądanie ekranu "game over". Może niektórzy szukają wyzwań w grach, ja mam ich wystarczająca na co dzień a gry to trochę jak filmy/książki - dobra i RELAKSUJĄCA rozrywka. Zawsze ustawiam ten "normalny" poziom trudności i zazwyczaj balans jest świetny w grach dzisiejszych. Musi być taki złoty środek - czyli trzeba się trochę postarać aby nie zginąć ale jednocześnie nie ginąć jeśli wszystko robimy dobrze. Tutaj nie mam zastrzeżeń do dzisiejszych produkcji. Czasem muszę przełączyć na ten "hard" bo na przykład w RPGu za bardzo się wszystko kosi niezależnie od rozwoju postaci ale to raczej rzadkie sytuacje.
Obecne gry są raczej za długie a nie za krótkie, nie rozumiem tytułu tego materiału.
Moim zdaniem przejście powinno zajmować od 15 do 25 godzin. W tych ramach każda gra powinna się mieścić. I uwzględniam tutaj szeroko pojęte aktywności poboczne. To jest także optymalny czas aby poznać świat, zżyć się z bohaterem, rozwijać jego cechy i jeszcze zdążyć się nacieszyć mocą postaci w końcówce gry.
Pamiętam jak cholernie byłem usatysfakcjonowany po przejściu pierwszego Mass Effecta. Gra miała w sobie wszystko i także parę rzeczy pobocznych a czas na liczniku to trochę ponad 18 godzin. Dwójka była trochę dłuższa, ale zadania poboczne były rozbudowane plus trochę czasu na zbieraniu surowców zleciało, w sumie około 24 godziny.
Gta IV, Assassins Creed II, Mass Effect 1 i 2, Batman Arkham Asylum, Arkham City. To tak z głowy mogę wymienić gry które mają idealną długość. Dishonored był naprawdę fajną grą, ale był za krótki żeby nacieszyć się rozwijaniem postaci. Jakąś ciekawą cechę mogłem odblokować dopiero w ostatniej misji (np. zatrzymywacz czasu) i nie miałem możliwości pobawić się nią. Batman z kolei idealnie wyważył długość wątku fabularnego wraz z rozwojem postaci. I dał możliwość grać naprawdę mocnym Batmanem przez trochę czasu.
Gra dłuższa to z kolei wiadomo, na 100% występują w niej pierdółki, fetch questy, coś co się zalicza żeby tylko to ściągnąć z dziennika albo z mapy.
Teraz powiem coś od siebie bo dla mnie najlepszą grą był Sleeping Dogs dlaczego bo jest nie duży świat nie ma bez sensu upchanych na siłę bzdur tylko wszystko co robimy ma wpływ na całą grę. Nie jest może super długa ale nie nudzi też z czasem jak np Far Cry 3 i 4 czy też Fallout 3 i NV. I wszystko co robiłem w sleeping dogs było aż zachęcające bo wiedziałem że jak znajdę posąg to że osiągnę nową umiejętność walki, jak modlę się przy tych zniczach to że zdrowie mi sie wzmocni jak ubiore takie i takie ubranie to że będzie to czy tamto i to było świetne i zawsze wracam to GTA IV i gołębi które trzeba było ustrzelić ale nie miało to większego sensu. Dlatego często brakuje gier jak Sleeping Dogs bo wiesz że coś co wrobisz to ma to wpływ na rozgrywkę i jednocześnie zachęca Ciebie do poszukiwania tego i tak samo z długością gra ma świetny czas bo ukończyłem wątek fabularny i potem chciałem wrócić i zbierać te rzeczy których nie miałem bo zachęcało by sprawdzić co dostane w zamian i nie nudziło mnie to jak inne produkcje że z czasem mam dosyć bo jedno i to samo i szukanie czegoś bez celu. Dodam tak długość gry czasami nie jest ważna ale interakcja z grą i to jak ją odbieramy, pamiętamy że Zaginięcie Ethana Cartera było strasznie krótkie ale tak wciągał w historie że chciało się odgadnąć co będzie dalej i grę przeszedłem 2 razy i dwa razy tak samo wczuwając się w historię i z chęcią będę czekał na kolejną część Adriana Chmielarza...
Dołączam się do pytania: Co to za muzyczka która zaczyna się koło 6:20?
Sztuczne wydluzanie gry nie jest dobre to fakt, ale redaktorzy zapomnieli wspomniec ze sa gry dlugie i dobre jak chociazby Fallout New Vegas.
Gry do ktorych najczesciej sie wraca do strategie i sandboxy, a nie jak Gambri wspomnial o grach typu CoD, liniowych i oskryptowanych. Przechodzenie tej samej sciezki jest nudne i dlatego tak duzo osob wraca do Herosow, GTA czy innych gier nieliniowych.
Gry AAA powinny byc dlugie, na przynajmniej 15-20h z watkami pobocznymi, jak ktos ma mniej czasu, to przejdzie glowny watek (8h) i reszte sobie daruje. Idealny kompromis dla ludzi co maja czas i checi i dla tych co jednak jak wydaja te 150zl na gre, to chca sie dluzej pobawic niz 2 wieczory.
Najważniejsza jest jakość dobrze wyważona względem długości. Sztuczne wydłużanie jest karygodne!
Nie mam nic przeciw krótkim grom pod warunkiem że ich cena będzie odpowiednio niższa. Nie zapłace 100, 200 czy większej sumy za gre która starczy mi na dwa czy trzy wieczory.
[Jestem niesłyszący]
Kocham długie i krótkie gry. Jak będzie długo, to zależy od gatunki gry, pomysły i przede wszystkim cena. Dla gatunki klasyczne RPG i ciekawe przygodówki nie mogą być krótkie, aby nie czuć niedosyt.
Jeśli chodzi o długie gry, takie elementy tak jak:
- znajdźki z Assassin's Creed,
- zadanie poboczne z Dragon Age: Inkwizycja,
- 1000 walki z zwykli przeciwnicy w większości jRPG,
- wielokrotnie wracanie do samego miejsca bez elementy "coś nowego",
to po prostu CHCE MI RZYGAĆ! Od tego dostaję "choroba morska" i zdecydowanie wolę krótsze gry bez te wymienione cechy! Po prostu chcę, by każda godzina poświęcona na granie była jak najlepsza. Dlatego nie lubię, kiedy gry zawierają "sztuczne wydłużenie godzin granie", bo są zupełnie zbędne i nic nie warte. Jakość jest ważniejszy od ilość.
Metal Slug 1-6, Savant: Ascent, Hydorah i Maldita Castilla od Locomalito są najlepsze przykłady, jak powinno robić dobre krótkie gry, które można wracać do nich wielokrotnie. :) Natomiast Baldur's Gate II czy Fallout 2 są świetne przykłady, jak należy robić dobre długie gry. Metro Last Light jest dobrze zbalansowany, czyli nie za długie, ale nie za krótkie.
Same misje fabularne w FC4 zajęły mi ok.19 godzin teraz od czasu do czasu wracam do misji pobocznych nie przeszkadzają mi one ,ani to że mój save nie jest na 100% chociaż przyznaje są monotonne więc trzeba robić przerwy
[33]
w NV nie grałem, ale do F3 podchodziłem chyba z 10 razy i zawsze kapitulowałem. To wręcz pomnikowy przykład sztucznego nabijania czasu. Ile czasu poświęcaliśmy tam na fabułę/dialogi a ile na mordowanie setek wrogów i błądzenie po sandboksowym świecie? Po króciutkiej rozmowie z NPC dostajemy ambitnego questa na zasadzie idź do jakiegoś budynku w Waszyngtonie i przynieś mi cośtam. Samo dojście do tego budynku może na początkowym poziomie zająć ponad 3h bo trzeba przebijać się w międzyczasie przez tabuny wrogów, że aż ci życia i naboi zabraknie. Poza tym szkoda ci tego całego sprzętu, który z nich wypada i wracasz się żeby go sprzedać przy czym nie ma tu konia, samochodu czy towarzyszy i trzeba wszystko nosić samemu. Sam Waszyngton ma poblokowane ulice żeby gdzieś dojść trzeba manewrować po labiryncie linii metra, prawdziwy koszmar. To wszystko zostaje nagrodzone kolejenym króciutkim dialogiem i tyle fabuły. Wybaczcie ale takich durnot nie było w F1, F2 czy w szczególności Planescape, który był napakowany treścią po same brzegi.
Ja jednak wolę jak misje w grze są bardziej konkretne, ale jest ich mniej. Optymalny czas gry, dobrze wypełnionej questami to ok. 20h. Za tyle jestem w stanie wybulić przeszło 200 zł. Przykładem niech będzie Fable II, czy Assassin's Creed 2 (tam powtarzalność questów jeszcze tak nie raziła). Natomiast najnowsze gry to jakaś plaga ctrl + c -> ctrl + v. Pewnie dlatego nie ukończyłem jeszcze żadnego tytułu w tym roku. Po prostu już po 10 godzinach prostackich powtarzalnych czynności mam dosyć. Szczeliny i odłamki w Inkwizycji, Miliard przeróżnych skrzyń, kokard i herbów w Unity, posterunki i wieże w Far Cryu, wieże Ctosu, misje konwojowe w Watch Dogs... Istny dramat. Najgorsza jest jednak wszechobecna losowość. Jasne, z początku bardzo mi się podobał chaos w Far Cryu. Walczysz z żołnierzami, do akcji wkracza nosorożec, przy okazji jeszcze atakuje orzeł. Tylko, że po załatwieniu wszystkich 5 sekund później nadjeżdża kolejna ciężarówka, atakują kolejne zwierzęta i przejście w grze 100 m nagle zajmuje 20 minut, a nic z tego nie wynika dla fabuły. To samo w Inkwizycji. Potwory spawnujące znikąd. Ciachasz niedźwiedzia, ekipa uwija się niezbyt sprawnie, w tym czasie dobiega drugi, załatwiasz oba, a w odległości kilku metrów widać już kolejne dwa. W unity dosłownie co minutę pojawia się opcja zabicia przestępców, albo powalenia złodzieja. To dlatego, aby dostać nagrodę, najpierw trzeba wykonać 5, 10, 15, 20, 25 i analogicznie więcej misji. Nie można było rzadziej aktywować tych questów, a nagrody rozdawać częściej? Mam ich wykonanych już około 100 i po prostu rzygam już. Teraz jak przebiega obok mnie złodziej ignoruję go. Nasza branża gnije, a to wszystko dzięki bezmyślnym graczom, którzy chcą gier na setki godzin, ale niezbyt wymagających, rozdzielczości 1080p i 60 klatek kosztem pogorszenia szczegółowości i ogólnej jakości. Obawiam się, że u EA i Ubisoftu nie mam czego szukać, a pewnie niedługo do trendu spłycania gier dołączy Square.
Zasada ,, za krótkich gier '' chyba mnie nie dotyczy.
Wróble ćwierkały, że na Morrowinda trzeba poświęcić ok. 90 godzin (fabuła + zadania dla gildii). Tymczasem nabijam licznik chodząc na wycieczki krajoznawcze wokół wyspy.
Kolejna sprawa: Skyrim. Na siostrzanym liczniku minęło 140 godzin, a końca nie widać.
Mało tego, Assassin's Creed zamiast standardowych 20 godzin grę przechodziłam około 40.
Eh, czyli raczej nie należę do ludzi, którzy mieszczą się w normie czasowej.
Jak dla mnie to gra może trwać jak najdłużej, pod warunkiem, że jest w niej co robić, potrafi przykuć do ekranu i do gry nie wkrada się monotonia. A jak wiemy tak zdarza się bardzo rzadko. Dla mnie idealnie wyważona pod tym względem była seria Mass Effect - na przykład drugą część ukończyłem w ok. 25 godzin robiąc wątek główny i większość zadań pobocznych i do gry w żadnym momencie nie wkradła się monotonia! :)
Dlatego też lubuję w strategiach pokroju serii Total War. Samo przejście kampanii jedną frakcją z wielu może zająć kilka godzin a każda kolejna kampania przynosi zupełnie nowe wrażenia. Póki co nabite 123 godziny w Rome II a jeszcze nie skończyłem dokończyłem jednej kampanii. A dochodzi jeszcze do tego multi.
Gry powinny być proporcjonalne do ich ceny, gra kosztuje 250 zł z czego zazwyczaj zajmuję około 8-12godzin i to na najwyższym poziomie trudności, w te 8-12 godzin to człowiek nawet na nią nie zarobi. Gdyby chociaż w tych grach robili jakiś sensowny multiplayer który przedłużyłby choć trochę zabawę byłoby ok. Kiedyś gry poza czasem ich przejścia oferowały dodatkowo tryb na podzielonym ekranie i można było się dodatkowo cieszyć grą w weekend z kumplem przy piwku. Teraz takich gier nie ma prawie wcale.
P.S. Moglibyście nagrać jakiś materiał właśnie o grach na podzielonym ekranie.
I co to za nutka z 6:20 ?
Ja jestem strategiem i ekonomem, a jak wiadomo w takich grach najprościej o monotonię. Jednak, gry, które oferują wciągającą kampanię (vide seria Homeworld, Disciples 2, C&C Generals, Warcraft 3 czy polska seria Earth) potrafią przykuć do monitorów na długie godziny. I wcale nie wydają się monotonne, pomimo tego, że w większości schemat rozgrywki jest bardzo podobny.
Poza tym jak już kilku moich przedmówców wspomniało, bardzo podobały mi się wszystkie Mass Effecty (każdy wymaksowany zajmował mi około 25 godzin) oraz im podobne.
Producenci mają dziwną tendencję do upiększania gier. Większość czasu i kosztów produkcji zajmuje oprawa audio-wizualna tego, co ktoś opisze w scenariuszu. Tylko komuś się chyba pomyliło, co jest w grze najważniejsze. A potem połowa graczy musi obniżać ustawienia grafiki do Medium albo grają na laptopach z małymi ekranami, gdzie kompletnie nie ma efektu, który wymyślił sobie producent. Nie mówiąc już o trzęsieniu portkami, "czy to mi pójdzie na moim rzęchu?"
I tak otrzymujemy gry typu Dragon Age, które zajmują 100+ godzin, a po 50 godzinach głupich misji pobocznych zapomina się zupełnie o co chodziło w wątku głównym. Ale co z tego, przecież gra wygląda bajecznie...
Według mnie gry raczej nie są za krótkie, co najwyżej za krótkie w stosunku do kosztu, ale to inna para kaloszy.
Bardzo często gry są z kolei za długie. Wypchane sztuczną zawartością, która mami graczy ilością i żenującym poziomem. Chwała Wam litościwi producenci za fast travel, mapę i dziennik, przynajmniej wiem gdzie i jak szybko dotrzeć gdzieś, żeby przeczytać kolejny świstek, który zakończy mój quest...
Teraz, to gry są przede wszystkim za łatwe. Dlatego właśnie lubię grać w starsze gry, np. różne serie Sar Wars.
Generalnie, mając mniej czasu ze względu na prace itd, praktycznie nie jestem wstanie skończyć gier powyżej 20-30h bo zbyt szybko mnie nudzą i stwierdzam, że szkoda mojego czasu. Dlatego postanowiłem od czasów Watch Dogs, że nie kupuje i nie interesuje się grami Ubisoftu bo mają ten sam nudny schemat.
Ja tam zawsze pirace gry ściągam z torrentów i nie daje za to gówno ani złotówki . Stare gry były krótsze dużo ale i dużo lepsze wtedy liczyła się fabuła i klimat a nie grafika teraz tą pojebaną grafiką przysłonili graczom oczy. Mafia 1 .... ahhhh te czasy !
Duże znaczenie w tym jak odbieramy gry naszej młodości ma sentyment. To wystarczy by znacząco wątpić w jakość dzisiejszych tytułów, które dla młodszych graczy są właśnie tymi "pierwszymi", "wyjątkowymi" grami, do których będą wracać w myślach po latach, tak jak my teraz wspominamy nasze "gry młodości".
Sentyment to silne zjawisko.
Mi 10 godzin zajęło przejście wszystkich trzech części Call Of Duty: Modern Warfare, ja już od dawna nie patrze na wątek fabularny w grach tylko patrzę na tryb multiplayer jeżeli jest dobry to można sporo godzin spędzić przy jednej grze nie wydając co chwile kasy na inne gry mam nabite ponad 700h w Battlefield 3, prawie 400h w Battlefield 4, i po 300h spędzone przy ArmA III oraz Insurgency. Ostatnie gry oprócz CoD w trybie Singleplayer przechodziłem tylko w kilku gierkach jak Stalker: Cień Czarnobyla, Fallout III, Metro2033, Deus Ex: Bunt Ludzkości, reszta gier to za czasów Amigii i Win 3.11 ;] kto pamięta takie gry jak Elvira, Another World, Flashback, Syndicate ehhh to były piękne czasy
Gry nie są za krótkie, obecnie są za długie, przez sztuczne napompowanie jej zawartością, ale mając w zwyczaju, że chce się taką grę wymaksować, jesteśmy mimo wszystko skazani na to dłuższe granie.
A ja powiem tak. Gry nie sa za krótkie. Ja lubie krótkie intensywne gry w singla. Zresztą gry sa krótsze i dłuższe.
Jedynie co jest problemem w grach to cena szczególnie gier które maja kampanie na kilka godzin grania. Gry sa u nas za drogie. Rozumie grę która ma kampanie na 100 godzin z misjami pobocznymi która kosztuje 150 czy nawet trochę więcej. Ok. Ale przy kampani na max 10 godzin powinna byc to cena przynajmniej o połowę niższa.
I to wszystko.