Lords of the Fallen: Ancient Labyrinth | PC
O ile jestem wielkim fanem podstawowego LOTF i wszystkim go serdecznie polecam, tak szczerze odradzam zakup tego DLC. Nie jest szczególnie kosztowne, ale praktycznie pozbawione zawartości i rozczarowujące pod każdym względem.
Dostęp do nowej lokacji otrzymujemy po pokonaniu Bestii (jakieś 3/4 gry), gadając z kowalem. Całość składa się raptem z 3 korytarzy, którymi można w niewielkim stopniu "manipulować" (używając odpowiednich dźwigni). Wewnątrz czekają na nas ze 3-4 zwoje fabularne (które absolutnie niczego nie wnoszą do świata gry), 1 nowy NPC z 4 linijkami dialogowymi (tak samo jak zwoje - bezwartościowy) i 2 nowe rodzaje przeciwników - szkielety i duchy.
Tutaj pojawia się pierwszy duży zgrzyt. Szkielety to wierna kopia ludzkich wojowników, z którymi ścieramy się w Cytadeli tuż przed końcem gry. Mają one identyczne animacje, obrażenia, wytrzymałość, zasięg, umiejętności, nawet pozostawiają podobną ilość doświadczenia po ich pokonaniu (jedynie model 3D mają inny). Jest to o tyle dziwne, że wojownicy z Cytadeli są najsilniejszymi i najgroźniejszymi przeciwnikami w grze (nie licząc bossów oczywiście), a to DLC (teoretycznie) skierowane jest do postaci ze średniej półki, które nie ukończyły jeszcze swojej przygody i nie zdobyły najlepszego wyposażenia.
Drugi nowy typ oponenta to duchy z dwuręcznym młotem, czyli w praktyce niezłe kur***wo! Nie można blokować ich ataków, potrafią teleportować się za plecy bohatera, mają długie, kilkufazowe ataki, wymuszające - z powodu braku bloku - ciągłe turlanie się (3-4 rolle z rzędu w ciężkim pancerzu - hell yeah...), potrafią wytrącić Harkyna z równowagi (a więc przerwać mu każdy atak i uniemożliwić jakiekolwiek reakcję) nawet mimo maksymalnego "poise" jakie w tej grze można mieć i do tego są wrażliwe jedynie na ataki magiczne. Jeżeli ktoś gra wojownikiem i nie rozwija zdolności magicznych (jak ja), będzie miał z nimi sporo "dobrej zabawy"... Tak się bowiem składa, że JEDYNĄ bronią z magicznymi obrażeniami na sensownym poziomie i opartą o siłę (a nie o wiarę czy zręczność), jest Plama (nagroda za pokonanie Bestii). Niestety nawet z jej użyciem, ducha trzeba trzepnąć spokojnie z 7-8 razy zanim zdechnie. Przy duchach z podstawki (które również można było zranić jedynie magicznie) nie stanowiło to problemu, bo one wymagały 2-3 ciosów Plamą i sposób ich walki nie był tak denerwujący.
Nie chcę stwierdzać, że jest jakoś strasznie trudno (przy czym ja przeszedłem dodatek wyfarmionym koksem na 75 levelu, gdzie normalnie powinno się mieć poziom około 30-40). Niemniej jest to wyzwanie skierowane - moim zdaniem - raczej do silniejszych postaci, które już grę ukończyły albo są blisko końca (i doczłapały się w miarę dobrego sprzętu). Nie byłoby w tym nic złego (ja wręcz oczekiwałem takiego DLC, przecież to już 4 miesiące po premierze!), gdyby nie fakt, że nowe przedmioty (które możemy zdobyć w Labiryncie), są pod każdym względem ZNACZNIE GORSZE od tego, co każda postać "endgame'owa" ma na sobie... Nowy pancerz, tarcza czy broń wyglądają super (graficy znowu nie zawiedli) ale są zwyczajnie mało przydatne. Nie ma sensu ich przecież wykorzystywać jedynie z przez wzgląd na aspekt wizualny... Czyli poziom trudności jak pod ścisły end-game, a loot zbliżony do tego, co można zdobyć mniej więcej w połowie przygody. Gdzie tu logika?
Co gorsze, nagrody są dziwacznie rozłożone. Postać lekka dostaje broń, tarczę i pancerz. Postać średnia 2 pancerze. Postać ciężka jedynie 1 pancerz (i to kiepski...). Gdzie tu sprawiedliwość?
Nowy boss też nie powala. Z jednej strony jest przewidywalny i łatwy do rozgryzienia (bez wątpienia najmniej ciekawy "szefo" w całym LOTF), z drugiej strony ciężkie i powolne postaci znowu mają pod górkę. To jedna z tych gnid, która po otrzymaniu silnego ciosu w czambuł, odpala specjalny oskryptowany atak, powodujący natychmiastową śmierć bohatera. Nie można go zablokować ani ominąć, ale można się przed nim ukryć (jeżeli gracz się pospieszy). Niestety czas pomiędzy odpaleniem się skryptu a samym atakiem to niecałe 3 sekundy, w które trzeba przebiec jakieś 10 metrów! Gracz prowadzący postać w ciężkim pancerzu i z ciężką bronią (a te w LOTF mają bez wyjątku bardzo długie animacje ataku), będzie miał okazję do wykrzyczenia w tym miejscu wielu "niezwykle miłych i szczerych pochwał" pod adresem projektantów tego elementu rozgrywki...
Całość można przejść w niespełna godzinę (odkrywając przy tym wszystkie możliwe sekrety, których jest tam tyle co kot napłakał), po której graczowi nie zostaje zupełnie nic. Ani wspomnienie fajnej przygody, ani dobry sprzęt, ani nowe informacje o uniwersum gry, jedynie niesmak.
Nie warto sięgać po to DLC. Nie z powodu wygórowanej ceny, ale po prostu z braku jakiejkolwiek jego sensowności. Modelowy wyciągacz kasy i nic więcej. Nawet gdyby był darmowy, nie ma w sobie nic ciekawego do zaoferowania.
Fajnie że to opisałeś, bo kupiłem niedawno grę, ze wszystkimi dodatkami w pakiecie na steamie w promocji, i myślę że jeśli gram pierwszy raz, to będzie ten dodatek miał jakiś sens ;) Pokonałem już 3-ech bossów, więc raczej dam sobie radę z tymi duchami, a ten ekstra wyglądający pancerz może się do czegoś przydać, skoro jeszcze nie mam tych najlepszych.
To jest samodzielny dodatek? Mam na myśli fabułe
Nędzny dodatek!
-to co zdobywamy jest słabe
-przeciwnicy to jakieś kolosy z młotami i teleportem, na których nie ma mocnych. gracz się tylko denerwuje bo zbyt dużo zależy od szczęścia i przypadku, zamiast od umiejętności
-mapa totalnie słaba, 4 korytarze na krzyż