Ostatnimi czasy jest mi po prostu bardzo smutno :(
Będąc w towarzystwie znajomych jakoś o tym udaję mi się na chwilę zapomnieć, a spędzając czas z najlepszą przyjaciółką nawet się zaśmieję- ale te chwile radości nie zmieniają faktu, że czuję jakbym od środka umarła. Nic już mnie praktycznie nie cieszy, moje myśli wypełnione są żalem i goryczą, gdy nie ma nikogo przy mnie. Nie mam też żadnej, ale to żadnej motywacji i chęci do robienia czegokolwiek...
Czy myślicie, że ten stan został spowodowany sytuacją w jakiej się obecnie znajduję? Planuję zmienić studia, ale kontunuuję ten rok- z bólem bo mnie kierunek zupełnie przestał interesować- bo pracy bez żadnego doświadczenia raczej nie znajdę, a głupio tak wyrzucić do kosza te kilka miesięcy nauki i siedzieć na dupie do października nic nie robiąc.
A może przez to, że jestem straszną marzycielką i póki co, przez 20 lat, żadne z moich marzeń się nie spełniło i życie jest bez sensu?
Wiem tylko, że kiedyś byłam szczęśliwym lekkoduchem, a teraz jest mi bardzo przykro :(
Chłopa ci trzeba.
Potrzeba Ci chłopa co porządnie przetrzepie Twoją sakiewke. Innymi slowy - chlopa, sexu, uczucia, podpory w partnerze. Szczescie samo wraca a przynajmniej smutek odchodzi.
... zapomniałam, że na tym forum są tylko przedstawiciele płci męskiej w wieku, który nie pozwala myśleć o niczym innym jak reprodukcja.
Wsadźcie sobie takie podpowiedz albo zapomnijcie, że coś mówiłam jak takie głupoty mi tu macie pisać.
Ale co ? Wynika, że dopada cię deprecha i nie odczuwasz szczęścia. Druga połówka to jedna z opcji, które ratują taką sytuację. Nie ma czego roztrząsać, to fakt. Nie trafiłaś z kierunkiem, nie masz motywacji. Znajdź ją w czymś albo właśnie kimś. I się nie oburzaj złotko, bo faceci w każdym wieku myślą tylko o reprodukcji, niezależnie czy mają 15, czy 60 lat.
Śmiało zmieniaj kierunek i nie przeżywaj - jesteś już dorosła, zmarnowany rok na studiach to nie to samo co rok w plecy w podstawówce, nikt nie będzie na Ciebie krzywo patrzył.
Rób to co lubisz, nie użalaj się nad sobą, popracuj nad własnymi słabościami, znajdź coś co sprawia Ci frajdę - czytanie, jazda na rowerze, programowanie, cokolwiek.
I tak, znajdź sobie chłopa - po to żeby mieć z kim fajnie spędzić wolne chwile, mieć do kogo zadzwonić kiedy poczujesz się gorzej.
Życie jest piękne, głowa do góry.
Problem w tym, że nie przepadam za ludźmi, więc ta "porada" w stosunku do mnie jest z czterech liter wzięta... samotność nigdy mi nie przeszkadzała.
Myśl o tym, że tyle czasu zmarnowałam na tych studiach- i że wciąż marnuję- dosłownie wysysa ze mnie życie :/ ale co zrobić jestem w patowej sytuacji, gdybym była chociaż po technikum, a tak to jestem taką dupą wołową bez doświadczenia w pracy...
Amadeusz ^^ : Dzięki za, póki co jedyny, pozytywny komentarz.
Zgaduję, że jedynaczką jesteś?
Weź się w garść kobito. Jeden rok studiów w plecy to mało, a pisze Ci to człowiek, który zmarnował ich 5.
Życie zaczyna się po 40. U mnie zaczęło się wcześniej, ale...
Koniecznie znajdź osobę lub grupę osób (nawet w internecie), z którą będziesz się mogła podzielić swoimi wątpliwościami, a które, nie owijając w bawełnę, powiedzą Ci żeś porąbana niczym drewno na opał. Przyjaciółka, która Ci takich rzeczy nie mówi, a której Ty nie mówisz o swoim "weltszmercu" (uznaję, że Jej nie powiedziałaś, bo przyszłaś się wypłakać tutaj) to nie przyjaciółka. Każdemu pomoże co innego. Mi pomogła żona, Tobie może pomóc chomik, ale ktoś to zrobić musi, samej będzie Ci ciężko.
Zdrówka.
Przyjedź na Ślunsk, tukej som szwarne chopy, ino tyroz strajkują
A na poważnie, to może szczerze z tą przyjaciółką porozmawiaj albo z kimś w rodzinie... Sama będziesz się tylko bić z myślami, a to trzeba skonfrontować...
Poza tym co my ci niby mamy powiedzieć, skoro nawet nie wiemy co to za kierunek, szkoła, ciebie nie znamy i w ogóle czego niby oczekujesz od internetów w takiej kwestii?
Poza tym... Jednym nietrafionym wyborem się przejmunesz, kiedy masz do niego pełne prawo i nie ty jedna takie coś przeżywasz. Musisz wyrzucić z siebie smutki na początek...
A jakiej odpowiedzi oczekujesz? Masz trzy wybory - kontynuuj studia, zakończ studia, albo jak dasz radę, to idź na drugi, ciekawy dla Ciebie kierunek. A kilka miesięcy to wcale nie tak dużo, żeby się przejmować studiami.
A będąc tak naprawdę u progu życia mówisz, że życie jest bez sensu... geez.
Szkoda ze swojej uczelni nie olałem...
Z doświadczenia wiem, że sex to świetny sposób na chandre a jeżeli ty ten temat traktujesz jako temat tylko dla napalonych gimbusów to jest kilka opcji:
a) pomimo lat 20 jesteś strasznie niedojrzała ("jak to tak sex z chłopcem?! A fee!!")
b) jesteś strasznie zakompleksiona
c) jesteś dziewicą do tego niezbyt urodziwą
d) kombinacja a,b i c
Trza ci chłopa i tyle. Zobaczysz, rura zostanie przepchana i odrazu zrobi się lżej. Serio.
Aż żal się was robi, jak się czyta takie posty (2, 3, 5, 10, 13).
Poziom debilizmu w naszym społeczeństwie sięgnął dna.
@Jane
Nie przejmuj się nimi, oni są pyskaci i swoje "dzikie żądze" zaspokajają nad "jotpegami" albo jakimiś filmikami.
Myślą, że w życiu wszystko pałką załatwią.
Jak już gnoll wspomniał. 20 lat to dopiero początek. Ważne, byś dokonała właściwych wyborów. Kilka miesięcy w perspektywie całego życia to nie jest tak dużo. Lepiej teraz zakończyć przygodę z tym, co Cię rozczarowało i zacząć się realizować w innym kierunku, niż później pluć sobie w brodę po obronie magistra.
Nie musisz siedzieć na dupie do października. Masz zapewne wiele talentów, które możesz w tym czasie realizować.
To normalne trochę. Młody człowiek (lekkoduch, jak wspomniałaś) wcześniej czy później zderzy się z rzeczywistością, która tak kolorowa już nie jest. Trzeba to przeżyć, ale nie ma co lamentować, płakać, wpadać w depresję.
Musisz pozytywnie patrzeć w przyszłość i tyle. Poukładać sobie wszystko tak, by osiągnąć swój cel, a pamiętaj jedno - łatwo na pewno nie będzie, ale będę trzymał kciuki!
Aż żal się was robi, jak się czyta takie posty (2, 3, 5, 10, 13).
Poziom debilizmu w naszym społeczeństwie sięgnął dna.
@Jane
Nie przejmuj się nimi, oni są pyskaci i swoje "dzikie żądze" zaspokajają nad "jotpegami" albo jakimiś filmikami.
Myślą, że w życiu wszystko pałką załatwią.
Zal to mi ciebie grzesiu. Stały, sensowny, kochany partner to fundament zdrowego życia dla większości osób.
Dziewczyna ma 20 lat, to dopiero początek. Ale początek czego? 20 lat to wiek kiedy część dziewczyn już zaczyna myśleć poważniej o wszystkim a tutaj widać brak zainteresowania chłopami. Gdyby chłop był to by z nim rozmawiała a nie na forum o grach. Psychologiem byś nie został z radami 'musisz sobie wszystko poukładać tak by osiagnac swoj cel'. Dziewczyna straciła poczucie sensu w życiu i jedną z odpowiedzi jest brak chłopa, jakkolwiek to brzmi taka (przynajmniej częściowa) prawda. A tak ogólnie do to psychologa by sie przydało umówić wizytę, nie ma się czego wstydzić.
Oho, ziarno trafiło na podatny grunt.
Ja nie twierdzę, że brak partnera (płci przeciwnej) to przyczyna zaistniałej sytuacji.
Razi mnie to, w jaki sposób odpowiadasz dziewczynie, która ma problem.
Potrzeba Ci chłopa co porządnie przetrzepie Twoją sakiewke.
A tu cytat innego kolegi:
Zobaczysz, rura zostanie przepchana i odrazu zrobi się lżej
No to prostu ... brak słów.
Nie, nie jestem psychologiem. Jestem inżynierem i odpowiadam tak, jak potrafię.
Tak, jak ja sobie tłumaczyłem, kiedy też lekko w życiu nie miałem.
Ale wtedy nikt mi nie mówił "idź zamoczyć" ...
InGen dobrze mowi. Nie mysl sobie, ze sama masz takie dylematy, bo to sie czesto zdarza. Moja narzeczona tez ma problemy na studiach, ale ma tez mnie i moze ze mna o tym porozmawiac. Dzwonimy do siebie codziennie, rozmawiamy praktycznie o wszystkim, a poznalem ja jak miala dopiero 16 lat. Jest zarobiona i nie ma czasu na imprezowanie i poznawanie ludzi, ale zawsze ma mnie, moze sie do mnie zwrocic, porozmawiac itp. Jak sie dlugo nie widzimy, to tez teskni i sie smuci. I to sa normalne reakcje. Ufamy sobie, nie mamy tajemnic, pewnie wlasnie dlatego juz prawie 5 lat razem, mimo problemow, klotni i nieobecnosci. Pamietam jej mature, sam ja zreszta zabieralem na wycieczke na jej uczelnie, zeby jej pokazac, ze bedzie fajnie na studiach. Wiadomo, takiej osoby nie poznaje sie z dnia na dzien, mysmy sie sporo "docierali" zanim doszlo do takiego poziomu, no ale im pozniej sie zacznie, tym dluzej bedziesz na to czekac
Sex to bardzo ważna potrzeba każdej żyjącej istoty na tym świecie więc nie bagatelizowałbym tego. W wieku w którym jest autorka seksualne żądze sięgają epicentrum. I tak, brak seksu MOZE być przyczyną złego samopoczucia, braku wiary w siebie co w efekcie prowadzi do depresji.
Twoje rady kolego Grzesiu są o kant dupy rozbić. "Musisz sobie wszystko poukładać"? No dzięki za rade, odrazu mi lepiej! Uswiadomileś jej to o czym ona wie, thx captain obvious.
Stały partner, bliska osoba z która można pogadac albo nawet po prostu do której mozna się przytulić to klucz do dobrego samopoczucia. Nie ma ludzi którzy " lubią samotność". Nie ma samotników z wyboru, tak się tłumacza ludzie którzy nie potrafią się socjalizować, są odrzuceni czy to z własnej winy czy z winy konkretnego środowiska (w takim wypadku trzeba zmienić środowisko).
To jak autorka zareagowała na rade żeby sobie kogoś znaleźć wiele mówi i utwierdza tylko w przekonaniu, ze kolokwialnie mówiąc potrzebuje faceta.
Nie ma samotników z wyboru, tak się tłumacza ludzie którzy nie potrafią się socjalizować, są odrzuceni czy to z własnej winy czy z winy konkretnego środowiska (w takim wypadku trzeba zmienić środowisko).
Mylisz się.
To jak autorka zareagowała na rade żeby sobie kogoś znaleźć wiele mówi i utwierdza tylko w przekonaniu, ze kolokwialnie mówiąc potrzebuje faceta.
Bo nie wszyscy myślą członkiem, tak jak ty.
Sex to bardzo ważna potrzeba każdej żyjącej istoty na tym świecie więc nie bagatelizowałbym tego. W wieku w którym jest autorka seksualne żądze sięgają epicentrum. I tak, brak seksu MOZE być przyczyną złego samopoczucia, braku wiary w siebie co w efekcie prowadzi do depresji.
Mylisz się.
Oszukuj się dalej.
Fett--> a co? Nie MOŻE?
Nie oszukuję się. Znam wielu samotników, którzy czerpią z życia pełnymi garściami, nigdy nie narzekają, nie są odrzuceni przez społeczeństwo/środowisko, ani się nie "odrzucili z własnej winy" (lol).
Po prostu jest im dobrze samemu.
Czy to dobre w dłuższej perspektywie, to już inna sprawa.
Pokaz cycki* !!!
*Teraz watek spelnia wszystkie internetowe kanony....
Jane_od_Batmana ---> Coz mysle ze nic tak nie pomoze jak zwykle pojscie do pracy :) chocby na kase :) nic nie wprowadza w "Mlodziencza depresje" jak nic nie robienie cale dnie... 20lat... mloda damo :) daj znac po 35...
Poczucie "straty" to moze miec moj kolega ktory ma skonczone studia (ogrodnicze,fizjoterapeutyczne,ekonomiczne(3xM)) a pracuje jako elektryk/budowlaniec
YergeN z Vergen ---> To ja rowniez sie oszukuje dalej bo najszczesliwszy jestem jak nie mam kontaktu z ludzmi :)
Rownie dobrze przyczyna "smutku" moga byc wybuchy na sloncu...
YergeN z Vergen - Powiedzialbym, ze moze istniec pewne prawdopodobienstwo Twojej sprytnej tezy... Ale raczej w ten sposób do łóżka jej nie zaciagniesz :D
Nie, nie jestem psychologiem. Jestem inżynierem i odpowiadam tak, jak potrafię.
Tak, jak ja sobie tłumaczyłem, kiedy też lekko w życiu nie miałem.
Ale wtedy nikt mi nie mówił "idź zamoczyć" ...
a powinienes byl isc zamoczyc ;//
[16]------- +1
Niezłym trzeba być burakiem by tak komuś powiedzieć albo napisać - nawet w necie.
Moja żona, gdy przeczytałem jej parę pierwszych odpowiedzi i Twój post, pokiwała głową i powiedziała "Ale jej naprawdę widocznie chłopa trzeba". Tak informuję.
Matkobosko :D Normalnie się zastanawiam, czy nie założyć na fejsbuniu fanpage'a "Beka z gola", bo aż żal, żeby takie różne kwiatki się marnowały... :D
Nie ma gorszej rady, niż namawianie osoby rozchwianej psychicznie na to, by znalazła sobie partnera. Co wy za bzdury w ogóle opowiadacie, dajecie dziewczynie praktycznie gotowca na to, jak stworzyć toksyczny związek /nawet za bardzo mi się nie chce tłumaczyć czemu/.
Inna sprawa, że w tym akurat wypadku czuć śmierdzący patriarchalizm, "chłop lekarstwem na wszystko, bez chłopa sobie nie poradzisz" - no serio? :D
W ogóle może wypadałoby wystopować z wyrokowaniem? Na podstawie 5 zdań nie da się ocenić, w jakim kto jest stanie, w czym tkwi problem tak naprawdę.. no ale, komu ja to mówię właściwie.
Dziewczyno,
pogadaj z kimś - przyjaciółką, matką, psychologiem, kimkolwiek, kto zechciałby wysłuchać, a nie tylko rzucić puste "będzie dobrze". Zajmij się czymś, żeby zająć myśli czymkolwiek, wysiłek fizyczny naprawdę tutaj pomaga - fitness, rower, basen, zumba, jest z milion możliwości, popróbuj, może coś akurat sprawi ci przyjemność.
Pryszczatych małolatów nie słuchaj. A na ludzi "dopiero 20 lat a takie rozterki" bądź odporna. Mało kto pamięta, że własne nieszczęście skaluje się WŁASNYM doświadczeniem.
martusia, znalazlabys sobie moze chlopa w koncu, ostatnio taka czepialska jestes, ze nie idzie wytrzymac
Megera - Ludzie piszą o przepychaniu komina a Ty o jakichś toksycznych związkach, no ja już nie wiem o oco chodzi ale daję plusa postowi [30]
Ogólnie wątek niezły, podwieszam.
Bullz, odkąd jesteś żonaty to moje życie straciło sens :(
Aen, ja się nie odnosiłam do przepychania kominów, tylko do np [15], [17] :)
I znowu sie zaczyna. Tak tak, znowu ta sama bajeczka, ze da sie rozwiazywac problemy samemu. Smieszne to jest. Nawet po wlasnym doswiadczeniu moge powiedziec, ze samotnosc jest chujowa i nie przyczynia sie nigdy do rozwiazania problemow. Czlowiek jest istota spoleczna i od niepamietnych czasow organizuje sie w plemiona, wioski, miasta. Nie bez powodu.
Juz ja dobrze znam tych "samotnikow", to ze sie mieszka samemu, to nie znaczy, ze sie nie przebywa duzo wsrod ludzi. Ja sam swego czasu mialem okres, kiedy to prowadzilem dyskusje z goscmi specjalnymi na kinowych pokazach, wtedy naprawde duzo spotykalem ludzi, wszyscy chcieli ze mna zamienic slowko po wszystkim, na dodatek chodzilem do LO, gdzie codziennie krzyk i tumult przeszywal moje uszy podczas przerw. Po miesiacu takiego trybu to wyjatkowo chetnie chcialem posiedziec samemu przed komputerem i pograc w San Andreas, ale to dlatego, bo wlasnie przebywalem wsrod ludzi bardzo duzo i mialem z nimi duzo kontaktu.
Mam dosyc sluchania pierdolenia o toksycznych zwiazkach, bo w erze miliona watkow o problemach uczuciowych wychodzi na to, ze kobiety bardzo dobrze sobie radza z odpychaniem "niechcianych zalotnikow". Tylko tak dalej, a wydam ksiazke "Poradnik zlamanych meskich serc" i bede zarabial grube kokosy, za mowienie tego samego, tyle ze bez powtarzania sie za kazdym razem. Tutaj problem jest ewidentny, jest samotnosc, to trzeba temu zaradzic. Nie oznacza to, ze trzeba wskakiwac z kims do lozka po 15 minutach znajomosci, ale w ogole ruszyc dupe sprzed komputera i wyrwac sie z domu. Nie wierze w brak znajomych, wiec tylko zainicjowac jakies spotkanie w plenerze (robi sie coraz cieplej), ognicho, spacer itp. bedzie okazja, zeby kogos poznac. Ale znowu wychwalanie trybu zycia singla (wygodne okreslenie co nie ?), to juz sa szczyty, a co gorsza glownie teoretyzowanie "co by bylo gdyby". Jesli cos nie dziala, to trzeba to naprawic, a nie z uporem maniaka udawac, ze wszystko jest dobrze.
Tyle ode mnie. Kto nie chce niech nie slucha. Zaczyna mnie to juz draznic, od jakichs kilku lat to jest nowa choroba zakazna, chandra, rozchwianie emocjonalne, depresja, problemy itp. Czym sie tu kur.. smucic ? Zle wam jest ? Pojechac do Indii i zamieszkac razem z pariasem, oni chetnie posluchaja o twoich problemach w trakcie rozbierania telewizorow.
Akurat wyjątkowo musze przyklasnac Megerze. Zwiazek wszystko fajnie przebywanie z drugą osobą ale najpierw trzeba rozwiazac swoje problemy, czuc sie dobrze samemu. Oczywiscie kazdy ma jakies kłopoty czy rozterki ale druga osoba powinna byc towarzyszem a nie remedium bo co wtedy? Znowu rozpacz, skakanie z kwiatka na kwiatek?
szymon_majewski
A to do rozmowy, spotykania się itd musi być koniecznie życiowy partner?
Jak masz kompleksy, jesteś niedowartościowany, rozchwiany, nie masz motywacji, i szukasz sobie wtedy partnera, to jest prosta droga do automatycznego definiowania siebie przez pryzmat drugiej osoby, co może prowadzić do koszmarnych skutków o podłożu uzależnienia emocjonalnego /które to przekłada się na setki różnych patologicznych zachowań/. Także sorry ale albo za mało czytasz, albo za mało przeżyłeś.
Idz na silownie, fitness , wysilek fizyczny poprawi ci humor, samopoczucie , jak i wyglad :)
Albo baby! To teraz trendy.
Megera -> nie, nie czytam za malo, ani nie przezylem za malo. Po prostu pewnego dnia powiedzialem sobie, ze mnie jako facetowi po prostu nie przystoi sie przejmowac takimi glupstwami i to byl koniec. I mimo, ze jak kazdy czlowiek mam swoje wady, niedociagniecia itp. i mam ich swiadomosc, to jednak potrafie spojrzec w lustro i pomyslec sobie "to bedzie dobry dzien". Inna sprawa, ze mnie ciesza doslownie pierdoly, jak kupie sobie 2 litry napoju "Vivat" oraz paczke prazynek w Biedronce, a do tego odkopie "Hellbound" na DVD z szuflady, to juz mam recepte na udany wieczor, kiedy chce odpoczac.
A co do definiowania siebie przez pryzmat drugiej osoby, to prosze cie wybacz, ale chyba nie zaprzeczysz mi teraz, ze to wlasnie wy - kobiety - jestescie tymi, ktore non stop sie porownuja z innymi kobietami. Slysze to praktycznie u kazdej z ktora mam stycznosc, wszystkie tylko patrza "jak tamta sie ubrala", "z kim teraz sie zadaje", "gdzie ostatnio nie byla" itp. To chyba jest w naturze, bo mi nigdy nie przyszloby do glowy pomyslec sobie, ze moj kolega ma fajniejszy sweterek niz ja. Po prostu ma i juz. Ja po raz kolejny powtarzam, zycia w pojedynke sie nie przezyje. Jestesmy stworzeni do tego, zeby przebywac z innymi i dawac cos od siebie, bo - jakby nie patrzec, czesto bardzo nieswiadomie - od nich bierzemy. Nie widze tu zadnego powodu do "uzaleznien emocjonalnych", bo jesli samemu sie jest jzu na dole, to trzeba kogos, zeby nas stamtad wyciagnal. Ci, ktorzy tam zostaja, z reguly przyzwyczajaja sie do zycia jakie tam panuje i dopiero wtedy mozemy mowic o koszmarnych skutkach. Znam jedna dziewczyne, ktora jest tak zamknieta, ze rozmawia praktycznie tylko ze swoja siostra jak jest gdzies w plenerze i uwaga uwaga - nigdy nie miala chlopaka. Przypadek ?
Inna sprawa, ze mnie ciesza doslownie pierdoly, jak kupie sobie 2 litry napoju "Vivat" oraz paczke prazynek w Biedronce, a do tego odkopie "Hellbound" na DVD z szuflady, to juz mam recepte na udany wieczor, kiedy chce odpoczac.
autentycznie zrobilo mi sie smutno
Bullzeye_NEO ---> A tutaj sie musze przypierniczyc :) aby byc prawdziwie szczesliwym :) trzeba nauczyc sie cieszyc z malutkich rzeczy....
Moja luba dlugo nie mogla zrozumiec ze cieszy mnie nawet glupi "oddech" jak plywam na basenie :]
szymon_majewski ---> Tak trzymac :]
napoj colopodobny, paskudne prazynki i film akcji klasy d z chuckiem norrisem mialyby mnie cieszyc? no dajcie spokoj ludzie, szanujmy sie choc troche i stawiajmy sobie poprzeczke przynajmniej umierkowanie wysoko
szymon
szczerze mówiąc brakuje mi argumentów, bo ty do mnie o czymś zupełnie innym, niż ja do ciebie.
Jak się ma problemy w stylu "nie zaliczyłam kolokwium" to owszem, partner jest wtedy świetnym wybawcą, bo i pocieszy, i komin przeczyści. Mnie chodzi jednak o bardziej złożony problem, którego zupełnie nie kumasz. Jak myślisz, dlaczego terapeuci mają "etyczny zakaz" wiązania się ze swoimi pacjentami? Między innymi dlatego, że partner jest fatalnym "narzędziem" w leczeniu szeroko pojętych zaburzeń, z uwagi na związek emocjonalny i wynikające z tego konsekwencje. Patrzysz na kwestię bardzo płasko i powierzchownie, a ja w zasadzie nie mam kompetencji żeby ci to wytłumaczyć.
Związek z osobą, która jest mentalnie rozbita i traktowanie tego związku, samego w sobie, jako terapii, to jest ogromny błąd.
A porównywanie się do innych kobiet nie ma nic wspólnego z definiowaniem siebie, przynajmniej w tym przypadku, o którym mówię.
Sesja. Za miesiąc czy półtora ból istnienia się zmniejszy albo zaniknie. Do czerwca, tudzież września lub tej samej pory następnego roku.
A jeśli pytasz mnie o ciągnięcie studiów, na których sama myśl o nauce powoduje skręcanie w żołądku, to moja odpowiedź jest negatywna. Nawet kosztem przerwania teraz i kilkumiesięcznego pracowania np. w markecie ustawiając towar na półkach.
Oczywiście pod warunkiem, że jesteś pewna, że po takiej przerwie na studia wrócisz. Tutaj z kolei sprawa nie jest już taka prosta i czasem warto zmarnować ten rok, ale nie wypaść z rytmu studiowania.
Można też ewentualnie po takim czasie w pracy zacząć studiować zaocznie, jeśli kierunek to umożliwia. W takim wypadku profity z przedłużonej młodości odpadają, zyskujesz przewagę doświadczenia w pracy (początkowo pewnie prostej, z biegiem lat zapewne już ukierunkowanej na to co studiujesz) po studiach, bo siłą rzeczy trzeba pracować, by te studia opłacić.
Wszystko zależy od człowieka.
W każdym razie stawiam na sesję tuż za rogiem jako przycznę obecnej zniżki formy psychicznej.
Jak myślisz, dlaczego terapeuci mają "etyczny zakaz" wiązania się ze swoimi pacjentami? Między innymi dlatego, że partner jest fatalnym "narzędziem" w leczeniu szeroko pojętych zaburzeń, z uwagi na związek emocjonalny i wynikające z tego konsekwencje. Patrzysz na kwestię bardzo płasko i powierzchownie, a ja w zasadzie nie mam kompetencji żeby ci to wytłumaczyć.
Tu chodzi o rozdział spraw zawodowych od osobistych. To etycznie niemoralne, bo więź z pacjentem jest jego pracą, a nie zakazane dlatego, że partner nie jest w stanie pomóc w sytuacjach kryzysowych. Skąd to w ogóle wytrzasnęłaś ?
No nic, masz swoje teorie, a ja swoje. Jesli osobie, ktora jest "mentalnie rozbita" nie pomoze bliskosc i poczucie bezpieczenstwa, to ja nie wiem co pomoze. Jasne, nie od razu Krakow zbudowano, takie wiezi sie tworza po jakims czasie, ale jak teraz sobie wbije do glowy, ze zwiazki sa be, to bedzie sie zamykac jeszcze bardziej na spoleczenstwo. Szczerze mowiac, to nie wiem czy ja jestem nienormalny czy co, ale gdybym byl zdolowany - a w moim przypadku to by najpredzej bylo nastepstwo nieukonczenia studiow, kradziezy samochodu, utraty pracy i eksmisji naraz - to uwierz mi, o wiele bardziej wolalbym miec przy sobie ukochana osobe, ktora mnie pocieszy i powie, ze w koncu przeciez jestesmy razem, jeszcze swiat sie nie zawalil (z oczywistych powodow nie moze to byc przyjaciel/przyjaciolka), niz odbudowywanie sil w samotnosci, bo bylaby to doskonala okazja, zeby non stop myslec o wszystkim co mi sie przytrafilo. Dlatego uwazam, ze troche rzezbisz probujac polecac jakies zajecia dodatkowe, bo o ile nie bedzie w towarzystwie, to szybko sie znudzi i znowu bedzie smutek "po co ja w ogole tam chodze".
Bullzaj -> mialem kiedys znajomego, ktory nie cieszyl sie z "byle czego", przy czym byl goly i wesoly, roboty brak. Wysepil ode mnie kiedys pieniadze i do dzis ich nie odzyskalem, ale za to po restauracjach mozna go bylo czesto zobaczyc. Zycie nauczylo mnie tego, ze nie ma co miec wygorowanych wymagan, bo to jest podstawa do placzu, ze sie za malo zarabia i konfliktow klasowych w czystym tego slowa znaczeniu. Nawet moj kuzyn, fanboy iPhone i ogolnie wszystkiego co kosztuje swoje i ma logo jablka, wystarczylo ze dowiedzial sie, ze mam telefon komorkowy z Biedronki, zeby rzucac hejtem w moim kierunku. A dzieki temu, ze idac do kolegi wystarczy ze kupie troche parowkowej, kilka bulek i kubeczek musztardy, zebysmy mogli cos zjesc na cieplo do piwa i sie cieszyc, to o wiele czesciej klade sie spac z usmiechem, niz mialbym zachwycac sie jedynie wolowina Kobe, ktora zjem raz na pol roku.
https://www.facebook.com/video.php?v=388103988035156&set=vb.133191463526411&type=2&theater
och, sorry, pomyliłem wątki
Związek z osobą, która jest mentalnie rozbita (...), to jest ogromny błąd.
A co zrobić w sytuacji gdy już jesteśmy w związku i druga osoba nagle się mentalnie rozbija? Rozejść się?
Kobieta która nie jest paszczurem totalnym, chłopa znajdzie zawsze, nawet grubaskom często się to udaje, facet ma gorzej zawsze.
A ja tu piję trzecie piwo i właśnie wszedłem w wątek - wyobraźcie sobie moją reakcję... Podwieszam.
PS. z tym chłopem wszyscy macie trochę racji.