Skąd się wzięły cheaty w grach wideo?
Dopiero po minucie się zorientowałem że chodzi ci o czity. Nigdzie nie widziałem by ktoś tak często tłumaczył słowo "cheat". słówko cheat weszło to potocznego jerzyka graczy, więc tłumaczenie go jest trochę dziwne jak nigdzie się tak nie mówi.
Co ty pierdolisz Sasori666? "Cheat" znaczy po prostu oszukiwać w języku angielskim i nie ma w tym nic potocznego. Jeszcze jakbyś przytoczył "hax" albo chociażby zwykle "hack" to może i bym się zgodzil. Po za tym, dobry z Ciebie typek jak dopiero po min zajarzyłeś o czym jest materiał, który ma nazwę "Skąd się wzięły cheaty w grach wideo?" i gdzie w 15 sek materiału Arasz powiedział, "cześć, opowiem wam dziś o oszukiwaniu w grach single-player'owych"
Dobry materiał, choć mało gierek pokazałeś.. Jakoś od razu po tytule wiedziałem, kto będzie autorem.
Faktycznie "tradycja" zanika, bo gry są faktycznie łatwiejsze, prowadzą za rączkę, pokazują cele, po wciśnięciu przycisku widzimy trasę na mapie i nawet wskazówki dojazdu (wtf, kiedyś trzeba było budynki zapamiętywać, jak dojechać)
Z drugiej strony niektórych gier w dawnych czasach nie dało się przejść bez kodów, trainerów, lub byłoby to na tyle trudne, że zniechęciłoby graczy do grania - bo wiadomo, że hardkor przechodzący grę setny raz, rozwali ją bez problemu.
Trzy życia na całą grę, bez checkpointów, zapisów itp to była norma. Po stracie - jedziesz od nowa. Nieraz oznaczało to nawet kilkanaście minut na załadowanie ponowne gry z kasety :)
Często same cracki były trainerami, kiedy na początku grania odpalał się jakiś chiptune z asciworkiem i opcjami do wyboru :)
Na atari tata modyfikował gry, bez pojęcia o programowaniu - po prostu w assemblerze było parę charakterystycznych ciągów, które zmniejszały licznik, a sam trik wyczytał zapewne w którymś z czasopism - Bajtku czy czymś. Po wielu próbach udawało się trafić w licznik żyć :D to było coś.
W sumie okres trainerów / kodów wg mnie skończył się gdzieś w okolicach 2002-3 roku.
Ach i te obowiązkowe rubryki na dwie strony z "kodami" na końcu każdego czasopisma o grach :P
Trochę to pokazuje w którą stronę poszła branża AAA
Kiedyś niektórzy nawet na easy musieli odpalać god mode, bo gra była za trudna. Dzisiaj w większości* produkcji ciężko jest zginąć na hardzie, a niektóre gry mają nawet wbudowaną nieśmiertelność(PoP)
Na szczęście indyki trzymają poziom i tam się nikt nie bawi w sztuczne ułatwianie. Easy w FTLu nadal jest cholernie ciężkie, a co dopiero się dzieje na hardzie. Takie gierki jak sholvel knight, megaman 9/10, battlekid** pokazują że da się zrobić trudną ale uczciwą grę
*Dark soulsy to jedne z nielicznych rodzynków
** Polecam wygoglować, 2 gry które ukazały się na NES-a całkiem niedawno
Obecnie już nie grywam na cheatach :) ale pamiętam raz brackiemu wpisałem w GTA 3 kodzika że przechodnie chcą zabić przez niego kierowaną postać.
Wkurzył się mocno a ja mu odpowiadam, a czego się spodziewałeś :P miasto bierze sprawiedliwość w swoje ręce na takiego przestępce jak ty.
R‹ud›Y [5]
a niektóre gry mają nawet wbudowaną nieśmiertelność(PoP)
A może wszystkie? Wszyscy się uwzięli tego PoPa jak te orangutany, a w każdej innej grze jest to samo, giniesz, wracasz gdzieś tam, a bardzo uznany i zachwalany bioshock ma dokładnie to samo, zginiesz, zaraz obok się pojawiasz, nikt nie narzeka, tylko po prostu ktoś jakieś bzdury puścił w neta i wszyscy to powtarzają, co za różnica, że wracasz za chwilę czy cię cofa...
to byly czasy ;).
Niekiedy kody są wręcz wskazane w niektórych produkcjach: w GTA San Andreas bez używania kodu na odrzutowiec gra jest strasznie nużąca, bo trzeba pokonywać ogromne odległości samochodem - większość czasu gry zajmowało podróżowanie z miejsca A do B, a czasami miejsce w którym skończyliśmy misję do miejsca w którym mamy następną było oddalone po pół godziny jazdy samochodem, do tego ciągle trzeba było po misji jeździć uzupełnić życie i kamizelkę, aż człowiekowi niedobrze się robiło; radą na to jest używanie kodu na odrzutowiec, który pozwala na bardzo szybkie podróżowanie i skraca czas gry o połowę!!! Wiem, bo przeszedłem SA z tym kodem i bez niego i licznik po przejściu bez kodów wskazywał 60-parę godzin, a używając kodu na odrzutowiec 30-parę godzin, używając kodu na życie i kamizelkę przed misją oraz wspomożenie się czołgiem przy przejmowaniu dzielnic w Los Santos przeszedłem grę w 20-parę godzin). Niestety w SA , chociaż jakby model jazdy samochodem być dobry, a tak nuda. Przechodząc bez tego kodu miałem ochotę osunąć grę z dysku, jak bym przechodził ją pierwszy raz i nie miał tego kodu to bym podziękowałem tej grze, tak jak podziękowałem Far Cry 2 za tą samą wadę.
Czasami jednak używanie niektórych kodów psuje grę - np. kod na bronie oraz kodu na życie w czasie misji w GTA, ale bez tego za dzieciaka nigdy bym nie przeszedł GTA 3 i Vice city, teraz to dla mnie nie problem, ale kiedyś gra była prawdziwym wyzwaniem i bez kodów miałbym duży problem by ją przejść.
Material przypomnial mi o edycji save'ow na Amidze. Edytor hexow co by w koncu przejsc Reunion czy zobaczyc jak szybko da sie skonczyc cywilizacje z nieograniczona iloscia pieniedzy. A teraz rzeczywiscie takie oszukiwanie jest bez sensu, bo po co sobie skracac rozrywke z 20 godzin o polowe?
Jeśli nie masz potwierdzonej jakiejś tezy, to nie nazywa się to teorią, tylko hipotezą.
Ah, ci poloniści. :P
Aż mi się przypominają stare, dobre czasy, kiedy grając w GTA Vice City wpisywałem kod na czołg i sobie nim jeździłem.
Tomb Raider 2 - przejście do kolejnej misji:
step left, step right, step left, góra, dół, skok do tyłu z unikiem w powietrzu
Pamiętam do dziś :)
Na PC kiedyś się w to bawiłem, ale od kiedy gram na konsolach nawet mi to do głowy nie przyszło
Pozostaje jeszcze wspomnieć o edycji komórek pamięci - np. przy pomocy CheatEngine, do tej pory urozmaicam sobie tym narzędziem rozgrywkę, dodatkowo jeśli gra jest bardzo otwarta na modyfikacje też można sobie trochę pomóc np. zwiększając dmg broni w pliku.cfg
@[7]
Dla mnie jest różnica. W PoPie wiesz że nie zginiesz. Po prostu respawnujesz się w prawie identycznym momencie, więcej ryzykujesz grając. Z resztą ten PoP wg mnie był jednym z najgorszych i to wcale nie przez ten problem, ale ile ludzi tyle opinii
W bioshocku giniesz i respawnujesz się kawałek dalej. Ale giniesz
To jakoś siedzi w głowie, świadomość tego że bohater jest nieśmiertelny mnie mocno denerwowała
Według mnie kody psują całą satysfakcje z przejścia gry najlepiej ukończyć grę samemu i mieć z tego frajde niż przy użyciu kodów.
Kiedyś i owszem korzystałem min w Warcrafcie 3 w ostatnich misjach :p Ale dzisiaj ? Era casualizacji jest tak ogromna, że każda gra przechodzi się sama lub przy minimalnym wysiłku umysłowym. Materiał bardzo dobry Arash :)
R‹ud›Y [17]
W bioshocku giniesz i respawnujesz się kawałek dalej. Ale giniesz
Ale właśnie nie giniesz, bo w grze się nie ginie i na ma różnicy czy wrócisz natychmiast czy nieco wcześniej, tak de facto to w PoPie było to dobre, po co wymyślać jakieś suchary czy respawny gdzie indziej, czujesz się przez to lepiej, bo mi to wisi, to samo było w pray, generalnie to przyszło z uproszczonych gier konsolowych, gdzie zamiast save gdzie chcesz masz checkpointa.
Z tego co ja wiem to Game Genie, produkowane przez Codemasters, było legalne. Sprzedało się w milionach egzemplarzy.
kody kodami, dziś to się nazywa DLC, np. time saver pack do Assassins Creed, dragon age inkwizycja smocza zbroja. te i inne rzeczy tym podobne w dlc to nic innego jak kody za które musisz płacić.
Góra, dół, prawo, lewo i 3x kwadrat. Jedyny kod na ps2 jaki pamiętam. W grze Tenchu ^^
Kto nigdy nie grał w GTA na kodach? Kody to dobra sprawa żeby się pobawić i wyszaleć na przykład przy drugiem podejściu do gry.
Ile się tych kodów zapamiętało (najwięcej do GTA SA :D). Pamiętam nawet kod seryjny do kurki wodnej 2 (oczywiście pirat :P) w którą grałem 6-7 lat temu:
spoiler start
MLCX-D47W-X35R-VB6H :D
spoiler stop
GTA przeszedłem dopiero za którymś razem bez kodów XD Samego San Andreas`a nie dało się przejść używając kodów ponieważ jedna z misji kończyła się zawsze porażką , a więc kiedy kiedy ktoś zaczynał grać na moim savie był wielce oburzony że ma grać bez kodów, w sumie się nie dziwię, jak można nie cieszyć się z latania kosiarką ?
Ja bywałem zły, gdy okazywało się, że do danej gry nie było kodów. W Medal of Honor kody sprawiały frajdę, ponieważ miało się pod ręką każdy rodzaj dostępnej broni. Kodów nie było do pierwszej części "Far Cry" i muszę przyznać, że szybko się wyrżnąłem. Już po kilku misjach musiałem zacząć naprawdę planować swoje ruchy.
Z perspektywy czasu kody na pecetach oceniam bardzo dobrze. Opcja "god" pozwalała na spenetrowanie tych miejsc w lokacjach, do których nie mieliśmy zazwyczaj dostępu. Również opcja "fly" i jej podobne pozwalały na wchodzenie za płot, czyli tam, gdzie kiedyś nie stawiano wirtualnych ścian. W MOH:AA robiłem to już z nudów permanentnie. Chodziłem tak daleko po mapie, że postać spadała z komputera.
W Prince of Persia z 2008 roku ginie się dokładnie tak samo, jak w każdej innej grze, jedyna różnica to animacja ratowania przez Elikę i gęściej ustawione checkpointy.
Materiał fajny, potrzebny, ale...
Jeden duży minus. Nomenklatura? Kto posługuje się takim językiem? Nie przeczę, że należy wypowiadać się "ładną polszczyzną", ale nie przesadzajmy. Proponowałbym mówienie taką samą, ewentualnie nieco lepszą, polszczyzną niż na codzień. Gwarantuje, że takie sztuczne wzbogacanie jej nie czyni materiału bardziej profesjonalnym/atrakcyjniejszym. Wręcz odwrotnie.
ZXDR wciśnięte razem na Commodore 64 w Giana Sisters, kończyło Level :D
Jak Arasz wspomniał teraz gry są zbyt proste by używać kodów, jednak jest wielu którzy z nich korzystają to są Gimbo gracze którzy musieli by mieć na ekranie duży napis "TERAZ WCISKAJ klawisz A!!" by przejść całą grę i nie musieli używać kodów.
Ogromna prośba do autora: zapoznaj się proszę z tym o czym robisz reportaż. Trainery zawsze pracują na zmianach w pamięci RAM - i nie mają nic wspólnego z modyfikacją plików gry. Nic. Nieśmiertelność jest np osiągana prostą operacją zamiany x razy na sekundę wartości zdrowia na maksymalną. Patche i zmiana wersji gry wpływa na zmianę adresu pamięci pod którym dana wartość jest zapisana.
Pomysł na materiał ciekawy, jednak dotknęła go przypadłość większości mediów - ważne żeby mówić i pisać, nie ważne czy to prawda.
Pamiętam jak grałem na kodach w GTA San Andreas. Niektóre były świetne, z plecakiem rakietowym na czele! Ciekawy materiał! ;)
Dobry temat ale troche plytko potraktowany.
Kody głownie używałem w GTA. W Vice City Moja rozgrywka wyglądała tak, że wpisywalem kod na zdrowie i albo zdążyłem wpisywać i przeżyłem albo umierałem. Finalnie trudnosc gry polegała na tym jak szybko pisze na klawiaturze. Dopiero w San Andreas pod wpływem kolegi przeszedlem gre bez kodow i poczulem prawdziwą przyjemnosc z grania. Ogólnie kody niszczą rozgrywke.
PS. Czekam na wspomniane inne materiały.
Czy ktoś może mi powiedzieć jaki utwór leci w materiale?
v1r00z1986, dzięki :) Obejrzałem tylko do słów "do usłyszenia" :D
W gta san andreas (po przejściu gry) jak jeszcze chciałem się pobawić w tym świecie wpisywano się kody żeby móc postrzelać bez policji na karku. Albo w Gothicu, żeby rozebrać wszystkie postaci z ubrań, zbrój itd. Kodów nie używałem tak dawno, że nawet nie wiem , czy w dzisiejszych produkcjach coś takiego istnieje. Ostatni raz użyłem kodu w Oblivionie (jakoś niedawno) bo zapomniałem zabrać z ciała przeciwnika przedmiot do zadania, a ciało po pewnym czasie zniknęło. (Musiałem sobie ten przedmiot "Pojawić" w ekwipunku)
Za młodu przejście jakiejkolwiek części Grand Theft Auto bez kodów graniczyło z cudem. Teraz nie wyobrażam sobie grać z kodami. Jeeeju, ile to gier się katowało na kodach :)
Też kiedyś łoiłem na kodach. Dopiero Max Payne 1 nauczył mnie grać bez kodów. Teraz kody używam tylko do zabawy.
GTA2, Tomb Raider 4, Heroes 3, Soldier of Fortune, No One Lives Forever... Teraz mi wstyd, ale kiedyś gry były naprawde trudne.
cswthomas93pl - Przeszedłem całego GTA 1 bez jakichkolwiek kodów. Fakt bywało to frustrujące, ale się dało. :)
Kiedyś gry były długie i trudne, stąd właśnie była potrzeba ułatwienia sobie rozgrywki.
W obecnych czasach jest na odwrót, tak więc używanie kodów powinno być traktowane przez graczy jako grzech, tymbardziej w tytułach czysto multiplayerowych.
Sam przyznam, że wiele gier przeszedłem na kodach. Po czasie gry zaczęły mi się zwyczajnie nudzić, nie czułem frajdy z maxowania gier na 100%, skoro wiedziałem, że nie zrobiłem tego 'sam'.
Stare dobre czasy.
Materiał dobry, oby więcej takich!
Gunsgunsguns
Aezakmi
Ilikedressingup
Bangbangbang
Pozdro dla kumatych
Nie pamiętam tytułu gry na Atari, ale wystarczyło polizać port drugiego gracza i miałeś nieskończoną ilość żyć hehe DZIAŁAŁO
Ja się lubię bawić kodami po przejściu gry (endgame, NewGame+/2gie przejście) - gram głównie w RPGi - i jak każdy maniak-RPG jestem perfekcjonistą - jeśli gra jest dobra przechodzę ją odkrywając wszelkie sekrety (czytam dokładnie wszelkie dialogi i zaglądam w każdy kąt) - w niektórych grach jednak nawet po 2 czy 3 przejściach danego tytułu nie da się odkryć wszystkiego (przetestować wszystkie skille, odkryć wszystkie bronie) - stąd kody. Czasami lubię też pobawić się plikami z gry, aby zmienić niektóre właściwości - np. w TESie nie lubię być ograniczony obciążeniem - stąd zwiększanie maxymalnego udźwigu się przydaje - gra od razu staje się lepsza xP
Oby tak dalej Arasz bo robisz najlepsze i najciekawsze materiały, które przyjemnie się ogląda.
Pamietam jak do Fallout 1 i 2 uzywalo sie Magic Trainer Creator (kto pamięta temu piwo!) do podbijania statystyk, to byla zabawa wyszukiwanie odpowiednich wartosci, zmiana, przeliczanie i błąd zamiast 10 szczescia mam 10 hp hehe. Tak mi sie wydaje, ze kody zaczynaly iść do lamusa z dobą internetu (gry latwiejsze i latwiejszy dostep do solucji, poradnikow).
W moim przypadku nagminnie na kodach gralem na C-64, ale z powodu bardzo prostego. Gry wtedy byly tak trudne, ze inaczej sie nie dalo. Przy pirackich "intrach" zawsze bylo F5 zycia F6 ammo i cos tam jeszcze.
Rest In Peace; God, Noclip, Give all.
Jedyne kody jakie używałem to do GTA, żeby pobawić się w nieskrepowane mordowanie całego miasta. :P