Właściwie to nigdy po nocach się nie uczyłem, bo i materiału było mniej, nauczyciel pomógł (przynajmniej w szkole średniej), a teraz na studiach zadają kilkanaście zadań do domu i radź sobie sam. Jeżeli nie rozumiesz to na konsultacje, bo profesor (doktor albo magister) nie ma zamiaru tracić czasu. Niestety w tym samym położeniu jest większość grupy, a niektórzy rozumieją, bo chodzili do technikum o danym profilu, gdzie już ten przedmiot był, a jest ich jakieś 20% w grupie. Profesor traktuje grupę jakby wszyscy byli absolwentami technikum ekonomicznego. Wypożyczyłem sobie kiedyś książkę o podstawach rachunkowości, gdzie całe to księgowanie na kontach jest opisane, jednak jest to opisane na ponad 600 stron i właściwie nie zdołam tak po prostu wszystkiego ogarnąć w dzień (czy w noc). Zrobiłem sobie przerwę pół godzinną i tak się zastanawiam czy warto się męczyć, czy odpuścić i przygotować się na następne zajęcia, a jutro liczyć na łut szczęścia że mnie nie zapyta, chociaż to niemożliwe, zawsze udawało mu się przepytać całą grupę w 1,5h.
Nigdy nie zarywałem nocy dla rzeczy, których uczą w szkołach. Nawet zdarzało się tak, że dnia temu nie poświęcałem, bo realizowałem się w czymś zupełnie innym, rozwijając swoje indywiduum. I niektórzy nauczyciele potrafili to uszanować. Masz tę książkę, i co? Jak można się tak maltretować z materiałem? Jeśli faktycznie czegoś chcesz się nauczyć, to powoli i spokojnie ją przerabiaj, a nie tu i teraz, bo zajęcia i profesor. W odpowiedzi na pytanie. To jest tak, że jeśli oczekujesz wyników, no to musisz na nie zapracować. Więc zastanów się, czy naprawdę Ci zależy na tym. Zawsze możesz odpaść teraz, zająć się książką na spokojnie i potem to w jakiś sposób poprawić.
Powiem tak - jak wiesz, po co jesteś na tych studiach, to nie rób z siebie miękkodupa i popracuj trochę. Jak jesteś tam na przeczekanie, to sam sobie odpowiedziałeś. Może nie warto inwestować w to tylu sił. Sam sobie odpowiedz :)
Ja się z sobą specjalnie nie patyczkowałem i jak trzeba było przysiąść, to to robiłem. Mi się akurat opłaciło. Jak na studiach jesteś z braku pomysłu co robić, to poczytaj sobie kawałek do snu... może się czegoś nowego dowiesz i idź spać.
@Minas Morgul
to nie jest tak, że ja poszedłem na studia tylko po papierek, bo to naprawdę mnie interesuje, tylko na każdym kierunku tak jest, że są przedmioty które się lubi, i są też za którymi się nie przepada, dlatego trochę żałuję, że od początku się tym przedmiotem zainteresowałem, bo teraz miałbym problem z głowy (wgl. nie miałbym problemu) i chyba doszedłem do wniosku że ze 2 godziny posiedzę i zobaczę ile zdołam się nauczyć.
Ja uwielbiałem się uczyć po nocach. Paczka fajek, dzban herbaty i haja na książki. Zazwyczaj też skutkowało. Nie spróbujesz, nie będziesz wiedział.
Za to ja się nie uczę po nocach - nigdy nie uczyłem się po 21, ile bym nie umiał i czego bym nie miał następnego dnia. Wolę się wyspać, niż uczyć się po nocach :)
Ale wiadomo, co kto lubi.
A to swoją drogą. Ja rzadko kiedy zaczynałem przed 22 ^^. Do teraz jestem nocnym markiem.
nocki to ty zarywaj z ta kolezanka co ma dziwne pomysly:)
A potem nadrobisz na przerwach pomiedzy zajeciami. Po co tracic nocki na nauke? U nas w akademiku to byl grzech ciezki a pokuta byla pielgrzymka po zapasywody swieconej...
Ja się uczyć moge tylko rano, po kawie, później mój mózg słabo pracuje, nic nie zapamiętuje, szczególnie wieczorem.
Ja jak czegoś uczyłem się w dzień, to pamiętałem wszystko tylko następnego dnia rano.
Mam kumpla, który studiował. Już robił inżynierkę i zrezygnował. Wyjechał za granicę. I na facebooku napisał mi tak: "Te cztery lata studiów to był zmarnowany czas. Ile kasy bym przez ten czas zarobił." Z kolei drugi drugi skończył studia i jest kierownikiem projektów budowlanych. Opłaca się studiować ale takie coś co ma zapotrzebowanie i na takiej uczelni, po której łatwiej o pracę więc czasem warto uczyć się po nocach a czasem nie.
Jak zarywasz nocki to mniej materialu zapamietasz - lepiej systematycznie uczyc sie w dzien z doswiadczenia
Ja czasem zarywam, materiał jest po prostu zbyt spory. Zależy też jak kto interpretuje tę zarwaną nockę. Jeśli jalp chodzenie spać 0.30 - 1.00, to łapię się.