Nie moge w to uwierzyć. Pięć lat zaledwie po najbardziej katastroficznym prezydencie w historii tego kraju, który doprowadził do izolacji USA na arenie międzynarodowej i ruiny gospodarczej w imię swoich chorych wizji, kraj tem wybiera takich samych ludzi. To co mówia jest tak oderwane od rzeczywistości że strach tego słuchać.
Ciekawe jakie klowna wystawią na prezydenta tym razem?
Ciekawe jakie klowna wystawią na prezydenta tym razem?
Kogokolwiek by nie wystawili, gorszy od Obamy nie bedzie..
Skoro Obama jest zły i jest demokratą to dlaczego taki szok, że wygrali republikanie?
Najlepszym argumentem swiadczacym o jakosci rzadow demokratow w Senacie i prezydenta specjalnej troski Obamy jest wlasnie wygrana republikanow.
i ruiny gospodarczej w imię swoich chorych wizji
Ty sie o Ameryke nie martw bo miala sie i ma sie dobrze i wraz z gazem lupkowym zapewnila sobie dobrobyt na nastepne 100 lat, ktokolwiek by nie byl prezydentem. Wszystko wskazuje ze USA w ciagu dekady znowu zostawi cala europe i reszte swiata DALEKOOOOOOOO w tyle.
To Obama jest gorszy od Bush'a ? unbelievable :P
oczywiscie, ze tak.
to co sie dzieje na bliskim wschodzie i Ukrainie to najlepszy dowod na to.
jedyna dobra rzecz w prezydenturze Obamy, to proba obudzenia Europy, ze USA nie zawsze beda za nas trudne decyzje podejmowac.
Ludzie co wy macie z tym Nixonem? Już od dłuższego czasu jego prezydentura jest oceniania w zupełnie inny sposób niż życzą sobie tego media. Zresztą jeśli spojrzeć na approval rating przez cały okres pełnienia przez niego urzędu, to wynosił on ok. 50% co stawia go w piątce najlepszych rezultatów po 1945! A rok 1972 to najbardziej decydujące zwycięstwo wyborcze w dziejach tego kraju: 520 vs. 17.
stealth1947 - > a możesz podać w czym niby Europa jest tak DALEKOOOOOOOO w tyle. ?
Ciężko być dobrym prezydentem jak przez tyle lat druga strona z pełną zajadłością przeszkadza na każdym kroku i bombarduje każdy ruch wszystkimi możliwymi sposobami.
Jeszcze był ten co palił ale się nie zaciągał i nie uprawiał seksu przy robieniu lodów.
To Obama jest już 5 lat?
Yes we can!
I bardzo dobrze. Całe szczęście też, że Murzyn Obama sprawuje swoją ostatnią kadencję.
[15]
Rewelka! obśmiałem się konkretnie:)
r_ADM=> po co normalnie rozmawiać, skoro można zacząć wszystko wyśmiewać :^)
Nie Obama, tylko cały rząd. A w zasadzie nie rząd tylko cała scena polityczna, jest od lat sparaliżowana bezsensowną, szkodliwą dla nich samych i kraju, walką. Przejrzyj sobie aktywność w publikacji nowych praw, statystyki i wyniki głosowań, tematy na których skupiały si inicjatywy jednej i drugiej strony itp.
No ale w sumie po co, 'Obomo hehe xD'
Ale co przeciętnego Polaka obchodzi oprócz
zniesienia wiz
oraz stosunki między PL aUSA
shamanfre=> a jaki cel ma to pytanie? Nic. Tak jak to co się dzieje w Rumunii czy RPA. Co z tego?
27 Na nasze wybory piszą po co głosować a cieszą się z wyborów w USA co nam do tego kto rządzi USA
To że jak przyjdzie co do czego oni jedyni mogą kiwnąć palcem jak ktoś nas zaatakuje. Chyba że Tobie wystarczą papierowe zapewnienia bez pokrycia, armii niezdolnych do udzielenia pomocy sprzymierzonemu krajowi w czasie prawdziwej wojny.
Więc jest ważne kto gdzie i jak rządzi i jakie ma nastawienie do naszego kraju.
co nam do tego kto rządzi USA
A kto zakłada że Ty cokolwiek masz wspólnego?
Jj
No, no, bo tak wielokrotnie mogliśmy na ich pomoc w przeszłości liczyć.
A ile wojen na wielką skalę, od czasu powstania Stanów Zjednoczonych, było w Europie?
Biorąc pod uwagę państwo na 'drugim końcu świata' jakim jesteśmy, rzeczy jak doktryna Monroe'a to są całkiem aktywni są w sprawach tego kontynentu.
W II wojnie byli częścią koalicji, a sprawa polska nie była głównym priorytetem. Masz do nich większe zarzuty niż do Francji czy Anglii?
Nie, nie mam, dlatego równie obojętne są mi losy tych trzech krajów, tak jak dla tych trzech krajów równie obojętne ( w przeważającej mierze ) są losy mojego Kraju.
Tylko skąd Twoja teza o tym, że na nich liczyć możemy, skoro dotychczas empiryka tego w żaden sposób nie potwierdza?
No, no, bo tak wielokrotnie mogliśmy na ich pomoc w przeszłości liczyć.
z tego co pamiętam, to w przypadku obu wojen światowych wpływ USA na ich ostateczny rezultat był, śmiem twierdzić, decydujący. O trzynastym punkcie Wilsona też warto pamiętać.
To natomiast że FDR (bo rozumiem że Teheran i Jałtę masz przede wszystkim na uwadze)był politykiem wyjątkowo jak na warunki amerykańskie małostkowym, ukierunkowanym wyłącznie na zysk polityczny, nie dowodzi jeszcze niczego.
Twoja teza o tym, że na nich liczyć możemy,
To że jak przyjdzie co do czego oni jedyni mogą kiwnąć palcem
Ja pisz ęże są w stanie pomóc bo mają środki i trzeba pracować nad tym by byli gotowi to zrobić. Ty piszesz że twierdzę że na pewno to zrobią. Pozostańmy przy swoich wersjach :)
skoro dotychczas empiryka tego w żaden sposób nie potwierdza?
W obu wojnach walczyli, po naszej, dobrej stronie. Ententa przypieczętowała nasze powstanie po IWŚ.
Ty piszesz że dotychczasowa historia nas uczy że w czasie konfliktu nie można liczyć na ich pomoc.Tak jakby byli naszą kolonią.
Pozostańmy przy swoich wersjach.
Ale co przeciętnego Polaka obchodzi oprócz
zniesienia wiz
A kogo tak naprawdę te wizy obchodzą? Normalny człowiek, który pracuje, ma mieszkanie, rodzinę dostaje wizę na 10 lat bez żadnego problemu. A na saksy już się do lat nie opłaca tam jeździć.
Heh. Przecież u nas jest tak samo. Obie rządzące w ciągu ostatnich lat partie obiecywały wodotryski, których nikt nigdy nie doświadczył, a mimo to wciąż dominują.
Zapomniałem dodać- żeby mieć przyjaciela trzeba byc przyjacielem. Jako że nie jesteśmy im, poza bycia szpicą NATO, do niczego potrzebni, to niestety trzeba się starać.
Nie mówię przylizywać, ale starać.
Ale lepiej narzekać że nam nie płacą za nic ot tak. Najlepiej siedzieć i pluć na siebie nawzajem, bo 'kiedyś coś'. Potem płacz że nas mylą hamburgery z Tadżykistanem na mapach.
Dla nich granicą strategiczną jest granica niemiecka. Wszystko na wschód jest pograniczem. Można tego bronić, ale w przypadku kryzysowego rozkroku między innymi częściami świata - nie za wszelką cenę. Tak samo w przypadku nuklearnego szantażu. Jest to racja stanu i nie ma związku z aktualnym prezydentem.
Ocena naszej armii zapewne jest miażdżąca, kierownictwo polityczne niepewne i przeorientowane na Moskwę (na nic nagła sraczka anty-moskiewska, za granicą patrzą w szerszych kategoriach czasowych) .
Mylą i będą mylić, bo co my im jako Polska zaoferować możemy? Good sausage?
Dla przeciętnego hamburgera jesteśmy dalej Rosją.
To wszyscy przyjmijmy Twoją postawę obojętno-roszczeniowo-wypominalską. Wtedy się na pewno poprawi.
A o interwencjach finalnie nie decydują ludzie a politycy, a o nich jest wątek. Skoro da się ich przekonać do kolejnych wojen na Bliskim Wschodzie to będzie się dało tu.
Będziemy szukać militarnych przyjaciół na Ukrainie. Oh wait.
To na Białorusi. Oh wait.
To na Litwie. Oh wait.
To w Czechach. Oh wait.
To na Słowacji. Oh wait.
To w Brazylii. Oh wait.
To w Indiach. Oh wait.
To w Hiszpanii. Oh wait.
To w Anglii. Oh wait.
To we Włoszech. Oh wait.
Chiny pomogą za jabłka.
Zapomniałem dodać- żeby mieć przyjaciela trzeba byc przyjacielem. Jako że nie jesteśmy im, poza bycia szpicą NATO, do niczego potrzebni, to niestety trzeba się starać.
Nie mówię przylizywać, ale starać.
zawsze przypominam w podobnej kwestii przykład Królestwa Sardynii.
[39] ale to ich czy nasza wina, że przez pryzmat kiełbasy nas postrzegają?
A jaki my mamy potencjał militarny w porównaniu z Federacją że mamy z powodu dumy nie starać się. Gospodarka, układy i zapewnienia nic nie znaczą jak druga strona ich nie szanuje.
Członków wojującej krajowej klasy politycznej pozamykamy w atrapach i powiemy że już mamy głowice jądrowe?
oj chyba się JJ nie zrozumieliśmy do końca. Piemont-Sabaudia były od czasów nowożytnych pośmiewiskiem całego regionu. Zacofane, biedne i nic nie znaczące. A cóż się stało, gdy wespół z większymi postanowili pojechać na Krym? Któż rozdawał później karty w zjednoczeniu całego półwyspu apenińskiego? Nawet Francuzów ściągnęli i Austriakom manto spuścili, że ci raz na zawsze z tego regionu Europy zrezygnowali. O późniejszych trzech dekadach nawet nie wspomnę.
Stany to nie Polska. Tam scena polityczna jest uporządkowana od 150 lat i podzielona na dwie główne partie różniące się programowo i ideologicznie. To, że jakiś prezydent dał ciała nie oznacza, że ludzie nagle zaczną zmieniać fundamentalnie swoje poglądy na świat.
Ja rozumiem, ale w Europie nikt nie ma jaj by poważnie przeciwstawić się FR i wejść z nimi w poważny konflikt polityczny. Jedynie gaszenie pożarów, skutków pojedynczych akcji drugiej strony. Brak inicjatywy na szeroką skalę.
Trwa wojna i nikt niczego sobie nie robi z tego bo to nie ich interes. Czy małe republiki postsowieckie nim są dla nas? Nie, ale czy wolność każdego narodu o samostanowieniu nią jest? Cóż, nie mam zamiaru mówić za wszystkich.
Z jednej strony propaganda. Z drugiej kompletnie nieskuteczna (na względnie krótki okres) polityka gospodarczej presji. W przypadku konfliktu jaką realną pomoc zaoferuje NATO? Nadal jesteśmy ziemią buforową, bo nie słysze o manewrach tych wielkich armii we Francji czy Anglii.
Jutro wszędzie mogą dojść do głosu skrajne partie i w razie potrzeby odmówić realnej i miarowej pomocy. Co by nie mówić o Stanach, lobby militarne jest tam silne.
Oni składują nadmiarowe czołgi na pustyniach ('na wypadek'). U nas? Ostatnio niepokojące wieści o armii niemieckiej.
A i w Anglii nie są chyba wszyscy gotowi by za Gdańsk umierać.
Na szczęście jest szansa że obrzydnie im w końcu tynk ze ścian i wewnętrzna presja będzie wystarczająca by zmienić kurs polityki. Póki co dość mocno się zagrzebują.
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,16916426,Zalamanie_kursu_rubla__Centralny_Bank_Rosji_oslabil.html#BoxSlotIMT
dwie główne partie różniące się programowo i ideologicznie.
Wyśmienity żart !!!
Nie moge w to uwierzyć. Pięć lat zaledwie po najbardziej katastroficznym prezydencie w historii tego kraju
FDRa ciężko będzie przebić. Gdyby połączyć starania Busha i Obamy to może, może.
Najlepszy Reagan przecie.
http://www.examiner.com/article/8-reasons-why-ronald-reagan-was-the-worst-president-of-our-lifetime
Tam scena polityczna jest uporządkowana od 150 lat i podzielona na dwie główne partie różniące się programowo i ideologicznie.
No, dlatego Demokraci do tej pory próbują za wszelką cenę zataić, że członkowie ich partii wspierali segregację rasową, a część była nawet członkami KKK...
No, dlatego Demokraci do tej pory próbują za wszelką cenę zataić, że członkowie ich partii wspierali segregację rasową, a część była nawet członkami KKK...
Wypowiedź z kategorii "historia alternatywna". Każde dziecko w Stanach uczy się tej części trudnej amerykańskiej historii i każde dziecko wie, że Partia Demokratyczna zaciekle zwalczała projekty dopuszczające zniesienie niewolnictwa. W całkowitym odróżnieniu od Republikanów, którzy za cel obrali sobie wprowadzenie we wszystkich stanach zakazu niewolnictwa.
Po Wojnie Secesyjnej Republikanie dążyli do dalszego równouprawnienia tzw. wyzwoleńców w życiu społecznym i politycznym, ale na drodze znowu stanęli Demokraci, którzy narzucali rozwiązania dyskryminacyjne (segregację rasową).
Jakimś kompletnym kuriozum jest stwierdzenie, że Demokraci coś próbują ukryć. Taka była historia, takie są fakty i nikt ich nie próbuje kwestionować. I nie część ludzi z KKK wywodziła się z Demokratów, a prawie wszyscy. Na Południu Demokraci ze swoimi pomysłami dyskryminacyjnymi wygrywali kolejne wybory w cuglach, masowo popierani przez białą większość.
Jako dziecko uczyłem się w szkole amerykańskiej i jakoś nie pamiętam, żeby była o tym mowa, ale może faktycznie wiesz lepiej.
Nie zmienia to faktu, że twoja poprzednia wypowiedź to totalna bzdura, bo akurat przez ostatnie 60-70 lat dwie główne amerykańskie partie bardzo się zmieniły.
Uczyłeś się w amerykańskiej szkole i nie było tam słowa o Wojnie Secesyjnej, o przyczynach jej wybuchu i konsekwencjach? Naprawdę?
Napisałem, że od 150 lat scena polityczna w USA jest uporządkowana. Takie są fakty, a bzdurą jest kwestionowanie faktów.
Przez 60-70 lat wszystko się zmieniło, bo wszystko podlega zmianom ;) To wiedzą nawet małe dzieci, jeszcze takie co do amerykańskiej szkoły nie chodzą. Cały świat się zmienił. Ale scena polityczna w USA nadal dzieli się z grubsza na Republikanów i Demokratów, a transfer elektoratów pomiędzy tymi partiami tradycyjnie jest ograniczony, niezależnie od tego "czyj" prezydent aktualnie sprawuje władzę i jak te rządy są oceniane w trakcie i po jego kadencji. Patrząc na historię USA widzimy wyraźnie pewną polityczną równowagę, czasem tylko leciutko zaburzaną sytuacją, w której nieznaczną większość w kongresie i senacie ma partia, z której wywodzi się też urzędujący prezydent.
Uczyłeś się w amerykańskiej szkole i nie było tam słowa o Wojnie Secesyjnej, o przyczynach jej wybuchu i konsekwencjach? Naprawdę?
Było, ale prawdy w tym tyle, co nic :). Główną przyczyną było niewolnictwo, ale przynajmnej stoczyliśmy bitwę pod Gettysburgiem na boisku piłkarskim, więc przynajmniej zabawnie było.
Ale scena polityczna w USA nadal dzieli się z grubsza na Republikanów i Demokratów, a transfer elektoratów pomiędzy tymi partiami tradycyjnie jest ograniczony, niezależnie od tego "czyj" prezydent aktualnie sprawuje władzę i jak te rządy są oceniane w trakcie i po jego kadencji.
Dlatego Południe, które od czasów Rekonstrukcji solidarnie głosowało na Demokratów, mniej więcej od połowy lat sześćdziesiątych zaczęło niemal solidarnie głosować na Republikanów. Stany północne przeszły podobną przemianię, z tym że w odwrotnym kierunku. Wydaje mi się więc, że inaczej rozumiemy pojęcie uporządkowania :D.
Wszystko jest w jak najlepszym porządku, bo osadza się, tak jak napisałem w pierwszym poście, na kwestiach fundamentalnych, światopoglądowych, ideologicznych. W momencie gdy Demokraci przestali popierać segregację rasową, stracili sporą część elektoratu na Południu. Zadecydowały światopogląd, programy i ideologia, które są głównymi kryteriami przy zapisywaniu się obywatela na listę wyborców jednej lub drugiej partii. Jednocześnie na Południu niszę zapełnili Republikanie, którzy z kolei stali się główną siłą konserwatywną.
Bo, tak jak napisałem, Stany to nie Polska. Różnica między tymi dwiema partiami jest zasadnicza właśnie na płaszczyźnie ideologicznej i programowej. Mógłbym kropka w kropkę powtórzyć swój pierwszy post. Od 150 lat w Stanach scena polityczna jest uporządkowana. W latach 60-tych nastąpił przepływ elektoratów, ale równowagi to nie zaburzyło. Obie partie dostosowały się na swój sposób do zmian prawnych, cywilizacyjnych, kulturowych, społecznych i gospodarczych. Ale polaryzacja czy dualizm sceny politycznej jest silniejszy niż wpadka jednego czy drugiego prezydenta. Ta ostatnia może decydować o wygranej jednej lub drugiej partii w kolejnych wyborach, ale nie zaburzy równowagi i nie sprawi, że jedna albo druga partia zniknie ze sceny politycznej, tak jak to się dzieje w mniej dojrzałych demokracjach.
Wniosek z tego taki, że właściwie nie zmieniła się liczba partii - 2, a tak poza tym wszystko się pozmieniało. Postępowi republikanie przemienili się w konserwatystów głosząc wolność od rządu i przebazowali z północy na południe. Konserwatywni południowcy z KKK przemienili się w libertyńskich socjalistów z pierwszym czarnoskórym prezydentem.
Główną przyczyną było niewolnictwo
Strach pomyśleć ile w naszych podręcznikach podobnej propagandy, której jednak nie sposób w żaden sposób zweryfikować.