Wprawdzie do matury mam jeszcze daleko, ale zastanawiam się czy warto do tego podejść na zasadzie "biorę tyle ile dają", bez większego przygotowania "może dostanę kilka punktów", i tak jak zdam przedmioty obowiązkowe, będzie "zdana", jednak pozostałe wyniki znajdą się na tej słynnej... właściwie to nie wym czym, świadectwie?
Jak myślicie, lepiej mieć słabe wyniki z przedmiotów dodatkowych, czy nie mieć ich w ogóle?
Nie rozumiem. Powinieneś juz mieć zaplanowane jakieś kierunki studiów i pod rekrutacje na te kierunki wybrać przedmioty a nie brać wszystko bo może sie przyda...Kto tak w ogole pisze maturę?
Zależy, na co idziesz. Jak na "byle co", to i tak cię przyjmą. A wtedy... Szkoda czasu.
Jeżeli bym się wybierał na jakieś studia, to czy gdzieś będą "krzywo patrzeć", gdybym miał z geografii 5 punktów aniżeli nie miał jej wcale?
Nie. Możesz sobie zdawać historię tańca na 1 pkt, ale w rekrutacji liczą się tylko i wyłącznie punkty z przedmiotu/ów, na który patrzą.
Teoretycznie lepiej zdawać więcej, jeżeli nie jesteś zdecydowany na jakąś konkretną uczelnię, czy kierunek.
Praktycznie, to jak jest trudno się dostać, to zdając maturę bez przygotowania masz małe szanse zdobycia wystarczającej liczby punktów.
Wpisujesz tylko te przedmioty, które są wymagane przy rekrutacji. Reszta ich nie interesuje.