Robina Williamsa zapamiętam jako gracza i kogoś kto potrzebował pomocy
Cytat: "nie można ignorować ludzi cierpiących na depresję" -> Absolutnie zgadzam się z Tobą. To jest bardzo poważna sprawa, która nie można zignorować od tak. Wielka szkoda, że Robin tak się skończył. :( Tego nie spodziewałem się.
Robina zapamiętam za "What Dreams May Come". Jeśli chodzi o przemyślenia, to są może i mało odkrywcze, ale słuszne, zwłaszcza w dobie kompletnego nierozumienia problemu depresji, która narasta już chyba do rangi choroby cywilizacyjnej. Choć całkiem możliwe, że zawsze jest już tak od dawna, tylko z diagnozowaniem kiedyś było słabo. W każdym razie, jest coś przygnębiająco ironicznego w fakcie, że ludzie którzy faktycznie potrzebują pomocy często z różnych powodów cierpią w milczeniu, niejednokrotnie pomagając wszystkim wokół, a zwyczajne, przepraszam za termin, attention whores obojga płci swoimi gorszymi nastrojami zapewniają sobie całodobową opiekę i stos komplementów. Ponadto wielce ciekawy jest fakt, że na depresję chorują głównie ludzie wartościowi, niejednokrotnie prowadzący dobre życie i, wydawałoby się, niemający kompletnie powodów do złego samopoczucia czy niskiej samooceny. Jakiż ten świat jest dziwny.
Racja! Dodałbym jeszcze, że często na depresję chorują ludzie bardzo inteligentni. Tak myślę, że bierze się to z faktu, że walka z tą chorobą to walka z własnymi myślami, a człowiek inteligentny z natury myśli dużo więcej i zastanawia się nad wszystkim dookoła. Stąd dużo łatwiejsza tendencja do popadania w melancholię. Z drugiej strony mamy przecież mnóstwo ludzi żyjących w patologicznych warunkach, którzy są bardzo zadowoleni z życia, bo najzwyczajniej w świecie są zbyt mało wrażliwi na to, by do nich docierało, że te życie marnują.
Antares --- NIestety choroba może dopaść wszystkich, nie zależy od ilorazu, nawet pamiętam badania mówiące że ludzie z niższym wykształceniem są bardziej podatni. Obraz egzystencjalnej romantycznej melancholii, na którą chorują tylko młodzi poeci - nie odpowiada depresji.
Natomiast ludzie żyjący w patologicznych warunkach są znacznie bardziej podatni na depresję.
Ale ciekawym jest zagadnienie o któtym piszesz; że depresja bierze się z myślenia.
Możliwe faktycznie, że się mylę, z tym że ostatnio czytałem dobrą amerykańską książkę psychiatryczną (de facto podręcznik dla psychiatrów) i tam właściwie znakomita większość najcięższych przypadków dotyczyła ludzi, którzy odnieśli w życiu jakiś sukces, są lubiani itd. a mimo to, jest w ich życiu coś co skrajnie odbiera im z niego radość. Fakt, że był tam też przykład kobiety, która próbowała odebrać sobie życie, a pochodziła z patologicznej rodziny i ojciec wykorzystywał ją seksualnie, ale w momencie gdy depresja uderzyła w nią najbardziej, wyszła już właśnie na prostą, znalazła dobrą pracę itd. To w sumie logiczne, że ludzie żyjący w złych warunkach muszą czuć się jeszcze gorzej, ale zastanawiam się na ile w takich wypadkach do samobójstwa może ich popchnąć sytuacja materialna, a na ile własne myśli. Bo najbardziej szokujące są właśnie takie przypadki jak Williamsa - gdy wydaje się, że dany człowiek był szczęśliwy. A jak widać nie był i musiał potwornie cierpieć.
No pewnie dlatego ksiażka traktowała o takich przypadkach i na takich przypadkach się skupiała - by pokazac paradoks depresji. Listę ludzi sukcesu zmagających się z ta zmora mozna mnożyć: Hemingway, Angelina, u nas Kora.. i wiele wiele innych.
Nikt nie wie dlaczego wpadamy w depresje i czym ona jest. Wiemy czym jest lęk, ma własciwości adaptacyjne, dzięki niemu nas przodkowie mogli przetrwać, ale jakie "korzysci" daje nam depresja tego nie wiemy. A jakieś muszą chyba być, bo wszyscy ludzie na świecie niezależnie od kultury, czasu i miejsca - wpadali w depresję.
Czy bierze się z myslenia? Na pewno towarzyszą jej zmiany w myśleniu. Osoba dotknięta tym problemem ma chrakterystyczne 3 grupy mysli - czarna triada. postrzega siebie jako przegranego, słabego, gorszego, niezdolnego do nieczego, pod każdym względem ułomnego. POstrzega świat jako odrzucający, ciemny, zły. I postrzega swoją przyszłość w skrajnie czarnych barwach.
Zminaom w myslach towarzysza zmiany w zachowaniu - wycofanie, zaniedbywanie, codziennych rutyn, a także hobby, spotykania innych. Robimy mniej i mniej, nie chce się.
A za tym idzie uczucie zmęczenia, braku motywacji i niezdolności do odczuwania przyjemności.
I ten młyn sie kręci- czasem tygodnie, czasem miesiące, brak motywacji, wycofanie, pasywność, czarne mysli... i od nowa brak motywacji, wycofanie, czarne mysli... az wreszcie można skończyć w sytuacji gdzie wstanie z łóżka jest heroicznym wysiłkiem.
Co jest skutkiem czego - trudno sie połapać. Jest to zaklęta spirala, jedne zmiany pociagają inne. Ale na pewno mysli odgrywają potężną rolę. Depresja w pewnym sensie JEST WNIOSKIEM, do którego dochodzimy.
pomijając wszelkie filmy jakie się z nim na okrągło oglądało w dzieciństwie(Jumanji, Flubber, Hook, Pani..) to jednym z ostatnich dramatów jakie z nim oglądałem było 'Zdjęcie w godzinę' gdzie jest zdesperowanym człowiekiem(nawet 'psycholem' ), szukającym na siłę szczęścia, tą rolą mocno mi się zapisał w pamięci i tak jakoś teraz z tym samobójstwem wygląda to dość kiepsko :/