Tak się zastanawiam nad tematem, wychodzi z tego niezły dylemat. Niby utarło się, że to facet zaprasza i płaci ale w końcu mamy równouprawnienie, feminizm a stan rzeczy za bardzo się nie zmienił. Ba nawet spotkałem się z opiniami kobiet, że faceci więcej zarabiają, kto zaprasza ten płaci. Trochę ściema z tymi zarobkami a kobiety dużo rzadziej pierwsze inicjują kontakt czy zapraszają na tą pierwsza randkę więc tutaj wychodzi bycie wygodnym pomimo równouprawnienia?
Według mnie takie pierwsze spotkanie to raczej sprawdzenie jak się z kimś przebywa, płacić to można przy stawieniu kolejki znajomym lub już podczas związku a nie często za obcą osobę, kobiety które raz na tydzień jak nie częściej mają darmowy obiad dzięki "seryjnym" pierwszym randkom też się zdarzają, raczej takie płacenie po połowie wydaje się uczciwe jeśli chodzi o szacunek drugiej osoby i swojego oraz jej czasu.
bitch plz....skoro nie chcesz placic to umawiaj sie tak zeby nie isc na obiad czy kolacje tylko na spacer czy cos ... poza tym takim mysleniem mozesz sobie zapierdzielic szanse
Jak dla mnie facet, który to zazwyczaj zaprasza kobitkę na pierwszą randkę, płaci w zaistniałej sytuacji. Ja przynajmniej płacę, tak wydaje mi się w porządku :)
Ja bym się głupio czuł gdyby dziewczyna za mnie płaciła.Płacenie to niestety taki męski obowiązek.
Te przykłady kobiet które organizują sobie darmowe obiadki, nie moglem wczesniej znaleźć linków, podobnie w klubach z stawianiem drinków.
http://eater.com/archives/2013/10/30/toronto-woman-serial-dates-to-get-free-restaurant-meals-and-blogs-about-it.php
http://jezebel.com/5863621/woman-lets-matchcom-dates-pay-for-all-of-her-dinners
Ja nie mówie o sobie w praktyce przynajmniej na razie ponieważ nie mam nikogo na oku, tylko mam na mysli bardziej ogólnie. Kto tu jest kutwą, ktoś kto chce płacic po połowie czy kobieta które wcale nie płaci? Mamy niby ten feminizm, kobiety normalnie zarabiają a nadal oczekują "dżentelmanów".
Za pierwszym razem, piwo / drinki - np. "Tę (kolejkę) stawiam ja, kolejną Ty" (lub "Ty następnym razem")
Zasadniczo wszystko zależy od kwoty - przy jakiejś kolacji, można rzucić, aby pokryła choć pewną część tego, czym się napchała.. ;-)
To zastanawiam sie kim sa ludzie ktorzy nigdy nie zapraszaja : 0? Po prostu kobietami? Co z tymi przykladami ktore podalem, nie oszukujmy sie, ogarniecie czegos takiego jest banalnie proste dla kobiet zwlaszcza dzieki internetowi.
Imho pewne sprawy (płacę na pierwszej randce, odsunę krzesło, otworzę i przytrzymam drzwi, pomogę zdjąć/włożyć płaszcz) to po prostu kwestia klasy i nie ma z równouprawnieniem/feminizmem/łotewer nic wpólnego.
Kurde czytasz w myślach czy mnie sledzisz? Po prostu zwracam uwagę na pewne nierównosci, kiedys to miało sens, teraz moze coraz mniej, dlatego pytam.
Moim skromnym zdaniem to płaci ten kto zaprasza. Jako, że to faceci zazwyczaj zapraszają na randki to oni powinni płacić. Jeśli jednak jest inaczej i kobieta proponuje spotkanie to ona płaci. Kobieta jak i facet może jednak zaproponować, by zapłacić np. połowę kwoty i to też jest okej. Wiąże się to bardziej raczej z kulturą osobistą, a nie feminizmem, równouprawnieniem czy czymkolwiek.
[ciach], dobra, ja lepiej nie wchodzę do dyskusji.. :-)
Po prostu trzeba wyczuć, czy mamy do czynienia z darmozjadem czy nie.. :-)
Bo na przykład biorąc pod uwagę wypowiedź Paudyna, który to zawsze płaci jak zaprasza kobietę na pierwszą randkę i chyba nie ma żony to najwidoczniej wieść się po mieście rozniosła i panny chadzają z nim na darmowe posiłki ;-)
Jak przy płaceniu baba ucieka wzrokiem, niedyskretnie milczy i udaje jakby jej nie było to masz znak, że jest zwyczajną sknerą i po prostu wtedy zapłać całość i pożegnaj się na zawsze.
Elementarną zasadą kultury jest żeby chociaż zaproponowała podzielenie rachunku na pół, ty wtedy możesz błysnąć i wziąć całość na siebie i jest spoko.
Jest też taka opcja, że kobieta tak bardzo cię jara, że masz w dupie ile na nią wydasz. Jak się spotkasz z taką sytuacją to zrozumiesz.
Po prostu zwracam uwagę na pewne fragmenty twoich wypowiedzi. Skoro tobie wystarcza przykład kilku lasek wykorzystujących gości (co stanowi pewnie promil promila wszystkich randek), by rozciągnąć to na cały damski ogół i usprawiedliwić swoje skąpstwo tym domniemanym i mocno nieprawdopodobnym procederem, to ja zabawię się podobnie.
ed.
"baba", "napchała"... z kim wy się prowadzacie?
kto zaprasza ten placi, kobiecie jedynie wypada, zeby zaproponowala dolaczenie (i chyba w druga strone - nie wiem, nigdy mnie kobieta nie zaprosila na randke :( )
Tak Arxiu, mam pod drzwiami ogonek chętnych kobitek i na każdy dzień zapisuję kolejną zgłodniała bidulkę ;)
Co wy macie z tymi panienkami ustawiającymi się w kolejce po darmowe posiłki? Imho sprawa dość marginalna i nie ma co argumentować nią swojej niechęci do zapłacenia za niewiastę, którą właśnie gdzieś zaprosiliście na pierwsze wspólne obcowanie przy posiłku.
Gdyby kobieta zaprosiła mnie na randkę, to już na pierwszej zaproponowałbym, że pokryję połowę rachunku. W odwrotną stronę oczekiwałbym podobnej reakcji od drugiego, max trzeciego spotkania, jeśli już mam rzucać konkretnymi liczbami "pi razy drzwi".
Temat dla mnie jest już zdezaktualizowany bo już dawno na pierwsze randki się nie umawiam :)
Ale nigdy na pierwszą randkę nie zapraszałem na obiady, może coś się zmieniło ale standardowo zawsze było spacer, potem piwko lub kawiarnia (w zależności od pogody coś zimnego lub ciepłego do picia).
Na obiady to potem zapraszałem ale do domu i sam je robiłem :) zdecydowanie lepsze efekty :D
Serio? Myślicie, że panny w stylu "zaprosił mnie, to niech płaci" to sprawa marginalna? :D Nieźle się kamuflują te typiary..
Inna sprawa, że jakby mi gość powiedział "dobra, bierzemy rachunek, wyskakuj z kasy" to bym zeszła na zawał. :D
Czytaj wątek typiaro. Nie chodzi o panny, które uważają, że płaci zapraszajacy, bo to dosyć naturalne, a o takie, które żyją z randek.
Davidian
Dlatego cię uświadomiłem, że rachunki są nie tylko za obiady.
Nie wiem gdzie przebiega ta subtelna różnica. Panny, które uważają, że zawsze płaci facet, też w pewien sposób żerują, nie, mistrzu savoir vivru?
A, no to podkreślę delikatnie - znam takie osobiście, które uważają, że zawsze płaci facet, bo tak się utarło, czy że tak należy. I odwoływałam się akurat do nich.
Megera_ - jeżeli ktoś się daje doić to tak jak z pasożytami przysysają się. Na pierwszych spotkaniach zawsze regulowałem rachunek i nie widziałem w tym nic zdrożnego. Jeżeli znajomość przeradzała się w coś więcej był czas na ustalenie zasad finansowych.
No okej, okej..
..ale nadal mam bekę, jak sobie pomyślę, że miałabym się spotkać z typem, który od razu mi rzuci "to teraz płacę ja, ale następnym razem ty.. albo rzuć piątaka". :D
Zatem wróćmy do poprzedniego posta - czytaj wątek typiaro.
W skrócie: pierwsza randka, kto płaci? Mizogin prawiczek, czy napchana baba?
Weźmy jedno picie na dwoje i dwie słomki :) najszybszy sposób do przełamania lodów.
@koobun
Tylko czy napisalem, ze kazda albo wiekszosc tak sie zachowuje? Po prostu jedno zachowanie umożliwia drugie, coś jak z PUA czy podrywaczami którzy przestają oddzwaniać po seksie : 0. A tak stosujesz ad hominem zamiast argumentów.
Mnie się wydaje, że prawiczek zawsze powinien płacić, definicyjnie. ;D
Ech, nie da się w tym temacie poważnie dyskutować.
Nie wiem, mi tam zawsze proponowały, żeby się jakoś podzielić płatnością. Oczywiście wiadomo, że miałem to w dupie, ale sam gest z ich strony był... :)
dziwnie bym sie czul nie placac
inna sprawa, ze trzeba miec odrobine szarych komorek i nie brac swiezo poznanej dupy do wierzynka
Wg. mojego skromnego doświadczenia płaci facet, a kobieta ewentualnie oferuje partycypację w ilości pół na pół. Jak zaoferuje znaczy dobra dziewoja i warto pomyśleć o dłuższym związku, jak nie - to płać i uciekaj, bo możesz myśleć o pracy jako bankomat.
Xardas661 - jest jeszcze 3 wariant imho najlepszy na pierwszej randce płaci ona :)
No jakoś mi się nie wydaje :)
Zresztą jestem amatorem w tym temacie, byłem tylko na jednej pierwszej randce w życiu i od 10 lat jestem z tą samą dziewczyną, zaręczony, zaraz żonaty.
A już totalnie bekowe jest podciąganie kwestii kultury, obycia i klasy pod "równouprawnienie".. Masakra :)
Wg. mojego skromnego doświadczenia płaci facet, a kobieta ewentualnie oferuje partycypację w ilości pół na pół. Jak zaoferuje znaczy dobra dziewoja i warto pomyśleć o dłuższym związku,
OK, czyli co jest złego w tym, że mówimy pannie przy płaceniu (tutaj wcześniej pominąłem, że ona oferuje swoją dolę) "następnym razem Ty stawiasz"..? Jeśli schowa portfel i następnym razem ona zapłaci to to jest dopiero dobra dziewoja, right..? :-)
..ale nadal mam bekę, jak sobie pomyślę, że miałabym się spotkać z typem, który od razu mi rzuci
Bo chyba właśnie fakt, że nie napisałem o co mi dokładnie po głowie chodziło zostało błędnie odebrane.. Nigdzie nie napisałem, że zaraz po wejściu do baru rzucamy takim tekstem..
No już się nie obruszaj Arxiu, to nie była wycieczka personalna, tylko luźne wyobrażenie. :)
Jeśli jest sytuacja, że facet pyta "to co, będziemy się zbierać?" to dla mnie jest sygnał, że trzeba uiścić opłatę ;) więc zaczynam grzebać w torebce. I albo on mówi, żebym dała spokój, on zapłaci, albo mówi, że następnym razem ja płacę /co w sumie jest o tyle pozytywne w przekazie, że sugeruje, że drugi raz nastąpi/, albo cicho czeka - i każda z tych opcji jest ok. Natomiast jak ktoś "z buta" wyjeżdża mniej lub bardziej subtelnie, bym wyskakiwała z kapusty, no to jest niestety żałosnym frajerem.
O to chodzi, że nie mówimy że Ona ma zapłacić, bierzesz na siebie wszystko i ewentualnie czekasz na jej ofertę :)
Ehehe przypomniało mi się, to wam opowiem historię z życia.
Poszedłem kiedyś na randkę i zapomniałem zabrać portfel, miałem tylko drobne w kieszeni. Zorientowałem się jak przyszło do płacenia rachunku za dwa piwa i jakieś czipsy czy coś.
No i spalony ze wstydu mówię jej, że zapomniałem portfela i czy może się dorzucić bo mi drobnych nie starczy.
A ona przewróciła oczami i z taką pogardą, wypaliła "DOBRZE". I się obraziła :)
/co w sumie jest o tyle pozytywne w przekazie, że sugeruje, że drugi raz nastąpi/
O widzisz, już myślałem, że i to będę musiał tłustym drukiem napisać.. ;-)
Dokładnie, sugerujemy tym samym kolejne spotkanie, nic poza tym.. A jak już panna na tym kolejnym zapłaci jak się "umówiliśmy" to już później z górki..
a potem nie dzwoni i jest zlamane serce, bo przeciez mowila, ze przy nastepnym spotkaniu zaplaci </3
Jeśli jednak jest inaczej i kobieta proponuje spotkanie to ona płaci.
Jak mnie kobieta zaprosi to zapłacę za siebie, jeszcze mnie stać na jakieś tam głupoty do picia czy do jedzenia.
u mnie już na drugiej randce kobieta sama zaproponowała gdy sięgałem po portfel że płacimy po połowie mimo że to ja ją zapraszałem do restauracji. Po prostu nie lubiła gdy ktoś za nią płaci
Chłopak, który mi się spodobał, zaprosił mnie do kina. Stoimy przy kasie, on zaraz podchodzi by zamówić bilety i płaci za mój. Stanowczo nalegam, że nie, ale on tylko stwierdził, bym dała sobie spokój. Już nie miałam ochoty się kłucić, więc przystałam.
Ale naprawdę bardzo mi się to nie spodobało. Czułam się fajnie, że był gotów wydać na mnie pieniądze ale źle, że za mnie zapłacił. Jak dla mnie to absurd.
Dodam, iż nie jestem feministką - po prostu mnie tak wychowano.
Weź zawsze kasę na wszelki wypadek. Dla dziewczyny będzie miłe, jak za nią zapłacisz, ale bez przesady.
Najczęściej zaprasza mężczyzna, ale nikt nikogo nie zmusza - jeżeli kobiecie się facet nie podoba to odmawia. Dlatego kobieta powinna być gotowa na zapłatę przynajmniej swojej części rachunku. Jeżeli nawet nie ma propozycji z jej strony, że zapłaci za swoją część to są dwie opcje:
1. durna blachara lecąca na kasę wychodząca z założenia, że jej się należy
2. ta randka to była dla niej mordęga i tortury więc przynajmniej finansowo niech dziewczyna wyjdzie na tym na zero
Następnej randki by już nie było - takie dziołchy nie dostawały drugiej szansy.
Jeżeli chce zapłacić, to dobrze. Wtedy i tak ZAWSZE płaciłem całość rachunku ze swojej kieszeni i dodatkowo dziękowałem jej za dobrą zabawę.
Po połowie. Zawsze.
[48] to samo u mnie. IMO ma to jak najbardziej sens.
Nigdy na randce nie pozwoliłem dziewczynie za nic płacić i mam gdzieś równouprawnienie.
Zależy czy jesteś na randce z dziewczyną czy z feministką.
Jak zapraszasz na pierwszą randkę to raczej stawiasz wszystko. Choć miałem sytuację, że pojechałem do dziewczyny i uparła się że ona zapłaci bo mnie zaprosiła do siebie.
A na co dzień to z dziewczyną płacimy na zmianę.
@Child of Pain Jeśli byś naprawdę kochał swoją wybrankę, to byś nawet takich durnych wątków tu nie tworzył tylko zastanawiałbyś się jak swojej wybrance kupić rąbek nieba :)
On pyta o pierwszą randkę... w sumie to pytał rok temu więc sę mogło pozmieniać trochę.
A co to, kobiety dziś nie zarabiają?
Często więcej od nas, więc czasem trzeba schować te tradycje, bo to do dzisiejszych czasów nie przystaje.