http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16400882.html#MT
http://www.fakt.pl/wydarzenia/doktor-samuel-brisbane-zmarl-zarazony-wirusem-ebola,artykuly,477302.html
Zmarł Sheik Umar Khan, a kilka dni temu Samuel Brisbane. Specjaliści i społecznicy oddani niesieniu pomocy innym. Ten pierwszy był głównym specjalistą od walki z epidemią gorączki krwotocznej wywołanej ebolą w Sierra Leone, ten drugi w Liberii. Ograniczenie śmiertelności z 90% do 60% to wielkie osiągnięcie, zwłaszcza w takich warunkach, w jakich musiał pracować.
To nie jest wątek, którego celem jest narzekanie, że ostatnio pierwsze skojarzenie do słowa "lekarz" to "deklaracja wiary". Nie ma tu negatywnych emocji, jak w niedawnym wątku włodzixa.
Wyłącznie aspekt pozytywny. Są jeszcze oddani innym ludzie, o których w mediach się nie mówi. A warto znać nazwiska takich osób. Wątek w ramach informacji.
Dla mnie Lekarze bez Granic to współcześni bohaterowie. Wielki respekt dla tych, którzy się na to decydują.
I Ty możesz zostać bohaterem :)
Znasz taką osobę jak dr Wanda Błeńska? Albo o. Marian Żelazek?
Swoją drogą tematyka mi dość bliska, bo pisałem o tym prace licencjacką.
a co ma lekarz do delkaracji wiary.z tego co czytam to w deklaracji wiary chodzi o sprzeciw zabijaniu nienarodzonych dzieci.A nie ratowaniu ludzi chorych na ebole.
Predzej dziwi to ze sa lekarze nie bioracy w lape.
Szyszkłak -> Obiło się o uszy, ale dokładnie nie sprawdzałem. Dzięki, teraz poczytałem. :)
Takie osoby należy promować w Polsce. Honorować ich nazwami ulic czy placów, zamiast wyszukiwać kontrowersyjne pomysły. Nie można zaczynać i kończyć tylko na Januszu Korczaku.
Obie postaci wymienione przez mnie działały w Fundacji Redemptoris Missio, właśnie kumpel ze studiów we wrześniu jedzie na Madagaskar z ich ramienia.
Tak w skrócie napiszę, dr Wanda Błeńska - która ma już ponad 100 lat, walczyła w AK po wojnie wyjechała do Ugandy i tam zajmowała się trędowatymi przez ponad 40 lat, była do tego stopnia szanowana, że Idi Amin ówczesny krwawy dyktator, zdrowo pierdolnięty (nawet go o kanibalizm posądzali współpracownicy) ją i jej pracę szanował.
Natomiast ojciec Żelazek to też ciekawa postać, wyjechał w latach 50 do Indii i tam podobnie jak dr Błeńska zajmował się trendowatymi, o. Żelazek niestety już nie żyje, ale jego praca i on sam są wciąż cenieni w Indiach, ponoć nawet są jakieś ruchy by rozpocząć proces beatyfikacji.
Życiorysy takich osób winno się stawiać jako przykłady i o takich ludziach mówić często, ponieważ robili coś dobrego dla innych nie przejmując się ryzykiem.
Szyszkłak -> Zgadzam się w pełni. A w świadomości społecznej niestety jest z tym słabo.
Miejmy zatem nadzieje, że ten wątek choć parę osób zainteresuje na tyle by przybliżyli sobie działalność tych ludzi tu wymienionych i im podobnym.
Ktoś na Joe wrzucił temat o gorączkach krwotocznych a dokładniej o Eboli
Artykuł ciekawy, choć dla mnie jest w nim kilka kwestii spornych.
Nazwą "Ebola" zwykło się nazywać rodzinę składającą się z pięciu wirusów, z których aż cztery odpowiedzialne są za bardzo niebezpieczną, zaraźliwą chorobę - gorączkę krwotoczną.
A ja głupi zawsze myślałem że gorączki krwotoczne to grupa chorób składająca się z 5 rodzin:
Flaviviridae - Żółta febra, Denga, Zachodniego Nilu
Bunyaviridae - Hanta
Togaviridae
Arenaviridae - Lassa
Filoviridae - do której należy Ebola jak i Marburg, który wg różnych źródeł jest bardziej zjadliwy od siostry a który to zdziesiątkował miasteczko u naszych zachodnich sąsiadów. Z czego Ebola ma jeszcze 5 typów, które nieznacznie różnią się zjadliwością, typ Zair jest tym najgorszym
Zazwyczaj epidemie Eboli wybuchają w krajach ubogich, gdzie państwowa służba zdrowia na jednego obywatela przewiduje wydatek rzędu ok. 40 dolarów rocznie. W momencie wybuchu powodowanej przez wirus zarazy, wielu lokalnych lekarzy panikuje i odmawia pomocy chorym. Trudno się dziwić — wielu, nie zawsze świadomych zagrożenia, pracowników szpitali traci życie po kontakcie z pierwszymi, zarażonymi pacjentami.
Po pierwsze - lekarzy w Afryce jest niezwykle mało (Rwanda - 5/100tyś., Zambia 11/100tyś., Gwinea 11/100tyś. Etiopia 3/100tyś.) pracują oni w znacznej większości w dużych aglomeracjach gdzie są jedyne szpitale państwowe. W "dziczy" pracują ludzie zwani Clinical Officer którzy nie mają takowego odpowiednika w Polskiej służbie zdrowia, można by było ich jedynie przyrównać do felczerów. Są to ludzie po 3 letnim kursie przygotowawczym gdzie się uczą np. rozpoznania malarii głównego zabójcy Afryki. Takie osoby pracują w miejscach gdzie jedynym sprzętem medycznym jest często mikroskop. Trudno im się zatem dziwić, że nie są skłonne pomagać. Zresztą gdyby w Polsce wybuchłaby epidemia Eboli to my sami mamy przegwizdane, ponieważ nasza służba zdrowia nie jest gotowa na taką ewentualność a w kraju mamy może 3 miejsca gdzie możemy przechowywać Ebolę i inne równie zjadliwe wirusy - ale proszę nie mieć złudzeń, przechowywanie to nie to co pracowanie nad nimi.
Wracając do problemu szpitali w Afryce - skoro są one skupione w okół dużych miast, taka osoba chora czy zdrowa raczej nie dojdzie (nie wielu stać na inny transport) zatem osoby te udają się zazwyczaj do misji - w których po za wcześniej wspomnianą malarią, mogą się zaszczepić (jeśli jakaś fundacja takowe szczepienia organizuje) bądź przebadać, bo dzięki Fundacjom takowe misje są coraz lepiej wyposażone, przy czym jest to wciąż za mało.
Pojawia się krwawa biegunka, a chwilę później krwawienie z ust, nosa i uszu. z błon śluzowych generalnie czyli ślipka też :P, krwawe torsje, no i pęcherze z krwią które po pęknięciu tworzą ranę.
W momencie kiedy to czytasz, wirus choroba zbiera swoje krwawe (dosłownie!) żniwo w Gwinei oraz dwóch innych afrykańskich państwach: Liberii i Sierra Leone. Jak dotąd zmarło tam już ponad 700 osób, a każdego dnia liczba ta powiększa się o kolejne ofiary. oczywiście jest to tragedia, ALE:
Malaria która zabiła 627 tysiące ludzi (jest to liczba wyśrodkowana liczba ofiar może się wahać od 473 tyś. - 789 tyś.) tylko w roku 2012, w tym też roku 207 milionów ludzi było na nią chorych (szacunkowo, bo liczba ta mogła zawrzeć się w widełkach 135 mln - 287 mln), 3,4 miliarda ludzi żyje w regionach wysokiego ryzyka zarażenia się chorobą. A jakby to było mało wstrząsające to co 30 sekund umiera dziecko z powodu malarii. Na tą chorobę nie ma póki co leku, były prowadzone badania kliniczne w roku ubiegłym, ale kiedy i czy wyjdzie na rynek oraz co najważniejsze czy faktycznie potrzebujący będą mieć do niego dostęp czas pokaże.
Gruźlica w 2012 roku 1,3 mln ludzi zmarło na nią z czego ~320 tyś. było nosicielami HIV (HIV i gruźlica idą w parze)
Tak więc Ebola w ciągu 8 miesięcy na terenie 3 krajów zabiła ~1tyś. w porównaniu do malarii czy gruźlicy nie jest to tak tragiczna liczba.
W spoilerze wrzucam filmik z YT z przebiegiem i z SEKCJĄ ofiary gorączki krwotocznej z 1955 roku produkcji Departamentu Obrony USA - w ramach edukacji. Osoby wrażliwe (którą na pewno nie jest Stra a do którego głównie kieruję ten film) proszone są o nie oglądanie.