Witam, szukam... książki, która zwali mnie z nóg :P Ogólnie chciałbym, żeby było to "poważne", ambitne. Ostatnio czytałem "Rok 1984" Orwella i chodzi mi o coś tego kalibru. Jeszcze wcześniej dosłownie wchłonąłem "Buszującego w zbożu" Salingera i "Lektora" Schlinka.
A może znacie jakiś wartościowy ranking typu "najlepsze książki wszech czasów" - przekopałem się przez google w poszukiwaniu tego, ale większość list jest niezadowalająca - albo ignorują pisarzy z niektórych krajów, albo wkładają jakieś paskudztwa typu HP.
Na celowniku mam "Braci Karamazow" Dostojewskiego - czytał ktoś? Zaliczyłem oczywiście "Zbrodnię i karę", a "Bracia" są podobno o klasę lepsi.
przekopałem się przez google w poszukiwaniu tego, ale większość list jest niezadowalająca - albo ignorują pisarzy z niektórych krajów, albo wkładają jakieś paskudztwa typu HP
Skoro czytasz takie książki, to chyba jesteś na tyle inteligentny, żeby odsiać takie jak HP. I wyszukać różne takie 'kanony' czy poważnych pisarzy z różnych lat.
Ja polecę "Zmory" Zegadłowicza i 'Rozmowy z katem' Moczarskiego. I tak właściwie większość szkolnych lektur :) Czyż nie są 'poważne'? :P Nawet Nobliści są, a tu zawsze tych zagranicznych polecają wszędzie...
Może zobacz też ostatnio wybrany 'konon Dwójki' 25 książek na 25 lat "wolności". Jest dużo 'powagi'.
Jak Orwell i dys/antyutopie: 'My' Zamiatin, 'Nowy wspaniały świat', 'Mechaniczna pomarańcza', 'Paragraf 22', '451 stopni Fahrenheita'; jak 'Buszujący', to hmm 'Przygody Hucka Finna'(Tomka też), 'Myszy i ludzie', 'Lot nad kukułczym gniazdem'; a Lektor? Od groma jest książek związanych z wojną, ale skoro Niemiec, to Remarque, też przeromansowane takie.
Zawsze możesz się wziąć za tych tak ważnych i poważnych... Balzaca, Hugo, Prousta, Dickensa, Tołstoja, Faulknera, Joyce'a, Conrada, Hemingwaya, Marqueza, Melville'a, Manna(!), czy też Goethego, Dantego, Wergiliusza i Homera... albo Borgesa, Pynchona, Vonneguta(i innych Amerykanów, Roth, McCarthy..) czy Eco.
A ja polecam to: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/27629/pamietnik-narkomanki
Kiedyś spytałem się znajomych czy czytają książki. Jeden kolega odpowiedział mi tak: "Nie cierpię czytać książek ale tą książkę jak zacząłem czytać to nie mogłem się od niej oderwać". I faktycznie to prawda. Bardzo ciekawa, wciągająca i powalająca z nóg książka. Polecam!
"Tajemnica wraku. Teoria domina". Ambitna i dająca do myślenia. Nie dawno przeczytałem i sam nie wiem co mam o tym myśleć...
Peter Heller - "Gwiazdozbior Psa". Czasem nie wiadomo, czy sie przy tej ksiazce smiac czy plakac. Autor niesamowicie buja emocjami czytelnika na przestrzeni calej ksiazki. Warto tego doswiadczyc.
Cormac McCarthy - praktycznie czego do reki nie wezmiesz to powinno Ci podejsc. Na rozgrzewke polecam "Droge".
James Frey - "Milion malych kawalkow" i "Moj przyjaciel Leonard". Najbardziej niszczace czytelnika psychicznie tytuly jakie znam. Autobiograficzne powiesci o trudnej walce z nalogiem, walce z jego skutkami i walce z niedokurwaopisania zalem, ze czlowiek sie w takie bagno wladowal. Zadna ksiazka mnie nigdy tak jeszcze nie wykonczyla, i juz chyba nigdy nie wykonczy. I to w calkowicie pozytywnym tego slowa znaczeniu. Niektore momenty pamietam do dzis na blache, tych ksiazek nie da sie wyrzucic z glowy. Surowe i szczere do bolu, a do tego jeszcze bardziej pouczajace.
nikt nie wymienil "procesu" kafki wiec chyba wypada zebym ja to zrobil?