Jezdzilem juz po swiecie rowerem, motorem, plywalem lodka, jak kazdy latalem samolotami, pociagami, jezdzilem autem, ale jakos mnie naszlo, zeby sie sprobowac i wyruszyc ze stolicy Polski na zachod i na piechote przejsc przez Berlin, Paryz, Barcelone, Madryd i skonczyc impreze w Lizbonie. Powrot oczywiscie samolotem ;)
Tutaj link do mapki google:
765 h
3,738 km
Mam pytanie do forumowiczow, jako, ze pomysl nie zostal przeze mnie jeszcze przemyslany - ile srednio bylbym w stanie przejsc po Europie dziennie? Ile godzin dziennie da rade czlek isc, 5, 8, 12? W skrocie - w ile bym ten dystans pokonal? Obstawiam ze 3 miesiace? :) Google zwykle dosc dobrze liczy czas dotarcia gdzies, ale pewnie dla takiej dlugosci trasy blad pomiarowy moze byc spory. Dodam, ze jestem w calkiem niezlej kondycji, ale caignalbym ze soba na pewno plecak turystyczny (40-60 litrow, staralbym sie zamknac w 10 kg). Zastanawiam sie tez jak ze spaniem, w europie niby bezpiecznie, ale pewnie nie wszedzie mozna sie rozbic z namiotem itepe. Na pewno ustawilbym jak najwiecej noclegow na CouchSurfingu. Jedzenie tez ciekawa sprawa, bo na pewno bylyby sytuacje w ktorych szedlbym kilka dni bez dostepu do np. swiezej wody.
Wszelkie rady mile widziane.
Zapakuj plecak tak żeby ważył te 10 kg. Załóż buty i zrób jakąś trasę w 8-12h. Zobaczysz ile dasz radę przejść i co najważniejsze jak się będziesz czuł dnia następnego. Od tego trzeba by zacząć a nie od pytania ile dasz radę bo to już zależy od człowieka.
powiem tak
bez przygotowania nie porywałbym się na coś takiego. Ja mając te 20 lat z dnia na dzień wybrałem się na pielgrzymkę na jasną górę.
10 dni po 30 km dziennie. Pod koniec jedyne o czym myślałem, to to, że mam dosyć tego cholerstwa.
Trael, na pewno tak zrobie, bylem ciekaw jak to wyjdzie na sucho, pewnie jest jakas madra glowa i srednia jaka czlek moze pokonac, np. jak szla armia, jak ktos idzie w gory itd. to wie zwykle z gory ile przejdzie dziennie :) Nie ta jedna osoba, ale srednia, bo wiadomo, ze jeden jest wolniejszy inny szybszy, jeden przejdzie 15 km i sie zesra a drugi sie rozgrzewa przy 70. Generalnie bez problemu przechodze 20-25 km dziennie, ale wiecej nie probowalem bo nie mialem po co a tym bardziej z plecakiem.
NewGravedigger, a jakis sport uprawiasz? :) Na pielgrzymce mialbym podobne odczucia, ale moze nie od chodzenia ;) W sumie jakbym walil 30 km dziennie to moja trasa zajelaby mi z 4 miesiace, a Ty mowisz, ze to tak duzo? Shit :)
Sądzę, że taki bagaż na eurotrip po europie będzie ważył kilka/kilkanaście kilo. Przeciętny chód to około 6km/h. Z bagażem około 4-5 km/h ? w zależności od sprawności i kondycji. Sądzę, że dziennie jesteś w stanie przejść około 40km, tak aby się nie zajechać. Co przekłada się na 8h dziennie.
To juz miesiac mniej, chcialbym sie zmiescic w 3 miesiacach i zastanawialem sie czy dam rade. Jedyne co mnie martwi to cala logistyka, m.in. spanie no i to, ze jak wpadne do Barcelony czy np. Paryza to troche zal po prostu tak je przejsc bez pokrecenia sie na miejscu kilku dni ;)
No ja mam nadzieję, że nie wyobrażasz sobie marszu przez 90 dni po 8 h dziennie :)
poza tym kwestia, czy chcesz coś zwiedzać po drodze, czy chodzi Ci o sam marsz.
Nie pamiętam, czy coś tam uprawiałem, 80 kg przy 186 cm, czy wydaje mi się, że taka norma norm. Tak jak mówię - z tej wyprawy oprócz spania w jedym namiocie z koleżanka mam same złe wspomnienia. Mokre buty, marsz w burzę, rozstawianie namiotu na totalnym wykończeniu, poranne wstawanie. Tragedia.
Chociaż z drugiej strony ostatnio facet pokonał biegem trasę do watykanu, więc kto tam wie :)
Musiałbyś mieć mapkę i zaznaczonie dokładną trasę. Oznaczone noclegi/hotele czyli miejsca gdzie w razie jakieś awarii możesz zregenerować mane :) Bo tak na spontanie, palcem po mapie, może być nieciekawie kiedy dopadnie Cię wycieńczenie, a do najbliższego noclegu masz kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów. Chociażby głupi odcisk na nodze, czy skręcenie kostki.
NewGravedigger --> Forrest Gump przebiegł całe stany...RUN FOREST RUN!
Przy zalozonej trasie i czasie na przejscie to daje ci 40km dziennie. Zakladajac nawet, ze bedziesz mial sile tyle isc bez przerwy to nie zostawia to w ogole czasu na jakiekolwiek zwiedzanie.
Koniecznie weź stoperan.
Ja osobiście wybrałbym się rowerem, ze względu na czas i związane z tym koszta. Taka wyprawa na piechotę to ponad 3 miesiące marszu, a koszta jedzenia będą wyższe niż w Polsce.
Na rowerze można bez problemu osiągnąć średnia 20 km/h, no i w okropnych upałach środkowej Hiszpanii też będzie dużo przyjemniej niż na piechotę.
Nawet uwzględniając cenę zakupu specjalistycznego roweru to jest tańsza opcja. I na moje oko 4 krotnie szybsza.
Podbije Ci temat, bo:
1. Jest ciekawy i chce poczytac wiecej
2. Chcialbym Ci polecic zastanowic sie nad rowerem - duzo przyjemniej sie tak podrozuje. KONIECZNIE z sakwami.
3. Chcialbym Ci podrzucic ten link: http://www.reconnet.pl/viewtopic.php?t=3539&postdays=0&postorder=asc&start=0
To watek czlowieka co poszedl sam na piesza pielgrzymke do Hiszpanii uprawiajac freeganizm. Polecam poczytac, zobaczysz jak to wyglada, ile chodzil, gdzie spal, jakie problemy napotkal...
Poza tym moze przeszukaj fora survivalowe, pewnie ktos zadawal tam podobne pytania jak Ty tutaj.
Ze spaniem to po prostu robisz tak, że bierzesz namiot i się rozkładasz, żadna filozofia. Czekasz aż słońce zacznie zachodzić, chowasz się za jakimś budynkiem/krzakami/whatever i śpisz. A jak będzie dobra pogoda, to i nawet namiotu nie musisz rozkładać - wystarczy karimata :)
A jak będzie dobra pogoda, to i nawet namiotu nie musisz rozkładać - wystarczy karimata :)
A to nie zezre go robactwo, weze, wilki?
Mnie nie zjadło, chociaż dopiero po pierwszej nauczce nauczyłem się, żeby dokładnie sprawdzać, czy na terenie na którym chcę spać, nie ma karaluchów czy czegoś takiego.
Wygląda to tak jakby człowiek który nie jeżdził jeszcze samochodem chciał startować odrazu w rajdach. Zacznij od jakiejś zorganizowanej wycieczki pieszej po Polsce , zobaczysz czy sie nadajesz do chodzenia tak duzych odległości, a w razie czego masz jakąs pomoc. Aby iśc 3 miesiące trzeba bardzo duzego samozaparcia, nikt niepowie ile mozna iśc dziennie , bo zapewne na początku bedziez szedł szybciej, puzniej to juz moze byc roznie , jest ogrom zmiennych i sytuacji jakie ci sie moga przytrafić, pozatym chyba lepiej iśc przynajmniej w 2 osoby bo sie mozna znużyć samemu. Wydaje mi sie ze człowiek zacznie po jakims czasie gadac sam do siebie :-)
Fajny pomysł. Też się w sumie nad tym niedawno zastanawiałem, ale w moim przypadku początkowo raczej wolałbym przemierzyć UK.
Pytanie brzmi czy zależy Ci na wysiłku, survivalu, szybkości czy może na zwiedzaniu, poznawaniu? Bo bez częstych dwudniowych przerw to za wiele nie zobaczysz i nie poznasz. (niestety sam często mam ten problem, że odwiedzam kolejne miasta, ale dotarcie do nich zajmuje więcej czasu niż pobyt tam. A mówię tylko o autostopowaniu).
Dalej musisz też rozważyć czy oszukiwanie wchodzi w grę. No bo zawsze w razie czego możesz łapać stopa na trasie. (cała zachodnia Europa jest miłym miejscem do tego. We Francji mogą być tylko jakieś problemy, ale tragedii nie ma.). Ewentualnie busy/pociągi.
Polecałbym też dokładnie zbadać trasy, bo zdarzało mi się widzieć drogi, które na piechotę byłyby samobójstwem. (duży ruch, zero pobocza, kręta droga. Co prawda spotkałem się z takim czymś tylko w Wielkiej Brytanii, no ale lepiej dmuchać na zimne). O takich podstawach jak zakaz chodzenia wzdłuż autostrady chyba nie muszę mówić? Weź też pod uwagę, że we Francji po angielsku w zbyt wielu miejscach sobie nie pogadasz. (szczególnie w mniejszych miejscowościach). Jakbyś przechodził przez Rouen to mogę dać namiary couchsurfingowe na fajnego pana policjanta, gość też sporo chodzi i zalicza kolejne trasy. (np. przeszedł sobie Japonię wzdłuż. :) ).
Ja osobiście zrezygnowałbym z przechodzenia przez stolice. Duże, kręte i pełne zazwyczaj bardziej niebezpiecznych i patologicznych miejsc.
Dziennie przejdziesz 20-30 km,
Jesteśmy w europie więc woda to żaden problem.
Ponieważ będziesz wagabundą, idącym tropem i trasą dość losową, nie nastawiałbym się na couchserfing.
Raczej śpiwór i wór gore gdzieś pod mostem/wiaduktem, albo hamak survivalowy.
Żarcie to żaden problem. Idziesz przez zamieszkane lądy, sklepy będą zawsze góra godzinę od ciebie.
Generalnie największym problemem będzie NUDA, potem nuda i nuda, a dalej - problemy zdrowotne, bo to duży dystans, zagrożenia bezpieczeństwa i prawne, bo możesz trafić w kiepską dzielnicę, dostać samochodem, albo zostać aresztowanym za włóczęgostwo.
ZDECYDOWANIE, absolutnie polecam jakiś sprawdzony szlak pieszy.
Szlaki francuskie - GR
Szlaki europejskie - E7, albo E9
albo Camino de Santiago na dowolną długość, wiara katolicka nieobowiązkowa.
Ppaatt -> Widzisz, a dla mnie Francja jest najlepszym do stopowania krajem w Europie Zachodniej, a po angielsku było mi łatwiej dogadać się tam niż np. w Niemczech :). Ile osób, tyle doświadczeń.
Glob3r --> A w jakiej części Francji byłeś i o jakie miasta zahaczałeś? Ja jeździłem po północnej części. (a w Paryżu jeszcze nigdy nie byłem :D ). Próba zapytania kogokolwiek o drogę kończyła się albo łamanym francuskim z mojej strony albo łamanym angielskim ze strony rozmówcy. (i końcem końców sprowadzało się to do rozmowy na migi). W każdym sklepie jeśli już ktoś mówił po angielsku to tylko na poziomie 'little' (ile razy ja to słowo słyszałem. :D ).
Niemiec osobiście nie lubię, ale muszę przyznać, że dobrze się tam jeździ i nie czeka dłużej niż godzinę. We Francji to była ruletka. 5 minut albo pół dnia. (cały dzień wystany w Calais, a jechałem na południe). W UK wbrew powszechnej opinii dobrze mi się łapie stopa.
Temu gosciowi udalo sie przejsc prawie 3000mil przez Chiny.
Warto obejrzec: https://www.youtube.com/watch?v=EasLoTXdCB4
Ja bym na taką podróż wybrał tylko i wyłącznie rower.
Są ku temu dosyć ważne powody:
-Jest szybciej (mógłbyś spokojnie 100 km wyciągnąć dziennie przy bardzo odprężającej jeździe)
-Jest ciekawiej (na piechotę to prawdopodobnie po przejściu granicy Niemcy-Francja lub Niemcy-Belgia, cała ta wycieczka Ci się znudzi
I można więcej przewieźć, bo dasz sobie plecak na plecy a do rowera przyczepisz parę rzeczy (czy to do bagażnika z tyłu czy do ramy jakaś mała torebka przywiązana).
Choć jak naprawdę chcesz iść piechotą to idź. Ale wątpię byś dotarł do celu...
Ppaatt -> To jest moja trasa. Jeśli chodzi o miasta, byłem tylko w Bordeaux. Czasami miałem problem, żeby z kimś dogadać, wiadomo. Ale częściej zdarzało mi się to w Niemczech (nie mówiąc już o Hiszpanii). Tak samo jak z czekaniem na kolejnego stopa - we Francji czekałem krócej ;)
Jako górołaz, który planuje przejść w sierpniu Główny Szlak Beskidzki(tak wiem, to tylko 500km), mam parę spostrzeżeń:
- Nie wiem jak po płaskim, ale w górach dziennie robi się ok. 25-30km. Z tymi 40km dziennie bez zajechania się to bym nie ryzykował, bo z każdym dniem będziesz miał coraz mniej siły.
- Wstaje się przed świtem lub o świcie, idzie się spać po zmierzchu lub o zmierzchu. Zwłaszcza jak nocuje się niezbyt legalnie. W trakcie dnia marsz i przerwy na jakieś małe posiłki.
- Warto przed snem rozpalić ognisko i zjeść ciepłą kolację.
- Noclegi. Nie wiem jakie jest prawo pod tym względem w Europie, ale nocleg w dziczy powinien być możliwy.
- Tubylcy. Polecam noclegów szukać na wsi. Ktoś może zaprosić Cię, żebyś przespał się u niego albo przy najmniej w ogródku i jeszcze zaserwuje kolację i pozwoli skorzystać z dobrodziejstw łazienki.
Planuję może już za rok przejść też polskie wybrzeże Bałtyku :)
Życzę powodzenia i dodam jeszcze, że tak na prawdę w takich wędrówkach nie liczą się siły witalne, a liczy się siła woli. Niemniej dobrze byłoby znaleźć sobie jakiegoś towarzysza :)
edit: Jest też dobry patent na zrobienie czegoś na wzór namiotu z peleryny turystycznej.
Troche sie wladuje z offtopem:
Imak - mam takie pytanko, skoro chodzisz po gorach i z tego co wnioskuje takze bardziej na dziko niz schronisko -> schronisko to czy orientujesz sie moze czy istnieja w necie jakies mapy miejsc przyjaznych do nocowania tak "bardziej na dziko"? Wiesz, jakies ambonki, takie miejsca na szlakach z daszkiem gdzie mozna odpoczac, stodoly z ugodowymi gospodarzami, jaskinie.... Znajde cos takiego czy nie i ewentualnie na forach cos wyczytam?
swietna idea! :)
w przyszlosci zamierzam przejsc Wlochy, od polnocy do poludnia.
co do tematu - 40 km dziennie to sporo. raz, ze mozesz kondycyjnie nie wytrzymac, dwa, calkowicie stracic zapal do wedrowki przez narzucone tempo. 25 km dziennie to optymalna wizja.
podaje Ci link: http://etraveler.pl/pieszo-do-jerozolimy-sladami-sw-pawla,artykul.html?material_id=507b33269a22dd7d59000000
mialem przyjemnosc byc na ich prelekcji i bylem pod ogromnym wrazeniem, zarowno opowiesci, jak i zdjec.
powodzenia. gdybys sie zdecydowal, prowadz dziennik i nie zapomnij podzielic sie nim na forum po powrocie ;)
edit: Przenoszę link do mapy na początek posta. Jest to mapa szlaków pieszych, żadną mapą Google nie zawracaj sobie głowy.
http://hiking.waymarkedtrails.org/pl/
Nigdy takiego zestawienia nie widziałem. Jeśli chodzi o rozbijanie się, to wystarczy trochę płaskiego, najlepiej na polanie, bo w faktycznym lesie, grasują owady i zwierzęta mogą się nami interesować.
Jeśli chcemy się w ten sposób przespać w granicach parku narodowego, to już jest ciężej, gdyż jest to nielegalne. W tym momencie trzeba właśnie kombinować z rozbijaniem i składaniem spanka kiedy jest ciemno, co by nikt nie widział, no i trzeba też szukać miejsc z dala od szlaków itp. Jeszcze tego nie próbowałem, ale kto wie, może podczas tych trzech tygodni będzie mi dane takiej przygody zaznać :)
Często przy schroniskach i chatkach studenckich można się rozbić za kilka złotych i skorzystać na przykład z kuchni czy bieżącej wody. No i same chatki studenckie oferują tanie noclegi.
Na mapach turystycznych obszarów górskich są zaznaczone wszelakie schrony i daszki, jak również i jaskinie, jednak tych ostatnich raczej jest niewiele. Niedawno spałem w jaskini i byłoby fajnie, gdyby nie to że był w niej przeciąg :)
Ugodowych gospodarzy na forach masz szanse poznać, aczkolwiek jak czytuje się coś takiego, to raczej chodzi o dobrą kwaterę w dobrej cenie, a nie o kąt w stodole. W rejonie turystycznym ciężko znaleźć nocleg za bezcen, mimo iż ludzie przyjmujący są z reguły bardzo mili i skłonni do pomocy(hehe, do dziś pamiętam jak się zatrułem i cały chałupa w Zakopcu stała na głowie żeby mi jakoś ulżyć w cierpieniu)
Imak - taka sobie ta Twoja mapa, albo nie umiem jej czytac. Duzo przyjemniejsza wydaje mi sie taka http://mapa-turystyczna.pl/ Tylko ze tam nie ma zaznaczonej np Dydiowej - jak z innymi darmowymi noclegami nie wiem, jestem mocno poczatkujacy.
Co do rozbijania, powiem tak - znam teorie, ale nie jestem fanem namiotow, nie mam doswiadczenia, mam spiwor w ktorym ponizej 10 stopni jest zimno, zdecydowanie wole cokolwiek z dachem. Zdarzylo mi sie kimac w nim przy odczuwalnej kolo 5 stopni, myslalem ze zdechne.
Ale dzieki za pomoc ;)
Dryf - po prostu potrzebujesz lepszego sprzętu. Na to nie ma zmiłuj...
Ja się wyposażyłem w śpiwór z komfortem poniżej zera. Bo marznięcie mnie irytowało.
Namioty są najlepsze, ale rzucają się w oczy. Dla turystów "stealth" - bivybagi.
Zamiast ogniska - kuchenki survivalowe na paliwo wszelkie.
Kuchenka waży z 200 gramów, składa się z 5 kawałków blachy, a kupę szyszek zamienia w gorącą herbatę czy ugotowany makaron
ZAPOmniałem napisać, że ta mapa to dla autora wątku, ułatwi mu podróż pieszo po Europie.
Jeśli chcesz dobrą mapę rejonów turystycznych w Polsce, to polecam zainteresować się mapami wydawnictwa Compass.
No tak, śpiwór najlepiej jakby był puchowy, poza tym możesz jeszcze wsadzić dodatkową warstwę i spać w ubraniu, ale ja jestem raczej zimnolubny, więc nie wiem jak to jest trząść się z zimna w podwójnym śpiworze :)
Tak jak pisałem, z pałatki/poncha/peleryny możesz zrobić zadaszenie http://www.survival.strefa.pl/z/plachta7.jpg
Zawsze to mniej kilogramów i zabawy, niż w przypadku namiotu.
Kuchenki to też dobry pomysł, zarówno survivalowe jak i turystyczne, ale z wykluczeniem kartuszowych. Kartusz z butanem kosztuje od 20zł i starczy w zależności od pojemności i zużycia na kilka dni lub tydzień z hakiem. Nie wiadomo jak często będziesz miał okazję kupić kartusz do swojej kuchenki.
Tutaj warte polecenia są kuchenki benzynowe, mają bardzo dużą wydajność.
Kartuszowe można użyć do zasilania lampy gazowej i można je palić w namiocie, a tobie te właściwości się nie przydadzą, więc lepiej kupić starego benzyniaka.
Ja mam na myśli kuchenkę na drewno - nie potrzeba żadnego paliwa syntetycznego.
A co do puchu, to jest dobry na kontrolowane wyprawy. W taką wagabundę to bym syntetyk brał... Bo nie wiadomo kiedy i jak będzie mokro
To ja mam pytanie do was, jak wygląda kwestia z umyciem się? Po takim całym dniu chodzenia to bez jakiegoś odświeżenia to trochę kiepsko..
Też przyłączam się do pytania w [35]. Rok temu będąc w Akhaltsikhe w Gruzji, kupując jakieś piwo w jednym ze sklepów, spotkaliśmy dwójkę Czechów. Jak się okazało, podróżowali oni autostopem, całą trasę z Pragi do Gruzji w ten sposób pokonali (przez Turcję), wracać do Czech również zamierzali tym samym sposobem. Nie wydali na nocleg ani centa, tak samo na transport. Zawsze jakiś namiot rozbijali, a myli się albo w jakichś rzekach, gdzie też robili pranie, albo w jeziorach. Tego dnia, kiedy ich akurat spotkaliśmy, właścicielka 'hotelu', w którym my spędzaliśmy noc zaproponowała im, że za darmo ich przenocuje, więc trochę im się poszczęściło.
Strasznie mi imponuje taki sposób na podróżowanie czy zwiedzanie, trochę odwagi też na pewno do tego potrzeba, nigdy nie wiadomo co i gdzie się może przytrafić. Zresztą, na następny dzień sami spróbowaliśmy spróbować trochę autostopa i faktycznie, opłaciło się.
Już od jakiegoś czasu sam chciałbym na coś takiego się wybrać, czy to autostopem, czy rowerem, ale zawsze ta kwestia higieny najbardziej mnie przeraża. No i druga sprawa, że samemu też pewnie byłoby trochę nudno, a akurat nikt ze znajomych nie reflektuje na taką przygodę.
W Europie Zachodniej na każdej większej stacji jest prysznic, często nawet darmowy. Jeśli nawet go nie ma, pozostaje umywalka, przy której też można się porządnie wyszorować. Dobrą robotę robią chusteczki nawilżane + żel antybakteryjny - wiadomo, to nie to samo co prysznic, ale zawsze pomoże. Rzeki, strumyki, jeziora - wiadomo. Nad morzem można poszukać tych spryskiwaczy, których używa się do spłukania słonej wody - również się nadają.
W miastach można próbować dogadać się z hostelami, żeby tylko wziąć prysznic. Ja nie próbowałem, ale wiem, że ludziom się udaje. Można chodzić po domkach jednorodzinnych i prosić o udostępnienie łazienki, lub prościej - o szlaufa i podłączenie do jakiegoś źródła wody. Jak się poszczęści, to któryś z kierowców zaproponuje nocleg u siebie w domu - wtedy to prysznic, pranie, all inclusive.
Możliwości jest wiele, więc nie należy tego się obawiać. Oczywiście czasami nie ma wielkiego wyboru i trzeba położyć się spać śmierdząc ;)
No i druga sprawa, że samemu też pewnie byłoby trochę nudno, a akurat nikt ze znajomych nie reflektuje na taką przygodę.
Ja trasę z [25] pokonałem w pięć tygodni, z czego cztery jeździłem sam. Nudno na pewno nie było, chociaż faktycznie, czasami chciało się do kogoś odezwać w ojczystym języku - lub po prostu odezwać i podzielić żal, jak od kilku godzin stałem w jednym miejscu :)
Natomiast masz wiele opcji poszukiwania partnerki (para chłopak-dziewczyna jest najlepsza na stopa). Forum autostopowicze.org, parownik.autostopowicze.org i grupy na FB: Autostopowicze czyli MY oraz Podróżnik/Podróżniczka poszukiwani
Dzięki za linki. Widzę, że strony są całkiem popularne i sporo osób się tam udziela, więc może i mi coś z tego wypali :).
para chłopak-dziewczyna jest najlepsza na stopa
O tym już się przekonałem właśnie z krótkich autostopowych epizodów w Gruzji. Ludzie zatrzymywali się praktycznie od razu i nigdzie nie staliśmy dłużej niż jakieś 15 minut. Jeden dziadek nawet zatrzymał się z nami w jakiejś małej wsi, poszedł do sklepu i kupił nam całą siatę jedzenia - kiełbasa, chleb, ciastka itp ;). Inny dowożąc nas na miejsce zadzwonił jakiś czas później i zaproponował, że jak zwiedzimy co mamy zwiedzić, przyjedzie po nas z powrotem, bo nas zaprasza na piknik (!).
No ale Europa Zachodnia to też co innego pod względem gościnności, tak łatwo pewnie by nie było.
A tak z ciekawości, ile funduszy może pochłonąć taka 5-tygodniowa trasa?
Na pewno będziesz miał chętnych na wyjazd. I polecam spotkania różnego typu - ostatnio byłem na autostopowym Sylwestrze. 300 osób, mega paczka. Tylko jakbyś szukał partnerki, to rada ode mnie (z doświadczenia): koniecznie spotkaj się z potencjalną towarzyszką na żywo przed wyjazdem. To zminimalizuje szanse na to, że się natniesz na kogoś, kogo towarzystwo będzie Ci przeszkadzało :)
W Gruzji nie byłem, ale słyszałem od wielu osób, że to autostopowy raj. Zwłaszcza dla Polaków, którzy są tam bardzo lubiani (pozostałość po prezydencie Kaczyńskim).
Na pytania o kasę nie ma dobrej odpowiedzi, bo każdy jeździ inaczej. Jeden pięć tygodni przeżyje o chlebie i wodzie, nocując wszędzie na dziko, drugi chętnie zje lokalne przysmaki, prześpi się raz czy drugi w hostelu i będzie zaliczał kolejne muzea. Ja wydałem ponad 2000zł, ale kilka nocy spędziłem w hostelach (Barcelona, Sevilla, Valencia), zdarzało mi się jeść jakieś tapas i niejedno piwo wypiłem.
[25] Może dlatego, że zrobiłeś szybki rajd przez Francję. :D Ja spędziłem dwa tygodnie we Francji i to tylko w jej północnej części. (większe postoje - Calais, Rouen, Caen, Le Mans, Orleans, Metz, Nancy). Pewnego dnia miałem 10 (!) podwózek na krótkie dystanse. Tylko jedna osoba mówiła dobrym angielskim (informatyk, pierwszy raz w życiu brał autostopowicza :D ), dziewięć pozostałych tylko i wyłącznie francuski. Do Orleanu jechałem dwie godziny z dwoma gangsta raperami (w sensie z wyglądu. Czarnoskórzy kolesie z łańcuchami na szyi i słuchający non stop amerykańskiego rapu - pierwszy raz w życiu bałem się trochę wsiadając do samochodu :D ) nie mówiącymi po angielsku więcej niż 'how are you?' czy językowy kwiatek 'French langauge you speak?'.
W Hiszpanii/Portugalii jeszcze nie miałem okazji być. :( Więc może masz rację, że tam jeszcze gorzej.
ale zawsze ta kwestia higieny najbardziej mnie przeraża.
Zależy na jaki hardcore jesteś przygotowany. Prawda jest taka, że autostopować można na wiele różnych sposobów. Jeśli ułożysz sobie łatwą trasę i ustawisz noclegi na couchsurfingu to nie ma opcji, żebyś szedł brudny spać. (a nawet głodny).
No i druga sprawa, że samemu też pewnie byłoby trochę nudno, a akurat nikt ze znajomych nie reflektuje na taką przygodę.
Podobnie jak Glob3r również podróżowałem samemu. Ale nie czułem się nigdy samotny. Couchsurfing zapewnia tyle życzliwości i ludzkiej empatii, że wystarczy na miesiące. Po za tym jak podróżujesz dłużej to istnieje spora szansa, że spotkasz na trasie innych podróżników albo autostopowiczów z którymi można spędzić trochę czasu. (ja się załapałem na kilka grup angielskich autostopowiczów z jakiejś organizacji charytatywnej. Jechali z UK do Chorwacji. W Calais też spotkałem brytyjskich podróżników. Jak już byłem 50 km od swojego miasta to spotkałem wracających studenciaków z autostop race. Wjeżdżając do swojego miasta widziałem parę łapiących z napisem 'gdziekolwiek' :D ).
A tak z ciekawości, ile funduszy może pochłonąć taka 5-tygodniowa trasa?
Ja na dwa i pół tygodnia zaplanowałem 200 funtów (około tysiąca złotych). Z czego 70 straciłem w samym Londynie (na prywatne sprawy niezwiązane z podróżą), reszta to muzea i żarcie na drodze. (głównie McDonaldy, ale zdarzyła się i restauracja). Do domu wróciłem z jeszcze 30 funtami w kieszeni. Tak jak Glob3r powiedział, wszystko zależy co chcesz robić i na jaki poziom przygody się nastawiasz. :D Znam takich ludków co to potrafią jeździć w dalekie trasy nie tracąc więcej niż kilka złotych/funtów.
Natomiast masz wiele opcji poszukiwania partnerki (para chłopak-dziewczyna jest najlepsza na stopa). Forum autostopowicze.org, parownik.autostopowicze.org i grupy na FB: Autostopowicze czyli MY oraz Podróżnik/Podróżniczka poszukiwani
Ja byłbym ostrożny. Już znam przypadki z życia innych osób kiedy takie wesołe gromadki powodowały spore problemy w dłuższej trasie. Bo podróżowanie to jednak spędzanie ze sobą całych dni, a ludzie mają różne charaktery. No i po przygodzie wszystko jest fajne, miło się opowiada, ale na trasie czasami człowiek może być nieźle wkurzony i zdesperowany. (ja miałem taki przypadek w Nancy. Nocleg miałem w Metz, nastał wieczór i noc. Nikt nie chciał brać. Siedziałem w śpiworze przed zamkniętym KFC kradnąc Internet i o 2 w nocy wysyłałem dramatyczne couchrequesty. I się zjawił wybawiciel po kilku minutach. :D - zaznaczam że podróżowałem bez telefonu, bez mapy, a do tego zostawiłem swój magiczny notes w jednym samochodzie. (i o dziwo ten kierowca potem się do mnie zgłosił mówiąc, że może mi go odesłać pocztą.)).
Myślałem że ktoś odświeżył wątek bo wspomniał o Białorusi lub Rosji.
Przeszedłem GSB w sierpniu 2014 roku. Chętnie odpowiem na pytania. 7,5 roku już minęło, o kurcze.
Szklaku nadmorskiego nie robiłem. Z długich pieszych szlaków, zaliczyłem jeszcze GR20 na Korsyce, w 2016.
zerknij do wątku, bo zdążyłem już założyć nowy
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15903155&N=1
napisz jak się wyposażyłeś, czy nosiłeś jedzenie, jak pogoda i ogólnie powspominaj troszkę :)