Jak przetrwać wesele będąc singlem? Nie mam zamiaru tańczyć ani nikogo wyrywać. Nie chcę też z nikim gadać, no ale z drugiej strony coś muszę robić, bo przecież cicho nie będę siedział cały czas. Gdyby to było jakieś przypadkowe wesele, to byłoby ok, tyle, że na tym konkretnym weselu będzie całe mnóstwo moich znajomych(o których wolałbym zapomnieć) z którymi nie widziałem się całe lata. Jak znam życie to zapewne usadowią obok kogoś, kogo sympatią nie darzę i wyjdzie z tego dziwna sytuacja.
Niepójście na wesele niestety odpada. Partnerka "z ulicy" także odpada.
Rzuć truskawką.
Nie wiem? Może trochę się zabawić mimo wszystko? Kocham taki widok. Na każdej większej imprezie musi być taki z natury przyklejony do kompa, samotny, "singiel" który siedzi jak worek ziemniaków bo: "nikogo nie lubi i nie chce polubić".
Albo po prostu nie idź na wesele. Powiedz, że jedziesz na wakacje w tym czasie czy się rozchorowałeś.
skoro na weselu będzie cała masa ludzi, których nie chcesz oglądać bądź z nimi rozmawiać to poświęć swoją uwagę tym, z którymi chcesz pogadać... a jesli takowych nie ma, to moje pytanie od którego zapewne powinienem był zacząć - na kiego grzyba tam idziesz ?
Byłem na dwóch weselach sam i bawiłem się świetnie - na jednym było dużo znajomych, na drugim raptem dwie osoby (poza młodymi). Na pewno to lepsze rozwiązanie niż ciągnięcie kogoś na siłę tylko po to żeby był.
Nie masz singlowej koleżanki człowieku ? Weź taką i po kłopocie.
Odpowiedz jest krotka i prosta: polewaj (szybko i dużo). Problemy same się rozwiąza.
Idź, najesz się, napijesz, zatańczysz przy "Jedzie pociąg z daleka" czy "Kaczuszkach" i od biedy z kims pogadasz. ;p W ostateczności szybko polewaj to będzie szybciej czas leciał.
ja pierdziele. Co za problemy... nie mozesz po prostu pojsc i napierdolic sie w trupa? Wszystkie twoje problemy jak reka odjal.
ta, i potem bedzie sie szwedal jak neptyk, rozpoczynal niezreczne rozmowy i zarywal do zajetych, bo to raz sie takiego prawdziwka widzialo :D
To po co tam idziesz ? Nic ci nie pasuje, partnerki mieć nie chcesz, ale o usadowienie się boisz. Tamtejszych ludzi nie lubisz, tańca, flirtu też nie. To powtórzę - po co ?
Musisz iść z nastawieniem, że jesteś megazajebistym singlem i wszystko pójdzie jak z płatka
Wypijesz kilka głębszych i od razu będziesz się lepiej bawił, byłem kilka razy sam na weselu i zawsze po kilku głębszych było ok, zawsze znajdzie się ktoś z kim można porozmawiać.
Nie użalaj się tyle nad sobą. Kilka zdań - sto kompleksów.
Jak nie chcesz tańczyć, rozmawiać ani wykazywać innych towarzyskich aktywności to zostaje Ci jedzenie albo pograj w bierki.
Czarne scenariusze, a znając życie przyjdziesz na wesele, usiądziesz, podjesz coś, zaczniesz popijać, a wiadomo że po alkoholu bariery znikają, więc zaczniesz rozmawiać, na pewno dasz się wyciągnąć do tańca i tak to się będzie toczyć. Nie obawiaj się, co będzie to będzie. Na początku zapewne sztywno itd. ale zobaczysz później i jeszcze wspomnisz moje słowa :)
Po chu sie męczyć, nie idź. Albo dosiądź się do znajomych i z nimi pij. Nie rozumiem, nie lubisz hulać, ani wesel, a idziesz bo musisz. Nie, nie musisz, jak nie lubisz takich biesiad, to chyba panstwo młodzi jakoś Cię znają i zrozumieją? Idź na ślub i hyc zawijka.
Baw się człowieku i nie pierdol głupot. Wesele to zajebiste miejsce żeby poznać jakąś fajną dziewczynę i trochę poszaleć. Jeśli masz jakieś obiekcje to po kilku głębszych miną.
Wytrzymaj przynajmniej do tej 20-21, i wtedy zrób kwaśną minę, powiedz wszystkim dookoła, że się zatrułeś jedzeniem, robiąc co jakiś czas głośne "uaaaaaa". Pewnie to stary faszerowany szczupak, albo tatar, co raczej wygląda jak "metka tatarska" z PSSa, no i to pierwsze gorące jakoś podejrzanie mocno sosem zalane - pewnie chcieli ukryć, że nieświeże.
PS
Gorąco jest, więc nie zapomnij o koszuli z krótkim rękawem. Inaczej ugotujesz się pod tą marynarką i kamizelką.
PS2
Tylko nie podpisuj koperty. Tylko nowobogackie wieśniaki się chwalą ile to ich stać dać.
PS2
Tylko nie podpisuj koperty. Tylko nowobogackie wieśniaki się chwalą ile to ich stać dać.
No pun intended, co ?
1. NIE IDZ
2. Jak juz idziesz, to zwin sie kolo 21-22
3. Do 21-22 probuj jakos kreatywnie wytracac czas, na przyklad robiac spacerek w poblizu
4. Nie mozesz po prostu zlozyc zyczen i sobie isc?
5. Jesli jednak musisz to jakos przecierpiec wylap kogos kogo w miare lubisz, pogadasz, czas zleci.
2 razy bylem na weselach, na obu sam, nikogo nie znalem bo niby rodzina ale kontaktu nie mamy, pareset kilometrow od miejsca gdzie mieszkam wiec nie dalo sie wziac kolezanki. KOSZMARNA NUDA. Zdecydowanie nie polecam.
Tylko na poczatku stoj blisko drzwi aby dyskretnie uciec do kibla jak wodzirej bedzie robil jakis pociag ze "wszystkimi parami na parkiet!" abys nie stal jak taki kolek sam :(
Rzeczywiście funkcjonuje takie podejście, że 'samemu nie wypada', nawet w młodszym pokoleniu. Trochę mnie to zaskoczyło. Raczej nigdy nie jest tak, że wszyscy zgodnie ruszają na parkiet, parkiet żyje swoim życiem, ale zawsze znajdziesz kogoś do wypicia itp. Na pewno pomogłoby porzucenie tego negatywnego, marudnego nastawienia. A jak się nie da, to cóż, faktycznie pomęcz się parę godzin i zwijaj, albo w ogóle nie idź.