O mieście jako symbolu na podstawie Uniwersum Metro 2033.
Świetny tekst. Jedna sprawa: pisząc o "Metro 2033" nie sposób pominąć książek nie pisanych przez Glukhovsky'ego, które nie dzieją się ani w Moskwie, ani w moskiewskim metrze. Trylogia Diakowa i "Piter" Wroczka dzieją się w Sankt Petersburgu i tamtejszym metrze, a nawet w innych rejonach Rosji na powierzchni. Jest też powieść włoskiego pisarza Avoledo, która dzieje się w podziemiach Watykanu, a następnie w Wenecji. Przykładów można by mnożyć - chodzi oto, że Metro 2033 to nie tylko jedno miasto, ale cała seria miast i metr, które przetrwały wybuch.
Zdaję sobie sprawę. Niestety obecnie jestem tylko po lekturze tej "moskiewskiej" części, a następne w kolejce jest już bodajże właśnie "Piter". Muszę skończyć tyko długaśnego Kinga i najpewniej za to się wezmę. W tym tekście na rękę było mi oparcie się na samej Moskwie, bo jakbym się rozpisał na "ogół", to wyszedłby pewnie jakiś chłam. ;-)