FLESZ – 17 kwietnia 2014 – przygody i… miłość w Dragon Age: Inkwizycja
Jeśli chodzi o Borderlands...
W jedynkę grałem - przeszedłem miała fajną klimatyczną fabułę.
Dwójka długo rezydowała na dysku, lecz nie miałem sił by ją zmęczyć, ale pewnie kiedyś przejdę.
Pre-Sequel może też się u mnie pojawi... jeśli tylko nie będzie miał jakichś denerwujących bugów.
Niezły flesz, Hed.
BTW
NIE chciałem być pierwszy :(
Hed nie obraź się ale to cienko-cienko jest tak legendarne jak hearthstone... przynajmniej dla mnie, czyli kupa. Nie rozumie fenomenu karcianek xD
Zbyt wiele o tej erotyce w DA: Inquisition tu powiedziane nie ma. A szkoda, bo BioWare to dla mnie jedni z wirtuozów gier komputerowych - od Baldura aż po Mass Effecty, choć z obecnych serii bliżej mi do Dragon Age. Oprócz gier świetnych na płaszczyźnie czysto RPG-owej, potrafili niesamowicie stworzyć klimat - czy to w światach już gotowych (Gwiezdne Wojny, Zapomniane Krainy) czy stworzonych samemu od podstaw (Thedas, Galaktyka z Mass Effect). Choć na tym polu wciąż są genialni, to od czasu gdy należą do EA, do każdej produkcji muszą być dodane słabiutkie sceny erotyczne, które bywają tak komiczne, że grę przestaje traktować się na poważnie. I nawet gdybym, powiedzmy, przebolał że są bardzo słabo wyreżyserowane (bo w wyobraźni mogę je sobie "poprawić", hehe), o tyle niewybaczalnym jest, że najczęściej nie mają uzasadnienia! W pierwszym Dragon Age bzyknąłem Morrigan, po tym jak dałem jej 15 prezentów... żeby tak było w życiu :D