Nie będziemy przecież grać za darmo!
[Jestem niesłyszący] Mądrze piszesz. Przeżywanie przygód, odkrywanie różnych interesujących lokacji i sekrety różnych gier to dla mnie dużo radości. Nigdy nie interesowałem achievementy. Nie mam zamiaru tracić cenne czasu na nudne zadanie poboczne (proste i schematyczne np. Assassin's Creed 1) dla jakieś głupie osiągnięcie. Żyję tylko dla wirtualnej podróży, przygody, odkrywanie fabuły i sekretów fajnych gier. Poza tym, osiągnięcie często zawierają w nim spoilery.
Tak jak w realu. Ludzie często poświęcają czasu na pracy dla dodatkowe zarobki niż niezbędne, żeby zdobyć dodatkowe kosztowne rzeczy np. drugi szybki samochód, a zapominają o uroku życie np. zwiedzanie parku, spotkanie przyjaciół i granie. Czyż piękne życie pełne przygód nie znaczy więcej niż pieniędzy i „puste” sławy? ;)
Naprawdę świetny wpis! Zawsze twierdziłem, że osiągnięcia psują zabawę. Sam nieraz łapałem się na tym, że zaglądałem do Steama by zobaczyć jakie osiągnięcia mogę jeszcze wbić. Teraz w ogóle nie zwracam uwagi na acziki, bo odciągają od rozgrywki. To gra sama w sobie powinna sprawiać frajdę a nie wbijanie osiągnięć za wszelką cenę.
@sebogothic -> Nie mówiąc o duże marnowanie czasu. ;) Gracze warto poświęcić czasu na poznanie kolejne ciekawe gry indie (lub RPG) zamiast zdobyć osiągnięcia na 100%. Życie człowieka jest takie krótkie. ;)
Dawno nie czytałem tak dobrego wpisu, gratuluję :) Ja przyznam się, że lubię mieć wbite acziki choć nie specjalnie lubię to robić :/ Chciałbym żeby tego nie było, ale to marzenie chyba się nie ziści :/
I ja się dołączę do gratulacji - świetny wpis, zgrabnie kreślący problem. Sam już się nauczyłem, że najbezpieczniej jest olać acziwmenty aż do "nacieszenia się grą" i spoglądanie na nie dopiero, gdy już zrobi się wszystko, co samemu sobie wyznaczono, a mimo to nadal ma się niedosyt wyzwań
Dlatego wyłączyłem na Steamie wszelkie powiadomienia (samych achievementów nie da się odhaczyć). Takie wyskakujące informacje to nic innego jak burzenie czwartej ściany. To tak, jakby pod koniec rozdziału w książce znajdowała się notatka "przerzuć jedną kartkę, żeby czytać dalej" albo w połowie oglądanego filmu nagle przed kadr wychodził reżyser uspokajający widzów, że to całe strzelanie nie jest na serio, a leżące trupy to naprawdę żywi aktorzy.
A ja tam lubie achievementy. Zeby nie bylo nie jestem jakims lowca osiagniec, po prostu gdy gra mi sie podoba to staram sie wycisnac z niej maks. Nigdy nie wbijam pucharkow (bo gram na ps3) dla samych pucharkow.
Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem bunt przeciwko osiągnięciom. Kiedyś liczyć można było co najwyżej na high scores, podsumowanie po ukończonej misji kampanii w Warcrafcie czy klasyfikacje strzelców pucharu w SWOS. Osiągnięcia to naturalne rozwinięcie tego pomysłu, ot kolejny bajer, kolejne punkty, odznaki i dodatki które można zdobyć.
Osobiście nie przywiązuje do nich zbyt wielkiej wagi, nie studiuje przed zakupem czy rozpoczęciem kampanii, nie czuję musu grać do oporu celem jedynie 'ozłocenia' wszystkich ikonek - ot tu coś zamiga, tam się odblokuje, a po kilku sesjach czy nawet później, z perspektywy czasu, przyjemnie jest do nich wrócić i zobaczyć ile stworków się zabiło albo jakie w danej grze ciekawe akcje/miejscówki się zaliczyło. Przydaje się też jako ciekawostkowy wyznacznik w jak dużym stopniu poznało się dany tytuł. Może, jeśli rzeczywiście przywiązuje się do nich przesadnie wielką wagę, mogą się przejeść, jak każdy na tyle prostacki element 'rozgrywki'.
Co do GMG, to nie skupiałbym się na nich zbytnio - to ciekawy, ale raczej peryferyjny serwis dystrybucji cyfrowej (odsprzedaż posiadanych gier w postaci zniżki na zakupy, nie do końca trafna inicjatywa Playfire, kręcenie przy walutach dla Polaków z USD na GBP; zresztą wystarczy poużywać trochę ich Capsule, czyli aplikację do ściągania i odpalania gier). Pomysł zresztą chyba nie jest nowy - podobne atrakcje, rabaty proponował bodajże Microsoft na 360 w oparciu o gamerscore.
KarpackieMocne - widzę że nie rozumiesz różnicy pomiędzy punktami a achie. Przy punktach to gra Cię zmuszała do myślenia, do kombinowania jak najwięcej punktów zrobić, jak ustawić armie aby mieć jak najmniejsze straty. Co zrobić aby zrobic lepiej misję i takie tam rzeczy. Punkty zmuszaja Cię do myslenia, a nie jak achie to odklikania gry. Przy achie masz wszystko na dłoni, to gra ci mówi jak masz grać.
Achie dopiero się interesuje gdy już ze dwa, trzy razy ukończę grę. Albo znam już bardzo dobrze serię i wiem czego się spodziewać po danej części. Przykład: X3: Albion Prelude. Mam rozegranych w całej serii ok 800 godz. Więc zacząłem się bawić achie, a tak to mi one są kompletnie do niczego nie potrzebne. Ale autor ma racje, achie zmuszaja graczy do klikania, wtedy ludzie juz nie myslą, nie kombinują. I sami zamieniają się w casuali, na których tak większość z nich narzeka. Co śmieszniejsze, dla nich wyznacznikiem jest wtedy liczba punktów achie, a nie znajomość samej gry.
A takie tam bla bla bla.
Ktoś każe te achivki robić komukolwiek ? Zmusza do tego ? Chyba nie. Beż nich da się grać, z nimi da się grać również. Po co do tego filozofia ?
Osobiście nie zwracam na nie zupełnie uwagi. Są niech będą. W większości mnie śmieszą (Achivek za włączenie gry omg), ale jeżeli jest ktoś kto sie na daną grę zapali, i przechodzi ją setki razy to takie achivki są świetnym rozwiązaniem. Achivki zatrzymują przy takiej grze o wiele dłużej niż cokolwiek innego. Tak samo jak wszelkie inne statystyki i porównania z innymi graczami.
Jedyne czego mi brakuje to achivkow ukrytych, specjalnych.
Edit. No nie moge zrozumiec - jest ktos kto odpala gre i zaczyna od przegladniecia achivkow i dopiero zaczyna grę nastawiajac sie na to, ze zaliczy je wszystkie, albo w wiekszosci ? LoooooL ;)
@Kajdorf
Nie zgodzę się. Przecież punkty w grach zdobywa się zgodnie z zasadami gry, a te zasady z zasady :) są jawne - w przeciwnym razie skąd gracz miałby wiedzieć, jak grać, aby wygrać? Diablo, Civilization, FIFA, Need for Speed - wszystkie najeżone są statystykami broni, oddziałów, umiejętności czy samochodów, tutaj też wszystko widzimy jak na dłoni - a po jakimś czasie znamy je na pamięć, opanowujemy do perfekcji, i przechodzimy na tryb mechaniczny (odklikiwania; ktoś dziś gra w Heroes 3 na innej szybkości walki niż najwyższa? Albo WoW lub LoL - czym by były bez skrótów klawiszowych i APM?).
Oczywiście, są wyjątki (np. wykrywanie który wróg jest wrażliwy na jaki atak), ale i wśród osiągnięć zdarzają się takie, których opisy nie są oczywiste (dziś jest internet, którym można popsuć sobie radość z odkrywania, ale de facto tak jest z każdym środkiem komunikacji - nie trzeba z niego korzystać), albo wymagają od gracza niemało pomyślunku w przygotowaniu odpowiedniej taktyki (jak pokonać bossa X nie używając napojów leczących?) czy planowaniu posunięć (gdybym tylko miał 1 ptaka więcej by sięgnąć po złote jajko na planszy Y w Angry Birds...).
karpacieMocne - tak, ale te zasady najpierw poznajesz. Zgadza sie? Albo czytasz instrukcję, a jak znasz zasady to ty sam musisz wykombinować jak je wykorzystać aby zdobyć największa ilość pkt. A achie? One Ci mówią że za to i za to dostaniesz tyle punktów. Masz podane na dłoni co jest ważne i co się tylko w tej grze liczy. To jest dla mnie podstawowa różnica. I w tym momencie już olewasz misję, fabułę bo wiesz ze już punktów nie dostaniesz.
Na końcu wypowiedzi podałeś to co wg mnie różni dobre achie od punktacji. A takie zrobienie ich to rzadkość, gdyby takie achi były w każdej grze jak podałeś to bym się nie czepiał tej różnicy, a większość to jest masówka wzorem z MMO azjatyckich.
Podam przykład poronionego systemu achi w grach multi. W GW2 gram tylko jedną postacią, uważam że znam ją bardzo dobrze. A gdy chce do jakiejkolwiek ekipy dołączyć to nie pytają się ile mam czasu spędzonego tylko sprawdzają ile jest achi. Swoją drogą, już nie gram bo mnie po 1200 godz gra znudziła :P. W Borderlands2 mam 400 godz, też rozegranych jedną postacią, a gdy patrze na innych to oni mają połowę mniej czasu, a punktów 2-3 razy więcej. A gdyby to była punktacja to nawet grając jedna postacią bym im dorównał. Bo by się punkty za każdą misje sumowały. Nie pisze żeby się skarżyć, bo kompletnie mi na tym nie zależy. Mam frajdę z takiego grania, a że ktoś nie chce to jego sprawa. :)
Dobry wpis.
Jednak zadam pytanie- a co z drugą stroną medalu? Poruszyłeś sprawę motywacji wewnętrznej i zewnętrznej, pisząc że achievementy zabijają tę pierwszą, nagradzając nas. Natomiast cała sprawa jest bardziej złożona i w grach osiągnięcia mogą też służyć budowaniu motywacji wewnętrznej, chociażby przez wzmaganie poczucia rywalizacji z innymi. Tego rodzaju metoda jest dość często stosowana, gdy mowa np. o pracy zespołowej, w której podejście do sprawy motywacji jest odmienne. Oczywiście odkrywanie sekretów dla samej frajdy, a nie trofeum, dalej będzie ważniejsze, lecz warto pamiętać, że dziś nie ma rzeczy tylko czarnych lub tylko białych.
Raiden, dobra uwaga, ale wydaje mi się, że znacznie bardziej budowaniu motywacji wewnętrznej przez poczucie rywalizacji sprzyjają starsze metody, takie jak np. rankingi. Poza tym, rywalizacja z innymi na achievementy ma się nijak do zdobywania ich dla pieniędzy, tutaj chyba się zgodzimy. No i zastanawia mnie, jeżeli się rywalizuje osiągnięciami, czy często nie przybiera to formy pójścia na ilość - gdy wydoisz jedną grę do zera (z achie), nie masz ochoty dalszego odkrywania jej sekretów, bo przecież "korzystniej" byłoby zdobyć kolejne w innych grach.
Nie mówię, że sam wszystkie achievementy są złe, ale sądzę, że jeżeli już być muszą, powinno się poświęcić znacznie więcej uwagi ich zaplanowaniu.
Raczej nie nie robię :D chyba że jakiś ów wyskoczy np w Fable 3 podanie ręki ileś tam osób.
Achievementy? Szczerze, to gardzę nimi. Dla mnie to uwstecznianie rynku, takie cofanie się do "grania na punkty".
Achievementy przede wszystkim psują historię. Wyobraźmy sobie, jestem żołnierzem, walczę o życie i nagle gra sugeruje mi, żebym przerzucił się na nóż, bo dostanę aczika jak wykończę tu i tam kogoś z noża mimo, że mam broń z tłumikiem albo mogę wroga obejść.
Gry to historie i gry pod takim kątem mnie głownie bawią plus klimat. Dla mnie jedynym aczikiem jest ukończenie gry i "zbieranie" ich do "koszyczka" poprzez oceny np. na Filmwebie. To jest moja kolekcja, a nie jakieś sztucznie wykreowane ustrojstwo.
Acziki degraduja grę do poziomu jakiegoś "meczu", wyzwania, rywalizacji z programem. Oddalają zaś od jego fabularnego doświadczania.
PS: zamiast aczików lepiej gdyby producenci postarali się "nagradzać" gracza zgodnie z ideą gry, np. wiemy, że w tych ruinach jest unikatowa broń i warto je zbadać (mamy powód tam zajrzeć). Inne: jeśli nie będziemy zabijać przeciwników zdobędziemy szacunek społeczeństwa, a co za tym idzie jakies profity (dodatkowe misje, żonę z wioski, prezenty). Lub na odwrót. Zabijając kogoś z noża zyskamy sympatię "Morderczego Pustelnika" z Bractwa Ostrzy, co spowoduje, że nagrodzi nas czymś unikatowym itp. Dopiero teraz mamy sensowne powody by kogoś zabić z noża/nie zabijać.
Dla mnie acziwki sa pretekstem do tego, aby powrocic do gry kolejny raz. Pierwsze, drugie lub trzecie podejscie jest tylko i wylacznie dla zglebienia fabuly, poznania gry i przejscia jej na kilka sposobo (jesli to mozliwe). Dopiero pozniej przychodzi czas na osiagniecia i to tylko wtedy, jezeli wlasciwa rozgrywka zainteresowala mnie wystarczajaco, by w ogole zawracac sobie nimi glowe.
O ile w produkcjach single player achivmenty to zbrodnia, tak w mmorpg nie wyobrażam sobie bez nich gry.
Widze to na sobie. Swego czasu gralem w CS:GO dla przyjemnosci - teraz, odkad dodano te skiny, skrzynki, za ktore mozna dostawac pieniadze - gram tylko dla nich, a wiem, ze rzucilbym to badziewie w kat, bo coraz bardziej mnie irytuje, no ale zawsze jakis grosz mozna dostac.
Przeklikanie gier przez acziki, ma miejsce wtedy gdy na liście osiągnięć do zdobycia są one dokładnie opisane np. "Zrób coś tam w jakimś miejscu". Jednak usuwając opis i zostawiając nazwę/obrazek lub pokazując tylko zdobyte osiągnięcia, można sprawić, że gracz będzie kombinował, żeby je zdobyć, lub gdy zrobi coś fajnego i jednocześnie okaże się że za to był aczik to sprawi to jeszcze więcej radości z dokonanego czynu.
Świetny wpis !! Idealnie pasująca przypowieść no i zgadzam się w 100 %.
Na szczescie mi wisza achievmenty, bo w wiekszosci sa one dla ulonow-bezskilla graczy. "Zabiles 3 pierwsze potworki - achivment!". Jaki to achivment, skoro kazdy to zrobi po 5 minutach w grze. itd.
Zamiast grac w gre dla siebie, jak sie chce i czerpac fun, to niektorzy "ida do pracy" w grze, robic achivmenty. L O L
@Sethlan - Ale teraz CS już ci nie sprawia radości i się zmuszasz? :P
Achiki/dropy nie psują zabawy. Komu na nich zależy, ten i tak się bawi. Komu na nich nie zależy - ten ma je gdzieś i gra po prostu nie patrząc na nie.
W grach single na achievmenty nie patrzę w ogóle dopóki nie ukończę gry - gram teraz w Deus Ex i co to niby za frajda wcisnąć odpowiednie przyciski żeby dostać achieva? (z tego samego powodu nie używam w grze ulepszenia pomagającego prowadzić rozmowy).
W multi tylko jeśli chcę odblokować broń, ale też nie robię tego jak ostatnio głupki w bfie - zadanie zniszcz 20 łodzi, więc 50 z 64 osób kampi z javelinami żeby tylko zrobić jak najszybciej... tylko po co, jak można grać normalnie...