Tak mnie gnębi od pewnego czasu ta kwestia.
Jak to jest z tym wypaleniem, że jednego dnia jest wszystko git, a następnego człowiek czuje, że zdechło? Macie tak? To da się jakoś uzasadnić?
I czy w ogóle poświęcacie temu chwilę refleksji? Czy raczej uznajecie, że "stało się, trudno, tak się ułożyło"?
Np. praca. Załóżmy, że robicie coś od zawsze i w sumie jest ok, po czym nagle przychodzi świadomość, że to o kant dupy potłuc i tak naprawdę to wolicie zająć się wyszywaniem, a nie produkcją surówek hutniczych.
Albo hobby. Macie pasję, której się poświęcaliście od wielu lat - czas, pieniądze, itd, po czym nagle się okazuje, że to nie jest satysfakcjonujące.
Albo kobieta. Jesteście zafascynowani i latacie za nią jak kot z pęcherzem, po czym nagle dzieje się coś /a w zasadzie nic się nie dzieje/ i wam się "odwiduje". A potem znajdujecie inną i się bajka powtarza.
Czy takie manewry mają swoje uzasadnienie i czy to jest w ogóle zdrowe?
I jak sobie z tym radzić? :|
Zmęczenie materiału. Miałem tak i miewam, ale staram się te gorsze okresy przezwyciężyć, bo wiem że to często jest tylko chwilowe.
Mam tak niestety teraz z studiami... Nie chce mi się, spędzam tam nieproduktywnie czas, który mógłbym spędzić na tym co mnie wkręca coraz bardziej, tzn sport. Niestety z tej dyscypliny w Polsce nie da się wyżyć.
Za ta swoją pracę lubię, ale tutaj znowu pojawia się temat studiów - wszyscy mają i pasowało by też mieć. Chociaż wolałbym się sam kształcić w tym kierunku.
A z miłością - była kiedyś, spędziłem ponad 6 lat na to. Teraz już w ogóle wszystko pomarło we mnie i spotykam się z
dziewczyną do której nic nie czuję, ale robię to, bo czemu nie? Patrzę na to przez pryzmat doświadczenia
Ale planuję wyjechać, pozwiedzać, zobaczyć coś.
Widzę, że nie tylko ja mam ostatnio kiepski humor :)
Lookash ma podobnie
Czy takie manewry mają swoje uzasadnienie i czy to jest w ogóle zdrowe?
No proszę, niby taka mądra, niby tyle wie i drażni ją ludzka niewiedza, niby taka świadoma swoich wad i zalet, a zadaje proste, banalne pytania.
Może czas na zmianę... Zastanów się, czy odpowiada Ci twoje ciało... Mamy dziś tyle możliwości...
Kanonku
Pamiętam, jak pół roku temu założyłam pewien wątek i Ty mi tam wtedy napisałeś, że "szkoda ścierać cycki". Określenie weszło mi do codziennego slangu.
Ale Cię nie posłuchałam i cycki starłam.
I oto znów się spotykamy. ;)
Api
Minę po przeczytaniu posta mam taką: o_O.
Znając Twoje zamiłowanie do siłowni, & wiedząc, że wspominałeś coś ostatnio o branży logistycznej, & "tutaj znowu pojawia się temat studiów - wszyscy mają i pasowało by też mieć", & "spotykam się z
dziewczyną do której nic nie czuję, ale robię to, bo czemu nie?"
chwyta mnie zgroza.
Na pewno się nie znamy, ale wiedz, że gdzieś tam masz mentalnego sobowtóra. :| Bynajmniej nie mówię o sobie. ;)
Valem
Wiem, dlatego się z Lookashem tak bardzo lubimy. :)
Mamy. Nie do konca jak Ty, ale u mnie to sie objawia odretwieniem... dni leca, marnuje czas, i nawet nie moge wypoczac bo kluje mnie swiadomosc ze chce zyc inaczej.
Ale wracajac do Ciebie i tego co pisalas - mysle ze mogloby pomoc zaglebienie sie w swoje uczucia. Uczciwe, bez oceniania stwierdzenie co nam nie pasuje w obecnej sytuacji, co chcemy [bardzo wazne jest to aby zdiagnozowac co chcemy zamiast wymieniac czego nie chcemy], co nam daje zachowanie aktualnego stanu... Chodzi mi o taki uczciwy bilans uczuciowy i zglebienie sie we wlasne potrzeby.
Pomaga samo w sobie a ponadto rozjasnia sytuacje, uswiadamia priorytety i motywuje do zrobienia czegos dla siebie.
W sumie jak to sam przeczytałem to sam jestem zdziwiony - rok temu miałem całkowicie inne podejście do życia :)
To ktoś sobie też tak miesza w życiu? Nice ;D!
mevico
Proste i banalne pytania, na które prości i banalni ludzie nie potrafią odpowiedzieć. Dziękuję, możesz skończyć.
Imak
Tak, bo ciało sprawi, że zacznę mieć poukładane w głowie. :|
DWZ
Ja należę do grupy osób, które mają to skrzywienie i patologię i definiują się przez pryzmat oceny zewnętrznej. Dlatego ciężko pomyśleć mi o czymkolwiek "dla siebie" :) Ale dziękuję za uwagę.
Api
Jakiś priv kontakt do Ciebie można?
Miałem napisać coś mądrego i inspirującego zarazem, ale dopadło mnie życiowe wypalenie właśnie... ;)
Api, Megera - możecie być znudzeni, szukać sensu w życiu, podniet, ale jeśli jesteście z kimś, do kogo nic nie czujecie, to oszczędźcie chociaż tej osobie czas, energię, a przede wszystkim okażcie szacunek i stańcie na wysokości zadania: rozstańcie się. Jeśli nie czujecie teraz nic, to po co to kontynuować? Drugi człowiek to nie pies czy kot, (choć i te mają jakieś uczucia).
Poleciłbym czytanie Biblii i jakichś sensownych komentarzy do nich. Serio.
Megera
Ja myślałem, że Ty będziesz dawać wykłady z każdej możliwej dziedziny nauki a nie znasz podstaw psychologii człowieka. Śmiejesz się z innych, że nie znają tego co uczą w szkole a sama nie masz podstawowych informacji w kwestiach, które Ciebie dotyczą. ŻAŁOSNE!
mevico
Nara! :)
Coolabor
Proszę ze mnie zejść, akurat w tym temacie to ja jestem po drugiej stronie barykady.
Ale dobrze wiedzieć, że są na tym świecie zdrowi mężczyźni.
Co tam mevico? Znowu szukasz spiny na 100 postów, aby zrobić z siebie błazna i nie przyjmować żadnych argumentów do Twojej zamkniętej głowy. Poszukaj innej piaskownicy sobie.
Mag-> :* Słowa wsparcia. Bez zbędnego rozwodzenia się.
Coolabor
a skąd wiesz, że relacje Api15 z jego partnerką nie są na czysto fizycznej stopie i zarówno on jak i ona są tylko sex buddies ?
Może warto czasami odstawić niektóre rzeczy na jakiś czas, zająć się czymś nowym. Zastanowić nad tym czego się od życia oczekuje, czego chciałoby się spróbować, jeżeli pragniesz zmian to dlaczego masz marnować czas na robienie czegoś co nie sprawia Ci satysfakcji? Jeżeli po jakimś czasie ochota wróci to ok, jak nie to widocznie nie jest to dla Ciebie. Może to po prostu zwykłe znudzenie tą rutyną i potrzebujesz jakiś nowych doświadczeń, albo masz zwyczajnie gorsze dni. Dla mnie to jednak trochę dziwne, zwłaszcza co do hobby, skoro coś się robiło przez tyle lat, ładując w to pieniądze, to chyba musi oznaczać że lubi się to robić. Ale skoro tak masz to spróbuj przez jakiś czas tego nie robić i zobaczysz jak się będziesz z tym czuła.
Megera
Nara to Ty sobie możesz mówić do swoich przystojniaków, których zapewne tuzin zaliczyłaś w ostatnim miesiącu. To wolne forum i mogę pisać ile mi się podoba.
[16] Megera - no ale jednak sie postaraj ;) Zacznij moze od malych kroczkow, na przyklad unikaj oceniajacych slow jak "skrzywienie" oraz "patologia" i podmien to na cos bardziej neutralnego. Nie ma sensu stosowac oceniajacego jezyka w stosunku do siebie, w zmianie i rozwoju to nie pomoze. A nasz jezyk wplywa na nasze postrzeganie swiata.
Jesli moge Ci cos poradzic - nie oczekuj i nie probuj od razu sie uwolnic od zewnetrznych ocen. Nie walcz z tym, sprobuj zrozumiec. Zadawaj sobie proste pytania - co mi daje ze tak robie, co mi daje definiowanie sie przez pryzmat zewnetrzny, czy to na pewno cos czego chce, dlaczego tak reaguje w danej sytuacji, co mi daje to ze w takiej sytuacji nic nie robie mimo iz mi zle... Chodzi mi o to abys sprobowala znalezc przyczyny swoich reakcji [i jakie potrzeby sie za tym kryja].
To wszystko pewnie brzmi nieco banalnie, ale bardzo pomaga w samopoznaniu... i wszystkim innym.
Powodzenia :)
Za młoda jesteś na wypalenie - więc jeśli czujesz coś takiego teraz, to znaczy że coś robisz źle. Czas na szczerą rozmowę ze sobą i zmiany, a nie paplanie na forum.
Lepszej rady niestety nie ma.
usunięte, bo nie kcem by tu było :)
Ktoś chciał to przeczytał, nie zdążył to trudno. I tak TL;DR
Zbyt wylewny się zrobił chłopak w internetach.
Megera - apryas.kamil(małpka)gmail.com
Spodziewałem się takich odpowiedzi w mojej sprawie. Już przed spotkaniem z tą dziewczyną powiedziałem jak jest "dostałem mocno po dupie, nie jestem w stanie z kims być na poważnie", spotykamy się, fajnie jest, może coś kiedys z tego będzie, może nie, nic nie ukrywam i ona wie.
Malaga - sex buddies? Naczytałeś/aś się kolorowych magazynów i filmów. Nie ma czegoś takiego jak sex bez zobowiązań. Prędzej czy później dociera do mózgownicy jak bardzo człowiek się stacza. Niestety (albo stety) jedną z funkcji życia jest uczenie się na podstawie takich, m.in., doświadczeń, jeśli nie ma się wystarczającej wyobraźni/empatii.
Ale serio Mart, pomysl o tym wolontariacie w Belize, najlepiej wspolnie z Plaskim :>
Chociaz nie... Co my wtedy zrobimy na GOLu...? :o
Coolabor: to że ty postrzegasz tak świat, nie znaczy, że wszyscy muszą. Dla jednego narkotyki to szatańska rzecz wytworzona rękoma opętanych ludzi, dla innych chleb powszedni i źródło zabawy.
To że w twoim świecie nie ma seksu bez zobowiązań, nie znaczy, że innych światach tego nie ma. Każdy człowiek ma swój świat, system wartości, światopogląd, sumienie itp. Oceniając innych wg swoich wyznaczników nie popisujesz się za bardzo...
nietoperztbg
Tak tylko, że pewna paleta zachowań najczęściej kończy się źle. Ludzie, dla których narkotyki i alkohol to chleb powszedni będą zapewne mieć na pewnym etapie życia duże problemy.
Megera - z ciekawości, masz już 30 lat? :) Bo to jest ten wiek, że można już się czuć wypalonym.
Są też ludzie, których stan ich zdrowia za bardzo nie interesuje. Albo tacy, którzy po używki sięgają okazjonalnie. To był tylko przykład. Każdy człowiek jest inny. Do każdego trzeba podchodzić inaczej. Każdy ma swój świat. Ogół nie istnieje. Statystyka jest pomocna. Tylko pomocna, niczego nie załatwia.
Jak płeć może zmienić podejście do człowieka. Chciałbym zobaczyć posty do takiego wątku w wykonaniu samca.
Mam identycznie, u mnie głównym problemem jest to, że po Napoleonie odziedziczyłem nie tylko wzrost, ale i ambicje, kur$a, Napoleon gówno osiągnął przy tym co ja bym chciał i mógł. Gdyby mi się chciało.
Jednego dnia dostaję pracę marzeń, z ludźmi, którzy są tak sławni, że śledziłem ich Twittery zanim jeszcze Twitter powstał, za hajs, który pozwala mi na dostatnie życie na poziomie, drugiego myślę "ja pierdol$, prysznic, żarcie, autobus, robota, żarcie, sranie, spanie, jestem robotę".
Co pomaga? Kiedyś myślałem, że nic. Jak dotąd odkryłem dwie rzeczy:
- wychodzenie poza strefę komfortu, jak ręce mi się pocą, serce próbuje wyskoczyć z klatki piersiowej a "psychika wysyła maila do nadciągającej kupy, że spotkanie jest w gaciach" to znaczy, że za kilka godzin będę się czuł tak jak Bóg (od paru lat bardzo pogłębiał mi się lęk przestrzeni, wlazłem na wieżę w Bolonii zaliczając 172 próby powrotu w połowie i nie tylko minęło wszystko całkiem to jeszcze przez tydzień miałem chyba najlepszy humor w życiu), czego się boisz Meg? :D
- podróżowanie, ale nie żadne wczasy i srasy tylko backpacking w wersji light (nie jestem jeszcze hardkorem porywającym się z 10 kg na Azję, ale ~15 kg i Europa jest ok :D), szczególnie CouchSurfing, problem pojawia się po powrocie do Polski, dół jak jasny chuj.
Nic Ci nie polecę, bo pewnie u każdego to gówno działa inaczej, ale nie jesteś sama, takie po prostu z nas cioty pospolite z problemami pierwszego świata.
(sorawa za błędy, stylówę itd., ale jestem wydupczony dziś :D)
nietoperztbg - nie wiem skąd Ci się, wzięło, że uważam, ze wszyscy musza postrzegać świat jak ja. Najłatwiej wymyśleć jakaś tezę i wstawić ją w usta rozmówcy.
Stwierdzam prosty fakt, że Ci, co pobłądzili, a w późniejszym życiu doświadczyli tego błogosławieństwa, że byli w stanie zobaczyć i zrozumieć swoje błędy mają wnioski podobne do moich. A Ci, którzy chełpią się życiem bez hamulców i jest im obojętne jak żyją, byle nie ograniczano im wolności w granicach przez nich samych zdefiniowanej, nie są wyznacznikiem niczego. Ja rozumiem, że mainstream jest taki, żeby być oryginalnym, konformistą, ew. (jak to się ładnie nazywa) hipsterem broniącym wolności swojej i innych, którzy mają jej pojęcie względnie podobne, ale nie oznacza, że masz w temacie rację. To oznacza, że żyjesz w na tyle dobrych czasach, że jeśli Twoimi wartościami jest najaranie się raz na dzień lub raz na rok, to masz do tego względnie pełne prawo. Ba, masz nawet prawo do tego, aby nie zgadzać się z ludźmi, którzy mają prawdziwe wartości i masz taką wolność, że możesz promować swoje (czy innych) tego typu zachowania.
Dla mnie różnica jest taka, że wolę żyć i mieć ideały, których nigdy nie osiągnę, choć chciałbym. A to co Ty nazywasz postrzeganiem świata i źródłem zabawy nie ma się nijak do jakichkolwiek ideałów. Trudno to nawet nazwać środkiem do czegokolwiek.
b212 -> masz dużo racji. Wychodzenie poza strefę komfortu dużo daje. Od kiedy bawię się w mtb zdarzają mi się na zawodach co jakiś czas zjazdy, na których można się zabić. Po prostu. Przejechanie czegoś takiego, gdy wiem, że tylko ode mnie zależy czy tak się stanie, czy znów się uda, ustawia rzeczy we właściwej perspektywie. Praca jest tylko źródłem pieniędzy (dość ją lubię, ale nie robię z tego sensu życia), a życie jest po to żeby te pieniądze wydawać. Podobnie działa np sześciogodzinny wyścig po górach w ulewie i burzy. Wtedy naprawdę do pracy i zdarzających się tam "stresujących" sytuacji podchodzę z luzem.
Dobrze też działa nie traktowanie pracy jak świętości za którą powinniśmy szefa po dupie całować, tylko zmiana jak się zaczyna nudzić. Bo jak widzę po 20 latach znajomych którzy siedzą za tym samym biurkiem za którym siedzieli jak odchodziłem, to mi ich zwyczajnie żal. Ich i ich życia zmarnowanego na zarabianie na życie.
Mastyl -> Co Ty mówisz. Co najwyżej za bardzo skacowanym. ;)
Ale poniedziałek, wieczór.
Mam dokładnie to samo wypalenie w aktualnej pracy :( brak mi wyzwań :/ Chodze bo chodze do pracy , ale brakuje mi jakiegoś wielkiego projektu , na szczęście mnie ratują książki techniczne :) i realizacja dużych projektów w skali mikro w domowym zaciszu :)
Ps. Pisane na telefonie i Dobranoc wszystkim :)
W życiu ważne jest, żeby gonić króliczka, Megero. Szukaj nowych wyzwań. Można uciec w hedonizm - zostać kiperem win, libertynem lub sławnym onanistą. Można usztywnić moralny gorset i szukać radości w życiu wiecznym. Ważne tylko, aby coś robić, bo z czasem niektóre przyjemności uciekają poza nasz zasięg. Chociaż nawet wtedy można jeszcze znaleźć jakieś hobby - dzierganie na szydełku pokrowców na czajniczki albo wyprawa dookoła Sosnowca na wirtualnym osiołku. Wszystko co sprawia, że ciągle o czymś marzymy i najlepiej, jak nie da się tego zwyczajnie kupić. Bo marzenia, a właściwie ich realizacja stwarzają doraźny cel życia, o ten długoterminowy lepiej się nie martwić. Moim zdaniem on jest sensowny jedynie na poziomie gatunku, a nie jednostki. Karpiuj dzień. ;)
Ważne tylko, aby coś robić, bo z czasem niektóre przyjemności uciekają poza nasz zasięg.
Fakt, tygodniowa libacja by mnie chyba zabiła...
Potrzebujesz bodźców zewnętrznych. Człowiek nie może robić w kółko tego samego i nie dostawać żadnego feedbacku.
Niedawna sprawa z moimi studiami - w zasadzie od dłuższego czasu miałem ich dosyć. Kierunek trudny, wykładowcy w dużej części beznadziejni, a sam nie miałem zapału do samodzielnej nauki (nie był to mój obiekt szczególnych zainteresowań). I tak to trwało od przynajmniej czwartego semestru (jeszcze nałożyły mi się w tym czasie problemy osobiste, co na pewno miało wpływ). Dalej byłem na praktykach, dzięki którym sprecyzowałem swoje plany na przyszłość, jednak nadal nie byłem zapalony. Dopiero gdy nadszedł czas pracy dyplomowej wszystko się zmieniło. Chciałem zdobyć ocenę bardzo dobrą, było to niezbędne do dostania się na studia magisterskie (dużo kandydatów, mało miejsc, a oceny z potoku studiów mierne), więc podszedłem do tematu ambitnie. Gdy promotor zobaczył ile pracy włożyłem, nie mógł wyjść z podziwu. Powiedział, że jestem pionierem na uczelni w zastosowanej metodzie, chwalił mnie innym studentom, nawet podczas obrony pochwalił mnie przed komisją egzaminacyjną, że jestem jego najzdolniejszym dyplomantą (na marginesie, zabawne było jego rozczarowanie, kiedy zobaczył moje dotychczasowe oceny ze studiów :P). Od tego momentu książki techniczne to dla mnie beletrystyka, z przyjemnością zgłębiam wiedzę a studia nie są już dla mnie przykrym obowiązkiem.
Tak więc myślę, że to jest klucz - podbudowanie własnej wartości przez uznanie drugiego człowieka.
Myślę, że sprawa związków oraz zawodowa są z tym również powiązane. Człowiek szybko ma dosyć swojej pracy, kiedy nad głową ma chujowego szefa, który potrafi jedynie wytykać błędy, nigdy natomiast nie pochwali za dobrze wykonaną robotę. Wątpie czy ludzie wypalają się w pracy w której panuje przyjazna atmosfera.
W zastosowaniu do związków - oboje partnerzy powinni choć raz na jakiś czas (jeśli nie przez cały czas) dawać sobie do zrozumienia, że druga osoba jest dla niej wyjątkowa. Pochwalić za pyszne danie, za dobre postępowanie, za mądre decyzje, powiedzieć kocham cię czy też, że bardzo kręci mnie twoja pupa :) Pójść na romantyczną kolację, zabawić się razem, kupić prezent niespodziankę. Niestety dominuje postawa - ja od siebie nic, ale należeć to należy się wszystko.
Życiowe co? Ludziom od dobrobytu w dupach sie poprzewracało i wymyślają sobie problemy.
Coś się kończy coś się zaczyna - naturalna kolej rzeczy. Jedno życie, trzeba spróbować ile się da. Tak nam to sam organizm reguluje ;]
Megerko, to ta chwila kiedy wolałbym nie mieć racji, ale z tego co sobie przypominam, to raczej wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że innego zakończenia nie będzie. Wiem, że to co powiem nie jest zbytnio budujące, ale ja na przykład, nigdy nie popełniam tego samego błędu dwukrotnie, tylko trzy,cztery razy, tak dla pewności ;)
Coolabor - nie wiem skąd Ci się, wzięło, że uważam, ze wszyscy musza postrzegać świat jak ja. Najłatwiej wymyśleć jakaś tezę i wstawić ją w usta rozmówcy.
Stwierdzam prosty fakt, że Ci, co pobłądzili, a w późniejszym życiu doświadczyli tego błogosławieństwa, że byli w stanie zobaczyć i zrozumieć swoje błędy mają wnioski podobne do moich.
Co za stek bzdur. W ogóle twój post jest jakimś paplaniem starego dziada. Co ma seks bez zobowiązań do jakichkolwiek ideałów? co ma jaranie blanta do nieposiadania jakichś wartości? Jeez, co za głupoty.
Choroba pokolenia. Są dwa wyjścia - albo jesteśmy znowu na tym gównianym dołku sinusiody i powraca werteryzm itd. To lepsze wyjście bo znaczy, że kolejna generacja będzie już lepsza. Drugie wyjście jest takie, że od bombardowania bodźcami, prania mózgu, chemii w żywności i powietrzu i wszystkich tych złych rzeczach które wymyślił człowiek na przestrzeni ostatnich 100 lat, po prostu wszystkim już odwala i to jest po prostu cena jaką ludzkość ma do zapłacenia za postęp. Ewentualnie trzecie wyjście - poprzewracało się nam w dupach i wszyscy by się ogarneli po porządnym wpierdolu, albo jakiejś małej wojnie. Pozostaje jeszcze czwarte. Ale nie będę o nim już pisał i tak wszystko nie ma sensu :-(
Dla jasności - nie WSZYSTKIE problemy przytoczone w [1] dotyczą mnie, oraz nie wszystkie problemy przytoczone w [1] dotyczą MNIE - jeśli rozumiecie, o co mi chodzi ;) Zechciało mi się podjąć dość kompleksowy wątek, ot.
Ogółem jestem delikatnie mówiąc zdziwiona, że jest tylu ludzi "mam podobnie". Dokąd ten świat zmierza. :|
bartek
Czego się boję? Żab. I ciem. ;) Ale faktycznie jest to myśl, zrobić coś ekstremalnego, oczyścić psychikę.. Muszę przeanalizować temat. :)
Maziu
Ja się, jak zwykle, uśmiechnę. :)
Odpowiedź jest prosta:
ludzie mają za dobrze i tacy się wypalają, ja nie mam za dobrze, nic konkretnego nie robię, a nie jestem wypalony i nigdy nie byłem, małe rzeczy sprawiają mi przyjemność tj. wyjście na dwór, gra na kompie, film w tv, kawa z mlekiem, książka...
żyję i nie narzekam chociaz różowo nie jest, i to jest kurde dziwne, biadolą i narzekają zwłaszcza ludzie którzy nie mają ku temu wielkich powodów...
ja bym się chętnie mógł z takim wypaleńcem jednym i drugim chętnie zamienić na życie.
No dobra rozumiem że ktoś narzeka bo ma cięzką , okropną pracę itp. ale nigdy nie zrozumiem narzekaczy którzy ,,wypalają" się tym że mają rodzinę, dobra pracę i hobby. No nie mogę i tyle. Ja nie mam a umiem się swoim życiem cieszyć.
Pasuje tu stare mądre : w dupach wam się poprzewracało z dobrobytu ot co.
spoiler start
A jednak! Co po niektórzy doczekali się wątku na forum :D
spoiler stop
[56]
No rzeczywiscie, zycie jest tak ciezkie i wcale nie jest rozowo, kiedy mozna sobie nic konkretnego nie robic, tylko wyjsc na dwor kiedy ma sie ochote, pograc na kompie, obejrzec film, napic sie kawusi z mlekiem, poczytac ksiazke...
W rzeczy samej trzeba cie podziwiac, ze jeszcze zyjesz i nawet nie narzekasz.
Pasuje tu stare mądre : w dupach wam się poprzewracało z dobrobytu ot co.
Ano pasuje, szczegolnie kiedy ktos ma zycie o jakim 95% ludzi na swiecie moze tylko pomarzyc, praktycznie za darmo dostal dobrobyt i spokoj, a zamiast docenic to i zajac sie wlasnym szczesciem, to potrafi tylko malkontencic jak to "nie jest rozowo" i jak to "chetnie by sie zamienil na zycie z innymi". R-O-T-F-L.
Poradzenie sobie z wypaleniem to klucz do sukcesu.
Myślisz, że taki Kubica po 20 latach trenowania nie ma momentów w których ma już serdecznie dość ?
Trawnik sąsiada jest zawsze bardziej zielony. Każdemu się zawsze wydaje, że lepszy nowy zawód byłby ciekawszy, seks z inną dziewczyną bardziej emocjonujący.
I często tak jak w każdym dramacie, w momencie gdy żona odchodzi, kochanka przestaje być atrakcyjna...
U mnie ciężko mowić o 'wypaleniu' bo ledwie dwajścia przekroczyłem, ale dobija mnie sama codzienność. Sen - sniadanie - dosc dlugi dojazd - studyja - dosc dlugi powrót - nauka - myć i spać, tak w kolko. Do tego brak jakiegoś fajniejszego hobby (na szczescie juz ciepło, moze wroce do jakiegos kopania piłki, ktore kiedys mi dawalo duzo radosci, a potem nagle mi się 'odwidziało'), posypanie sie wlasciwie wszystkiego z druga polowka i zdarza mi się zbyt głęboko zagłębiać się w siebie i myśleć, po czym tak naprawdę nie dochodzę do zadnych lepszych wnioskow i następuje zwykła kupa.
I po jednym dniu takiej kupy możliwe, że wskakuję na górę sinusoidki, zeby pozniej znow mnie czyms przytłoczyło. Może jakaś zmiana towarzystwa by pomogla, pierdolić wszystko i poznać nowych ludzi?
wysiak - a przeczytałes moje ostatnie zdanie z posta?
chyba nie
No dobra rozumiem że ktoś narzeka bo ma cięzką , okropną pracę itp. ale nigdy nie zrozumiem narzekaczy którzy ,,wypalają" się tym że mają rodzinę, dobra pracę i hobby. No nie mogę i tyle. Ja nie mam a umiem się swoim życiem cieszyć.
W sumie to sie zgadzam z twoim postem, przeciez to samo napisałem w zdaniu wyzej. Ja nie mam na co narzekac to nie narzekam, chociaz różowo nie mam, ale nie powiem dlaczego, tylko dodam że to nie sa brednie typu gry mi nie działaja itp. tylko komornik itp.
Ja pisałem że nie rozumiem tych co nie mają na co narzekać a narzekają bo sie niby ,,wypalili"
przed wyśmiewaniem moich postów proszę o popracowanie nad czytaniem ze zrozumieniem
Ale wlasnie o to chodzi, ze masz po prostu zajebiscie rozowo, na dzien-dobry otrzymales od zycia tyle, ile wiekszosc ludzi na swiecie nigdy nie zdobedzie - zyjesz sobie spokojnie i bezstresowo, robisz to, na co masz ochote, masz czas na rozrywki i hobby, itp, itd. A mimo to twierdzisz jak to "rozowo nie jest", i jak to "inni maja lepiej" - co moim zdaniem jest wlasnie narzekaniem.
żyję i nie narzekam
(...)
ja bym się chętnie mógł z takim wypaleńcem jednym i drugim chętnie zamienić na życie.
Gestochowa -> Ty i te Twoje głupie wnioski.
Koleś Ty sobie sam przeczysz...
Jesteś pewien, że zamieniłbyś się z kimś innych na życie? I po co skoro nie narzekasz na swoje?
nic konkretnego nie robię, a nie jestem wypalony i nigdy nie byłem
jak to mawia przysłowie - głupota nie boli :D
ja bym się chętnie mógł z takim wypaleńcem jednym i drugim chętnie zamienić na życie.
W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz.
Totalna głupota bije z posta [61]. Nie narzekam, cieszę się z drobnych rzeczy, ale z każdym zamieniłbym się na życia bo mam ciężko. Pomyśl zanim napiszesz.
Miałem tylko 2 razy w życiu doła, raz przy rozstaniu, raz jak kariera sportowa legła w gruzach. Teraz nie rozmyślam. W życiu coś mu się dziać, żeby nie odczuwać wypalenia. Wiadomo, że czasem człowiek się zastanowi co by było gdyby, ale najważniejsze jest to, żeby nie chcieć budować maszyny do przenoszenia w czasie i zmieniania przeszłości. Trzeba przyjąć swoje decyzje i jak jakaś była błędna starać się to zmienić, a nie żyć przeszłością.
Aktualny okres w moim życiu jest jednym z najlepszych, mimo iż ktoś by stwierdził, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Mam rodzinę, dobrą i ciekawą pracę, zmieniłem 3 tygodnie temu mieszkanie, w ten weekend poskręcałem wszystkie nowe meble i za parę dni jadę po swoją rodzinę. Normalne życie, ale daje mi wiele radości.
Nawet tyle radości nie przynosiły mi sukcesy sportowe, a wtedy człowiekowi wielu zazdrościło. Będzie jeszcze lepiej!
żyję i nie narzekam
(...)
ja bym się chętnie mógł z takim wypaleńcem jednym i drugim chętnie zamienić na życie.
I co w tym dziwnego?
to że nie narzekam na swoje nie oznacza że bym się z chęcią na jeszcze lepsze nie zamienił...
ale z każdym zamieniłbym się na życia bo mam ciężko.
gdzie napisałem że z każdym?
BTW. czytając niektóre odpowiedzi na mojego posta, tracę wiarę w ludzką umiejętnośc czytania tekstu dłuższego niż jedna linijka....
Juanjhuan - manipulujesz moim postem, przeinaczasz wedle własnej woli, nic nie rozumiejąc, to jest dopiero totalna głupota...
Postuluję, by Gęstochowa poszedł sobie psuć wątek komuś innemu, ta bzdurna "retoryka" nie pozwala mi się skupić na mądrych i rzeczowych wypowiedziach
W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz.
Rozbawiłeś mnie. :)
Gęstochowa Ty to jedynie możesz się z bratem zamienić. I to z plusem dla Niego, bo nikt go już nie będzie kojarzył jako tego od kosmitów. Chociaż w sumie to jeden wuj... Nie! Sorry dwa. :P
ta bzdurna "retoryka" nie pozwala mi się skupić na mądrych i rzeczowych wypowiedziach
A o czym rzeczowym poza zrzędzeniem na wypalenie życiowe i poszukiwaniem osób z takimi samymi problemami jest ten wątek :)?
Pytanie niewyśmiewające - serio jestem ciekawe o co ci chodzi. Zimowa depresja to to już nie jest, bo pogoda ostatnio ładna. Na jakiekolwiek wypalenie jesteś za młoda - bo właściwie na początku drogi tak i jeśli chodzi o zawód jak i życie prywatne. Czuję że ty sama nie do końca wiesz o co chodzi :)
Dobra. EOT z mojej strony.
Człek swoje zdania nie może napisać, tak czy siak, chociaż gawiedź ubaw miała.
Spadam i nie wracam.
BTW.ta bzdurna "retoryka" nie pozwala mi się skupić na mądrych i rzeczowych wypowiedziach
aha, czyli mądre i rzeczowe to tlyko te które pasują pod twoją opinię? to w takim razie jaki sens ma ten watek? i czy nadal mozna to nazywac dyskusją?
alpha_lyr - informatyk, i obecnie w tym robię, sam na siebie zarabiam.
Gęstochowa to kim jesteś z zawodu, co robisz w zyciu ?
Coolabor
wiem, ze ciężko Ci to ogarnąć bo jesteś zapewne z gatunku osób, które za jedyny słuszny styl życia obrali swój i tylko taki ma prawo egzystencji. Mój bardzo bliski przyjaciel przez wiele lat "uprawiał" taki właśnie rodzaj związków i takie relacje z koleżankami od uciech cielesnych trwały dotąd aż się sobą nie znudzili. Natomiast o żadnym przywiązaniu uczuciowym nie było mowy.
Niektórzy po prostu seks traktują jak sport a nie od razu zaręczyny>małżeństwo>dzieci>wielka szczęśliwa rodzina
Juanjhuan - manipulujesz moim postem, przeinaczasz wedle własnej woli, nic nie rozumiejąc, to jest dopiero totalna głupota...
Patrząc na forum, to jesteś użytkownikiem któremu najczęściej przytaczana jest własna głupota. Może powinieneś w końcu się zastanowić nad tym i jednak przyjąć do wiadomości, że to większość ma rację.
Bardziej stawiał bym na codzienną rutynę, niewiele jest osób, które mogą i potrafią żyć z dnia na dzień, a jeszcze mniej tych co takie życie wybierają. Nie da się ukryć że brak urozmaicenia w życiu zawsze po jakimś czasie będzie dołować, nawet najlepsze rzeczy z czasem przestają smakować, dlatego potrzebne jest urozmaicenie. Kwestią drugorzędną jest wybór, ważne jest to, aby chociaż na jakiś czas spróbować czegoś innego, czegoś co sprawi nam przyjemność, rozluźni i pozwoli spojrzeć inaczej na świat.
Jak już przytaczano w tym wątku, schemat mniej więcej wygląda tak: rano wstać, zjeść, umyć, i do roboty, po x godzinach powrót z pracy, zjeść, umyć się, godzina 20-21 i co robić? książka/film/gra i spać.
Schematyczność, schematyczność.
Jedziemy do Gęstochowy ---> Nigdy nie pisz ze jestes Informatykiem :) slowo informatyk to odpowiednik ciecia :) przynajmniej w branzy IT....
MiniWm-> czyli w jego przypadku to dobre okreslenie;)
@Megera
to sie nazywa menopauza
Coolabor Jak z twoich tekstów nie wyciągać tej "jakiejś" tezy, skoro piszesz, że są "wartości" i "prawdziwe wartości". Oczywiście te twoje są "prawdziwe". I do tego pewnie jedyne słuszne oraz dające szczęście i pokój na świecie.
Straszna pewność siebie.
Nikt nie ma prawa pisać o "prawdziwych wartościach" tych jedynie słusznych. Robiąc tak ocenia się innych wg tych najlepszych wartości i narzuca się im styl życia. Pewnie, że nie wprost. Pewnie, że nie podchodzisz do narkomana i nie mówisz mu "Przestań, bo to zło". Robisz to pośrednio.
Na taki temat narkomanii ludzie mają dosyć ugruntowane opinie. Zaczynają się schodki jeśli poruszamy tematy mniej "czarno-białe". Religia, filozofia i inne takie pierdółki. Ale na szczęście są na tym świecie ludzie, którzy są znawcami i wartości i ich słuszności i są oni w stanie wskazać innym drogę.
No i wtedy z górki. Wiadomo co myśleć, jak myśleć. W końcu mamy dany na tacy system wartości. Jedyny prawidłowy, ten z pewnego źródła. Nie ma kłótni na jakimkolwiek tle, bo wszystko jest proste i przejrzyste. Ach ten kochany i piękny Świat!
Dziwny wątek, ktoś zakłada, żeby tak sobie refleksyjnie pokminić o nudzie, życiu i podejściu doń, ale z jakby podtytułem 'co robić, by było lepiej', a tu ludzie najeżdżają na OP czy piszą o jakimś przewracaniu się w dupach od dobrobytu, w ogóle nie zagłębiając się w temat, żadnej empatii, ale swoje negatywne nastawienie musi wygarnąć...
Megera_ --> mam dosyć wstawiania w pracy ciągu znaczków i cyferek jak jakiś robot na allegro...
mielonka
Niewyśmiewająca odpowiedź - ja dobrze wiem, o co mi chodzi - o to, że zwyczajnie już nie mam sił ani pomysłów. I szukam sobie, pośrednio, rozwiązania, gadam sobie tutaj, bo a nuż ktoś coś ciekawego powie i wzbudzi moje refleksje. No i nuż, już paru panom się udało.
Wiecie co, to nawet nie chodzi o to, że siedzę na dupie i jojczę na swój żywot tak naprawdę nic nie robiąc.
Robię, czeka mnie wyprowadzka prawdopodobnie na drugi koniec Polski, zmiana pracy, zmiana środowiska, zmiana niemal wszystkiego - ale jakoś.. no nie do końca jestem euforyczna. Bo półtora roku temu zrobiłam dokładnie to samo - rzuciłam wszystko i przejechałam 500km prawie by zacząć nowe, wspaniałe życie. A potem było już tylko gorzej.
To już chyba nie jest wypalenie, tylko depresja :|
Huth i bardzo dobrze. Od tego nie jest forum internetowe. Gdyby taki watek zalozyl osobnik plci meskiej, to wygladalby z gola inaczej.
E czesto sa dni ze jest bez sensu, ale wtedy se mysle ze nie jestem cipa zeby sie zamknac w pokoju i plakac i ide do przodu.
Trzeba nauczyc sie doceniac co mamy, cieszyc z tego co nam jeszcze ten zdegenerowany ustroj gospodarczy daje. Ja kupilem sobie samochod, ktory pokochalem, uwielbiam nim jezdzic i dal mi mase nowych mozliwosci - nie musze juz patrzec na rozklady autobusow, albo planowac podrozy co do minuty, moge wracajac do domu zrobic zakupy w markecie i przywiezc prawie pod sam blok, a dodatkowo moge pojechac za miasto tam, gdzie do tej pory nie mialem okazji, checi ani czasu. Odkrylem jak fajna mam okolice i tak naprawde w promieniu 20 kilometrow sa takie miejsca, ze po co jezdzic do parkow krajobrazowych.
Poza tym nie mialem w zyciu jednego hobby. Jak bylem szczylem to robilem modyfikacje do GTA San Andreas, robilem okladki do koncertow na DVD (gdyby nie fakt, ze dzisiaj kazdy ma superszybki internet, to i nawet pare groszy daloby rade tak zarobic), a teraz sa to gitary - tutaj jest o tyle fajnie, ze nie ma ograniczen, kupuje okazyjnie czesci i skladam coraz to nowe wynalazki.
Co jakis czas (w tym dzisiaj) chodze do kumpla, gdzie pijemy schlodzonego Ambrosiusa, do tego robimy hamburgery drobiowe z kajzerka, cebula, produktem seropodobnym i ketchup "Lewiatan" na wierzch. Calosci towarzyszy ogladanie Austina Powers albo granie w H3.
A wszystko to miesci sie w granicach gdzie nie trzeba wydawac majatku.
Pewnie rady faceta na wiele sie nie zdadza, ale co mi szkodzi sie rozpisac. Po czesci wracam do czasow, kiedy zycie bylo proste i nie trzeba bylo robic wiecej i wiecej zeby byc szczesliwym. Zamiast biadolic, ze nie mam kasy na to, na to i na to, ze ciagle imprezowanie pochlania kapuste (ktorej i tak nie mam za duzo), to staram sie zyc tak, zeby miec satysfakcje z tego co robie. Wyrzucam coraz mniej rzeczy (oczywiscie nie mowie tu o takich jak butelki, opakowania spozywcze itp) bo doceniam to co mam. U babci w piwnicy jest jeszcze sporo mebli i innych sprzetow - planuje zabrac wszystko gdy bede szedl na swoje - w koncu dzisiaj liczy sie kazdy grosz. I moze to jest recepta, ze nie zyje juz jako kolejny czlonek klasy prekariatu, tylko staram sie planowac wlasna przyszlosc i znajdowac juz teraz rozwiazania dla tego co byc moze zdarzy sie nawet za 5 lat. Tak jest lepiej, choc i tak nie moge byc pewny tego co nadejdzie - taki mamy system gospodarczy i juz. Moze sie okazac, ze wszyscy pojda z mieszkaniami cenowo w gore, a te beda staly i niszczaly zamiast potaniec (jak w Hiszpanii obecnie), albo ze stanieja, bo beda chcieli je wreszcie sprzedac i nie mrozic kapitalu. A uwierz mi - wizja tego co bedzie za rok albo dwa bardzo poprawia nastroj. Nie da sie zyc tym co tu i teraz, bo zderzymy sie z rzeczywistoscia szybciej niz przeczytasz tego posta.
Megera - No to o żadnym wypaleniu nie można mówić bo i nie ma powodu do wypalenia. Po prostu strach przed zmianą i lekka depresja.
Czyli finalnie - znajomi, hobby, nowe zainteresowania, granie na instrumencie, koncerty, książki, gry, sport, boks, aerobik, wyszywanie, dzierganie, kowalstwo - cokolwiek co sprawia ci przyjemność. Szukaj nowych doświadczeń, przestań skupiać się na tym że:
-czeka cię ciężki okres
-poprzednia przeprowadzka do niczego dobrego nie doprowadziła
I czekaj na lepsze czasy - ale pamiętaj że na lepsze czasy trzeba zapracować.
Nie ma na to lepszej rady, po prostu musisz się spiąć, życie naprostować, a na codzień znaleźć sobie zajęcia które pozwolą ci się odstresować i zapomnieć o normalnym życiu.
I pamiętaj - rady cipek które piszą że czują to samo co ty, wypaleni biedni ciężko zmarnowani życiem młodzieńcy - a które tak ci się podobają i naklaniają do refleksji - do niczego nie prowadzą. Niestety, czasami w życiu zamiast się rozczulać jak baba trzeba znaleźć w sobie jaja i zapracować na to żeby było lepiej.
hopkins <- od tego nie jest forum? Nie można tu normalnie popisać sobie o byle czym? Daj pan spokój...
No i oczywiście facet nie może zakładać takich wątków, w ogóle nie ma prawa o tym gadać, jak już chce, to powinien napisać książkę i to nie byle jaką, ale wielkie dzieło, bo inaczej też go posądzą o smęcenie i zawracanie dupy...
Megerko: usiadłem i policzyłem dla Ciebie - zanim znalazłem się tu, gdzie teraz jestem, przeprowadzałem się w życiu 14 razy. W niektórych miejscach mieszkałem po parę miesięcy, w innych po parę lat. Byłem dwukrotnie żonaty, miałem łącznie 4 długotrwałe partnerki. Innych nie będę wspomniał przez skromność i wczesną porę, bo mogą tu być jeszcze dzieci. Przeprowadzki miałem opracowane do perfekcji. Wystarczy, że sąsiadowi na górze spadł młotek, a ja już odkręcałem włoski żyrandol z wiatrakiem i byłem w windzie. Meble ustawiałem tyłem po ciemku, będąc w stanie spożycia. Najdłuższa odległość jaką pokonałem, żeby zacząć nowe życie wynosi około 2 tyś. kilometrów. I co? Nic, żyję i mam się dobrze! Za sobą zostawiałem zgliszcza i trupy, ale tak to już bywa. Nie przejmuj się, wypnij cycki i napieraj. Każdemu się w końcu musi ułożyć i tylko dureń przestaje szukać, spoczywając na laurach. A to, że nie każdemu się układa od razu, to nie Twoja wina. Będzie dobrze, widzę to po Twoich literkach. Tylko nie użalaj się nad sobą. To bardzo obrzydliwy zwyczaj i poza momentem, gdy w dobrym towarzystwie wszyscy siedzą pijani w trupa obok wywróconego stołu, a ty ryczysz jak bóbr i puszczasz zielone bańki nosem, nikt nie zrozumie.
No, klasyka gatunku.
A co by było, gdybym miała wąs. Ale nie mam, dżizas, jak co niektórym to ciężko zaakceptować, to przecież prosta rzecz odhaczyć kategorię, a nie ustalać zasady, o czym można na GOLu pisać jakby się było 13latkiem.
Ew. poprosić jakiegoś kolegę o przytulenie, skoro kobiety są takie "złe" i "specjalnie traktowane".
mielonka
Teoretycznie, to ja to naprawdę wszystko rozumiem, wiem. Po prostu nie wiem jak mam zrobić ten ostateczny krok, by wcielić wnioski w życie, i podomykać furtki przeszłości.
Naprawdę nie bawi mnie użalanie się nad sobą, to nie tak, że słucham smutnych piosenek, czytam smutne wiersze i ubieram się na czarno, kontemplując swojego "doła". Ja mam go naprawdę dość, jestem tym zmęczona, momentami wręcz soczyście wkurzona, że stale te same myśli zaprzątają mi głowę - tylko za cholerę już nie wiem, jak w końcu, ostatecznie z tego wyjść.
Wiecie co panowie.. robię się wzruszona. :-) Oczywiście, nikt mnie nie ogarnie, mogę to tylko ja sama, ale jakoś tak.. cieplej się robi.
Megera - Teoretycznie, to ja to naprawdę wszystko rozumiem, wiem. Po prostu nie wiem jak mam zrobić ten ostateczny krok, by wcielić wnioski w życie, i podomykać furtki przeszłości.
Niestety taki los człowieka - w tej sytuacji niestety tylko ty możesz sobie pomóc :) Nie ma złotych rad, niestety :)
Fett
Aaa nie zapeszając, nie powiem dokładnie, bo jestem w fazie rekrutacji, ale podkarpackie. Gdzieś tam między Rzeszowem, Lublinem i Kielcami. ;)
O to panna (? - w sumie nie wiem, nie znam) z dołem się wybiera w moje okolice... ;)
Okolice jak okolice. Ogół narzeka nic nie robiąc przy okazji. Wszyscy patrzą sobie na ręce i gdybając co by to było gdyby to oni byli na miejscu innych. Nie wiem czy tak jest wszędzie.
Teoretycznie idealne miejsce na popadnięcie w depresję. W praktyce ludzie zdarzają się też niektórzy tacy pozytywni, że potrafią pociągnąć za sobą innych. Czyli paradoksalnie można by się tutaj odnaleźć patrząc na innych i brzydząc się niektórymi ich cechami.
O to panna (? - w sumie nie wiem, nie znam) z dołem się wybiera w moje okolice... ;)
Have you ever danced with the devil in the pale moonlight?
Megera_ --> Jeżeli to Sandomierz to spoko, ładne miasto, życie się spokojnie toczy. Ale ogólnie to okolica nie ma dużo energii. Pojechałbym tam pojeździć na rowerze i się wyspać.
Lookash, że się bałeś ze mną spotkać, nie znaczy, że każdy ma takie lęki ;>
Mniej więcej tamte rejony. Nie spodziewam się szaleństwa, ale w sumie miasto 3x większe od mojego aktualnego, co daje nadzieję - bo tutaj robi mi się niedobrze od samego wyjścia na zewnątrz już. No i może ludzie tam są mniej frajerscy, niż tutaj..
Też bym się nabawił doła, gdyby mnie czekała wyprowadzka na Podkarpacie...
Pewka, zawsze można powiedzieć "Piździ jak w Kieleckiem", "Wiocha jak w Lubelskim", albo, że zaściankowe Podkarpacie to koniec nie tyle Polski, co Świata... :)
Megera, co to znaczy "frajerscy" dla ciebie? ;)
Frajerscy dla mnie? Chamscy, roszczeniowi, dwulicowi, awanturniczy. W różnych miejscach pomieszkiwałam, większych i mniejszych, ale takiego stężenia buractwa na metr kwadratowy, jak tutaj, nie spotkałam nigdzie indziej.
Może domek na wsi?
Malaga - wiem, ze ciężko Ci to ogarnąć bo jesteś zapewne z gatunku osób, które za jedyny słuszny styl życia obrali swój i tylko taki ma prawo egzystencji.
Nie jestem. Nigdzie tak nie napisałem i tak nie twierdzę. Wyciągasz niepoprawne wnioski. Ale Ty za to najwyraźniej masz również tendencje do wstawiania w czyjeś usta swoich tez i przedstawiania jako ich przekonań. Nie zamierzam nikomu niczego zabraniać!
Piszesz coś o koledze, że nie było mowy o przywiązaniu uczuciowym. Ale czy ja neguję taką możliwość? Mam zdanie na ten temat, ale widzę, że lepiej się nie wyrażać, bo zostanę zjechany, że mam własne poglądy na rozwiązłość.
nietoperztbg - rzeczywiście, pardon, wartości mogą być tylko prawdziwe. Jaranie blantów i bzykanie bez uczucia wartościami nie są. Nazwijmy to stylem życia. Nawalanie się nie niesie żadnych wartości, jeśli nie wyciągnie się z tego wniosków. Powyższe to moje zdanie. Mam prawo, aby je mieć, prawda? To forum dyskusyjne, nie? I nie narzucam nikomu takiego myślenia. Pozostawiam sobie prawo do wewnętrznej oceny. Czy mi zabronisz lub wykpisz żem głupi i zacofany? Kpij. Wali mnie to.
Shave your beaver, double click your mouse and take relax...
Coolabor
zastanawiam się, czy w ogóle pamiętasz co napisałeś te pare postów wstecz, bo Twoje wypowiedzi się kupy nie trzymają. Dla przypomnienia:
Coolabor [ gry online level: 119 - dajta spokój! :) ]
Malaga - sex buddies? Naczytałeś/aś się kolorowych magazynów i filmów. Nie ma czegoś takiego jak sex bez zobowiązań.
&
Piszesz coś o koledze, że nie było mowy o przywiązaniu uczuciowym. Ale czy ja neguję taką możliwość?
tak więc jednoznacznie wynika, że wiesz najlepiej, że taki seks nie istnieje, a teraz piszesz że przecież takiej możliwości nie negujesz... to weź ogarnij się i przynajmniej trzymaj jednej wersji zamiast rżnąc głupa