Największe muzyczne zaległości, czyli kajanie się wzorem growej "kupki wstydu" - Słowo na niedzielę(24).
Acdc nadrobilem dopiero niedawno. Kiedyś tez nie bylem do nich przekonany, moze zwyczajnie nie bylem gotowy. Slucham ich moze od paru miesięcy ale nawet nie jestem pewien co bylo impulsem ze siegnalem po nichh na serio. Moze trochę Jakub Ćwiek? - ten pisarz.
do nadrobienia: van halen, iron maiden na którego nie mam chęci..., prawie cale deep Purple (!), Black sabbath bez ozzyego, roling stones od polowy lat 80 do dzis, Clapton - tak naprawdę,znam tylko unplugged, Peter Gabriel, yes nigdy za dobrze nie poznalem, the who, mccartneya od 80 lat wlasnie nadrabiam.. Znalazlo by sie tego jeszcze cala masa.
Po kolei :)
Deep Purple to zespół, przed którym dłuugo się broniłem, lecz gdy już mnie dopadł, to zostawił naprawdę świetne wrażenie. Także myślę, że warto ich obadać ;)
Co do Maidenów - ja sobie spokojnie puszczam płytę-dwie, raz na miesiąc, gdy wpadam w fazę na taką muzykę i jest to bardzo przyjemne doświadczenie. W większej ilości jednak nie wyobrażam sobie ich słuchania ;)
Black Sabbath bez Ozzy'ego to rzecz naprawdę godna uwagi, szczególnie że Dio wnosi naprawdę świetnego rock'n'rollowego ducha, który kopie po dupie ;) Resztę zespołów znam prawie/totalnie w całości albo mam do nadrobienia, z tego co wymieniłeś najbardziej chyba The Who, ale punk w ogóle do mnie nie przemawia.
Tak naprawdę cała solowa dyskografia Ozzyego i King Diamonda oraz wspominany w tekście Genesis.