Crosses - †††. Nastrojowe prawie Deftones.
Zapytałbym co taki krótki artykuł, ale że u mnie na topie wisi jeszcze krótszy, to nie powiem nic :)
A tak serio - mógłbyś pisać dłużej na te muzyczne tematy, bo fajnie się to czyta, ale zanim człowiek się rozkręci, to tekst się kończy ;)
Dziękóweczka, o muzyce chętnie piszę i chętnie czytam (hint :P). Ten tekst miał być dłuższy (a nawet powinien), ale pod koniec zabrakło mi pary i stwierdziłem, że trzeba wrzucić, bo się tydzień skończy i tyle.
A ja się niestety zawiodłem na longplayu. Najlepszy klimat według mnie miało EP1. Niestety z czasem gdzieś go zgubili.
Szkoda. Za najlepszy zestaw uważam EP III - czyli ten, którego zabrakło w wersji solo. Bitches, Epilogue, Stallion, 1994 i Death Bell to dla mnie Crosses w najbardziej dopracowanej formie. Najsłabsza (choć wciąż zacna) była druga EPka.
zajebisty projekt! chociaż również trochę zawiodłem na lp bo myślałem, że nie będą dublować kawałków z EPek... no ale Bitches Brew miazzzzzzzzzzzzga!!! Ogólnie mega plus!