Mam 18 lat i nie wierzę w Boga, a moja matka ciągle każe mi w niedziele iść do kościoła. Budzi mnie i mówi wstawaj, jak nie wstanę to później będzie przez cały dzień chodziła jak nie powiem co i prawie w ogóle się nie odezwie albo ewentualnie będzie marudzić 'co to ma być, żeby w niedzielę nie pójść do koscioła' itp
Mój brat i moja siostra do kościoła również nie chodzą - siostra przestała chodzić po tym jak się wyprowadziła, a brat nadal mieszka z nami ale on przestał chodzić jakieś 10 lat temu (czyli mniej więcej w moim wieku) i z czasem dała sobie spokój i jego nie budzi, poza tym on ma niekiedy pracę w niedzielę lub sobotę i go nie ma w domu.
Mam już tego dość, ale nie wiem co z tym zrobić.
mam to samo tylko z tą różnicą że ja mam zamiar pójść do kościoła później,bo jest niedziela i chce pospać.ale się nie da.
Mam już tego dość, ale nie wiem co z tym zrobić.
Wyprowadzić się od rodziców. Gdy będziesz sam siebie utrzymywać, to rodzice nie będą Ci niczego nakazywać.
U mnie sytuacja wyglądała tak, że chodziłem do kościoła aż do bierzmowania. Od tamtego czasu chodzę jak mi się zachce lub jak jest jakieś święto, czy wydarzenie (np. msza za dziadka). Rodzice od czasu do czasu pomarudzą, że chociaż w jakąś niedzielę mam iść itd. Miałem tak samo jak Ty aż do bierzmowania :)
Na Twoim miejscu pogadałbym z mamą, jesteś pełnoletni, wiesz co robisz.
Btw brat przed 30, a jeszcze na garnuszku rodziców? :P
4 - Aha zmuszanie mnie do czegoś wbrew mojej woli jest ok?
Jaki jest sens chodzenie do kościoła skoro nie wierzę w żadnego Boga?
Już rozmawialiśmy na te tematy setki razy i ona sama miała pewne wątpliwości, ale nic to nie zmienia
W ogóle o takim czymś jak chrzest i wybór wiary powinno sie decydować w wieku powiedzmy 16 lat, a nie później wychodzą takie numery że każdy jest chrześcijaninem ale większość tej wiary nie praktykuje
Również musiałem chodzić do kościoła tak długo aż się nie wyprowadziłem.
Jednak nie miałem z tym problemu. Mieszkałem z mama, mama mnie utrzymywała więc w domu panowały jej zasady.
Trzynaście; ---> ja chodzę do kościoła w niedzielę z przyjemnością. Robi to również reszta mojej rodziny. Ty nie musisz chodzić, masz 18 lat możesz robić ze swoim życiem to co chcesz. Weź odpowiedzialność za to co robisz. Możesz zacząć od wyprowadzenia się i wtedy będziesz robił to co lubisz i nikt ci nic nie będzie mógł nic powiedzieć.
Z drugiej strony jak mieszkasz z Matką to mógł byś poświęcić jej godzinę tygodniowo i pójść z nią do kościoła. Nie po to aby się modlić, tylko po to aby sprawić jej przyjemność. W końcu cię żywi (i pewnie jeszcze długo będzie żywiła patrząc na brata) i daje dach nad głową.
wybór wiary powinno sie decydować w wieku powiedzmy 16 lat, o tu nie problemu, właśnie zdecydowałeś, wyparłeś się Boga i już nie jesteś katolikiem, więc żaden ciężar na tobie nie wisi.
dawaj namiary, zaraz tam wpadnę z ekipą gimb-ateistycznych bojowników i zrobimy porządek
Tak ciezko ci poświecic tę godzine czasu? (czasem nawet mniej) w tygodniu na msze? Korona ci z glowy spadnie? Jestes na utrzymaniu matki to rob co ci karze i nie pyskuj. 18 lat a zachowujesz sie jak gówniarz
Z drugiej strony jak mieszkasz z Matką to mógł byś poświęcić jej godzinę tygodniowo i pójść z nią do kościoła.
Nie zdziwię się jeśli rodzicielka sama nie chodzi do kościała tylko wygania dziecko aby mieć spokojne sumienie.
już nie jesteś katolikiem
Do tego to raczej trzeba apostazji i odpowiednich dokumentów. Bez tego w papierach cały czas jest katolikiem.
Rady ci nie dam, ale nie rozumiem wypowiedzi w takim tonie jak zrobił to sir Qverty.
sir Qverty -> zrobienie tego o co prosi matka czyli chociażby pójście po zakupy a wyganianie do kościoła w sytuacji gdzie ta matka wie, że syn nie wierzy i będzie to robił na siłę to dwie różne rzeczy i nie wiem po co od razu wyzywać od gówniarzy, ale jak to w internecie, wysnuwanie daleko idących wniosków na podstawie "dwóch zdań" to norma.
Ja musiałem chodzić co tydzień do kościoła jak nie miałem jeszcze bierzmowania. Po bierzmowaniu nie byłem ani razu w kościele na mszy :)
Ja również nie chodzę od bierzmowania bo szczerze to już rzygałem tym przymusowym chodzeniem na wszystkie msze tylko po to żeby mieć podpisy od księdza.
I rzeczywiście. Skoro jest ateistą to chodzenie na siłę do kościoła jest tak naprawdę jednoznaczne z tym gdyby tam nie poszedł.
4 - Aha zmuszanie mnie do czegoś wbrew mojej woli jest ok?
Rodzice Cię utrzymują, więc robisz to, co oni chcą - między innymi chodzisz do kościoła.
Nikt Cię jednak nie zmusza do bycia utrzymywanym przez rodziców. Wyprowadź się albo dokładaj się do czynszu, rachunków, jedzenia i będziesz miał spokój.
W ogóle o takim czymś jak chrzest i wybór wiary powinno sie decydować w wieku powiedzmy 16 lat, a nie później wychodzą takie numery że każdy jest chrześcijaninem ale większość tej wiary nie praktykuje
Wiarę możesz zmienić w każdym momencie. To, w co wierzysz siedzi tylko w Twojej głowie, a nie w jakichś kościelnych papierach.
Do tego to raczej trzeba apostazji i odpowiednich dokumentów. Bez tego w papierach cały czas jest katolikiem.
Kogo obchodzą te papiery?
Martius_GW ---> katolikiem jest się w sercu. On wyrzekł się Boga więc nim już nie jest. Ty piszesz o jakimś papierowym pierdu pierdu które nikogo poza jakimś grubym kościelnym statystykiem nie obchodzi.
[20] Nie chcę nic mówić ale ci "grubi kościelni statystycy" w dużym stopniu ten Kościół kształtują. Chyba, że ktoś cały czas uważa, że robią to katolicy, którzy ostatnimi czasy mają coraz mniej do powiedzenia (żeby nie być gołosłownym posłużę się przykładem ks. Lemańskiego).
Ty nie to, ze nie wierzysz - jestes po prostu leniwy.
Ciekawe ilu by sie ateistow znalazlo, gdyby byla odwrotna sytuacja - wierzacy nie chodza do kosciola, niewierzacy maja taki wymog. :P
Jak wyzej napisano - idz i powiedz to rodzicom. Znaczy nie to, co wyzej, ale to - ze podobno nie wierzysz.
Nie zdziwię się jeśli rodzicielka sama nie chodzi do kościała tylko wygania dziecko aby mieć spokojne sumienie. <- ze co...?
[22]
Cóż za wspaniały argument! Jeśli leniwość czy jej brak ma wpływać na wiarę człowieka to ja dziękuję.
To nie jest zaden argument - to suchy przyklad z przymrozeniem oka. Moze ateisci nie potrafia tego pojac? :O
Mozna byc wierzacym, nie chodzac do kosciola, pozostaje wowczas tylko jedno pytanie - jakim wierzacym?
Mozna byc wierzacym, nie chodzac do kosciola, pozostaje wowczas tylko jedno pytanie - jakim wierzacym
Takim, który nie potrzebuje chodzenia do kościoła aby dzień święty święcić.
Tak btw. Tom Araya deklaruje się jako bardzo wierzący katolik, a do kościoła nie chodzi.
Według mnie jeśli ktoś nie chodzi do kościoła to nie wyklucza go to z życia religijnego. Wystarczy, że praktykuje nawet modląc się we własnym domu.
[24]
Oczywiście że pojmuję - chodzi o to że ateiści to ludzie którzy mają za daleko do kościoła i trzeba więcej płacić dla księdza, co by na każdej ulicy świątynie pobudowali.
[20]
No jasne, w teori ponad 80% naszego narodu to katolicy ale jakoś spada liczba ludzi chodzących na msze. Propaganda musi być!
[22]
Sam tak miałem. Samemu do kościoła co niedzielę bo rodzicom się nie chce. Przynajmniej do bierzmowania, bo wypada!
Ciekawe ilu by sie ateistow znalazlo, gdyby byla odwrotna sytuacja - wierzacy nie chodza do kosciola, niewierzacy maja taki wymog.
Może zróby tak z podatkami?
Sam tak miałem. Samemu do kościoła co niedzielę bo rodzicom się nie chce. Przynajmniej do bierzmowania, bo wypada! <- teraz to rozumiem.
Do Kościoła powinno się chodzić po to by spotkać się z Bogiem, by odzyskać spokój ducha, by oczyścić sumienie. A nie po to by pokazać sąsiadom "o patrzcie jaki ze mnie Katolik jestem w niedzielę w Kościele!", a potem i tak się siedzi i sufit podziwia, albo nie daj Boże na telefonie się siedzi - takie coś to mnie już w ogóle skręca!
Trzeba chodzić z własnej nieprzymuszonej woli i chęci, a nie jak obłudnik tylko dla popisu!
Sam Pan mówił, że fajnie jeśli modlimy się w grupie albe NIE dla obłudników co robią to dla popisu!
Najważniejsze jest przykazanie miłości oraz 10 przykazań. Staram się żyć zgodnie z nimi (nie wychodzi ale się staram) i Pan na pewno doceni to gdy spotkam się z nim w dniu sadu ostatecznego! A nie będzie mi wypominał "sorry idziesz do piekła bo żeś w niedzielę do kościoła nie łaził, a sąsiad co żonę po pijaku bił i zdradzał dostaje posadkę w niebie bo co niedziela dupala na ławce w Kościele grzał"!
Takie moje zdanie!
Nie potrafisz w tygodniu poświęcić 1 godziny dla swojej mamy? Idąc z nią do kościoła sprawiasz jej pewnie radość. Szanuj matkę bo masz ją tylko jedną, smutno ci będzie jak kiedyś jej zabraknie. Wtedy być może będziesz chciał by Cie tak budziła, jednak już będzie za późno...
Cały czas się zastanawiam czy matka autora tematu sama chodzi do kościoła.
Jeśli nie chce się chodzić rano w niedzielę to może zamiast tego lepiej w sobotę wieczorem? Jeśli dobrze pamiętam traktowane to jest jako zastępstwo przy niedyspozycji w niedzielę.
Martius_GW ---> nie do końca to miałem na myśli. Jak ktoś nie chodzi do kościoła z lenistwa to nadal jest katolikiem tylko grzeszy. Natomiast jak ktoś mówi że Boga nie ma a do kościoła chodzi bo go mama zmusza, katolikiem nie jest.
Większość ludzi w Polsce wierzy w Boga, całkiem sporo chodzi do kościoła, wielu nie chodzi. Natomiast tych którzy otwarcie twierdzą że Boga nie ma i dlatego nie chodzą do kościoła wcale tak wielu nie ma, a po odliczeniu zbuntowanych gimnazjalistów, to góra kilkanaście procent. Stąd wyliczenia że 80% jest katolikami.
Pomieszanie z poplątaniem. Nie możem tego nazwać herezją i znowu zacząć palić na stosach? Albo zrobić jak w Niemczech, kto chce to odpisuje część podatku na wybraną przez siebie religę (lub nie).
Najważniejsze jest chyba przestrzeganie 10 przykazań , czyli bycie dobrym człowiekiem. Ja wierze ale do kościoła nie chce mi się chodzić , wole poleżeć w domu i popatrzeć w TV.
Najważniejsze jest chyba przestrzeganie 10 przykazań , czyli bycie dobrym człowiekiem.
Z tym, ze jedno z przykazan nakazuje dzien swiety swiecic - wiec wymaga chodzenia do kosciola w kazda niedziele i w obowiazkowe dni swiateczne.
Z drugiej strony jak mieszkasz z Matką to mógł byś poświęcić jej godzinę tygodniowo i pójść z nią do kościoła. Nie po to aby się modlić, tylko po to aby sprawić jej przyjemność.
Przykro mi, że jesteś rodzicem.
Można różnie święcić ten dzień:
Spotkać się z rodziną, przyjaciółmi. Odpocząć od obowiązków dnia codziennego. Pomodlić się w domu. Nie wykonywać nieobowiązkowej pracy.
Nie tylko trzeba chodzić do 4 ściana i klepać na ślepo zdrowaśki.
Takie moje zdanie :)
Mając 18 lat możesz się spokojnie z domu wyprowadzić, nie będziesz musiał wtedy stękać na mamę, że Ci każe jeść grochówkę.
Tak więc, 1\10 i nie karmić trolla. Jak chcesz wątek z sukcesem, to wbij tu w piątek z tematem:" Kąsole som do gier a pisi dla taboreciaży"
ja chodzę do kościoła w niedzielę z przyjemnością. Robi to również reszta mojej rodziny.
Z równie wielką przyjemnością co autor wątku, jak mniemam.
A ja nigdy nie chodziłem do kościoła mimo tego, że jestem osobą wierzącą. Nikt na mnie nigdy nie naciskał, choć próbowali jak byłem mały. Trudno, najwyżej zapłacę za to po śmierci.
Wprowadzić podatek kościelny jak w Niemczech i liczba wierzących ( nie tylko katolików ) spadnie znacząco
Awerik ---> twoje mniemania są jak zwykle całkowicie nietrafione :) Nie chodzę do kościoła z moim dziećmi one chodzą same na nabożeństwa dla studentów i młodzieży.
reksio --->
Z drugiej strony jak mieszkasz z Matką to mógł byś poświęcić jej godzinę tygodniowo i pójść z nią do kościoła. Nie po to aby się modlić, tylko po to aby sprawić jej przyjemność.
Przykro mi, że jesteś rodzicem.
W czym ci przykro? Że namawiam kogoś do tego żeby poświęcił matce godzinę tygodniowo nawet jak nie wierzy w Boga? Zapewne jest to jedna z niewielu rzeczy na jakiej jego matce zależy, a tobie przykro że jestem rodzicem? Ja to odwrócę to co powiedziałeś, mam nadzieję że ty nigdy nim nie będziesz. A teraz dzwoń do swoich rodziców i pytaj się jak się czują i dziękuj za to że się tobą opiekowali przez lata.
ThrashMetal & Montera ---> macie prawo nie chodzić do kościoła, bo w sumie po co chodzić. Ale katolikami nie jesteście bo jednym z podstawowych obowiązków katolika.
Konrad Wallenrod --->
Wprowadzić podatek kościelny jestem w 100% za, ale rozmowa jest o tym czy autor wątku musi chodzić do kościoła.
Trzynaście <- masz dwa wyjścia - albo sobie będziesz chodził do kościółka, stawał gdzieś z tyłu i np. słuchał muzyki z pchełek(ktoś ci coś zrobi? a to akurat tyle czasu co na jedną płytkę) albo się przygotować psychicznie na to, co się stanie po tym jak się nie zgodzisz, najprawdopodobniejszy jest rodzinny armageddon, kłótnie, płacz, itd. i wypominanie ci tego do końca życia. To, że dzieci nie praktykują tej samej wiary co rodzic naprawdę dla religijnego mocno człowieka czymś bardzo trudnym. Ale nie możesz się za to obwiniać.
Lolz, jaki spęd oszołomstwa. :)
W sumie to mam ochotę zadzwonić do mamy i powiedzieć jej, jak bardzo, bardzo jej dziękuję i jak jej jestem wdzięczna za to, że nigdy nie kazała mi chodzić do kościoła. Wcześniej wydawało mi się to zupełnie normalne, ale widzę, że należy ona do srogiej liberalnej mniejszości..
Zgroza bierze, jak się czyta niektóre zaściankowe "mundrości".. Bo jak się nie wierzy, to jest się gimb-ateistą albo leniem.. :|
Chodzenie do kościoła jako wyraz miłości/godzina w tygodniu poświęcana matce - no to już jest jakaś kpina.
Chodź do kościoła chociaż raz na parę tygodni, dadza ci spokój, to nie za wielka cena za spokój, a w kosciele chyba ludzi nie gryzą.
Ja jestem niewierzacy ale czasem lubię isć do koscioła, bo lubię zapach kadzidła...
serio piszę
Soulcatcher -> Ok, zabroniłeś mi być katolikiem. To chociaż mogę być osobą wierzącą i kierującą się w życiu dobrem oraz trzymającą się 10 przykazań bożych?
Megera <-
Chodzenie do kościoła jako wyraz miłości/godzina w tygodniu poświęcana matce - no to już jest jakaś kpina.
To nie jest kpina, kpina to jest ukrywanie swojej niewiary przed matką dla świętego spokoju.
Bo generalnie kwestia jest taka:
czy wolimy do śmierci rodzica mówić, że z wiarą ok i w ogóle do kościółka chodzimy, chrzcić dzieci itd., byle w tej zbudowanej na małym oszustwie więzi było wszystko ładnie i pięknie;
czy też woli się postawić sprawę jasno, co oczywiście może skutkować nieprzewidzianymi konsekwencjami, od jakiejś małej tolerancji tego wyboru aż do maksymalnego ograniczenia kontaktów i wręcz anatemy.
Montera <- widać musisz sobie jeszcze wiele ułożyć w głowie, jeśli nie widzisz, że jeśli nie spełniasz "kryteriów" bycia katolikiem, to po prostu nie możesz siebie tak określać. Ale oczywiście do bycia katolikiem możesz powrócić :)
HUtH -> Nie mam z tym żadnych problemów. Mogę nie być katolikiem. Wisi mi to. Myślę, że tam na górze bardziej docenią to, co robię na rzecz innych niż "kim jestem".
^ No pewnie, tylko że tak naprawdę to w tych kwestiach nie chodzi o jakieś eschatologiczne rozważania, ale o to co jest realne 'na dole', sprawy w rodzinie, miejsce w społeczeństwie. Ogólnie możesz się cieszyć, że możesz spokojnie otwarcie mówić, że wisi ci nie bycie katolikiem :)
HUtH, no mnie osobiście to przeraża. Rodzice mogli /i tak robili zresztą/ wymagać ode mnie wiele - szacunku, prawdomówności, wyprowadzania psa i wyrzucania śmieci, etc, etc - ale w tak delikatną, a wręcz intymną kwestię, jak sprawa wiary, nigdy mi się nie wtrącali. Owszem, zostałam ochrzczona, za malucha zabierali mnie do kościoła, żebym zobaczyła, jak to jest - zadbali o moją edukację jednocześnie niczego we mnie nie wmuszając. Do bierzmowania poszłam z własnej woli, gdybym odmówiła, jestem przekonana że nie byłoby żadnej awantury.
I mnie się naprawdę wydawało, że tak jest w większości polskich domów. :|
Megera -> Dokładnie tak samo u mnie. Również poszedłem do bierzmowania bez żadnego przymusu, mimo, że wiele osób rezygnowało. Nigdy nie było przymusu. Jak będę miał potrzebę pójścia do kościoła to pójdę i tyle.
Megera
jestem przekonana że nie byłoby żadnej awantury.
Jesteś tego pewna? Dla katolika(-rodzica) bierzmowanie to jest bardzo ważne wydarzenie, więc humor mógłby nieco upaść...
Coś mi się wydaje, że w twojej rodzinie zawsze wszystko było ogólnie ułożone, żadnych chryj, mącenia i takich tam, skoro z własnej woli poszłaś do bierzmowania... no to też problemu nie było. I dzieci swoje pewnie też ochrzcisz i problemu nie będzie, no i dobrze.
Ale (jak też pokazują sondaże polityczne) ogromna część ludzi to ludzie bardziej konserwatywni i podchodzący poważniej do religii niż jest to w waszych(Megera, Montera) rodzinach.
Trzynaście --> Ludzie powyżej 40stki są dosyć oporni na jakiekolwiek zmiany. Najlepiej konsekwentnie stosuj taktykę systematycznego oporu i posuwania się krok dalej. Za którym tysięcznym razem do niej dotrze, że na siłe z Ciebie wierzącego nie zrobi.
Edit: A ja nie już nie podszedłem do bierzmowania, nie pomogły żadne naciski :) Postawiłem na swoim i wygrałem. Pogląd mi się nie zmienił aż do dzisiaj, a sporo lat minęło.
Jedyne rozwiązanie to popełnić samobójstwo.
Z ciekawości, pytanie do Katolików: zakładam na moment że Bóg istnieje - to moje pytanie brzmi co robi z tymi, którzy w niego nie wierzyli a właśnie umarli i pukają do bram niebios?
Pytanie jak najbardziej serio, proszę tu nie doszukiwać się ironii czy jakichś innych złośliwości.
jasonxxxc - to zależy jak żyli :) ja zakładam, ze po weryfikacji pozytywnej nie będzie problemu ;)
Ja tam wierzący nie jestem, ale jak na religię chodziłem z przymusu, to nauczycielka mówiła, że każdy ma szanse trafić do nieba. Zależy to od jego czynów.
OK, ale jedna odpowiedź jest osobistą opinia a druga zdaniem jakiejś nauczycielki. A co o tym jest napisane w oficjalnej wersji?
No i obydwie są generalnie takie same, więc się wszystko zgadza.
A poza tym strzelam, że ona to wie, właśnie z Pisma Świętego. W sumie wszystko, co uczą w szkołach na religii, opiera się na jakiś cytatach z Biblii.
A może mama jednak mądrze mówi? Przeczytałeś kiedyś Biblię? Znam parę przypadków takich jak Twój, po przeczytaniu Pisma Świętego biegali ze łzami i radością na twarzy do Kościoła znacznie częściej niż w niedzielę. Spróbuj - na tym opiera się nasza zachodnia cywilizacja.
Jasonxxx, moja wersje zdaje się potwierdzać papież :)
http://www.independent.co.uk/news/world/europe/pope-francis-assures-atheists-you-dont-have-to-believe-in-god-to-go-to-heaven-8810062.html
Po prostu mieszkasz pewnie na wsi albo mas psycho jakąś matke i nawet jak byś jej powiedział że jesteś szatanistą i tak ci będzie kazała chodzić
Cainoor --> to pozytywne :)
Niestety ciężko mi uwierzyć w siłę wyższą, bardziej mnie przekonuje fakt, iż świadomość jest jedynie wytworem mózgu a kiedy on przestaje pracować następuje zwykłe urwanie filmu i nicość. Ponieważ jest to niestety niepojęte, gdyż jako ludzie mamy ograniczenia wyobraźni (np. nieskończoność) wierzenie w życie po życiu wydaje mi się pójściem po najniższej linii oporu w celu możliwie prostego wybrnięcia ze strachu przed naszym końcem. Oczywiście to moje osobiste zdanie i obym się mylił :)
Gdy będziesz sam siebie utrzymywać, to rodzice nie będą Ci niczego nakazywać.
nakazywać raczej będą ale można wtedy to olać ;)
jak nie możesz sie przeciwstawić matce to idz do tego koscioła i graj sobie na telefonie albo oglądaj laski, w końcu godzina raz na tydzien jest do przetrwania
Chłopie, jak masz 18 lat to pogadaj z matką. Powiedz jej, że już sam decydujesz w kwestii tego czy chcesz być wierzący czy nie. Nie powinna robić z tego problemu jakbyś miał powiedzmy z 13 lat.
Masz przerabane...
Ja chodzilem, ale przestalem.
Kosciol ma byc wspolnota, a nie instytucja przesiana hipokryzja.
Obluda i zaklamanie.
Choc sa wyjatki.
Gdzie Bog napisal/powiedzial, ze masz cotydzien chodzic do kosciola, dawac na tace i sie spowiadac.
Jesli Bog jest wszedzie, to przeciez wszedzie mnie wyslucha. Czyz nie?
Powiedz to matce.
Tylko zebys z chaty nie wylecial...
Niestety ciężko mi uwierzyć w siłę wyższą, bardziej mnie przekonuje fakt, iż świadomość jest jedynie wytworem mózgu a kiedy on przestaje pracować następuje zwykłe urwanie filmu i nicość. Ponieważ jest to niestety niepojęte, gdyż jako ludzie mamy ograniczenia wyobraźni (np. nieskończoność) wierzenie w życie po życiu wydaje mi się pójściem po najniższej linii oporu w celu możliwie prostego wybrnięcia ze strachu przed naszym końcem.
Czyli nie tylko ja tak twierdze :D. Również chciałbym się mylić.
Gdzie Bog napisal/powiedzial, ze masz cotydzien chodzic do kosciola, dawac na tace i sie spowiadac. III przykazanie plus biblia nowy testament.
Dawac na tace to nie obowiazek jak jestes golodupcem to nie musisz :)
Megera_ -> bardzo bym prosił o kontakt na priv = matisf at gmail.com
Mam problem z owczarkiem, będę zobowiązany...
Sory za offtop
@jasonxxx
Ciężko uwierzyć ale... dużo osób widzi konflikt między religią a nauką. Pamiętaj, że człowiek jest ograniczony do swoich zmysłów, a nauka to tylko i wyłącznie odkrycie jakieś niewielkiej całości. Nauka dąży do pełnego poznania i zawsze będzie tylko dążyć. Wiara jest uzupełnieniem tego czego nauka nigdy człowiekowi nie da. Dla mnie zagadka człowieczeństwa - tego że człowiek ma wolną wolę, rozróżnia dobro i zło oraz że te rozróżnienie zmienia się pod wpływem otoczenia jest pewną przesłanką, że jednak może być coś na rzeczy.
Religia w moim osobistym przekonaniu też ma coś w sobie z nauki - ponieważ prawa spisane w Biblii zostały poddane próbie czasu (analogia do przeprowadzenia doświadczenia w nauce) i widać, że ma dobry wpływ na funkcjonowanie narodów. Z doświadczeniem naukowym jest podobnie. Przeprowadzany jest powtarzalny proces i jeżeli daje te same wyniki, to przyjmowany jest za pewnik. Cała reszta to logiczne wnioskowanie.
Jeśli rozmowa z mamą nie pomaga zawsze (tzn. odkąd NSA go przekonał) może pomóc Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.
http://wystap.pl/wp-content/uploads/2014/01/oto-forpoczta-wystapienia-po-wlosku.jpg
Bramkarz ---> Księgi parafialne przetrzymały Stalina więc Pana Inspektora pewnie też przetrzymają.
To co mi się bardzo podoba w Kościele Katolickim że jak by się kto nie wydzierał to po Kościele wszystko spływa i śladu nie zostaje.
a tak z ciekawości co myślisz o ustawie ochroniony danych i kartotece parafialnej ?
sorry nie chce podsycać ale zawsze przy kolędzie jak grzebie gościu w pedałówsce ( śmieszy ) ;0
trybik18 ---> jak skończysz 16 lat to Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych przyzna ci prawo do wypowiadania się na takie tematy.