Kolejna nowatorska recenzja. Quantum Conundrum.
W jaki sposób można porównywać pomysł na grę do niektórych wad, jak np. nierówny poziom trudności? Co byłoby gdyby ta gra uzyskała 11/10, a autor, bez udziwnień, oceniał ją na ~9/10?
Samo wyjście z punktu, że gra jest średniakiem jest dziwne. Co jeśli będzie to nowy HL, Batman:arkham czy inna odsłona serii, która zdecydowanie nie zasługuje na nazwanie jej średniakiem?
Bardzo miła gierka na leniwe wieczory. Bardzo lubiłem w niej jak zmieniały się obrazy na ścianach, w zależności od tego w jakim wymiarze byliśmy.
berial > Jak zwykle się czepiasz :) Wyjście z poziomu gry idealnie średniej jest zmyślne, bo dopóki nie uruchomisz danego tytułu, nie masz pojęcia, jaki on właściwie jest (możesz mieć nadzieję, że jest super, ale ten fakt stwierdzasz dopiero po przejściu jakiegoś tam fragmentu). Zatem na starcie każda gra, każda płyta, każdy film nie jest ani dobry, ani zły. Jest średni - potem do akcji wchodzą plusy, minusy i wychodzi wynik ostateczny. Gra w mym odczuciu zasługuje na 7+ i tyle jej wystawiłem. Sam tekst zaś ma za zadanie udokumentować dlaczego stało się tak, a nie inaczej.
Mówię tylko, że to bez sensu porównywać cechy przybliżając je do cyferek. Bo klimat trudno porównać do postaci, mechanik itp.
Dodatkowo, ocenę i tak wystawisz jaką chcesz, więc te +1, -1 +2 itp nie mają żadnej mocy.
Do recenzji jako tako nic nie mam, nie rozumiem tylko systemu, na podstawie którego porównujesz dane cechy.
A ja mam wrażenie, że ty na początku ustalasz sobie ocenę gry. A potem tylko dopasowujesz odpowiednią ilość plusów i minusów, aż ci wyjdzie to co chciałeś.
Prawdą jest, że taki system nie sprawdziłby się na dłuższą metę, bo trudno jest odpowiednio zważyć daną cechę. Dlatego też ten sposób oceniania pojawia się na blogu (jak na razie tylko dwukrotnie i to tylko dlatego, że poprzednim razem ktoś zauważył, że to ciekawy sposób) i na pewno nie należy go traktować jako wyroczni.
Ocenę ostateczną (albo jej okolice) człowiek sobie wymyśla od razu po zagraniu. Trudno wyłączyć emocje do czasu, kiedy uda się przyporządkować jakimś elementom produkcji daną cyferkę, potem dodać/odjąć i zostać zaskoczonym, że "ojej, wyszło 6, a przecież tak się fajnie grało... myślałem, że wystawię 8+". Więc owszem - ocena pojawia się najpierw, a potem tak dopasowuję składowe, żeby wszystko miało sens. Ale że w trakcie tego dopasowywania nie oszukuję sam siebie (oraz was), to nie widzę nic złego w tego typu zabawie. Ostateczna ocena jest szczera, zawartość tekstu też i w dobry sposób odzwierciedla moje uczucia. QC zasługuje na siedem z plusem i tyle dostało.