Idealna gra wyścigowa: Zabawa + zbieractwo + kariera
Ja rozróżniam te gry jednak na samochodowe i wyścigowe simy...
Gra samochodowa, to np Forza, Shift, nawet GTA :) - dobieram sobie samochód - po wyglądzie, dźwięku silnika, tuninguje lekko, wybieram lubiany tor - w 99% Nurb i jeżdżę dla samej frajdy jazdy, ewentualnie staram się pobić swój czas...
a gry wyścigowe - gdzie chodzi o ściganie, zajmowanie miejsc, wyprzedzanie... cóż, żadne gridy, need for speedy już nie robią wrażenia... albo są idiotycznie proste, albo jak Midnight club idiotycznie trudne. Czasem włącze F1 od Codemasters, bo tam można przynajmniej dowalić Vettelowi :) ale gdy się kiedyś spróbowało simracingu - to frajdę z rywalizacji, adrenalinę, emocje - można znaleźć tylko tam, ze ściganie się online na poziomie...
Rozróżnienie sensowne, ale pewnie nie przez wszystkich stosowane. Ja jednak gry wyścigowe wrzucam do jednego worka, a dzielić zaczynam dopiero, gdy szukam konkretnego typu rozrywki. Czasami potrzebny jest szalony pęd w stylu Wipeouta czy Burnouta, a czasami poważniejsza symulacja, jak Race 07 lub Gran Turismo.
GT5, ahh ile ja tam kilometrów wyjeździłem...i było by więcej, ale plejak padł. Pamiętam, była dobra ekipa, zasady, coś na kształt amatorskiej ligi, bez ciśnienia, ale taranowanie czy oszustwa w jakiejkolwiek postaci były karane. W szczytowej formie graliśmy serię od 400 PO wzwyż, bez TCS, na słabszych oponach itp. Dziś już niestety się wszystko rozpadło, ale że mam możliwość to wracam od czasu do czasu. Co do wyścigówek jako takich to po spróbowaniu GT4 na ps2 żadna nie dawała mi takiej frajdy jak Gran Turismo. W Forze nie grałem i nie zagram bo nie planuje kupić Xboxa, ale z tego co słyszałem też jest niezła. NFS-y, Girdy i inne arcadówki mnie nie bawią, jakoś wolę realizm, wiadomo że GT to może nie symulator pełną gębą, ale na pewno pół symulator, a po wyłączeniu kontroli trakcji, wybraniu autka z napędem na tył i najgorszych opon, latanie bokiem daję taką frajdę, że po prostu chce się jeździć. Najbardziej co mnie denerwuje w GT5 to podział na premiumy i standarty oraz dźwięk, który jest taki trochę nijaki. Ponadto emocje, w zręcznościówkach nigdy nie miałem nerwówki, a w GT do dziś pamiętam ten stres jak prowadzisz na nurbie, a za tobą całą wataha, starasz się nie popełnić błędu, jechać jak najbardziej czysto, ale i szybko, to jest adrenalina, a nie 200km/h w zakręcie 90 stopni plus nitro....
Jak wspomniałeś o tej watasze za plecami na Nurburgu to skojarzyły mnie się moje zmagania z endurance'ami w GT4 i ten stres, czy dobrze wyliczyłem pitstopy ;)