Wielu jako dziecko marzy o byciu np. policjantem, gdy stają się nastolatkami to czasem to marzenie pozostaje bez zmian, a czasem zmienia się i ktoś marzy o pracy np. jako recenzent gier. A często realia pokazują takiej osobie, że nie będzie pracował tam gdzie chce z różnych powodów, np. mieszka w mieście niedużym (50k-100k osób) z bezrobociem dużym, małą ilością firm, które go interesują (i za dużo chętnych do pracy w nich, szansa bliska 0, za mało stanowisk, za mała rotacja) i musi pracować gdziekolwiek lub wyjechać z miasta do innego lub za granicę, a i tam nie zawsze może spełnić marzenie.
Jak uważacie, czy w przyszłości będziecie pracowali w takim zawodzie, o którym już teraz marzycie? A może ktoś z was już pracuje i pochwali się czy pracuje tam gdzie chciał, czy gdzie indziej?
Od końca podstawówki wmawiali mi, że mam wielki talent literacki i w przyszłości zostanę znanym dziennikarzem. Tak się wkręciłem, że do liceum poszedłem na profil humanistyczny. NA SZCZĘŚCIE w porę zreflektowałem się, że dziennikarstwo to gówniany kierunek po którym nie ma pracy i poszedłem na kulturoznawstwo...
Czy pracuje w zawodzie, o którym zawsze marzyłem to chyba nie (odkąd wyrosły mi pierwsze ząbki a w telewizji wyemitowali pierwszy odcinek Airwolfa chciałem zostać pilotem śmigłowca... cóż, raczej marne szanse :P). Nie mniej jednak obecna praca sprawia mi mnóstwo radości i spełnienia i na chwilę obecną ktoś musiałby mi przedstawić naprawdę niebagatelną ofertę (np. pilota śmigłowca), żebym ją zmienił na coś innego :)
Ja chcialem zawsze byc prawnikiem albo prezesem. Niestety studiuje w biedamiejscowosci nna biedauczelni gównokierunek humanistyczny. Prawdopodobnie bede nikim
Chciałem mieć fach w ręku. Pierwszy zwiastun kłopotów - zmiana programu z 8 klas podstawówki na 6+gimnazjum. Potem pojawiła się moda na studiowanie (to jeszcze czasy, gdy mgr był jeszcze wartościowym i w miarę szanowanym tytułem), początkowo niezainteresowany miałem przeciw całą rodzinę (wszyscy studiowali) więc wziąłem byle co, nawet nie ukończyłem. Tak samo z moją stycznością ze „szkolnictwem wyższym" które bardziej przypominało przeciskanie mięcha przez maszynę do mielenia niż naukę.
Teraz jestem znudzonym człowiekiem, po latach nauk nie jestem w stanie nauczyć się niczego więcej (tzn. wiedza już nie wchodzi, taki wiek). Co dość utrudnia moją obecną naukę fachu kucharskiego (dojazdy i fakt, że z pracą ciężko w małych mieścinach jak moja, gdzie jedzenie w lokalach jest rzadko spotykane).
Także nauka i wyjazd. Oby.
SpecShadow --> Moda na studiowanie i dewaluacja z tego powodu tytulu magistra byly na dlugo, zanim wprowadzono (przywrocono) gimnazja:)
Możliwe, tyle że wtedy było to tak silnie promowane w TV, że własna rodzina siła potrafiła mnie zapisać do tego przytułku wątpliwych rozkosz intelektualnych szczebla średniego i wyższego.
PS. właściwie to gimnazjum nie było tak straszne, tak to dzisiaj widzimy. Ta sama ekipa (paru ludzi tylko doszło), ta sama kadra, ten sam budynek... tylko dodatkowy rok siedzenia i w papierach, potem wyścig w szkole średniej z materiałem (do dzisiaj to znaczący problem) do matury.
Od najmniejszych lat marzyłem o byciu pilotem i obojętnie czy wojskowym czy też liniowym po prostu to było moim największym marzeniem. Niestety nie mogłem iść w tym kierunku chociażby z przyczyn zdrowotnych, które już w 100% uniemożliwiły edukację w tym kierunku lecz po pogodzeniu się z tym obrałem kurs na Grafikę 3D i tutaj akurat mi się udało gdyż studiuję grafikę i mam nadzieję, że uda mi się rozwinąć tę pasję do bardzo wysokiego poziomu :)