Gdy nieumarli przestali straszyć
Nawiązując do texciora, polecam wszystkim oburzonym na ciotowatość nieumarlaków grę survival horror Bloodline: Uśpione Zło. Tam się marnuje całe magazynki na pojedynczego zombiaka.
Co do spraw mitologicznych (upiory, wampiry, zjawy itp.) to wg mnie, im było łatwiej wyimaginować sobie upiora. Dlaczego? Ponieważ nie potrafili sobie wytłumaczyć i zrozumieć pewnych naturalnych praw rządzących mechaniką świata, np. skąd się wzięły na mojej skórze te wszystkie bąble? Człowiek starożytny powie, że jakiś duch, demon nasłał na niego klątwę. Współczesny człowiek, zwyczajnie pójdzie do lekarza po informację jak leczyć ospę. Chodzi mi oto, że czego człowiek nie potrafił wyjaśnić, poznać, tego się zwyczajnie bał. Strach przed nieznanym. My, dzisiaj doskonale wiemy, co skąd się bierze. Między innymi dlatego panuje deficyt dobrych horrorów... ;)
W Blood Rayne były takie robale niczym chestbustery z aliensów tyle nie rozrywały klatki piersiowej nieszczęśnika ale głowę i tam dla mnie wyglądali...strasznie(Ale dziś juz trochę mniej)
W jRPG widziałem nawet nieumarłych, którzy prócz wrażliwości na każdy typ broni i magii dostawali obrażenia nawet od magii leczącej.
To jest akurat zupełnie naturalne i uzasadnione w wielu settingach (nie tylko japońskich) od dawien dawna. Magia "dobra", "święta" czy jak to tam sobie twórcy nazwą, wyrządza szkodę umarlakom.
Heh, przypomniały mi się zombiaki w pierwszym thiefie, te dopiero potrafiły wystraszyć. Nie dość, że wydawały odgłosy od których robiło się słabo to jeszcze były trudne do ubicia. I na dodatek ten efekt - droga wiedzie przez korytarz w którym leży zombie. Jest spora szansa, że zareaguje na twoją obecność. A ognistych strzał nie ma...