Najlepsze gry, których nigdy nie ukończyłeś
Neverwinter Nights 2, tak samo jak u Ciebie z Dragon Age, poza tym Psychonauts, nie wiem sam czemu i Halo 4, bo ogrywałem dużo tytułów naraz, co jest naprawdę opłakane w skutkach
Biocock - fajny klimat i dobry gameplay. Odstawiłem ze względu na monotonność.
Dragon Age: Początek - Najpierw grałem na konsoli (wielki błąd), a później pożyczyłem od kumpla, żeby poczuć się jak w Baldursach. Bardzo się rozczarowałem. Pewnie dlatego, że szumnie zapowiadany następca BG, nie był tym czego się spodziewałem i o ile pamiętam strasznie mnie nudził.
Batman: Arkham Asylium - niby wszystko jedwabiście, a tak bardzo mnie nie wciągnął, że poleciał na półkę.
Mirror's Edge - Gra z czasem zaczęła mnie po prostu wkur****.
Black Cocks II - dla jednych wypas, dla mnie słabiutka strzelanka. Bardzo lubiłem kampanie w poprzednich COD, tutaj nie mogłem wytrzymieć nawet do 1/3.
Crysis 3 - niby taki jedwabisty, a gameplay wyglądał tak, że lecimy sobie tunelem do otwartej strefy. Tam się szczelamy, następnie lecimy tunelem do następnej otwartej strefy i tak do za*****.
Skyrim - lepiej bawiłem się przy Oblivionie. Mam też trochę inne podejście do cRPG.
Wiedźmin 1 i 2 - sam nie wiem... Do jedynki zrobiłem dwa podejścia. Zawsze odpadałem w 3 akcie. Na dwójkę miałem chyba za słaby sprzęt, ale wszystko tam grało jak trzeba.
Risen 1 - Kilka/kilkanaście pierwszych godzin było fajne. Później machałeś mieczem na lewo i prawo i jechana. W sumie kumpel mnie przed tym ostrzegał.
Dishonored - Na początku wow i takie tam. Później mnie znudził i tyle.
Castelvania LOS - oczarowała mnie ta gra swojego czasu. Odstawiłem na półkę i zrobiłem sobie od niej przerwę. Później pożyczyłem kumplowi i zapomniałem o niej, a konsola już sprzedana.
Fallout NW - Irytujące rozwiązania w stylu liczby w nawiasach, pokazujące ile nam potrzeba skilla, żeby coś fajnego się stao i w ogóle za ten silnik z Obliviona czy tam Skyrima...
Pewnie mógłbym tak wymieniać bez końca. Teraz kupuje głównie Humble i jakieś obniżki z Łowców gier i CDP.pl. Nie wykładam kasy na nowe tytuły AAA bo mi szkoda sosu. Zresztą nie wyszło ostatnio nić co by mnie podjarało.
BTW mam chyba deja vu, albo ktoś już robił taki wpis.
Penumbra, Alan Wake, Dragon Age: Początek - tych gier nie ukończyłem z w/w listy.
Na szybko odniosę się do Alana Wake'a. Mnie gra zachwyciła, a świecenie opętańcom po pyskach (lub w łychy koparek) dawało dużo frajdy przez cały czas. Ba, nawet oba DLC pochłonąłem z przyjemnością. Noszę się z zamiarem przejścia całości raz jeszcze, bo klimat i fabuła (mimo pewnych potknięć) w tym wypadku pokonały wszelkie minusy, jakie mogłyby jakiegoś gracza zniechęcić. U Ciebie było inaczej... No cóż :)
phase83 > Deja vu może dotyczyć mojego tekstu: http://gameplay.pl/news.asp?ID=59309 ...ale to było dawno :)
pamiętam z roku temu jak uznałem za błąd granie w Bloodrayne 2, po świetnej jedynce ogranej 2 razy lata temu na tę miałem ochotę już od chwili wyjścia, niestety po jakimś czasie wklepałem cheat na god mode by szybko przejść grę tylko dla fabuły, której już nawet nie pamiętam, mogłem w sumie wyrzucić grę
a co to za bug był w ME 1, może dawniej co? bo grałem niedawno i żadnych błędów gra nie ma :)
Jeśli o mnie chodzi na szczęście takich tytułów było bardzo mało. Oczywiście gier, których nie ukończyłem było sporo ale to tylko dlatego, że wg mnie okazały się delikatnie mówić klapą jak np. Wiedźmin 2, Far Cry 3 czy wspomniany Alan Wake.
Do dziś żałuję, że nie ukończyłem wszystkich STALKER'ów. Ale mam zamiar to nadrobić. To w zasadzie chyba jedyna super rzecz, w którą porządnie nie grałem.
Penumbra (tylko już nie pamiętam która)
Bloodrayne 2
Syberia 1 i 2
Czasy nie ukończenia gier znikły kiedy przestałem pobierać z torrentów . Teraz każdą grę która kupuje przechodzę do końca .
Miałem to samo z Alanem. Z tym że zamiast odstawiać po prostu ściągnąłem trainer i na szybko dobrnąłem jakoś do końca. Walka z czasem wkurzała mnie do tego stopnia, że miałem ochotę wywalić kompa przez okno jak tylko widziałem jakąś grupę przeciwników. Najgorszy system walki i projekt rozgrywki ever.
Wychodzę z założenia, że jeśli nie jestem w stanie ukończyć jakiejś gry, niezależnie od powodów, to po prostu nie nadaje się ona do niczego i szkoda na nią czasu. Wynika z tego, że wybierając gry do zestawienia, musiałbym w zasadzie wskazywać same crapy.
Ja gry staram się przechodzić. Mega hit? Mega shit? I tak przejdę ponieważ na grę wydałem pieniążki, więc odłożyć grę na półkę nie przechodząc jej - to jak dla mnie - odłożenie pieniędzy... Tylko w formie gry.
Jedyną grą której nie przeszedłem była Amnesia: Mroczny Obłęd, dlaczego nie przeszedłem? Bałem się. Jestem bojaźliwą osobą a takie gry to tylko mnie stresują xd
USSCheyenne - nie ma to jak uczucie zagrac w ukonczona wersje, wolna od bledow ;) w wersji HD :)
Wychodzę z założenia, że jeśli nie jestem w stanie ukończyć jakiejś gry, niezależnie od powodów, to po prostu nie nadaje się ona do niczego i szkoda na nią czasu. Wynika z tego, że wybierając gry do zestawienia, musiałbym w zasadzie wskazywać same crapy.
+1
Imperialista --> co do Dragon Age, w takich sytuacjach pomocny bywa dziennik ;) Raz dwa można sobie przypomnieć gdzie, co, i dlaczego. DA pochłonął mnie bez reszty. Co do Mass Effect - tak jak bardzo cenię pierwszą część, tak uważam że akurat zadania poboczne (szczególnie te trzeciorzędne) były wyjątkowo biedne. Latanie po przypadkowych planetach, szukanie baz w których układ pomieszczeń był identyczny i zbieranie jakichś kosmicznych pierdół do szczególnie pasjonujących rzeczy nie należało. Też lubię w miarę możliwości wyczyścić dziennik, ale niektóre zadania nie są tego warte. Za to ME na pewno wart jest dokończenia, z racji głównej fabuły i tych ważniejszych/bardziej rozbudowanych side-questów.
"Wychodzę z założenia, że jeśli nie jestem w stanie ukończyć jakiejś gry, niezależnie od powodów, to po prostu nie nadaje się ona do niczego i szkoda na nią czasu. Wynika z tego, że wybierając gry do zestawienia, musiałbym w zasadzie wskazywać same crapy."- U.V.Impaler ; MY : Far Cry 3 (crap) . +1
Panumbra - nie grałem
Dishonored - zaliczone w 2-3 dni
Alan Wake - zacząłem grać na pożyczonym X360, jak oddałem to nie miałem jak. Jak wyszła na PC, już mnie nie obchodziła.
Dragon Age - zbyt 'meh' jak dla mnie
Pray - zaliczone w jednym rzucie
Mass Effect - wszystkie trzy zaliczone po dwa razy
A moje osobiste to, nie licząc gier typowo porzuconych, które po prostu mi nie przypasowały, lub tych które właśnie wykańczam to:
Arkham City - musiałem zrobić reinstalkę, savy mi padły i nie chciało mi się od początku
Dark Souls - pojawiło się kilka innych, mniej męczących tytułów i zostawiłem ją na później (pod koniec Blight Town)
Wielu gier nie skończyłem i nie będę wymieniał tych, które są powszechnie uznawane za dobre, ale ich nie skończyłem, bo stwierdziłem, że ssą. Powiem o tej, której formalnie nigdy nie doprowadziłem do końca, ale zaczynałem wielokrotnie, czasem zostając na dłużej, czasem na krócej. Nie zdarzyło mi się jednak jej odstawić, bo stwierdziłem, że już mi się nie chce, albo że straciła swoją magię sprzed lat. Wręcz przeciwnie, świadomość, że wciąż zostało coś do odkrycia sprawia, że kiedy myślę o tej grze, nie mam poczucia, że chciałbym się w to jeszcze raz zagłębić z wymazaną pamięcią. Dzieję się tak dlatego, że to, czego jeszcze nie poznałem to coś naprawdę dużego, jak na przykład pewna pokryta śniegiem wyspa, na której jeszcze nie byłem, czy postać głównego przeciwnika w grze! Zawsze kiedy wracam do tej gry dowiaduję się o niej czegoś nowego, co daje motywację do kolejnych wypraw w dość nietuzinkowy świat przez nią oferowany. Pomimo swojego wieku, gra nadal pobudza wyobraźnię, pozwala ciekawie o sobie dyskutować ze znajomymi, zachwyca muzyką i nieczęsto spotykaną, olbrzymią swobodą.
Ciekawe czy ktoś już zgadł? :)
spoiler start
(Morrowind!)
spoiler stop
FarCry3,TombRaider,SaintsRowIV(premiery nowych tytułów)
Przyznaję ze wstydem, że nie ukończyłem pierwszego Fallouta - na swoją obronę mam fakt, że po 17 godzinach gry po prostu zniknęły mi save'y nagle. Po tym jak opanowałem chęć mordu odpuściłem i stwierdziłem, że kiedyś to nadrobię. Cóż, to kiedyś trwa do dzisiaj.
Stalker SoC - sam nie wiem caemu bo uwazam Stalkera za genialną gre...W kazdym razie nigdy nie dotarlem do konca
Bioshock - niby geniusz a dla mnie...slabe. Klimat fajny ale drewniany model strzelania mnie odrzucil po godzinie
Alan Wake - boooooriiiing...Jezus Maria, ile mozna biegac po lesie i strzelac do cieni
Metro 2033 - to co Bioskock+ ujowa optymalizacja
sekret_mnicha - Ja też bardzo lubię AW. Dla mnie to jeden z lepszych tytułów. Jednak nie polecam grać drugi raz.
No chyba, że grałeś w niego 3 lata temu i już nie pamiętasz (a jesli już to urywki) o czym opowiadała ta gra i jak się skończyła. Ja zagrałem drugi raz i nieco zepsułem sobie wrażenie po pierwszym przejściu.
Nie przeszedłem :
- Amnesia A machine for pigs
- Lost Planet 2 i 3
- Just Cause 2
- Inversion
- Obie Alice od EA
- Bionic Comando
- Borderlands 1/2 (2 część mi się bardzo podoba, ale jakoś zawsze mnie zaczyna nudzić przy ok 70%)
- STALKER Zew Prypeci
- Coj Gunslinger
- Bully
- Manhunt 1/2
W większości te gry to IMO crapy
taki mały offtop
Przydałby się też wątek o grach które najczęściej kończymy ;)
- seria Max Payne
- seria BioShock
- Far Cry 1 i 3 (3 to po prostu absolutne spełnienie marzeń, gra niemal idealna)
- Batmany
- FEAR 1 i 2
- Resident Evil 4 i 5
- GTA Vice City
ME3. Bo chciałem action rpg, a nie shootera i mi się odechciało walczyć z tarczownikami. No i nie mogłem zdzierżyć tej dziennikarki. Ale kiedyś przejdę.
Wszystkie Gothici. Bo nie podoba mi się system awansu postaci, bo czegoś nie zebrałem i muszę po to biegać, bo cieniostwór, troll albo orkowy fireball mnie zabił, a zapisałem 15 minut wcześniej, bo nie umiem grać magiem, bo za dużo spoilerów u kolegi widziałem, itp...
Przeróżne rts'y, bo każda następna misja trudniejsza i więcej do ogarnienia, a po kilkudniowej przerwie czy graniu w co innego już nie pamiętam co jest dobre, bo w sumie od gameplaya bardziej podobały mi się filmiki :P
GTA SA, bo jak już przejdzie się te męki "na dzielni" i w lasach i w końcu jest się w miastach, to co rusz są jakieś głupie misje, gdzie trzeba przemierzać jakieś dzikie ostępy albo wyczyniać jakieś absurdalne akrobacje, itd. I ciągle ten elo bohater, który wyczynia totalnie popieprzone psychopatyczne rzeczy, ale w dialogach jest dalej spoko ziomem, rany jak to niszczy atmosferę... nie to co VC
Co do DA, to musiałem się sporo wysilić, żeby przejść, im dalej tym mniej fajnie jakoś, choć dużo tu zależy od tego do jakich lokacji się zawędruje najpierw. Oczywiście ja musiałem odkryć przepakowaną specjalizację Arcane Warrior na samym końcu, aż mam ochotę sobie to odświeżyć, żeby pobiegać sobie magiem w pełnej zbroi
Też ostatnio męczę Alana i chyba sobie odpuszczę. Właśnie po etapie z koparką stwierdziłem, że za dużo tutaj zręcznościówki.
W tekście padły takie tytuły jak:
Dishonored - doszedłem do pierwszej, poważnej misji po wstępie i wywaliłem, nie podobała mi się.
Alan Wake - przereklamowany, klimat pomiędzy „dobry" a „średni".
Dragon Age: Origins - 10h i wyleciało z dysku,
Crysis1 - strzelanie było niesatysfakcjonujące, singiel mi się nie podobał.
GTA4 - przereklamowana, problemy z rozgrywką i badziewne strzelaniny. Wywaliłem na misji z motocyklami, dramat.
Z innych gier:
Thief 2 - doszedłem do 3/4 fazy gry (misja ze schwytaniem jakiegoś gościa), mapa zapętlona jak cholera, gościa gdzieś zgubiłem przy szukaniu drogi...
Thief 1- brak czasu
Anachronox - brak chęci i czasu.
Bloodlines - przeszedłem sławny hotel, poszedłem do dyskoteki i odłożyłem.
Betrayal at Krondor - doszedłem do II rozdziału po wielu godzinach, jak sobie uświadomiłem ile jeszcze przede mną to odłożyłem na następną zimę.
Tutaj wypisałbym całą masę gier z ostatnich 4? lat, które otrzymałyby dopisek „fajnie się gra ale nie mam czasu".
Ostatnio np. odłożona trylogia UFO od Altair/Cenega udało mi się przejść dwie pierwsze części, teraz gram w Bitwę o Marsa i gra się świetnie. Ostatnio dostałem gorączki na gry taktyczne i jak tak dalej będzie to chyba zainstaluję Jagged Alliance 2 v.1.13...
Albo Borderlands 2 - odpaliłem grę na parę godzin, wyleciała z dysku na parę miesięcy bo nuda jak cholera, dopiero niedawno wziąłem i ją przeszedłem.
Z Neverwinter Night 2 popełniłem błąd jak każdy chyba - zacząłem od podstawki która jest mega nudna. Trzeba było zacząć od Maski Zdrajcy...
Diablo 2... system zapisów był skopany po całości. Jedynkę ograłem momentalnie, trójkę także, ale dwójka jakoś mi nie podpasowała
Walking Dead - nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Miałem fazę na serial i się niestety skusiłem na grę. Fallout - serio, podchodziłem z 5 razy i za każdym razem wkurzało mnie to, że już na dzień dobry gonił nas czas, a strasznie tego nie trawię w grach. No i niestety Baldur's Gate - grę przeszedłem ze 3 razy do połowy i zawsze musiałem przerwać z ważnego powodu, a do takich tytułów nie da się wrócić po czasie, no i zapał minął.
Gier których nie ukończylem jest sporo. Z powodów różnych. Ostatnio chociażby Dead Space, który mnie po prostu znudził i Mirrors Edge, który zaczał mnei irytować.
Natomiast w zestawieniu znajdują się trzy tytuły, które nieukończone do dzisiaj są dla mnie osobistym powodem do wstydu. Planescape Torment, KOTOR i Arcanum... Po latach jak się wreszcie za nie wziąłem nie ogarnąłem mechaniki gry, mnogości dialogów, zatrzymała mnie bariera graficzna, brak czasu, brak zaangażowania... Żal mi bo wiem, że gry świetne, ale cholera... Coś czuje że już ich nigdy nie skończę...
Jeszcze w moim żałosnym zestawieniu znajduej się Baldurs Gate 2, w którego grałem za dzieciaka i utknięcie w kuli sfer tak mnie wtedy zniechęciło, że sobie odpuściłem na lata... ale już zacieram rączki (przy okazji premiery enchanced edition) tak, że pewnie go w końcu skończe :) W koncu jedynkę przeszedlem z 5 razy a nie wiadomo dlaczego dwójki nie skończyłem ani razu.
Jakie bugi w ME nie pozwalały ukończyć misji pobocznych? Ja jedynkę przechodziłem po raz któryś z jakieś półtora roku temu i jestem przekonany, że udało mi się załatwić wszystkie misje poboczne. Alana też przeszedłem, a w resztę gier nie grałem :D Z gier które zacząłem grać, a nie skończyłem są i są to bardzo dobre gry to TR: Anniversary i Legenda, Jade Empire, World of Goo, Jagged Alliance 2 i pewnie jeszcze wiele więcej. Na ogół nie kończyłem bo zaczynałem w coś innego grać i później już traciłem wątek, ale kiedyś je jeszcze przejdę ;)
Generalnie mam zasadę, że kończę każdą grę, w którą zaczynam grać. Ale od tej zasady poczyniłem kilka wyjątków:
-Alien Resurrection (PSX): Trudna (można rzec, prawdziwy SURVIVAL horror), nie wybaczająca błędów, potworki szybkie (facehuggery, najbardziej wk***jący przeciwnicy, jakich pamiętam w grach ogółem). Ogółem cud miód, tylko niestety poruszanie się i sterowanie niesamowicie toporne. Mam zamiar zagrać jeszcze raz, tyle że na emulatorze.
-Fallout 2: Po, dla mnie, genialnej jedynce, klimat dwójki mi nie podpasował, po prostu zbyt cukierkowo i zbyt wiele odwołań do popkultury. Czasami się zastanawiałem, czy to nadal post-apokalipsa.
-Dragon Age: jak powyżej ktoś napisał, zbyt "meh"
-Hitman Absolution: klimat późniejszych etapów był dla mnie odrzucający, podobnie fabuła (w tym brak jakichkolwiek nawiązań do zakończenia poprzedniej części) no i nieszczęsne CHECKPOINTY. Liczyłem po prostu na coś innego.
Mnie najbardziej zastanawia to ile osób, które kupiły grę w ogóle jej nie włącza albo nie przechodzi do końca nawet pierwszej misji. Widać to po statystykach osiągnięć na Steam. Ok 80 % graczy nie zdobywa pierwszych osiągnięć... Gry są chyba zbyt tanie ;)
Żeby w ogóle porzucić grę muszę uznać, że żal mi na nią czasu, co z kolei wymaga jednak aby dać jej przynajmniej te 5h.
Ostatnio (ok 2 lata) nie skończyłem:
- Fallout NV - nie wiem chyba mało czasu i to jest ciągle sim chodzenia...
- Metro 2033 - ogólnie ciemna gra, z bardzo niedopracowaną mechaniką strzelania i skradania, taki CoD ze Stalkerem. Zdecydowanie wolę Stalkera;
- Rage - średniak, na którego żal czasu (a dałem 10 ojro :/);
- Alpha Protocol - tej gry najbardziej mi żal, ale stopień jest niedopracowanie mnie pokonał, gdyby wydali chociaż betę... ;)
- Red Faction Guerilla - imho gra na godzinę jako demo technologiczne (coś jak Rage), dobrze że tylko 2,5 E.
EDIT:
Dobra, przesadziłem z tymi 80%. Powiedzmy, że jest to ok 30-40%, co imho i tak jest bardzo dużo. Za to gry kończy średnio maks 10-20%.
W moim przypadku jest kilkanaście takich przypadków... powód zawsze ten sam - strata sejwów przez awarię dysku, windowsa itd.
Dragon Age Początek udało mi się przejść za drugim podejściem :) Nigdy natomiast nie przeszedłem w całości żadnego The Elder Scrolla, choć każda gra z tej serii mi się podobała. Były po prostu zbyt obszerne i po kilkudziesięciu godzinach "czyszczenia mapy" z zadań odstawiłem grę z myślą, że przejdę ją potem, co jednak do dziś dnia nie nastąpiło.
U, panie... Ja bym uważał z takim afiszowaniem się - za nieukończenie DA:O i ME to podobno licencję gracza zabierają.
To idioci w takim razie, nie gracze.
Albo zwyczajnie - BIOdrony.
Zapomniałem dołożyć jeszcze KotoR 1 i 2, kompletnie nie mój typ gry. Zastanawiam się jakim cudem udało mi się ukończyć Jade Empire....
Za to Alpha Protocol podobnie jak Borderlands2 - promocja, chwilę pograłem, wywaliłem, wróciłem po pół roku-roku i przeszedłem cały. Tyle że AP z przyjemnością, BR2 już nie bardzo...
Skyrim mnie wynudził, a dla falloutów mógłbym przegrać życie. Taka zbieżność. Poza tym chyba nigdy LA Noire nie dociągnąłem do końca. Gra miała genialny pomysł na siebie, ale za bardzo się dłużyła momentami.
Just Cause - gra nudna jak cholera ale uznałem że będę sobie robił kilku miesięcznie przerwy to może kiedyś przejdę. Ale raz przez przypadek usunąłem sejwy i mój plan poszedł się yebać.
Oblivion tak samo. A ze Skyrimem najmniejszego problemu nie miałem.
Thief 3 - kilka razy podchodziłem bo naprawdę mi się fajnie grało ale w połowie jakoś tak urok zaczął pryskać. Praktycznie zawsze w tym samym momencie - po katedrze kurszoków kiedy Keeperzy zaczęli na nas polować. Już do tego momentu grę znam na pamięć co na pewno do przyszłych podejść mnie nie zachęci.
A no i jeszcze GTA:SA, najdalej doszedłem do San Fierro później gra już dla mnie była mordęgą.
SpecShadow --> a ja na odwrót, podstawkę NWN2 łyknąłem bardzo sprawnie, a przy Masce Zdrajcy gdzieś po drodze odpadłem.
Niestety, ale... Morrowind. Podchodziłem do tej gry niedawno i, pomimo tego, że nie wygląda już olśniewająco to grało mi się w nią świetnie dopóki nie natrafiłem na quest poboczny z półnagim nordem okradzionym przez czarownicę. Pamiętam, że przemierzyłem ogromne, jak na wczesną fazę gry obszary, ale wiedźmy nie znalazłem. Potem zacząłem wykonywać inne questy, a ten przybłęda dalej za mną łaził, co średnio mi się podobało. Dotychczasowa niemożność rozwiązania questa zniechęciła mnie do dalszych prób, chociaż wiem, że pewnie nie byłoby to takie trudne. I tak "Morek" wylądował na półce i stoi tam do dziś.
@prosiacek Zabawne, ja właśnie w Fallout: New Vegas nie mam początkowych osiągnięć, ale końcowe już tak. Dlaczego? Z początku pożyczyłem tą grę i grałem na innym koncie steam, a potem kupiłem własny egzemplarz, a save'y z poprzednich sesji zachowały się na dysku twardym :)
Mam taką przypadłość, że jak dana gra mnie nie interesuje to odstawiam ją w zapomnienie i ciężko jest mi nawet przypomnieć sobie tytuł, który tak mnie rozczarował. :) Gdy grałem na PC to tych tytułów było naprawdę sporo. Z konsolowych chyba najbardziej zawiodło mnie GTA 4. Po dłuższym graniu dopadła mnie nuda. Kilka prób podejścia do tego tytułu zakończyło się niepowodzeniem.
Jedyna pozycja z tych gier, której nie przeszedłem do końca to Dishonored, po prostu potem przestała mnie jarać.
Nigdy nie przejde na pewno GTA San Andreas,w którym raz tylko doszłem do finału,była świetna,ale strasznie zacofana graficznie,dzwiękowo (te dżwięki broń odstraszają).Naprawde grafika ma znaczenie
Far Cry 2,Assasin Creed 1 - te także był niezdatne do przejścia,są potwornie nudne,idealne na 2-3h i nic więcej (na szćżescie kontynuacje obu są przegenialne)
Wiedźmin 1 - potworny bug który nie dał wogóle dokończyć misji i zarazem gry
Dead Island - na początku rzuciłem od razu w kąt,po prostu na pierwszy rzut oka obrzydziła mnie.Ale po jakimś czasie wróciłem i wsiąkłem dochodząc od zera do jakis 75% w dwóch sesjach,ale stado zombie w jakiejs wiosce nie pozwoliło mi przejsc dalej,których ni huya nie dało sie pokonać i przejsc do 100% - najbardziej schrzaniony bug jaki widziałem
Wszystkie te gry są świetne ale nie da się ich po prostu przyjemnie przejsc
PS @mikros
TO ile tych awari dysku miałes?Trzeba sejvy zgrywac zawsze niestety na drugi dysk,nie to co nienaruszalny pendrive w konsoli,gdzie sevy zawsze będą po zmianie dashu/firmware itp
Moje podejście do gier na przestrzeni lat trochę się zmieniło. Nie zagrywam się w każdy tytuł jaki mi się wstępnie podoba, tylko staram się bardziej daną grą zainteresować. Dzięki temu nie mam już problemów, że danej gry nie ukończę - a podejście mam takie, że jak zacznę, to raczej dążę do tego by ukończyć daną grę. :)
A z gier które nie ukończyłem, to:
Civilization: Call to Power - rozwijanie cywilizacji przez różne epoki, to jest to! niemniej jednak turowość mnie zniechęciła, a i sterowania wtedy nie ogarniałem. :P
Total Overdose - meksykański klimat bardzo mi się podobał, no i nie bez znaczenia było to, że gra ta była a'la GTA, ale nie dałem rady z gameplayem.
Saints Row 2 - podobnie jak wyżej, chciałem poznać tą serię bo wydawała mi się taką zabawną odskocznią od poważnego GTA, niestety optymalizacja na PC nie dała mi tej szansy.
GTA III - ot gra pojawiła się u mnie w nieodpowiednim czasie tj. już po tym jak zagrałem w rewelacyjne GTA: Vice City. Trzecia część odepchnęła mnie dodatkowo swoją szarością i przygnębiającym klimatem.
TDU2 - zauroczony częścią pierwszą, "dwójka" była oczywistą oczywistością do przejścia... myliłem się, czasu brakowało, a i potem już mi do niej nie było śpieszno.
SPORE - kolejna która z braku czasu nie została ukończona, a i też już trochę się nudziła.
-------------------
Sam też jestem ciekaw które to zadania/problemy w Mass Effect uniemożliwiły autorowi dalszą grę?
Coś mi świta, że chyba były tam kiedyś jakieś komplikacje - bodaj przy misji związanej z danym pochodzeniem Sheparda, bądź misja która pojawiała się gdy był max. wskaźnik renegata. Niemniej jednak osobiście nie miałem problemów z ME1 (a przechodziłem ją kilkanaście razy, za każdym razem na max. jako, że podejście do cRPG mam w zasadzie takie jak autor ;))
BTW. być może podejście autora do zakończenia w ME3 wynika z faktu "obcięcia" historii z ME1? - gdzie właśnie to co w "jedynce" stoi w lekkiej sprzeczności z zakończeniem "trójki". No ale to takie moje drobne dywagacje. ;)
@Glownyszef - To było chyba koło Caldery ;P Ostatni raz grałem chyba 6-7 lat temu. Ten nord miał taką fioletową łapę na twarzy. A ta wiedźma była niedaleko, musisz czytać dziennik w którym kierunku musisz podążać wtedy na pewno byś ją znalazł xD Miałbyś wtedy wybór czy pomóc jej czy temu nordowi.
Ja Morrowinda chyba ze 3 razy ukończyłem, głównie dzięki dodatkom, bo gdyby nie to pewnie skończyłoby się na jednym razie. Ostatnio próbowałem wrócić, ale coś mnie odbiło od niej. Z pewnością nie grafika, ani ogólna toporność. Po prostu gra jest jednorazowa, a grając poprzednio zwiedziłem niemal cały świat i już powrót nie miał sensu. I tak dobrze, że ze 3 razy skończyłem ;P
Jeśli o mnie chodzi to Alana Wake'a ledwo co dociągnąłem. W połowie drugiego odcinka miałem już dość. Ale jakoś przeszedłem razem z dodatkowymi odcinkami. A poza tym zawsze mam duże przestoje we wszelkiego rodzaju sandboksach: Just Cause, GTA, TESy, teraz do Stalkera nie potrafię wrócić.
A poza tym wszelkiego rodzaju gry nijakie, bez pomysły na siebie potrafią sprawić, że o nich zapomnę i więcej nie wrócę. Nawet jeśli gra jest crapem, ale ma to "coś", potrafię spędzić przy niej długie godziny.
Primo: TES Morrowind. Zawsze chciałem przejść całość razem z dodatkami. Niestety 2 razy z różnych przyczyn straciłem sejwy niedługo po ukończeniu podstawki. No i ciężko mi się zmusić żeby trzeci raz zaczynać od nowa:(
Secundo: Mass Effect. Skończyłem 1kę z wypiekami na twarzy, zacząłem 2kę... i skasowałem po przeczytaniu streszczeń fabuły w 3ce. Spojlerowanie zdecydowanie zabija zabawę;)
Tertio: GTA IV. Kupiłem spod lady w dniu premiery, zainstalowałem... i brat za mnie przeszedł. Cholera napaliłem się strasznie, pograłem tylko godzinę i koniec. Chyba problemem była fatalna optymalizacja na PC (pamiętacie?). Teraz niby wszystko już ok ale jakoś mimo chęci nie mogę się zmusić.
Artykuł fajny. Proponuję dodać jeszcze kolejną kategorię: gry wybitne, które wciągają nas jak bagno (zarywamy przez nie noce i tracimy ileś dni z życia) przez co po ukończeniu stwierdzamy "nigdy więcej!", a mimo to po czasie do nich wracamy żeby zacząć "jeszcze raz". Czyli po prostu "najlepsze gry... które przechodzisz po raz n-ty znając fabułę na wylot i wiedząc ile to będzie kosztowało". U mnie to będzie zdecydowanie seria Total War, a zwłaszcza Empire (kuźwa, ileż razy można podbijać Angolami świat...?!). Pasuje też HOI2 i EU2:/
@sebogothic: a widzisz, ja mam z Morrowindem zupełnie inaczej (patrz mój post wyżej) :)
Z zasady staram się przechodzić wszystkie gry, no chyba że faktycznie trafi się coś totalnie beznadziejnego. Ze strzelaniami nie ma problemu, bo są krótkie i jak już zainstaluje to raczej staram się je skończyć.Z fajnych:
Europa Universalis II/III (chyba moja ulubiona gra). Jakie bym mody nie instalował problem jest zawsze ten sam. Na początku jest ok, a po 100 latach jest już łatwo=nudno. Poziom trudności tej gry bardzo szybko spada do zera. Grałem w nią miesiącami ale w pewnym momencie sobie zdałem sprawę, że dokończyłem chyba tylko jedną rozgrywkę (i tu nie dam głowy czy nie przerwałem gry 7-8 lat przed końcem).
Hearts of Iron II - to nawet bym skończył (krótszy okres), ale zniechęciło mnie brak celu (podbijać się nie opłaca, państwa satelitarne to znowu super ułatwienie dla gracza - i co niby tu robić?), kiepskie rozwiązania polityczne (właściwie brak polityki) i przede wszystkim brak koła - tam wszyscy chodzą na piechotę (tak - sprawdzałem - piechota najszybszą koleją w czasie pokoju porusza się 4km/h, czyli spacerkiem)- 1 rok cholera transportowałem koleją piechotę na granicę polsko-chińską, a potem to jeszcze trzeba zawrócić na granicę polsko francuską :)
Jagged Alliance 2 - super gra, trzyma poziom, ale 2x podchodziłem i 2x nie skończyłem i w sumie nie wiem dlaczego. może rozgrywka jest zbyt długa, a może na siłę chciałem zrobić wszystko co się da w tej grze (np. wyszkolić wszystkich ludzi na 99%).
Sacred - skalowanie wrogów. Nie dość co rozwój postaci nie był najwyższych lotów to skalowanie wrogów właściwie pozbawiało jakiejkolwiek motywacji do dalsze gry.
Medieval: Total War - kupiłem zaraz po premierze, zainstalowałem i tyle. Pamiętam że sprzęt średnio sobie z tą grą radził (GF 6600 i jakiś amd duron 2400+), a że byłem na zmianie to postanowiłem poczekać. Do dzisiaj jakoś nie mogę się do niej zebrać :)
@JesusAlvaro - Nie trzeba przecież kończyć podstawki by móc zacząć grać w dodatki.
Brutal Legend - przez wkurzenie na pseudostrategiczne bitwy z bossami, jak na to patrzę to odechciewa mi się jakiejkolwiek interakcji z tym tytułem
Gothic II - czwarty akt jakiś taki nudny, odechciało mi się, do tego chyba zepsułem sobie postać. :)
Trine 2 - kiedyś się zaciąłem, później było sporo gier, jakoś nie skończyłem
Dead Space - chrzanić Penumbry i Amnezje (obydwie przeszedłem), to dopiero jest straszna gra :)
Half-Life 2 - niby takie arcydzieło, a mnie w ogóle nie porwało
Alan Wake - na początku wow, krajobrazy takie amerykańskie, koszmary straszne, a później nuda, nuda, zieeeeewwwww, nuda, bez uszanowanka
Jest tego wiele. Prawie nigdy nie kończę sandboxów - wyjątek to Fallout'y i Oblivion. Ten drugi raczej dlatego, że jest tak prosty do ukończenia a nie dlatego, że jakoś specjalnie mi na tym zależało.
W sandboxach lubię wolność, eksplorację i zadania poboczne ale główna fabuła jest zazwyczaj miernej jakości i zupełnie mnie nie "kręci".
-W związku z powyższym listę otwierają Morrowind, Skyrim i wszystkie GTA,
Z innych "większych" tytułów:
-Dishonored - Ostatnia misja, zwrot akcji był cienki, naciągany i zrobiony na siłę, po prostu odechciało mi się grać,
-Devil May Cry 3 - nad tą grą szczerze boleję. Zaciąłem się na ostatniej walce. Grę odstawiłem "na chwilę" i niestety nigdy już do niej nie wróciłem.
-Hitman i AC - nie chodzi tylko o pojedyńcze gry ale o całość. Lubię ciągłość fabularną i w związku z tym wielokrotnie próbowałem "napocząć" oba cykle. Podchodziłem do pierwszych części tym serii i za każdym razem odbijałem się od nich jak od ściany.
-nowy XCOM EU. Doszedłem prawie do samiutkiego końca, po czym stwierdziłem, że mam kiepski team i zacząłem grę od nowa. :) Przy drugim podejściu byłem gdzieś w fabularnych 2/3 gry z idealnym team'em, najlepszym możliwym wsparciem lotniczym, zerową paniką, gigantycznymi rezerwami funduszy i surowców, idealną bazą i całym mrowiem personelu.... Wtedy dorwałem Dark Souls na PC :)
-Half Life2 - w sumie nawet nie wiem dlaczego. Gra po prostu nie zrobiła na mnie większego wrażenia. (być może chodzi o totalne oskryptowanie - z tego samego powodu praktycznie nie gram w żadne współczesne FPS'y)
Hmmmm...
Alan wake - grałem na pożyczonej wersji i przeszedłem 50%, a jak zdobyłem swój egzemplarz to musiałem grać od nowa i mi sie odechcialo.
Syrim - rzuciłem sie na misje poboczne i zapomniałem o wątku głównym.
Tomb Raider - wiecej grałem w miltika niz w singla. A pózniej usunąłem bo nie miałem miejsca na dysku.
Masz Effect - po dłuższej przerwie zapomniałem o co chodzi w fabule.
Borderlands 2 - za duzo misji pobocznych w grze przez co nie skończyłem. Ale co jakis czas sobie instaluje, gram pare misji i znowu po jakims czasie usuwam :).
Zdecydowanie i jednogłośnie : Borderlands, gra bardzo przyjemna przez pierwsze 6 godzin ale potem to mordęga :(
far cry 3 przeszłem 5 razy ]]]]]
Hmm... no to jedziemy.
Farcry 3 - na początku ciekawa, później się po prostu znudziła
Brutal Legend - została mi chyba tylko ostatnia walka z bossem, nie znoszę tych pseudoRTSowych bitew
Dead Space - bo się boję :)
Alan Wake - mimo wszystko nuda