Witajcie, to mój drugi wątek założony w tym dziale. Miałem duże wątpliwości, czy warto, ale
"żyje się raz" i może warto poznać opinie osób z "zewnątrz" - bo osoby z którymi rozmawiałem o tej sprawie do tej pory całkowicie z zewnątrz niestety nie są.
Sytuacja wygląda następująco. Mam dziewczynę, jesteśmy razem 5 miesięcy. Nasza znajomość toczyła się dosyć szybkim tempem i jestem do Niej naprawdę przywiązany. Między Nami układa się bardzo dobrze - przynajmniej wtedy, kiedy spędzamy razem czas.
Jakiś czas temu - już po około 2 miesiącach związku pojawił się pewien zgrzyt. Moja dziewczyna studiuje w moim mieście, ale jej "dom" jest po drugiej stronie Polski. Odwiedziły ją koleżanki z jej rejonów, wszystko wydaje się w porządku - ale nie do końca. Szczerze mówiąc chciałem je poznać i spędzić z nią choć trochę czasu (w tygodniu studiuję na ciężkim kierunku inżynierskim, więc nie mam go przesadnie dużo). Dowiedziałem się, że nie jestem mile widziany, że to babski wieczór itp. Zrozumiałem, choć było mi nieco przykro. Parę dni później przy okazji się dowiedziałem, że damski wieczór skończył się na baletach w klubie.
I tu powstało moje oburzenie, z czego wywiązała się sprzeczka. Damska impreza to dla mnie "pidżama party" albo wspólne oglądanie filmu i picie jakiejś aroniówki czy coś. Ja kiedy chodzę na męskie wieczory to gramy z kumplami na PS3
spoiler start
mam tu nadzieje na jakiś bonusik od Sony za reklamę... żart
spoiler stop
oglądamy mecz, ewentualnie na innym typie męskiego wieczoru bez alkoholu śmigamy motocyklami nocą po mieście.
Czy ja jestem jakiś dziwny, że damski wieczór przestaje być damskim wieczorem w momencie pójścia do klubu? W klubie jest masa kolesi, moja dziewczyna jest atrakcyjna, nie wierze, że jakieś natręty nie próbują się koło niej kręcić. Taka "damska impreza" w praktyce oznacza, że nie mogą na niej być JA, a inni kolesie najwidoczniej mogą - skoro 5 godzinne balety w klubie się w niej zawierają.
Wracając - porozmawiałem z nią o tym, powiedziałem, że mi to przykrość sprawiło - miało się to nie powtórzyć. Niestety... teraz znowu się to stało. Jakiś czas temu zapytała mnie, czy może jechać do koleżanek do innego miasta (studiuje tam jedna z nich). Na 3 dni. Oczywiście standardowo " zaufanie, nie jestem przecież despotą" więc pozwoliłem, ale w swojej przezornosci poprosiłem ją, żeby tym razem klubbingu nie było. Obiecała mi to - kluczowe , bo cenię sobie szczerość i ona o tym wie. Zadzwoniła do mnie z tego wyjazdu - powiedziała, że "dziewczyny idą do klubu, czy a ja mogę Nimi" - cenię sobie to, że tego nie zataiła, ale zdenerwowało mnie złamanie obietnicy.. Nie pozwoliłem iść. Okazało się, że nie było to pytanie wcale, a ona "idzie i mam z tym zrobić co chce".
Teraz jej powiedziałem, że jak wróci to porozmawiamy o tym poważnie, że związek to są kompromisy, że ja z paru rzeczy zrezygnowałem i nie może być tak, że ona na wszystko ma dwie odpowiedzi "nie masz do mnie zaufania?" oraz "jestem wolna, nie będziesz mi mówił co mam robić".
W odpowiedzi fala płaczu i pretensji, jaki to ja nie jestem.
Teraz mam prośbę do Was - co o tym wszystkim myślicie? Jak wy byście się zachowali w takiej sytuacji? Zależy mi strasznie na dziewczynie, kocham ją, ale nie będę dawał z siebie robić frajera i pozwalał na okazywanie braku szacunku, lekceważenie ustalonych między Nami zasad itp :/
Z góry dzięki, jeśli osoby chcące potrollować zignorują ten wątek, a wypowiedzą się Ci, którzy mają coś do powiedzenia :) Pozdrawiam.
edit: Wybaczcie trochę nieskładność mojej wypowiedzi, ale pisząc to moje mysli są w rzeczywistości gdzie indziej..
Wow... a czy ona idzie do klubu żeby potańczyć, czy na "najlepsza na świecie jest miłość w klozecie"? Co ci w tym przeszkadza?
Poluzuj poślady i pozwól jej wyjść tyle w temacie. To pewnie twój pierwszy związek....
gnoll
Mocno wierzę, że tylko potańczyć. Gdybym sądził inaczej to bym nie pytał nikogo o zdanie tutaj.
Jest kwestia tego, że w ciągu 5 miesięcy nie byłem z Nią w klubie ani razu - nigdy nie dostałem propozycji, a jak ja proponowałem to "nie miała ochoty". Ochotę ma kiedy przyjadą koleżanki, albo ona do nich pojedzie.
Trochę mnie boli po prostu, że definicją"damskiej imprezy" jest to, że "nie ma chłopaka, a bawimy się z innymi kolesiami w klubie".
wilqu
Akurat nie jest to pierwszy. W pierwszym zostały mi właśnie przyprawione rogi :) Być może stąd moje dziwne rozkminy.
[3] +1...
Jak ma Ci przyprawić rogi to zrobi to niezależnie czy zaimplantujesz jej nadajnik GPS i będziesz śledził każdy jej krok czy nie... A jak jest Ci autentycznie wierna to wykręcanie afer z tego powodu i bawienie się w zazdrość może bardzo szybko rozpieprzyć Ci ten śliczny związek.
omg, jednak jesteś despotą. Rozumiem Twoje obawy, ale daj dziewczynie odetchnąć. Nie jesteś pępkiem świata i nie możesz jej takich rzeczy zakazywać jak wyjście do klubu z koleżankami. Rób tak dalej, to Cie rzuci bo będzie zbyt przytłoczona Twoim zachowaniem. Związek to także zaufanie, a Ty go ewidentnie nie masz.
Ok, przekonaliście mnie, ja mam zawsze jakieś czarne myśli i obawy.
Temat pewnie wyczerpany. Dziękuje za rady.
To ja sie jeszcze wtrace, ale z czyms mniej optymistycznym.
Zaufanie zaufaniem, pomijajac juz to ze nie oznacza to iz cokolwiek druga osoba chce zrobic/robi nalezy reagowac "a rob co chcesz, wolna/wolny jestes" bo ludzie czasem nie sa racjonalni i warto im przypomniec jak sie cos skonczy (np lamanie obietnic, chociazby brakiem zaufania drugiej osoby), zaintrygowaly mnie takie rzeczy jak:
"Nie pozwoliłem iść. Okazało się, że nie było to pytanie wcale, a ona "idzie i mam z tym zrobić co chce""
+
"Teraz jej powiedziałem, że jak wróci to porozmawiamy o tym poważnie, że związek to są kompromisy, że ja z paru rzeczy zrezygnowałem i nie może być tak, że ona na wszystko ma dwie odpowiedzi "nie masz do mnie zaufania?" oraz "jestem wolna, nie będziesz mi mówił co mam robić".
W odpowiedzi fala płaczu i pretensji, jaki to ja nie jestem."
Z tego co ja rozumiem Ty idziesz na kompromisy i sie ich trzymasz, zas jak chcesz by ona poszla na jakis kompromis to wyglada to tak ze najpierw sie zgadza, potem zas i tak to ignoruje a na Twoje ewentualne pretensje reaguje wlasnymi pretensjami i placzem.
Coz, nie podoba mi sie to za bardzo. Moze nadinterpretuje, ale to wyglada tak jakby przykladala do tych kompromisow duzo mniejsza wage niz Ty... albo Cie ignorowala :|
I nie czarujmy sie, jak to sie bedzie powtarzalo nawet jesli klubing nie skonczy sie rogatingiem to Twoje zaufanie do tego co mowi opadnie. Dziwne by bylo jakby nie opadlo.
Domyslam sie ze "sprawe klubowa" pewnie mozna by rozwiazac inaczej, np moglbys jej poopowiadac o swoich obawach (btw ona wie o tej zdradzie z Twojego pierwszego zwiazku?) i jesli chciala by wspolpracowac wypracowalibyscie jakis kompromis [np albo by zmniejszyla czestotliwosc lazenia tam albo przekonala by Cie ze nie masz sie czego bac], ale sytuacja jest jaka jest i... no, ja bym sie zaniepokoil.
I jak dla mnie nie jestes despota. Podejrzewam ze boisz sie ponownej zdrady [co jest naturalne w Twoim przypadku], ale to nie oznacza ze nie mozesz odczuwac obaw kiedy cos Cie zaniepokoi. A moim zdaniem, na podstawie tego co napisales o jej zachowaniu i reakcjach - powody do niepokoju sa.
po pierwsze zrozum ze ten zwiazek to nie jest na cale zycie.Moze byc taki ale niekoniecznie.
Zaufanie to zaufanie ale widac ze twojej dziewczynie czegos brakuje w zwiazku z toba , moze sie nudzi.I stad to .Wg. mnie was zwiazek sie juz konczy i tyle.
Wyluzuj, pozwol jej chodzic i nie smec z "powaznych " rozmowach z nia itd.Im wiecej bedziesz sie dąsał i jej smecil tym szybciej skonczysz ten zwiazek.
Widac ze dziewczyna lubi sie bawic a zwiazek z toba to pewnie cieple kapcie i siedzenie w dwojke i ogladanie dobranocki.tfu ...telewizji.
Jeden model to lubi a drugi nie i tyle.
Frajerem nie jestes po prostu czasem cos nie wychodzi , ale nie desperuj nastepna tez bedzie fajna,.Strasznie podchodzisz do tego dramatycznie a to tylko mily obiekt seksu.I tyle.
Nie bądz głupi nie słuchaj ich i pilnuj baby, bo licho nie śpi.
Co o tym myślę? Że masz małego, niekoniecznie fizycznie ale mentalnie z całą pewnością...
AloneInTheDark - idziesz kompletnie w złą stronę.
Dziewczyna to nie piesek którego można przywiązać do słupa i będzie tak czekała z wywieszonym jęzorkiem aż pan i władca i raczy wrócić.
Za bardzo starasz się ją kontrolować - co dziewczyna podświadomie czuje i stara się z tego wyrwać. Idź w drugą stronę - to ona ma zatęsknić, ona ma się martwić, ona ma nalegać na spotkanie.
Postaw się w jej sytuacji i po prostu użyj mózgownicy lub za kilka miesięcy (chociaż bardziej prawdopodobne, że to będą tygodnie) znów założysz wątek - tylko, że tym razem już nie będzie WAS, będziesz Ty. A Ona będzie z kimś kto da jej swobodnie oddychać.
Juz widze jak każdy puszcza swoją dziewczynę z koleżankami (ktorych nie zna i niewiele o nich wie, albo i nic nie wie) po klubach, gdzie leje sie alkohol i pełno chłopaków ;). Zaufanie zaufaniem, ale "jestem wolna i nie będziesz mi mówił co mam robić" to troche zgroza, nie? :)
Kiedys za taką jedną dałbym sobie rękę uciąć.. Tak, przyprawiła mi 'rogi'. I tego też się tyczy pewna myśl, bo ciężko takiej osobie zrobionej w chuja teraz puszczać swoją drugą połówkę samą, skoro juz się uświadczyło zawodu w tej materii.
maly_17a - a jaki sens ma zabranianie. Jeżeli dziewczyna chce iść sama to i tak pójdzie. Jak chce przyprawić rogi to i tak przyprawi. Zabranienie, tupanie, płakanie jej w rękaw - odniesie wręcz odwrotny skutek.
A mnie zaniepokoiło co innego, co, Panowie, pominęliście..
Dlaczego dziewczyna nie chce chodzić do klubu ze swoim chłopakiem? Znaczy ja rozumiem, że jak się idzie z dziewczynami, to faktycznie jest to "babski wypad" i tyle, ale w ciągu tych 5 miesięcy to chyba znalazłyby się okazje, by wybrać się tam też ze swoim chłopem, od czasu do czasu.. Nie wiem, wstydzi się? Nie zabiera drewna do lasu? A może wie, że jakby zabrała na klubing swojego chłopaka, to zaraz by były tyrady "ten na ciebie spojrzał", "tamten chce cię klepnąć w tyłek" itd? Wtf?
Zasadniczo mądrze gadacie i temat w sumie wyczerpany, chciałam tylko wspomnieć, że bycie z control freak'iem jest mega uciążliwe i w końcu szlag może trafić "zasady", "kompromisy" itd, i marzy się już tylko o tym, by się uwolnić, celowo nawet prowokując łamanie "zasad". Trochę w stylu "nie założę czapki, na złość babci odmrożę sobie uszy".
baby trzeba pilnować albo się nie denerwowac
jak tak teraz na szybkosci przeanalizowałem, to mi wyszło ze zadna z dziewczyn/zon moich znajomych (wliczajac w to moja) sama na zadne imprezy/dyskoteki/domowki NIE CHODZI.
Zasadniczo do swojej kobity mam zaufanie. Za to nie mam do tych wszystkich ruchaczy klubowych ktorzy lekko spojone laski zabierają na tylne siedzenia swoich 15 letnich bmw, wzglednie do kabiny w kiblu. Do tego tabletki gwaltu i inne proszki, wiec balbym sie puscic swojej gdzies do klubow na koncu Polski nie ze wzgledu na to, ze jej nie ufam tylko ze strachu, ze cos sie jej stanie. Przedstaw jej tak sytuacje a jeszcze zaplusujesz.
maly >> ba, ja swoją puściłem na randkę, tzn koleś którego poznała w pracy tokował jej jak to szuka przyjaźni i nie wierzyła jak jej mówiłem że to mydlenie oczu przed chamskim podrywem, to dałem jej się samej przekonać...
Damska impreza to dla mnie "pidżama party" albo wspólne oglądanie filmu i picie jakiejś aroniówki czy coś. Ja kiedy chodzę na męskie wieczory to gramy z kumplami na PS3
To sa jakies jaja. A wyjscie na piwo do pubu w kumplami to nie jest meski wieczor?
zy ja jestem jakiś dziwny, że damski wieczór przestaje być damskim wieczorem w momencie pójścia do klubu? W klubie jest masa kolesi, moja dziewczyna jest atrakcyjna, nie wierze, że jakieś natręty nie próbują się koło niej kręcić. Taka "damska impreza" w praktyce oznacza, że nie mogą na niej być JA, a inni kolesie najwidoczniej mogą - skoro 5 godzinne balety w klubie się w niej zawierają.
Ah te kluby i puby, swiatynie rozpusty, wszyscy rzna sie na stolach, ewentualnie cudzoloza po kiblach i nawet odlac sie nie mozna.
1/10
Mówicie o przesadnym kontrolowaniu, braku wolności, itd, ale ważna jest kwestia, którą poruszył jedynie Dryf Wiatrów Zachodnich [9].
Nawet zakładając, że AloneInTheDark wymaga za wiele i za bardzo ogranicza (choć akurat moim zdaniem ma rację, patrz post Qverty [18]) to i tak zostaje fakt, że sobie coś obiecali i postawili jakieś zasady. A skoro dziewczyna te zasady bez żalu łamie i jeszcze robi o to cyrk to jest coś poważnie nie tak...
marszym - ale ty czegoś nie rozumiesz: Nikt nie mówi, że wszystko jest OK i dziewczyna poza autorem wątku swiata nie widzi, oddychać bez niego też juz nie potrafi.
Wręcz odwrotnie.
Zastanawia mnie jedna rzecz... co znaczy 'nie pozwoliłem jej'? Bo ja nie do końca rozumiem
Powiedz dziewczynie, że też idziesz z kumplami na noc do klubu. I pójdź. Zobacz, jak zareaguje. ;)
W sumie to moje odczucia były takie jak napisał Dryf Wiatrów Zachodnich.
maly_17a widzę , że mnie po części rozumie, podobne "doświadczenia". http://www.youtube.com/watch?v=NklSgmYbpSE
Druga strona jednak też ma sporo racji, jakoś sobie to przemyślałem i uświadomiłem, że nie da się kogoś upilnować.
Jak będzie sobie chciała pójść gdzieś to pójdzie (i jeszcze okłamie). Więc nie ma większego sensu jej zabraniać. Dostanie trochę wolności, ja też zrezygnuje z ustalonych zasad i zacznę swobodniej sobie żyć i się zachowywać. I zobaczymy , jak to się potoczy.
Jest kwestia tego, że w ciągu 5 miesięcy nie byłem z Nią w klubie ani razu - nigdy nie dostałem propozycji, a jak ja proponowałem to "nie miała ochoty". Ochotę ma kiedy przyjadą koleżanki, albo ona do nich pojedzie.
Wniosek taki, że jesteś paskudny, albo ubierasz się jak lump, więc wstyd się z tobą pokazać w klubie.
Z drugiej strony lubię panów, którzy bezgranicznie ufają. Potem się wesołe rzeczy dzieją, a ci chodzą nieświadomi z porożem i robią z siebie debili.
"Jak będzie sobie chciała pójść gdzieś to pójdzie (i jeszcze okłamie). Więc nie ma większego sensu jej zabraniać. Dostanie trochę wolności, ja też zrezygnuje z ustalonych zasad i zacznę swobodniej sobie żyć i się zachowywać. I zobaczymy , jak to się potoczy."
Moze to jest rozwiazanie - dajecie sobie nieco wiecej swobody i zobaczycie co dalej. Moze nikt nie zateskni, albo zatesknienie bedzie jednostronne? Ewentualnie - dziewcze zobaczy ze czas kompromisow jednostronnych sie skonczy i przyleci od razu :P
Problem w tym ze dalej macie nierozwiazana sprawe zwiazana z tym ze jednak obietnice lamala, co moze siedziec cierniem w waszej przyszlosci. No i jak Ci ktos napisal - chodzenie do klubow bedac w zwiazku zawsze samemu to rzadko spotykana sytuacja. Podejrzewam ze to moze wygladac tak ze dziewczyna lubi czasem poczuc sie atrakcyjna, podrywana, ale:
1. Jak trafi na klubowego ruchacza moze sie to bolesnie skonczyc
2. Jak popije i trafi tez moze sie to zle skonczyc, chwila zapomnienia
3. I teraz najwazniejsze - robiac to kompletnie nie bierze pod uwage tego jak Ty sie czujesz. Ponawiam pytanie - ona wie o tej zdradzie z Twojego pierwszego zwiazku? Bo jesli wie - wydaje mi sie ze polaczenie tego ze byles zdradzony a ona lazi do klubow mimo obietnic i wyciagniecie wniosku ze to dla Ciebie bardzo niekomfortowe, ciezkim nie jest.
I widze z wypowiedzi ze czesc osob uznala Cie za nalogowego kontrolera ktory meczy partnerke ciaglym pilnowaniem. Ja tak tego nie odebralem. Pojawia sie problem, zle sie czujesz, mowisz o tym. Nic nienaturalnego, nie daj sobie wmowic ze masz mentalnego malego albo jestes control freakiem :P
Chociaz wiesz, najwazniejsze jak to dziewczyna odbiera, z tego co piszesz nie uwazam byc byl meczacy, ale poza trescia na odbior wplywa tez forma.
A propo zabraniania - to oczywiscie nie zadziala, a jak zadziala to zniszczy relacje i tak. Rozwazales opcje zachowania sie w sposob stereotypowo niemeski i pogadanie z nia szczerze odnosnie tego jak sie czujesz kiedy robi to co robi, jakie masz obawy? To ciezkie, ale to najlepsza droga do wyjasnienia jej swojego punktu widzenia, i co wazniejsze - swoich odczuc.
Ja tak tylko dodam do powyższych wypowiedzi (bo zasadniczo koledzy i koleżanka wyłożyli już większość cennych rad): nie czuj się nie fair; spójrz krytycznie na siebie i waszą relację i oceń czy rzeczywiście nie jesteś zbyt zazdrosny, zaborczy i ograniczający, ale nie bądź ZBYT krytyczny. Ona złamała obietnicę. To ładnie, że zadzwoniła z pytaniem-prośbą o zrobienie wyjątku, ale kompletnie spaliła to tym, że to jednak nie było pytanie, a raczej było - pytanie retoryczne/grzecznościowe.
Nie możesz dać się urobić tym, że robi lamenty i awantury, kiedy jej to wypomniałeś. Musisz być twardy. Jeśli będziesz wiecznie przebaczał, darował i w ogóle przepraszał, że żyjesz i masz czelność czegokolwiek oczekiwać od drugiej strony związku, to jest duża szansa, że obudzisz się z ręką w nocniku pod tytułem: ona stwierdza "Misiu, może dajmy sobie troszkę luzu/odpocznijmy od siebie" (możesz być na 80 % pewien, że już jest zastępstwo na twoje miejsce na horyzoncie) i ty zostajesz z niczym albo z nadzieją, a ona już zmienia sobie obiekt zainteresowań (kto wie od jak dawna). Niestety nie ma na to prostej rady, a już na pewno niczego nie zmieni ustalanie "zasad", "reguł", wszelkie "umowy" i "obietnice" (to wszystko jest warte mniej niż 0 w sytuacji, gdy jedna ze stron ma drugą gdzieś - bo co jest gwarantem dotrzymania słowa, poza wzajemnym szacunkiem?). Podobnież ograniczanie, kontrolowanie i zabranianie nie odniesie pozytywnego skutku.
Zasadniczo w wiekszosci zgadzam sie z Dryfem Wiatrow Zachodnich. Chcialbym jeszcze jednak wspomniec o jednej rzeczy. Sytuacja z telefonem i stwierdzeniem "wychodze do klubu na noc" przypomina mi sprawe sprzed ponad roku, kiedy zakonczyl sie moj zwiazek z laska imprezowiczka. Zadzwonila do mnie z obcego miasta i powiedziala ze nie chce, bysmy sie wiecej spotykali. O tym co dzialo sie tam potem troche slyszalem i czulem sie zazenowany, ze ktos moze w taki sposob zakonczyc znajomosc, tylko po to by miec czyste sumienie i moc bez konsekwencji przylepiac sie (nie wchodzac w szczegoly) do innych facetow. Nie chce byc tutaj jakims zlym prorokiem, ale twoja dziewczyna ewidentnie takze chciala miec czyste sumienie. Tym razem pewnie skonczylo sie jak zwykle, spokojnie, ale co sie moze dziac podczas takich wypadow w przyszlosci, tego nie wie nikt.
Btw propsy za avatar z Arminem :)
Nigdy nie bedziesz jej mial na wlasne, a krepujac ja, wcale nie zapewnisz sobie wylacznosci. Dlatego jakkolwiek by to nie bolalo, lepiej jest zaakceptowac fakt, ze wszyscy, w tym i ona, lubimy sie ciagle sprawdzac. Przynajmniej do pewnego wieku. W tym wypadku damski wieczor, poza oczywistym faktem spotkania kumpel, jest tez forma potwierdzenia, czy sie ciagle ma to cos, co przyciaga plec przeciwna.
Jesli jej uczucie do Ciebie nie jest wystarczajaco mocne, z pewnoscia moze stanowic to zagrozenie. Mimo to, nie znaczy to, ze Cie zostawi lub zdradzi jesli Cie kocha, a nie jest typem osoby, ktora na imprezie urywa sobie glowe.
Niemniej jednak, zabraniajac jej takich wyjsc nie sprawisz, ze jej uczucie wzrosnie, ani ze jesli zrozumie, ze Cie nie kocha, to skoro niewiele was jeszcze laczy, ze lepiej wymienic Cie na nowszy model. Oczywiscie jesli mozna tak ujac wymiane na kogos z kim mozna sie latwiej dogadac.
spoiler start
Z doswiadczenia wiem, ze im czlowiek starszy tym potrzeba sprawdzania sie jest mniejsza, dlatego niektorzy chwala sobie zawieranie stalych zwiazkow dopiero przed trzydziestka. Z drugiej strony wygoda pozostawania samemu moze wtedy podobac sie mocniej, niz radosc z posiadania partnera, wiec ryzyko wzrasta. Mysle tu raczej o panach, bo panie maja jeszcze tykajacy zegar biologiczny, ktory intuicyjnie wyczuwaja, ze odmierza ich "przydatnosc do spozycia". Z reguly sa w bledzie, ale niecierpliwosc jest domena mlodosci.
Zdaje sobie sprawe, ze brzmie cynicznie, a ludzie sie od siebie czasem bardzo roznia, ale wydaje mi sie, ze odrzucajac zbedne ceregiele, moje obserwacje tycza sie wiekszosci. Nie umiem nic powiedziec na przyklad o kregach oazowych, gdyz nikogo takiego w swoim zyciu nie poznalem.
spoiler stop
Tak wiec moze faktycznie wyluzuj nieco poslady. :)
Z doswiadczenia wiem, ze im czlowiek starszy tym potrzeba sprawdzania sie jest mniejsza, dlatego niektorzy chwala sobie zawieranie stalych zwiazkow dopiero przed trzydziestka.
to akurat wg. moich obserwacji rosnie wraz ze starzem w zwiazku i ofc z wiekiem.
Gdy mi teraz zona mowi ze idzie gdzies na kawe z kolega ...udaje zazdrosniego a potem sie zgadzam.Mam przynajmiej chate wolną po poludniu .
Rozumiem i nie mam sarkastycznych komentarzy.
Aby jednak ktos mlodszy nie zrozumial opatrznie - to nie musi znaczyc, ze zwiazek nie jest wysokiej proby. Z czasem ludzie poznaja sie na tyle dobrze, ze zaufanie nie jest juz problemem. Mozna sie skoncetrowac na radosci z tych chwil, kiedy oboje chca byc siebie blisko.
dziewczyna z innego miasta z drugiego konca kraju, sama w obcym miejscu potrzebowala namiastke "domu" to sobie taka przytulanke znalazla co by nie czuc sie samotnie.... No i to by bylo na tyle, wiecej od niej nie dostaniesz bo ona nie widzi w Tobie materialu na kogos z kims mozna sie pobawic, poszalec a tym bardziej nie widzi przyszlego materialu na meza. Takim dziewczyna dosc latwo zaimponowac i zanim sie obejrzysz bedzie sie przytulala juz do kogos innego.