Recenzja gry Gone Home - trudne sprawy gier wideo
W Gone Home jeszcze nie grałem, ale jeśli zawiera taki sam pretensjonalny bełkot jak Dear Esther, to z miejsca podziękuję.
"pretensjonalny bełkot" ?
Po prostu zwyczajnie nie ogarnąłeś całej historii i tyle........
No ba, bo historia pary zakochanych nastolatów w wykonaniu lesbijek jest takie głębokia!
Historia może nie była jakaś fascynująca, ale im dalej szedłem, tym bardziej dawałem się w nią wciągnąć. Szkoda tylko, że jeden element przez przypadek znalazłem dużo za wcześnie i uciąłem sobie tym samym jakąś połowę rozgrywki. To raczej dobra gra dla dziewczyn, niż jakiś wielki hit, ale i tak całkiem niezła.
Wszystko fajnie od strony narracyjnej, ale ta gra jest tak krótka... mogli by dla urozmaicenia wprowadzić kilka takich historyjek.
Trzeba przyznac, ze autorzy gry potrafili zrobic cios z niczego. Dobry klimat i muzyka, wahania podczas grzebania w prywatnych papierach i zapiskach. Poza tym nic rewolucyjnego czy ciekawego fabularnie. Chyba, ze ktos lubi politpoprawnosc, choc i tu temat prezentowany jest o subtelniej niz w typowych amerykanskich watkach o lesbijkach i gejach. Wlasciwie nie polecam nawet w promocji. Gdyby wydluzyc gre i dac dobra fabule bylby to swietna gra.