Tales of Symphonia Chronicles | PS3
Ogromny plus za dubbing. Nawet teksty po walce są przetłumaczone w formie napisów, więc gracz nic nie traci grając po japońsku. Co do pierwszej części, bo w drugą jeszcze nie grałem, to posiada ona świetną fabułę dorównującą moim zdaniem tales of vesperia. Trochę dziecinna grafika, ale historia nie jest tak przecukrzona jak w graces f i xilli. System walki jest dużo mniej dynamiczny od późniejszych części i na początku trochę trudno się przyzwyczaić to nieustannego blokowania. Zwłaszcza, że gra w początkowej fazie jest sporo trudniejsza niż w końcowej.
Druga część sporo gorsza. Historia nie powala, ale nie jest też zła. Marta strasznie wkurza zachowaniem i praktycznie cały czas powtarzany jest jeden gag z jej obsesją na punkcie Emila. Najgorszy jest jednak system walki i rozwoju. Po pierwsze "Pokemony" są strasznie przekoksane w porównaniu do gracza. Fenrir(3 ewolucja wilka, którego łapiemy na samym początku przygody) na końcu bił za 2.5 tysiąca obrażeń, podczas gdy główna postać za 400, nie mówiąc już że prawie każda jego statystka przewyższała Emila 3 krotnie. Co prawda jego fatalne AI w pewnym stopniu rekompensowało jego wyższość. Nie można powiedzieć tego o potworach-magach którzy na końcu z dość szybko castującego się czaru potrafili walnąć za 40 tysięcy, czyli jakieś 100 razy więcej niż Emil. Ja osobiście czułem się jako dodatek do potworków, który przerywa wrogom czary, ewentualnie użyje od czasu do czasu speciala za 14 tysięcy. Marta raczej spełnia się w roli leczącej, co prawda ma 2 mocne czary, ale nijak się one mają do tych od potworków. Nie da się sterować innymi postaciami niż ta dwójka. Jest też sporo bugów i trochę widać, że gra odstaje rozmachem od innych Talesów.