Mass Effect 3 z fanowskim zakończeniem uwzględniającym wybory z gry
Fanowskie zakończenie skopało zad oficjalnemu.
Dlaczego? Bo wybory mają znaczenie.
Bo to jest tak. Albo się robi coś konsekwentnie, albo nie. BioWare z EA na czele chcieliby tasiemcić Mass Effecta ile się tylko da, zgarniając jednocześnie starych jak i nowych graczy. W tym celu idą na kompromisy, które odbierają cały sens i nie mają w zasadzie prawa istnieć. Nic dziwnego, że później wychodzą takie kwiatki.
Zmieniłbym tytuł tego newsa na: Kolejna fanowska maść na ból d..y do Mass Effecta 3.
Właśnie jestem po seansie, jednym słowem - rewelacja. Koleś odwalił naprawdę ciężką i świetną robotę. :)
Mi tam się space opera od Bioware podobała na tyle że nie rozumiałem tego całego bólu dupy o zakończenie (przeszedłem grę z już poprawioną wersją). Byłem rozczarowany tylko usunięciem elementów RPG z 1 części, a tak to bawiłem się świetnie i jestem pewny że w niedługim czasie całą trylogie sobie powtórzę.
Tej godzinki ukręconej przez fana z typowymi dla serii farmazonami już nie mam ochoty oglądać.
Na temat zakończenia (zarówno tego oryginalnego jak i DLC EC) Mass Effect 3 i jednocześnie całej trylogii powiedziano już wszystko co można było powiedzieć, i niech tak zostanie. Zakończenie jakie było wie każdy kto choć trochę interesuje się tym tematem jednym się ono podobało (ja po obejrzeniu scen z epilogu mówię oczywiscie o DLC EC czułem sie w znacznym stopniu usatysfakcjonowany bo moje wybory ze wszystkich trzech czesci znalazly swoje odzwierciedlenie w finale oczywiscie nie mam tu na mysli tylko samych punktów odpowiadajacych za łączną siłę wojsk które przystapily do ostatecznej ale również o postaciach ktorych los leżał w moich rekach podczas finału ME 2 a które odegraly kluczowe role w ME 3) innym już nie. Czasu nie da się cofnąć i trzeba zaakceptować rzeczywistość taką jaką jest.
CyberTron [1] https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=12910288&N=1#post0-12910288
LOL śmieszny jesteś.
Z opisu GOLa wynika, że jest to to samo co zaproponowali panowie z Bioware, pomoc krogan, raknii, gethy, tak samo było, gdzie tu różnica.
Jeszcze obadam ten aspekt indoktrynacji, bo tu jedynie bw dał dupy, ale tak to na jedno wychodzi, wybory te same, konsekwencje te same, to że coś inaczej nakreślisz nie znaczy że to jest co innego niż było...
Zakonczenie slabsze niz to, co bylo w Extended Cut. Maksymalnie do granic uproszczony ending, ktore jest jak bajka dla dzieci. Happy end - wszyscy zyja - cieszmy sie! Oryginalne mialo swietnie wywazone emocje, jedni zgineli, inni przezyli - a z tego wychodzi ogolny smutek, ale tez nadzieja. Naprawde moglo scisnac za gardlo.
Po za tym - nie mam pojecia skad ten zarzut o brak odzwierciedlenia wyborow z poprzednich Mass Effectow. Czy w w dwojce mielismy wiekszy wplyw, oprocz tego, kto zginie, a kto przezyje i to nie na zasadzie wczesniej podjetych decyzji, ale tych aktualnych - podczas ostatniej misji? Obrazek z [1] posta jest niezgodny z prawda.
Dla mnie problem był w tym, że w lutym/marcu główni producenci obiecywali gruszki na wierzbie, a jak grę przeszedłem było jedno wielki "Co to k...a jest". Z d..py wzięte sceny.
Miały być wybory, miały być misje, aby przyłączyć do swojej misji rasy, gdzie jak Ci się nie uda to będzie lipa. A wyszło tak, że nie ważne co zrobisz i tak każdy się od Ciebie przyłączy.
Nie można było nie obronić samicy Krogan, misja z Turianami też musiała się udać. Najbardziej szkoda mi było Legiona.
Rozmowy przed ostatnią misją to jakaś kpina. Jedyne co można było dowiedzieć się od Wrexa to "Cześć, Shepard".
Liczyłem, że zdobywając jakieś tam moduły, poparcie, trening będzie można na końcu ustawić strategię ataku floty, strategię ataku na ziemi dla swoich towarzyszy, że jak coś spaprałem, w ME1 lub ME2 i źle przydzieliłem ludzi to ktoś z mojej super ekipy może umrzeć.
DLC.
Drew Karpyshyn w wywiadzie zapewniał, gdzieś po ME2, że poznamy Protean i Pierwszą Leviatanów (po to jest o nich wzmianka już od ME1). No i poznaliśmy w DLC. Nie było Krogan grupie to dostaliśmy ostatnie DLC po to właśnie. Nie poznaliśmy nigdy samicy Turian to poznaliśmy ją w wyciętym DLC - OMEGA.
Kolorki tak bardzo nie przeszkadzały jak to, że nic nie miało znaczenie i nic nie było spójne.
W pierwszym zakończeniu Wszystkie floty zostają w naszym układzie słonecznym - na zawsze. Przekaźniki masy zniszczone ale czy tylko te aktywne czy też te, których nigdy nie otworzono, bo się bano tego co można było tam spotkać.
ExC trochę ulepszyło i wyjaśniło część wątków - ale nadal z tego co zapowiadali przed premierą, a z tego co każdy dostał nic nie zostało.
Biorąc pod uwagę, że gra była tworzona dłużej niż ME2 i pewnie podobnie jak ME1, gra zawierała mniej zawartości i była mniej rozbudowana niż ME1 - a materiałów gotowych do wykorzystania mieli już gotowych dużo więcej.
Temat można uznać za zakończony już jakiś czas temu.
Oby BW/EA już nie lecieli z tasiemcami co 1-2 lata bo to dla gier takiego typu kończy się tragicznie. Jak z DA2, ME2, ME3.
Problem w tym, że wielu ludzi nawet nie interesuje się fabuła, byle się fajnie strzelało i wszystko świeciło.
Zakończenie ME3 nie było idealne, ale nie zasługuje na 3/4 tego hejtu. Prosty przykład: czy zakończenia jedynki i dwójki uwzględniały nasze decyzje z całej gry? Absolutnie nie. Niezależnie od tego kogo uratowaliśmy, kto zginął, ostatecznie i tak mogliśmy wybrać: ocalić radę albo pozwolić im zginąć. Zachować bazę Zbieraczy albo ją zniszczyć. Obie te decyzje w żaden sposób nie były uwarunkowane czymkolwiek, co robiliśmy wcześniej. Ale nikt nie narzekał, bo oprócz tego mieliśmy masę małym, "osobistych" zakończeń dla każdej postaci - czy Wrex przeżył na Virmirze, kto przeżył misję samobójczą etc. A w trójce ludzie jakby o tym zapomnieli i skupili się wyłącznie na 5 ostatnich minutach...
W ME 3 w takiej czy innej formie (fizycznie, w mailach, dialogach czy zasobach wojennych) pojawiają się praktycznie wszystkie postacie z poprzednich odsłon i to z uwzględnieniem wyborów. Nawet postacie z pierdółkowatych questów pobocznych mają mniejszy lub większy wpływ na pewne questy, nawet gdy pojawiają się bardziej jako ukłon w stronę fanów niż coś, co faktycznie zmienia fabułę. Przykładowo misja z Conradem Vernerem uwzględnia nawet takie rzeczy jak licencje, które wykupiliśmy w jedynce i fakt, czy przez skanowanie planet znaleźliśmy zapiski asari i takie tam.
Tak jak napisał [9] ludzie chyba oczekiwali super zakończenia z fajerwerkami, gdzie wszyscy przeżyją i będzie celebracja w wiosce Ewoków. Pewne rzeczy dzieją się niezależnie od naszych decyzji i mi się to uczucie bezradności w trójce podobało - gdy jakaś postać ginęła przez swoje własne wybory, a my nie mogliśmy nic na to poradzić. Pewne decyzje miały znaczenie "lokalne" i w ostatecznym rozrachunku były istotne tylko dla danych postaci, inne były "globalne". Jedynkę i dwójkę "wymaksowałem", ocaliłem wszystkich, których dało się ocalić, zrobiłem wszystkie questy i non stop byłem zaskakiwany powrotem postaci, które pojawiły się w jakimś drobnym quescie dwie gry temu, wiadomościami od uratowanych osób i tak dalej - tym bardziej zaskoczony po hejcie, który czytałem przed zagraniem.
Jestem w stanie zrozumieć narzekanie na zakończenie od strony fabularnej - komuś nie spodobało się rozwiązanie genezy Żniwiarzy i tak dalej - ok. Ale narzekanie na brak wpływu decyzji? Samo mówienie, że mamy tylko trzy zakończenia jest bzdurą - w zależności od zgromadzonej floty i ekipy do budowy Tygla nawet jeden wybór (np. zniszczenie Żniwiarzy) ma kilka możliwych skutków - Tygiel gładko masakruje Żniwiarzy albo rozwala przy okazji pół galaktyki i tak dalej. A jeśli doliczymy do tego epilogi z rozszerzonego zakończenia, otrzymujemy pewnie ponad 20 różnych zakończeń. Fajnie, koleś zrobił swoją wersję zakończenia w postaci filmiku - jeden scenariusz. A teraz pomyślcie, ile jeszcze scenariuszy wydarzeń zostało do przerobienia? Gdyby tak szczegółowo uwzględniać wszystkie decyzje, trzeba by zrobić kilkadziesiąt zakończeń co zajęłoby więcej czasu niż zrobienie całej reszty gry, bądźmy realistami, to prawie niewykonalne. Jeśli potraktować trylogię ME jako jedną całość, to żadna inna gra nie ma tak rozbudowanego systemu konsekwencji i przenoszenia decyzji na kolejne gry i wątpię, żeby w najbliższych latach się taka pojawiła. Owszem, są pewne uproszczenia (pewne misje wyglądają identycznie, w zależności od wyborów pojawiają się w nich po prostu inne postacie, pewne decyzje zostały sprowadzone do roli zasobów wojennych w formie tekstowej), ale nie przesadzajmy z tym brakiem znaczenia ;)
Zajebiste :D hahaha najlepsze te montowane wstawki. Prawie jak Monty Python
Fakt, Bioware mogło zrobić to lepiej, ale nie da się ukryć faktu, że gracze mieli zbyt duże wymagania. Mass Effect 3 to gra która zwyczajnie nie dorównała własnej legendzie. Dorównać zakończeniu w ME1? To w ogóle możliwe? Do tego jeszcze ME2? Trójka musiała polec.
Jasne, że ludzie za mocno marudzili na samo zakończenie. Bioware zasługuje na kopa w dupę za całą grę w najlepszym razie ME3 jest średni.
Dlaczego? Bo wybory mają znaczenie.
Nie w ME i obecnych grach Bioware. Retcony mają znaczenie.
Bioware zasługuje na kopa w dupę za całą grę w najlepszym razie ME3 jest średni. <- w najlepszym razie ME3 jest gra swietna, zaslugujaca na tytul gry roku. Szkoda tylko, ze takie "zaszczyty" otrzymuje interaktywny komiks, w ktorym klikamy, a nasze wybory maja o wiele mniejsze znaczenie niz w calej trylogii od BioWare'u.
ME3 nie odstaje jakoscia od ME2. Dostajemy swietna produkcje z ogromnym contentem fabularnym, ktory nie sprowadzil sie tylko i wylacznie do prostej walki ze Zniwiarzami, ale zachaczal o mase innych, pobocznych watkow. Jedyny zarzut, jaki mam, to wyciecie trzech rzeczy - Javik, Lewiatan i Omega - gra zyskalaby o wiele, wiele wiecej - gdyby zdecydowano sie to wszystko zachowac. Takie DLC jak Cytadela - rozumiem, gdyz obejmuja co innego ale wyrzniecie, np. takiego Lewiatana - to jedno z bardziej zbrodniczych dzialan gamingu.
Gra roku? Jasne, że zasługuje skoro przeważnie wybierane są inne także średniawe i przehypowane gry.
Szkoda tylko, ze takie "zaszczyty" otrzymuje interaktywny komiks, w ktorym klikamy, a nasze wybory maja o wiele mniejsze znaczenie niz w calej trylogii od BioWare'u.
Jakie znaczenie? To, że wybory gracza są zretconowane w każdej grze a w najlepszym przypadku możliwość zabicia jakieś postaci daje Ci jej zamiennik w postaci klona/brata/czegoś podobnego.
Mowa tutaj o TWD dla niezorietnowanych. Gra jest liniowa i widac to przy drugim podejsciu - a sam tekst na poczatku mowi, ze nasze decyzje diametralnie wplywaja na swiat gry, co bylo bzdura i klamstwem - produkcja traci 80% tego, czym powinna byc - gdyz te (podobno) trudne wybory glownie zachecily mnie do sprobowania, a tu nic z tego. 20% to placz i smutki oraz klikanie. Do dzisiaj nie wiem, jak to "cos" moglo zostac mianowane, jako "gra roku".
@ Sethlan
Smuci mnie przyszłość branży, gdy czytam o tym, że tytuły jak ME3 uważane są synonim jakości. Smuci mnie to, że klienci mają tak niskie wymagania.
Fajnie, koleś zrobił swoją wersję zakończenia w postaci filmiku - jeden scenariusz. A teraz pomyślcie, ile jeszcze scenariuszy wydarzeń zostało do przerobienia? Gdyby tak szczegółowo uwzględniać wszystkie decyzje, trzeba by zrobić kilkadziesiąt zakończeń co zajęłoby więcej czasu niż zrobienie całej reszty gry, bądźmy realistami, to prawie niewykonalne.
Darth Mario - bardzo dobry komentarz. Gracze czasami kompletnie już świrują na punkcie absurdalnie wyolbrzymionych wymagań co do gier. Nie przyjmują do wiadomości, że budżety i czas produkcji są ograniczone. Bioware wykonało tak czy owak kawał dobrej roboty z ME 3. Mam zastrzeżenia co do systemu dialogów ale tak czy owak jest to według mnie najlepsza część serii.
Mass Effect 3 to gra która zwyczajnie nie dorównała własnej legendzie. Dorównać zakończeniu w ME1? To w ogóle możliwe? Do tego jeszcze ME2? Trójka musiała polec.
Ksionim - jak dla mnie ME 3 jest świetnym (acz nie idealnym) zwieńczeniem legendy. Zakończenie ME 1 jak dla mnie było małą wersją tego co mieliśmy w trójce. Podobnie z ME 2. Do tego pierwszy ME był w dużej mierze niestrawialny przez zabójczo nudne rajdy Mako po jałowych pustkowiach.
Smuci mnie przyszłość branży, gdy czytam o tym, że tytuły jak ME3 uważane są synonim jakości. Smuci mnie to, że klienci mają tak niskie wymagania.
Marco Polo - ME 3 to najzwyczajniej w świecie świetna gra. Smuci cię, że klienci mają upodobania inne od twoich ale to nie ma nic wspólnego z wymogami jakościowymi. Choć jest parę rzeczy, które mogą zostać ulepszone w kolejnej odsłonie to jednak kolejne części gry zniwelowały bolączki ME 1 (wywalenie nieszczęsnego Mako...) oraz ME 2 (rozbudowano możliwości rozwoju postaci).
To właśnie fanbase tworzy to coś, co sprawia, że seria Mass Effect jest wielka.
Osobiście skorzystałem z tego moda i jestem usatysfakcjonowany i gratuluję twórcy dobrej roboty. A BioWare niech się wstydzi że nie dali rady zakończyć trylogii tak jak trzeba. Inni mogą narzekać ale ja lubię szczęśliwe zakończenia szczególnie że zapracowałem sobie na nie wieloma godzinami grania. Zakończenia od BioWare są dla mnie jak uderzenie w policzek ale rozumiem że ich szefowie pewnie zmusili ich do zrobienia jak najbardziej otwartego zakończenia.
Tak mogła zakończyć się trylogia, dla WSZYSTKICH graczy. Bez wydania kolekcjonerskiego, multi /jak nie zagrałeś to cóś tam ci umykało !!/ bez dlc za dodatkową kasę, z nowymi postaciami i innymi Srewiatanami. BW traciło czas na te dodatki, które powinny być w podstawce, zamiast poważnie wziąć się /albo nie/ za ME 4. Trzy lata od wydania a chyba nie było przez ten czas, przy żadnej grze, tyle zamieszania i bajzlu. Z reszta mają to na własną prośbę. Aż strach się bać co będzie, gdy ruszy 4. :o
Stare powiedzenie "musztarda po obiedzie", pasuje w sam raz..
Ale znajdą się tacy, co w ogóle nie grali, im pewnie "fanowskie zakończenie" się przyda.