Z padem przez Los Santos #2: V lepsze od IV, ale gorsze od San Andreas - natenczas
Dziwne jest stwierdzenie autora tekstu, że GTA V nie pobiło SA. Oczywiście, że pobiło i to na głowę - mamy to samo co w San Andreas ( bez paru drobnych rzeczy) tylko w większej ilości, ładniejszej oprawie i zdecydowanie ciekawszej historii.
Jak dla mnie to stwierdzenie jest o tyle dziwne, że w opinii mojej i znajomych SA było najsłabszą odsłoną GTA. ;)
No właśnie chciałbym wiedzieć w czym GTA SA według autora było lepsze.
Jeśli miałbym porównywać CJa do Franklina to CJ wypada bardzo blado.
CJ to dobrowolny chłopak na posyłki, który jest dymany na prawo i lewo przez wszystkich, nie próbujący nic z tym robić i wykonujący wszystkie polecenia jak pies bez słowa sprzeciwu.
Franklin mimo że dość niedoświadczony i nieobeznany z życiem przestępczym, szybko się uczy i zaczyna szybko dyskredytować polecenia/postępowanie swoich czarnych braci, sam o wielu rzeczach decyduje i chce zmienić czym prędzej swoje życie, a co za tym idzie stara się jakoś wyrwać ze swoje szarej (czarnej?) rzeczywistości.
Przed premierą bałem się że będzie to kopia SA i dlatego przysięgałem sobie że Franklina nie polubię i nie będę nim grał, teraz jak dla mnie Franklin stoi na równi z Michaelem (Trevorem jeszcze nie grałem).
Tak samo Lamar>wszyscy czarni kumple CJa. Może to znak czasów, ale uważam że 'czarne' postacie w SA były sztucznie przekoloryzowane - jak głupio by to nie brzmiało.
Tekst zupełnie bez sensu. Autor stawia tezę, że San Andreas nie zostało pobite i czepia się strony technologicznej.
Fabuła jest znacznie dojrzalsza, bohaterowie bardziej wyraziści. Zarzut bez pokrycia argumentami.
@Stra
Skupiłeś się na tytule i wyciągasz pochopne wnioski, więc uściślijmy co nieco. :)
Primo: "przekolorowanie" gangsterki w San Andreas było dla mnie czymś zbawiennym i to na tym elemencie skupiałem się najbardziej. To właśnie ten element spowodował dozgonną miłość do tej części. Oczywiście, było wiele innych czynników, ale ten jakoś najbardziej utkwił mi w pamięci.
Secundo: nie podchodźmy do tego w tak filozoficzny sposób - "Autor stawia tezę, że San Andreas nie zostało pobite i czepia się strony technologicznej". Co ma jedno do drugiego? To, że napisałem zdanie o - moim zdaniem - pewnego rodzaju wyższość SA od V pod względem klimatu, to jedna sprawa. Drugą jest, że "piątka" na X360 i PS3 dalekie jest od tego, co mogłoby pokazać na PC i next-genach. Ot, cały problem. :)
Tertio: bohaterowie są faktycznie, bardziej wyraziści. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ale fakt, iż CJ był poniekąd ciotą, pozwolił skupić się na lepiej nakreślonych postaciach drugoplanowych. Tak było w przypadku San Andreas.
Grand Theft Auto V jeszcze nie ograłem na tyle, by móc powiedzieć więcej na temat rozgrywki, fabuły czy aktywności pobocznych. Na ten moment cieszę się światem, dialogami i bardzo fajnym klimatem, bo ten niewątpliwie jest. Los Santos wieczorem, w centrum i pełnym oświetleniem wszystkich budynków buduje niesamowity nastrój.
V lepsze od IV, ale gorsze od San Andreas
Hell, już czwórka była lepsza niż SA więc skoro V jest lepsza od IV to tym bardziej od SA.
Jednocześnie chyba można pochwalić firmę tworzącą spolszczenie do tytułu. W końcu to pierwsze od czasów „trójki” oficjalnie przygotowane tłumaczenie.
Plis, VC i SA też miały oficjalne spolszczenie od Cenegi...
Cóż mogę rzec. Błąd twojego porównania polega przede wszystkim na tym, że porównujesz dalsze etapy San Andreas z początkowymi z V. Jeśli już to czynisz, to powinieneś podsumować także początkowe z SA i wtedy zapewne V wyszłaby zdecydowanie na plus.
@kęsik
Masz rację, Vice City i San Andreas miały tłumaczenie. Zmyliło mnie późne wydanie łatki w przypadku tego drugiego tytułu.
@raziel
Być może.