Przeładowuję! #29 - Gro, pozostań grą.
Ciekawe ... , dobry artykuł :)
Moim osobistym szczytem żenady w próbach uzyskania kompromisu pomiędzy „graniem w grę” a „oglądaniem gry” jest gloryfikowane przez lwią część aktywnie działających dzisiaj twórców QTE. Czemu ma ono właściwie służyć? Czy mashując X na dzierżonym DualShocku faktycznie czuję się, jakbym sam próbował otworzyć zamknięte drzwi windy?
Tu bym się nie zgodził. Jeśli jest odpowiednio zbudowana dramaturgia, a gra ma swój klimat to konieczność szybkiego nawalania jednego z przycisków, by otworzyć zamknięte drzwi windy i uciec przed zombi jak najbardziej buduje napięcie i atmosferę. To na pewno lepsze rozwiązanie, niż wymuszenie pojedynczego wciśnięcia przycisku, by obejrzeć animację. W końcu chcemy grać, a nie oglądać, prawda?
Nie zgadam się z żadną tezą ze wpisu.
QTE, jak Bruckevsky zauważył, mogą wiele dodać do rozgrywki, gdy są dobrze zrobione. Weźmy na przykład God of War, gdzie epickie walki z bossami i wykańczanie mniejszych stworków były dla mnie jednymi z lepszych momentów w tej grze. QTE są mocno wpisane w DNA tej serii i wychodzi jej to na dobrze. Tak samo niezwykle podobał mi się w takim Call of Duty moment, gdzie gracz czołgał się spustami, wyciągnął nóż z własnej piersi i nim rzucił. Dla mnie bomba. Tak samo reszta momentów w CoD'ach, gdzie gra zmienia sterowanie i zasady rozgrywki np. spuszczanie na linie czy wspinanie się po zamrożonym wodospadzie, co według mnie podpada pod tą samą grupę zabiegów growych co QTE. Bo QTE to dalej interaktywność, innego rodzaju, ale dalej interaktywność. Takie coś działa 100x lepiej niż puszczona cutscenka. I jeśli miałbym wybór, to wolałbym mieć QTE z Larą unikającą ostrza, niż nie mieć niczego. A mashowanie X przy otwieraniu zamkniętych drzwi ma służyć pogłębieniu immersji i IMO swoje zadanie spełnia - wyobraź sobie, że po jednym kliknięciu postać z gry przez pół minuty siłuje się z drzwiami, wylewając z siebie siódme poty. Niefajnie.
Nie, skądże znowu, gra jest przegenialna, bo daje graczowi szansę na uskutecznianie wycieczki krajoznawczej i bierny odsłuch komentarzy postaci na temat graffiti znajdujących się na ścianach (jakby ten nie były już wystarczająco wymowne). Czad, panie, normalnie dawać mi tego więcej.
W grę jeszcze nie grałem, ale z tego co słyszę, to wynika, że tak, gra jest genialna. Gdzie autor słyszy, że gra jednak taka wspaniała nie jest, to nie mam pojęcia. O ile mi wiadomo, to powtórki z Bioshock Infinite, gdzie gracze po premierze zaczęli zdawać sobie sprawę, że gra taka świetna nie jest, i że ponad przeciętność wyciąga ją tylko strona fabularna, w tym przypadku nie ma i nie zanosi się na to, że będzie. I tak, patrząc na poziom historii prezentowany w grach, dawać tego więcej, garściami.
Grając jednak w takie tytuły jak Hotline Miami, Sleeping Dogs, Saints Row czy Remember Me, szczerze zacząłem doceniać produkcje, które nie starają się być czymś więcej, niż faktycznie są – źródłem rozrywki, od czasu do czasu opowiadającym nam jakąś ciekawą bajkę, ale przede wszystkim wygrywającym moje serce równowagą w swojej kompozycji.
Gry są niezwykle skomplikowanym tworem. Porównywanie ich na tak niejasnej, niejednoznacznej podstawie, jaką jest liczba wyciągniętej zabawy, mija się z jakimkolwiek celem. A jeśli już przy celach jesteśmy, to jaki przyświecał przy wymienieniu Remember Me, które ku mojej wiedzy (nie grałem), jest liniową do bólu produkcją ze średnią i przekombinowaną w pewnych aspektach rozgrywką?
Autor najwidoczniej widzi gry wideo jako zabawki, nie jako interaktywne medium, którym są. IMO nazwa, jaką teoretycznie najlepsze medium w historii, posiada - gry wideo - jest strasznie krzywdząca. Bo właśnie kojarzy się z zabawkami, z niepoważnymi produktami wycelowanymi w młodszych odbiorców. Co jest złego w tym, że ktoś stara się opowiedzieć przez grę świetną historię? A jeśli chodzi o rozrywkę, to według definicji jest to działanie, które służy zabawie, przyjemności, wypoczynkowi. Nie rozumiem dlaczego autor stara się dyktować ludziom to, co ma dla nich być rozrywką. Czytając lata temu Lema strasznie się męczyłem, wielokrotnie musiałem cofać się i czytać pewne partie od nowa. Czy żałuje tego? Czy nie byłem z książki zadowolony? Czy nie przyniosła mi przyjemności? W żadnym wypadku. Czy Dogville, po którym nienawidziłem ludzi i czułem się bardzo źle, nie jest dobrym filmem, bo nie zapewnił mi rozrywki takiej, jak autor zdaje się ją postrzegać- tzn. nie miałem bez przerwy uśmiechu od ucha do ucha i nie wybuchałem śmiechem od czasu do czasu?
Może wynika to właśnie z tej nieszczęsnej nazwy: gry wideo. Może stąd bierze się w głowach niektórych ludzi to przekomiczne przekonanie, że gra musi się równać wyzwaniu, ścisłym, nienaruszalnym zasadom i zabawie. Tak, są gry wideo, które się takich wytycznych trzymają, ale nie oznacza to, że nie mogą istnieć inne sposoby, w jakie to nasze drogie medium może zostać wykorzystane. Tych sposobów jest tysiące. Analogia może nie całkiem trafna, ale tak samo bez sensu można by się silić na porównanie pomiędzy meczem piłki nożnej a filmem. Tak w ogóle jestem ciekaw tego, co na temat The Walking Dead myśli autor. Niegrywalna i nudna kupa? Zgadłem?
Też pozwolę sobie nie zgodzić się z artykułem. Czasy bezmózgich strzelanek, siekanek w których fabuła była tylko dodatkiem dawno już minęły. Gracze dojrzeli i chcą też poznać świetną, niebanalną, zmuszającą do myślenia fabułę. Ale oczywiście gra też musi pozostać grą, jak głosi tytuł wpisu, i dlatego mamy zabawnego Drake'a wybijającego z 1000 najemników wyrastających nie wiadomo skąd w amazońskiej puszczy, czy Larę, która płacze nad jelonkiem, a kilka godzin później wybija kolejne oddziały najemników. Może to nieco zgrzytać, ale trzeba przymknąć oko, bo gdyby tego nie było gra byłaby po prostu nudna.
Są też projekty pokroju To the Moon, The Walking Dead czy Heavy Rain, w których rozgrywka świetnie pasuje do opowiadanych historii, jednak są to produkcje niszowe, w które można zagrać raz na jakiś czas. No i samej gry w tych grach nie ma za dużo do czego autor też pewnie by się przyczepił.
Wracając do The Last of Us to grę oglądało mi się świetnie. Tak oglądało. Nie posiadam PS3, a gra zapowiadała się ciekawie, więc obejrzałem "Let's Playa". Wg mnie walka i eksploracja tutaj były wyważone świetnie. Nie było już takiej jatki jak w Uncharted, ale też zawsze było z kim walczyć. No i zauważyłem, że krytykujesz zarówno to, że się sporo walczy, jak i to, że zdarzają się przerywniki, w których można pozwiedzać świat.
Nie wiem w takim razie jaki gameplay by cię zadowolił.