Panie i Panowie,
sprawa wygląda tak. Moja żonka już od kilku ładnych lat pracuje w tym samym miejscu. Nigdy nie narzekała, zawsze dawała z siebie wszystko - dostawała nawet kilkukrotnie nagrody i wyróżnienia za swoją pracę. Niestety od jakiegoś roku zmieniła jej się szefowa, która, łagodnie mówiąc, ma nasrane w bani. Zdecydowanie jej z żoną nie po drodze, bo ona pracuje uczciwie, a dyrektorka tylko patrzy jak się opierdzielać i zrzucać wszelką odpowiedzialność na innych. W związku z tym znalazła sobie w mojej żonie ofiarę i zwyczajnie ją szykanuje. Obwinia o każde niepowodzenie (nawet swoje zaniedbania - wtedy kłamie w żywe oczy). Kilka ostatnich miesięcy żona przychodzi z pracy roztrzęsiona, jest znerwicowana i nie wytrzymuje tej sytuacji nerwowo. Pójście do sądu nie wchodzi w grę, bo szefowa jest członkiem kliki rządzącej miastem (sędziowie, władze lokalne - wszyscy to jej kumple), więc nic tu nie ugra. Nie wykluczam oczywiście drogi sądowej, ale efekt będzie raczej mizerny. Odejście z pracy to też raczej ostateczność, bo wiadomo jak ciężko teraz o nią. I tu pytanie - jak uprzykrzyć tej mendzie życie? Co zrobić, żeby dostała po tyłku za takie zachowanie? Oczywiście pomysły muszą być zgodne z prawem i legalne ;) szkoda, że to nie facet jest szefem, wtedy bym to sobie z nim wyjaśnił w cztery oczy.
Pomóżcie, rzućcie jakimś pomysłem ;)
Nie wiem jak to dokładnie działa ale... przemeldowanie się do mieszkania rodziny/dobrych znajomych w innym mieście i tam złożenie sprawy w sądzie?
Muszę to pytanie zadać by podjąć moje działania rodem z CIA xD
Czy twoja żona zarabia powyżej średniej krajowej czy nie?
Weź jakiegoś kumpla ,koleżankę ,i zaproponujcie babie łapówkę,albo nagraj jak znęca się na twojej żonie,bądź innym pracowniku
--->Jonny_Snow - co znaczy przegra w sądzie ? W sądzie pracy ? Nie wiem jakie masz do czynienia z sądami, ale w sądach znajomości nie istnieją, albo na bardzo nikłej płaszczyźnie, jeśli coś jest ewidentne to jest i nie da się tego zmienić jeśli są dowody. Każdy pracownik ma zestaw obowiązków jakie ma wykonywać, określa to albo umowa, albo załącznik do umowy, wszystko poza tym to zwykły mobbing. Ludzi w pracy się szanuje niezależnie na jakim są stanowisku. Inną sprawą jest że często zmiana szefa to zmiana warunków pracy, co wcale nie musi znaczyć nic złego, kwestia opracowania dobrych zasad współpracy.
ale w sądach znajomości nie istnieją
Przytaczając klasyka:
- ha ha ha ha ... czekaj Ty mówisz poważnie! Zaśmieje się jeszcze głośniej!
AleX - problem w tym, że twardych dowodów tak naprawdę nie ma. Bo jakie mogą być? Baba działa w białych rękawiczkach, a kryją ją przy tym władze miasta. A dowód w postaci nagrania bez zgody nagrywanego zdaje się nie może być brany pod uwagę jako dowód w sprawie.
Nie wiem jakie Ty masz doświadczenia z sądami, ale ja mam takie jak opisałem w pierwszym poście. To wszystko bardzo ładnie brzmi - nie ma znajomości itp. - ale w teorii. W praktyce jest zupełnie inaczej, szczególnie, jeśli stroną w postępowaniu jest ktoś protegowany. Prawda, w sądzie pracy może to wyglądać inaczej, bo z reguły jest to jedna placówka na województwo. Dlatego piszę, że nie wykluczam drogi sądowej.
Bardziej chodziło mi o to, co mogę zrobić poza drogą sądową, żeby babie poszło w pięty. Chcę uprzykrzyć jej trochę życie, bo ona myśli, że jest ponad prawem i może robić co jej się podoba. Podoba mi się pomysł NEMROKA. Wart rozważenia - złapać babę na przyjęciu łapówki.
--->deTorquemada - nie chce cię wyprowadzać z błędu, ale jest dokładnie tak jak piszę. W sprawach gdzie może być polemika to można dostać wyrok sprawiedliwy/lub nie, w sprawach gospodarczych, sprawach sądu pracy jeśli są dowody na racje jednej z stron wyrok zapadnie bez polemiki. To jest jak matematyka 2+2 może równać się tylko 4, i nawet jakby sędzia chciał to tego nie zmieni. W uzasadnieniu musi napisać coś w końcu, a bzdur nie napisze, bo go sąd apelacyjny zmiażdży. Zupełnie inaczej wygląda sprawa gdzie w grę wchodzą niejasne przepisy jak przepisy podatkowe, działania administracyjne itc. gdzie same one dają duże pole do nadinterpretacji.
--->Jonny_Snowy - doświadczenie z sądami mam dość spore. Jeśli żona pracuje w budżetówce w korpusie administracyjnym to może nagrywać śmiało, ponieważ praca w takich organach musi być transparentna. Jeśli w innej pracy to może też ale musi na koniec powiedzieć że wszystko zostało nagrane. Jednak ja zawsze jestem daleki od niszczenia ludziom życia, zawsze można porozmawiać i się dogadać. Jakby szefowa twojej żony jej nie cierpiała, to twoja żona już by tam nie pracowała, ponieważ zwolnić kogoś jest bardzo, bardzo prosto. Nawet jak się odwoła do sądu pracy to sprawa taka będzie trwać ok. roku. Więc sądzę że nie jest wcale tak źle. Pozdrawiam.
AleX - chodzi o budżetówkę właśnie. Żona już dawno by wyleciała z pracy, ale jeszcze się trzyma tylko dlatego, że jest członkiem związków zawodowych, dlatego trudniej ją zwolnić. No i oczywiście pracuje bez zarzutów, jest wzorowym pracownikiem. Suka szuka na nią haków i żona (za moimi namowami) coraz bardziej skłania się do odejścia, bo jest po prostu psychicznym wrakiem, co przekłada się nie tylko na nią, ale też na mnie i na dzieciaka. A próby rozmów z szefową już były - nie jedna i nie dwie - ta się żonie śmieje w twarz, bo wie, że jej nie ruszą - władze w zasadzie siedzą jej w kieszeni. Budżetówka to budżetówka - żądzą układy. A już szczególnie na (prawie) ścianie wschodniej.
Zrozumcie mnie, ja chce babie dopiec, a nie tylko iść do sądu. Byłby facet - dałbym w ryj sam albo kogoś nasłał, ale jest baba, więc szukam innych sposobów, na jakieś upokorzenie jej itp.
deTorquemada - znajomości takich, żeby wpłynąć na wyrok, to raczej nie ma - nawet mimo tego, co piszą i mówią. Różne rzeczy są - układy umożliwiające przeciąganie postępowań, naciski polityczne na prokuraturę ale mało prawdopodobne jest, żeby sędzia orzekł wbrew materiałowi dowodowemu bo ma "znajomości".
Rozkochać, uwieść, zrobić pikantne zdjęcia i wysłać mężowi :).
Znajdź tylko kandydata dobrego w te klocki.
A.l.e.X -> w takich sprawach zeby wygrac trzeba miec dowody, a dowodami sa zeznania swiadkow o ktore bardzo ciezko z prostej przyczyny, ludzie sie boja ze prace straca :P Nagrania nie zawsze sa traktowane jak dowod w takich sprawach. Mobbing jest bardzo trudny do udowodnienia szczegolnie kiedy oprawca jest osoba sprytna.
http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/322189,czy_nagrania_moga_stanowic_dowod_w_sadzie.html
Jonny_Snow -> w twoim wypadku najlepiej jak zona bedzie nagrywac te rozmowy w ktorych jest ponizana. Pozniej takie nagrania mobbingu z kilku tygodni mozna zabrac do PIP i zobaczyc co oni powiedza na takie cos. Ewentualnie znalezc swiadkow co jest naprawde trudne.
AleX - Jeśli żona pracuje w budżetówce w korpusie administracyjnym to może nagrywać śmiało, ponieważ praca w takich organach musi być transparentna. Jeśli w innej pracy to może też ale musi na koniec powiedzieć że wszystko zostało nagrane.
Możesz podać jakąś podstawę prawną tego co piszesz?