Odbudowa przeszłości
Jeszcze 6-7 lat temu bawiłem się w rekonstrukcję Celtów i drugiej połowy XIIIw. Świetna, naprawdę świetna sprawa. Człowiek przy użyciu odrobiny wyobraźni przenosi się do innego świata. Wspomnienia nocnych uczt przy historycznej muzyce na żywo, spania w lnianych namiotach pod skórami, adrenaliny buzującej przed i podczas walk wciąż są we mnie żywe. Tęsknię do tego i wiem, że jeszcze wrócę. A co z rekonstrukcją jest nie tak? Oczywiście są wady. Po pierwsze czas - trzeba go mieć naprawdę dużo, szczególnie jeśli się dopiero wsiąka w rr. Wiedza historyczna jest tutaj podstawą, a uzupełnienie jej o zagadnienia spoza podręczników szkolnych zabierają mnóstwo czasu. Czas zabiera też ogarnięcie podstawowych rzeczy: ciuchy, obuwie, przedmioty codziennego użytku w stylu torba, pas, nożyk, kufle, misy, sztućce itd itd. Jeśli się nie ma kasy to się szyje samemu (najlepiej ręcznie z naturalnych materiałów). Tu wkracza kolejny problem: historyczność. Gdy jeszcze działałem w RR poziom zgodności z realiami historycznymi rósł pełną parą. Nadal było dużo ciuchów szytych maszynowo, nienitowanych kolczug czy tarcz ze sklejki, ale powoli szły w odstawkę pod naporem krytyki. Dziś poziom ten jest zdecydowanie wyższy, co może zniechęcić nowicjuszy, którzy nie rozumieją, że miecz wykuty z resora albo but podklejony gumową podeszwą to nie jest to. Ja osobiście starałem się jak najwierniej (w granicach moich skromnych budżetów) odzwierciedlać mieszczucha z XIIIw, wszystko miałem ręcznie uszyte włącznie z bielizną itd. Oczywiście jest pewna granica której nie sposób przekroczyć (sposób myślenia, język, plomby w zębach itd), ale każdy ma ją ustawioną inaczej. Są osoby, które wydają majątek na rzeczy wykonywane ręcznie metodą tradycyjną (na parzykład jedwabie ręcznie tkane i barwione w naturalnych barwnikach, często przez nich samych). Pojawia się też problem towarzystwa. Rekonstruktorzy to dość hermetyczne środowisko. Niby wszystko jest ok, ale dużo jest tu kłótni, zazdrości, sporów, niedomówień i szyderstwa z tych świeżych i "mniej historycznych". Nie mówię, że tak jest zawsze i wszyscy są tacy, ale owszem, zdarzają się nawet częściej niż w innych społęcznościach jakie miałem okazję poznać. A towarzystwo odtwórców Słowian, Wikingów i tym podobnych roi się od ludzi, których poglądy, głównie ideologiczne mogą prowadzić do przykrych sytuacji.
Mimo wszystko jak tylko trochę ustabilizuje mi się życie zapewne wrócę do odtwórstwa. To wciąga. Nie wiem jeszcze czego, ale być może "trzynastki", wszak trzynastowieczne ciuchy są najwygodniejszymi ubraniami jakie w życiu miałem na sobie (w tym bieliźniane gacie z 2,5 mb lnu ;) ).