Cheaty, wstyd i przyjemne granie
Hah, ja pamiętam, mając 10-11 lat używałem kodów do Vice City, bo dla mnie gra ta była cholernie trudna :P W San Andreas już pocinałem bez wspomagaczy, stawiając na "realizm". A jakbym dzisiaj miał używać chatów, to tylko do GTA IV, żeby właśnie się zabawić z policją (chowanie się za ladą w kręgielni przy 6 gwiazdkach a potem brawurowa ucieczka to jest to :D). Ogółem gdzieś czytałem, że kody do gier są po to, żeby ułatwić życie.. testerom?
PS: "Wiele z nich było kiedyś wbudowane w grę, a maiły nawet swoje własne menu" - literówka ;)
Kody są fajne przede wszystkim przy sandboxach i bardziej otwartych grach.
Przyznam się, że w multi jedyne haxy jakie używałem to był SA:MP, ale nie używałem ich by uprzykrzyć innym grę, wręcz przeciwnie. Po kryjomu przed adminem zabawiałem ludzi teleportami, latającymi samochodami czy jeżdżeniem pod wodą.
Cheaty się fajnie używa, ale też trzeba używać ich właściwie.
[3]
mli
a jak chcesz sie jeszcze bardziej cofnac:
"zorba" w Exolonie (spectrum)
Do autora: popraw błędy, bo jest sporo literówek. :)
W czasach wczesnej młodości niestety zdarzało mi się używać cheat'ów. Głównie z ciekawości, dawały możliwość wyniesienia się poza sztywne ramy narzuconej mechaniki gry. Czasami chodziło o ułatwienie sobie przejścia gry, nie ze względu na zbyt duży poziom trudności, lecz z powodu kiepskich proporcji w strukturze gry (np. w Septerra Core, podobnej nieco do Final Fantasy, gdzie w pewnym momencie natężenie monotonnych i nudnych potyczek z podrzędnymi przeciwnikami w trybie turowym było tak nieznośne, że musiałem "pomijać" owe przeszkody).
Jednak od tamtego czasu dzieciak wyewoluował w gracza świadomego, który dokładnie wie jakie gatunki gier go interesują. Obecnie nie wyobrażam sobie stosowania jakichkolwiek oszustw. Dla mnie stanowiłoby to zbezczeszczenie doświadczenia z grą związanego. Oczywiście mówię to z perspektywy gracza ściśle wyspecjalizowanego, który kupuje niewiele gier, za to każdą wyciska z zawartości jak cytrynę.
Trudno pojąć na co komu cheat'y i ułatwienia. Po co wydawać pieniądze na grę jeśli zamierza się wpisać tajemne komendy i jak najszybciej zobaczyć napisy końcowe? To może lepiej zaoszczędzić pieniądze i ewentualnie obejrzeć gameplay na YouTube?
Kiedy ja tego używałem?
W Baldur's Gate część pierwsza, głównie kombinację klawiszy do teleportacji, która przyśpieszała łażenie po lasach.
Poważnie, ile razy myślę o ponownej grze w BG1 lub BG Trilogy to przypominałem sobie o tym błądzeniu po lasach i mi przechodziła ochota na grę.
Także w Gothicach (1 i 2) gdy jeszcze nie miałem run teleportacyjnych.
Doliczyłbym jeszcze uzupełnianie czasami zdrowia w Quake 2 i dodatkach przy graniu na lapku. Jak ktoś mi powie, że granie na lapku jest wygodne to się zawsze śmieję mając w pamięci mordowanie się z nim na lapku.
Kody? Do szybkiego przemieszczania się. Reszta jest nieistotna.
Dzisiaj cheaty? Po co skoro gry są proste, dostosowane do recenzentów.
Kody? Kiedyś kiedy graliśmy po lanie w m.in. GTA 2 to dla ćwiczeń celności włączałem sobie wszystkie bronie i uczyłem się w singlu wybitnie dobrze celować z rakietnicy oraz mołotowa. Gdybym miał bez kodów ćwiczyć i mieć mało rakiet to w ogóle bym tego nie robił tylko grał bez wcześniejszego ćwiczenia. Podobnie w czasach kiedy nie było internetu i grało się po kablu w Blood - kody na broń i biegało się z dynamitem po mapach z singla, bo to po prostu była frajda - wysadzać kumpla z tej jakże potężnej broni:)
Oprócz tego ewentualne sprawdzenie wszystkich kodów po strzelance, którą się przeszło, ale to akurat było normalną rzeczą jak jeszcze było np. Secret Service.
Należę do osób, które nigdy nie cheatowały w multi i nigdy nie miały cheatów na kompie i się tym szczycę, a tym samym o wszystkich osobach, które cheatują na serwerach mam zdanie... napiszę dość delikatnie - negatywne (i niech się cieszą, że są fizycznie daleko, hehe).
Fajnie się bawiło w Gothicu z cheatami np. spawnując masę potworów w mieście, albo przejmując kontrolę nad innymi postaciami czy stworami.
A ja używam do dzisiaj.
Pamiętam jak byłem mały to grałem na cheatach, teraz już nie, nie sprawiałoby mi to przyjemności.
Ostatni kod jakiego użyłem w życiu to była czarodziejska formułka ".deadringer." w Medieval Total War :) mój skarbiec zawsze świecił pustkami, a tak ciach i okrągły "mylion" lądował na koncie :P
Fajna publikacja, tylko literówki do poprawy.
Najczęściej chyba używałem kodów do GTA III I VC ,bo dawno temu nie potrafiłem przejść kilku misji. Poza tym podczas swobodnego eksplorowania dawały niezłą frajdę :D (PANZER - pozdro dla kumatych ). Teraz już kodów nie używam.
Jest jeszcze jeden (moim zdaniem ważny) powód do używania kodów - rozwój postaci. Jak wiadomo są gry, w których nasz bohater doświadczenie a wraz z nimi poziomy, umiejętności, atrybuty itd. Czasem cały ten rozwój nie ma większego znaczenia, ale czasem jest wręcz kluczowy dla rozgrywki.
Zanim pierwszy raz zagrałem tak na serio w Diablo 2, trainerem wymaksowałem sobie wszystkie postaci, by sprawdzić która daje mi najwięcej frajdy i najbardziej odpowiada mi jej zestaw umiejętności. Nie ma nic gorszego od sytuacji, gdy wybierasz jedno z drzewek rzucając okiem na nazwy skilli, a 30 godzin później okazuje się, że poszedłeś w kierunku który zupełnie Ci nie odpowiada... Podobnie zrobiłem w Gothicu, Risenie czy Neverwinter Nights. Czasem człowiek nie ma ochoty zaczynać od nowa, bo podjął jakieś złe decyzje na samym początku.