Fanatyk starych gier oldskulowo odpowiada
To ciągle przewijający się i dość trudny temat. Ja sam nie jestem w stanie zaręczyć, czy moja miłość do klasyków nie jest tylko i wyłącznie wynikiem starzenia się i tęsknoty do lat nastoletnich.
Ja zaczynałem od 8 bitowców, ale najmilej wspominam czasy Amigi i PC-DOS oraz wczesny windows.
To był czas optymalny dla gier. Możliwości sprzętowe pozwalały już na coś więcej niż "6 pixeli i wyobraź sobie, że to słoń", muzyka była już na bardzo wysokim poziomie, ale gry wciąż jeszcze nie były w szponach wielkich korporacji, którymi rządzą księgowi. Wciąż były tworzone przez ludzi z pasją, którzy gry kochali.
Dzisiaj na moje oko tylko 10% gier ma w sobie tą iskierkę twórczej pasji i właśnie te gry sprawiają, że współczesny gaming ma dla mnie rację bytu. Wszak możliwości techniczne mamy dzisiaj ogromne.
raziel - jesteś mistrzem wodolejstwa i ogólniania... :)
tyle tekstu, a wszystko sprowadza się do słów: "sentyment, wtedy była pasja, specyficzny klimat" ... :)
to chyba 1/100 tematu i nie koniecznie właściwą stroną podana...
sentyment jest, ale nie ma się go do gier - tylko głównie do dawnych, lepszych czasów - które nam te gry przypominają, czasów gdy było się młodszym i miało 1000 mniej spraw na głowie.
Co do robienia z pasją i klimatem... to były czasy gdy gry cały czas stąpały po dziewiczym terenie... praktycznie każda gra jaka się ukazywała była czymś nowym, podejmowała jakąś inną tematykę, inne podejście - a jeśli nawet były tym samym - jak przygodówki czy symulatory lotu - to każdy kolejny produkt oferował maskaryczny wręcz przeskok graficzny,
Choć wciąż grafika była dość umowna - i to kolejny ich aspekt - pojęcie o grze i jej klimacie dawała ilustracja z pudełka, czasem fajne intro, instrukcja - sama gra działała bardziej jak książka - uboga graficznie pozwalała wyobraźni dorobić sobie całą niesamowitą resztę, więc w podświadomości gra wyglądała tak jak chcieliśmy - była perfekcyjna...
Rynek nie był nasycony grami... ile gier by nie wyszło rocznie, zawsze było za mało i zawsze miało się czas by grać w nie wszystkie
@ DM
Zasadnicza różnica jest taka, że dzisiaj gry to wielomiliardowy biznes, i ludzie którzy go prowadzą kierują się tylko i wyłącznie tabelkami excela. Decydenci to nawet często nie gracze, to faceci w krawatach, którzy równie dobrze mogli by kierować bankiem czy fabryką mebli, ale akurat siedzą w Ubisofcie czy u innego giganta. To jest główna różnica, która dzieli tamten świat z dzisiejszym. Nawet jeżeli studio robiące grę składa sie z graczy pasjonatów, to wydawca szybko sprowadzi ich na ziemię.
To co napisałeś to oczywiście też prawda, ale uznałbym to za powody drugiej ważności.
Wtedy też było EA i Sierra i Microprose dużo zarabiali na tym - i trzepali te same tytuły z minimlanymi zmianami rozgrywki - np F19, F117 i następnie F15 III - identyczny schemat zawsze, ale oprawa graficzna zmieniała się o opad szczęki wtedy z każdym tytułem - też dbali o to księgowi, bo widać ta sama gra ze zmianami grafiki małymi dobrze się sprzedawała - niekoniecznie robili je pasjonaci, ale na pewno profesjonaliści, którzy dobrze zgłębiali temat tego co robią...
Rynek był zupełnie inny - w gry na PC nie grały dzieci, gier było mało i o czym gra by nie powstała - mogła znaleźć dla siebie miejsce...
Teraz w grach wymyślono już praktycznie wszystko, grafika zatrzymała się od paru lat - nie ma za dużo miejsca by wyskoczyć z czymś nowym czy ciekawym - a jak coś wyskoczy - to podoba nam się i zapamiętujemy - tak jak tamte stare tytuły (jak np Walking dead teraz).
Późno jest więc odpiszę na najważniejsze założenie - gdy dawniej były robione z pasją.
Inaczej - gry podobnie jak i dzisiaj były robione dla zarobku (trzeba coś jeść, zrobić opłaty i za coś zrobić kolejną grę), inna była tylko skala finansowa, która na swój sposób pozwalała na eksperymenty i dziwactwa.
SpecShadow: rozumiem, że połączenie pasji i zarabiania dobrych pieniędzy jest twoim zdaniem nie możliwe? :)
Gier nie było wcale mało. Mam w domu całe roczniki Secret Service a dzisiaj kupuję czasem CD-action.
Naprawdę co miesiąc redaktorzy SS mieli dużo więcej do recenzowania niż dzisiejsze CDA.
Wcześniej po prostu rynek był MNIEJSZY ! było dużo mniej "casuali" tylko zapaleńcy mieli PC'ta w domu. Rozpowszechnienie konsol głównie (PC również) spowodowało to, że gry musiały zacząć trafiać do większej ilości odbiorców bo inaczej duzi wydawcy nie zgadzali się na wydawanie takiej gry (duzi wydawcy są na giełdach i naprawdę Funduszy Inwestycyjnych, które im kasę (jak np. EA, Ubisoft, Activison) nie interesuje czy gra jest skomplikowana, prosta ich interesuje, że MA SIĘ SPRZEDAĆ - i tutaj taka uwaga sprawdźcie swoje fundusze inwestycyjne czy przypadkiem nie inwestują np. w CD Projekt i teraz się zastanówcie, skoro wasze pieniądze na emeryturę są odkładane w spółki giełdowe to co wolicie ? żeby gra sprzedała się w nakładzie 500 000 i spółka zanotowała stratę czy może w 5 mln i spółka a co za tym idzie WASZE AKTYWA poszły w górę ?).
Takim "renesansem" gier są gry niezależne (chociaż jak dla mnie nie do końca udane ponieważ ja już się nagrałem w pixelowe produkcje 20 lat temu - oczywiście nie wszystkie są takie, ale większość niezależnych mnie nudzi) czyli powrót do robienia gry z "pasją" fundowaną głównie przez użytkowników, którzy wiedzą, że chcą w nie zagrać. Dlatego pomimo iż także żałuję, że FPS'y poszły głównie w formę CoD'a to jednak rozumiem mechanizm, który do tego doprowadził i zamiast płakać nad tym jakie to złe jakie to straszne korzystam z tego co jest i "przymykam oko" (i tak większość gram w multi) a co jakiś czas przejdę sobie taką perełkę jak Deus EX:HR z przyjemnością :)
Przede wszystkim należy zrozumieć jedną rzecz: To nie złe np. EA niszczy rynek tylko PRESJA na EA przez Fundusze Emerytalne/Inwestycjne je niszczy a co za tym idzie może nie wasze, ale na pewno pieniądze INNYCH ludzi odkładane na przyszłość. Takie są prawa rynku niestety.
Zasadnicza różnica jest taka, że dzisiaj gry to wielomiliardowy biznes, i ludzie którzy go prowadzą kierują się tylko i wyłącznie tabelkami excela. Decydenci to nawet często nie gracze, to faceci w krawatach, którzy równie dobrze mogli by kierować bankiem czy fabryką mebli, ale akurat siedzą w Ubisofcie czy u innego giganta. To jest główna różnica, która dzieli tamten świat z dzisiejszym. Nawet jeżeli studio robiące grę składa sie z graczy pasjonatów, to wydawca szybko sprowadzi ich na ziemię.
Nie wiem jakie gry lubisz, ale proponuję skierować wzrok na Nintendo. Satoru Iwata, obecny CEO firmy, zaczynał jako koder, który swoje pierwsze projekty tworzył w swoim pokoju. Później dołączył do studia deweloperskiego, gdzie współtworzył wiele świetnych gier, by piąć się po szczeblach do swojej obecnej posady. W jednym wywiadzie powiedział kiedyś, że jedynym minusem jego pracy jest to, że nie pracuje osobiście nad grami. Poza nim firmą kierują ludzie tacy jak Miyamoto, który jasną przedstawia politykę firmy względem tworzenia gier (parafrazując): nie dbamy o fabułę, myślimy o tym, jak zrobić pod względem mechaniki najlepszą grę, jaką możemy, potem dopiero zajmujemy się historią i postaciami.
Wii to naprawdę świetna konsola, polecam kupno.
Wiadomo. Czasy się zmieniają, pokolenia się wymieniają. W związku z tym pojawiają się nowe upodobania. Jednakże uważam, że nie idzie to w dobrym kierunku. Rozumiem, że gry to biznes oraz to, że mało komu chce się przy nich wysilać, ale np. jawne przyzwalanie na śmieciowe DLC*, to już lekka przesada.
Dziękuję za komentarze.
*Pomijam wartościowe rozszerzenia, których jest jak na lekarstwo.