Quick Time Event #1: czy oceny gier są nam potrzebne?
Recenzent może się tylko starać być obiektywny, ale i tak jego opinia będzie subiektywna, bo nie istnieje żadna skala, do której można by przyłożyć dany aspekt gry i sprawdzić, jaką notę osiąga.
Z tego co zauważyłem bardzo wiele jadu sączy się, gdy jakiś tytuł niedomaga technicznie i gracze po nim jadą równo z błotem, tymczasem trzeba z taką grą spędzić dużo czasu, by uczciwie powiedzieć, jak to się przekłada na gameplay. Jako przykład świetnie się nadaje pecetowe Dark Souls - wystarczy odrobina dobrej woli, by doprowadzić je do stanu używalności, a potem już się chłonie fenomenalny lore i klimat Lordran. W takim układzie uchybienia techniczne nie są prawdziwą przeszkodą.
Coraz częściej spotykam się z opinią, że recenzenci są opłaceni, a oceny kupione i wielu użytkowników pisze, że bardziej wierzy opiniom innych graczy, niż fachowcom. Szczerzę mówiąc sam się z czymś takim nie spotkałem, a jeśli jakaś gra wydaje się mieć zbyt wysoką ocenę, to warto spojrzeć na inne teksty danego krytyka - może po prostu skupia uwagę na czymś innym, niż czytelnik? Może jego punkt widzenia celuje w inny element gry? W takim układzie zamiast od razu robić kwas lepiej poszukać redaktora o zbliżonym guście.
Tyle że aby takiego znaleźć, trzeba teksty czytać, a nie zerkać wyłącznie do stopki z oceną. Osobiście najchętniej bym się ich pozbył, ale takie czasy, że większość ludzi ich oczekuje. Nieraz mi było przykro (sam redaguję dość kobylaste publikacje), gdy ktoś czepiał się jakiegoś plusa bądź minusa, choć wszystko było wyłożone w recenzji jak krowie na rowie, a przecież poświęcenie tych kilku minut na lekturę całości nikomu krzywdy nie wyrządzi...
Ile można tłuc tych wtórnych tekstów pod publiczkę? Ile tego już było?
guy_fawkes - szkoda, że tak wiele osób nie rozumie tego, dopóki samemu czegoś nie napisze. Dopiero kiedy pod tekstem jegomościa pojawi się krytyka zrozumie jak ciężko jest zadowolić wszystkich (a właściwie to niemożliwie). Ja nie mam z tym problemu, aczkolwiek wciąż - mimo wtórności i oklepania - tytułowy temat jest aktualny i dalej są z nim problemy, dlatego postanowiłem króciutko i konkretnie go poruszyć. Codziennie spotykam się z narzekaniami, a niestety stosunkowo rzadko ktokolwiek z krytykantów jest w stanie podać konkretne argumenty.
Po co kogoś zmuszać do czytania recenzji? Jak ktoś ma czas to ją czyta, jak nie ma to patrzy na ocenę. Co w tym złego, bo nie rozumiem? Nigdy nikomu się nie dogodzi a zostawienie dwóch sposobów na zapoznanie się z wadami i zaletami gry moim zdaniem jest dobrym wyjściem. Ten tekst można by skrócić do dwóch zdań, bo całe rozwinięcie to zbiór banałów, które każdy zna..
@ Seraf.: Wielu autorów tworzy wartościowe publikacje, w których jest masa ciekawych rzeczy, pozwalających nieco inaczej spojrzeć na dany element lub po prostu lepiej rozumieć gry i rządzące nimi mechanizmy. Jeśli ma naprawdę szerokie horyzonty, lepiej interpretuje dany tytuł i przekazuje tę wiedzę czytelnikowi. Z czytaniem samych stopek jest trochę tak jak z zaglądaniem w same specyfikacje samochodów - będziesz wiedzieć, jak szybko któryś pojedzie i jaką ma moc jego silnik, ale Twoja wiedza na temat interpretacji i odniesienia tych parametrów nie wzrośnie w żaden sposób.
Zresztą jak już ktoś naprawdę nie ma czasu, to może nie czytać nic poza ocenami - tylko potem niech się bezpodstawnie nie wykłóca o słuszność swoich racji, bo to częste zjawisko.
@up Naprawde uważasz, że jeśli ktoś czyta każda recenzje gry, to ma "szersze horyzonty" (większą wiedzę) niż ktoś, kto czyta od czasu do czasu lub patrzy jedynie na ocenę? Wybacz, ale recenzja to nie jest dzieło literackie, które cokolwiek wartościowego wniesie do mojego życia. Jesli widzę ze gra otrzymała ocenę powiedzmy 5.0 a ja nie mam ochoty tracić czasu na grę słaba, to mam na siłę czytać recenzję? Ja zawsze najpierw patrze na ocenę a potem, jeśli gra jest dobra to sprawdzam za pomocą recenzji, czy trafia w mój gust. Jeśli ktoś pragnie być specjalistą odnośnie tej branży to recenzja nie da mu odpowiedniej wiedzy. Taka mu da zagranie w jak najwięcej tytułów. Nie oszukujmy rzeczywistości, gry mają głównie nam dostarczać rozrywkę, jest bardzo niewiele głębokich tytułów, które uczą nas więcej niż kilku angielskich słówek. Ogólnie zauważam, że coraz bardziej ludzie operuja jakimś patosem, kiedy chodzi o tematykę growa. Come one, gra nigdy nie będzie lepsza od ksiazki. Nigdy. Tutaj nawet nie ma o czym mówić. Jest to oczywiście moja subiektywna opinia ;)
UP: Często w ten sposób można się dowiedzieć czegoś pożytecznego. Kto powiedział, że poszerzanie horyzontów to jedynie nauka w szkole i ślęczenie nad opasłymi tomiszczami? Co do doświadczenia - owszem, poznanie na własnej skórze jak największej ilości tytułów to kluczowy wymóg, ale trzeba poza tym mieć jakieś podstawy, by jasno formułować swoje myśli, a przede wszystkim - dostrzegać pewne rzeczy. To, że ktoś widział tysiąc FPS-ów nie znaczy jeszcze, że potrafi je rzetelnie ocenić.
Jeśli chodzi o wartość samych gier - w tej kwestii zaczyna być coraz ciekawiej, bo choć z jednej strony mamy masowy nurt nastawiony na nieskrępowaną rozrywkę, z drugiej pojawiają się produkcje dotykające ważkich tematów. I ten trend moim zdaniem będzie nasilać, bo gry stają się ważną częścią kultury.
A czy przegonią książki? To zależy pod jakim względem. Książka ma jedną, istotną przewagę - oddziałuje bezpośrednio na wyobraźnię, podczas gdy gra serwuje gotowe obrazki i zrzuca z barków odbiorcy ciężar generowania swego fikcyjnego świata. Opowiadana historia i jej przesłanie to jednak zupełnie co innego - niemały procent beletrystyki stanowią pozycje bezwartościowe, taki literacki fast-food, a przecież zdarzały się już gry wybitne pod względem scenariusza. Nie ma się co trzymać stereotypów.