Po przejściu gry The Walking Dead
Widzę pewien brak zdecydowania - pozwoliłeś zginąć Benowi w czwartym epizodzie bo był ciotą i czego nie dotknął to spieprzył, ale nie pozwoliłeś Clementine zastrzelić Lee bo się w nią wczułeś? To tak jakbyś podróżował dookoła świata jeżdżąc palcem tylko po jednej półkuli globusu. Nie wziąłeś pod uwagę ewentualności, że Lee zmieniłby się w zombie na jej oczach (co by ją też załamało) bądź po prostu tego, że Lee nie chciał być zombie.
Co do Bena, chciałem uzyskać niezdrową satysfakcję w ramach "zabawy";). Gdybym miał w tym wypadku poprzestać na całkowitym wczuciu w postać, to bym pomógł młodemu. Mimo że był łamagą, to jednak człowiek. Nie chciałbym mieć na sumieniu takiego czynu.
Masz rację, nie wziąłem tego pod uwagę. Przyjąłem, że Clementine odejdzie przed finiszem przemiany, oszczędzając sobie kolejnych nerwów.
A propos sytuacji z Benem:
Mimo jego wszystkich błędów, należy zwrócić uwagę na jego brak doświadczenia (ze względu wieku i w ogóle). Można powiedzieć, że dopóki nie stracił wszystkich ludzi których kochał i którzy go chronili to był trzymany pod kloszem - z dala od takiego niebezpieczeństwa. Nie był tak zahartowany jak chociażby Larry lub (siłą rzeczy) Lee. Zwłaszcza po jego słowach na tyłach posiadłości nie potrafiłbym mu odebrać życia. Był w końcu człowiekiem, a zabijając go wcale nie postąpilibyśmy lepiej niż on w ciągu całej gry.
Sama gra to po prostu emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Postać Clementine jest niesamowita (a gra aktorska pani Melissy to mistrzostwo). Każde jej spojrzenie i wypowiedziane zdanie to po prostu niesamowite przeżycie i doświadczenie. Póki co #1 na dziecięcą postać w grach ever.
@leem230698
Ok, ale dla jednej rzeczy nie ma jednak usprawiedliwienia. Przetrwanie zależy od współpracy w grupie. Ben złamał najważniejszą zasadę w takiej sytuacji. Gdyby skonsultował się z grupą, to historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. W tym przypadku cytat Napoleona wydaje się nader trafny:
"Złodziejstwo jest wybaczalne – głupota nie. "
mnie zasmucilo ze dopiero w 4 epizodzie byla opcja odjebania bena, tylko czekalem na ta mozliwosc :p
Po puszczeniu Bena miałem lekkiego moralniaka, ale chęć zemsty zwyciężyła. A co do zakończenia, to wczułem się w postać i nie pozwoliłem Clem strzelić. Zombie, to zombie świadomość umiera i zostają tylko podstawowe cele, typu jedzenie, po śmierci i tak nam wszystko jedno co stanie się z ciałem, a strzał do bliskiej osoby to nie lada przeżycie...
Ja w ogóle to miałem nadzieję, że da się zrobić tak, by ta laska nie odstrzeliła tej laseczki, tylko Bena przy tym samochodzie.
Heh, ja tam przystał za propozycją pozostawienia Bena samemu sobie, ale na wieży go uratowałem. Ciamajda, ale człowiek. Dobrze, że Kenny mu przebaczył mimo, że mogł skłamać. Chociaż w takiej sytuacji to chyba nikt nie miałby siły kłamać i wykrzyczałby całą prawdę.
Szkoda Carly, myślałem, że wyniknie jakiś romans, pomiędzy nią a Lee. Polubiłem ją. :)