Recenzja Dead Space 2 - Kosmos nie tak wcale Martwy
To nie ilość przeciwników i walki niszczą element napięcia i grozy tylko zbyt częste występowanie checkpointów i miejsc do zapisu gry. (To się tyczy nie tylko serii DS, ale i gier do niej podobnych).
"Same batalie w większych grupach potrafią nieco zdenerwować, ponieważ wkrada się do nich ogromny chaos w szczególności, choćby kiedy przeciwnikom uda się nas okrążyć.", noob.
"Szkoda, bo np. Resident Evil 6 ten zabieg się całkowicie nie opłacił.", kolejny nieszczęśnik który przespał premiery Resident Evil 2,3,4,5.
No niestety. Noobek ze mnie troszkę jest, ale walki, gdy przeciwników jest więcej niż np. dwóch już potrafią napsuć krwi. U mnie to wyglądało tak, że biegałem jak dziki dookoła i gdy miałem moment to strzelałem, co nie zawsze mi jeszcze wychodziło.
kolejny nieszczęśnik który przespał premiery Resident Evil 2,3,4,5. Czy ja wiem, czy przespałem? Te starsze Residenty z tego, co pamiętam starały się być jeszcze horrorami, dopiero od części czwartej weszły elementy action, piątka to rozwinęła, zaś w szóstce mamy już praktycznie shootera, ale z "lekko strasznym" klimatem. Mniej, więcej o to mi chodziło. :D
"Te starsze Residenty z tego, co pamiętam starały się być jeszcze horrorami..."
No właśnie w tym problem ludzie nie pamiętają jak wyglądały stare Residenty. Mam dla nich złą wiadomość seria RE poczynając od części drugiej jest grą akcji. Jedyne co hamowało natężenie akcji to technologia tamtych czasów. No bo jeżeli bohater dostaje broń do ręki z której może zabić każdego napotkanego przeciwnika, amunicje i apteczki których nie zabraknie mu aż do końca, non stop towarzyszy mu jasna kolorystyka i dobre oświetlenie, a jedyne co buduje klimat grozy to muzyka (to jedyny element którego mi brakuje w nowych odsłonach serii), to jak nazwać taką grę survival horrorem czy akcji.
Scott--> na najwyzszym poziomie trudnosci masz chyba 2 checkpointy na calą gre...