Lightning Returns: Final Fantasy XIII – garść informacji prosto od twórców
Pierwsza XIIItka bardzo mi się podobała, do dwójki jakoś nie ciągnęło mnie po demku, ale muszę w końcu przejść, bo ta część zapowiada się naprawdę dobrze.
Ambitny Łoś - dwójka jest bardzo fajna, na tyle, że zebrałem większość fragmentów za questy, itp. Koncepcja z trójki też wydaje się spoko.
IMO: Największym minusem pierwszej części były niesłychanie liniowe i męczące początkowe lokacje w postaci wąskiego pojedynczego korytarza z ładnymi widokami wokół i prowadzenie przez nie z góry narzuconej dwuosobowej drużyny (scenka, walka, scenka, kilka kroków, scenka, walka, scenka, kilka kroków, scenka, walka, scenka... i tak do zajechania). Oraz irytujące marudzenie Hope'a - to wszystko tak gdzieś do 9 rozdziału. Dopiero później zmienia się "przestrzenność" lokacji i dano możliwość tworzenia własnej drużyny. I gra od razu zyskała bardzo dużo.
XIII-2 to okropne popłuczyny pod każdym prawie względem, jedyne co w tej grze jest lepsze w stosunku do pierwszej części to mechanika walki (rozwinięcie tej z pierwowzoru o potwory, które trzeba samemu zdobyć i QTE). Fabularnie bardzo słaba, główna postać oraz przeciwnik są bezpłciowi i bez wyrazu z motywacjami w ogóle nie zachęcającymi do poznania historii - całość ratował tylko Noel (Serah to dla mnie najbardziej irytująca bohaterka z jaką przyszło mi się spotkać w grach - najgorsze jest to, że to postać, którą musimy prowadzić). Lokacje zostały nieco bardziej otwarte ale widać, że sporo brakuje im do poziomu wykonania tych z XIII. Większość podobnych do siebie, wykonanych na odwal się, generalnie nic nie wartego zapamiętania, a w pierwszej części nie raz przystawałem oglądając krajobrazy. Muzyka to również utwory z odzysku, bo chyba całość pochodzi z soundtracku XIII, jakoś nie dosłuchałem się czegoś nowego. Gra średnia.
Generalnie muzykę w obu częściach oceniam na przeciętną, z całości mógłbym słuchać na pewno jednego utworu, może dwóch, a najgorsze jest to, że twórcy nie przewidzieli tego, że komuś się może ona nie spodobać i nie ma możliwości jej wyciszenia, w zamian zaś katuje się gracza głośnym jej słuchaniem (ktoś chyba w Square-Enix nie ma pojęcia co oznacza określenie "background music").
Mechanika walk też pozostawia trochę do życzenia - liczy się wyłącznie czas, nie ma sensu bawić się w manualne wybieranie zdolności i umiejętności, auto-walka załatwia praktycznie wszystko, ważne jedynie aby wybrać odpowiednie role.
Więc gdybym miał kupić kolejną część XIII-ki, w większym stopniu musiałaby przypominać pierwszą niż drugą.
Daliby już spokój tej Lightning i zajęli się Versusem albo remakiem VII