Mass Effect Andromeda | PC
Mi również się podoba. Kupiłem na premierę na PS4 i niestety była tak popsuta, że po kilku dniach sprzedałem płytę. Od wczoraj jednak (jako, że jest w Origin Premier) pogrywam w nią na PC i jest już fajnie. Grafika na ultra również wygląda super. Na chwilę obecną 8.5.
Dzięki że napisałeś.
Nie zauważyłem jej w Origin.
Ja mam BASIC i też jest :)
Chociaż nie jestem wielkim fanem klimatów sci-fi, to jestem dobrze zaznajomiony z serią. Mimo strasznego hejtu na tę część i klimatu moim zdaniem zupełnie innego niż klimat trylogii Sheparda bawiłem się przy grze... naprawdę nieźle. Traciła klatki, zacinała się, występowały straszne bugi, a na cutscenki nie chciało mi się patrzeć przez tę mimikę, ale... i tak zrobiłem 3/4 zadań dodatkowych, wstawałem wcześniej żeby pograć zanim zacznę uczyć się do sesji i dobierałem dokładnie każde ulepszenie do broni i lakier pojazdu pasujący do planety na której jestem. Może to przez fakt, że była to po prostu w tym momencie jedna z niewielu rozrywek (to albo nauka), ale i tak polecam choćby sprawdzić lądowanie na pierwszej planecie i część z pierwszym kontaktem, najwyżej potem zdecydować czy gra trafi do odsprzedaży
Witam
Przeszedłem ME Andromeda dopiero za drugim podejściem. Ukończyłem grę na 98% po rozegraniu 118 godzin. Za pierwszym razem gra mnie jakoś odepchnęła i nie zachęciła do dalszej rozgrywki.
Jednak teraz po ukończeniu gry było mi szkoda że to już koniec, gdyż naprawdę milo spędziłem czas zagłębiając się w historię Andromedy tudzież gromady Helejosa.
Gra ma zarówno blaski i cienie z którym się zgadzam z moimi wcześniejszym przedmówcami i nie będę ich tutaj przytaczał, chcę się tylko podzielić swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami.
więc tak:
Czynniki wpływające na negatywny odbiór gry:
? panująca w okresie produkcji gry moda na tworzenie sandboxów z otwartym światem, która zaszkodziła Andromedzie. Wcześniejsza trylogia zrobiona z zamkniętymi lokacjami i liniowym prowadzeniem gry za to z rozbudowanymi historiami świetnie się sprawdziła.
? konieczność wypełnienia quasi otwartych światów niepotrzebną zawartością typu znajdziek dodatkowymi zadaniami bez ich oznaczania powodowało niepotrzebne przedłużanie gry
? powtarzalność rutyna wrażenie robienia tego samego tj. pogadanka w pkt A Skanowanie dotarcie do pkt B pogadanka koniec zadania. odblokowanie monolitów i oczyszczenie krypt razy 5
? problemy studia Bioware ze zmieniającą się ekipą chyba presja czasu brak doświadczenia itd. co skutkowało niedopracowaniem gry chociażby w aspekcie animacji twarzy szeroko opisanej w sieci,
? przeświadczenie że rozgrywka dzieje się w całej galaktyce Andromeda a nie w jednej gromadzie a tym samym brak różnorodności w rasach oraz wyglądzie flory i fauny którą otrzymaliśmy zwłaszcza fauny
? wysoko postawiona poprzeczka przez cała trylogię skutkowało tym że chcieliśmy wszystkiego więcej i lepszego i dalszych losów Shepa.
? niezbyt dobrze napisane postacie z załogi Tempesta
Czynniki wpływające na pozytywny odbiór gry
? świetna oprawa graficzna
? urozmaicony system walki umożliwiający dynamiczne prowadzenie rozgrywki
? bądź co bądź dobrze napisana historia wątku głównego, w ogóle dobry pomysł
? rozszerzenie całego uniwersum o nową galaktykę ( o nową gromadę) wprowadzające nowe spojrzenie na całe uniwersum. dostaliśmy coś nowego z zachowaniem klimatu poprzedniczek, jak dla mnie nie było zawodu typu „już gdzieś to widziałem”
? fajne małe nawiązania lub odwołania do poprzednich części takich jak zadanie tajemnica rodziny Ryderów, dzienniki Liary T’soni malutkie nawiązanie do Cerberusa, itd.
? fajne przedstawienie tak naprawdę idei stworzenia Inicjatywy tej prawdziwej której na celu było przetrwanie ras drogi mlecznej
? spotkanie rasy która jest cywilizacją typu III w skali Kardaszewa, przedstawienie sfery Dysona itp.
? humor zawarty w dialogach, Drack super
? wolność wyboru, gdy gracz chce zagłębić się w przedstawiony świat to eksploracja, znajdźki i dodatkowe zadania i historie są dla niego.
? rozmaitość świata przedstawiona jak najbardziej spoko na skalę gromady Helejosa.
? dość dobrze zrobione „kalki” z ME3 obejmujące gromadzenie sojuszników przeciw Archnotowi w decydującej bitwie (analogicznie jak w bitwie o ziemię)
Podsumowując, mając na względzie zarówno + jak i - gry stwierdzam, że świetnie się bawiłem i miło spędziłem czas w MEA. Produkcja jest dla mnie swoistym wprowadzeniem, I rozdziałem w budowanej marce jaką jest Andromeda gdyż moment w jakim się zakończyła prosi się aż o stworzenie kolejnej trylogii.
Chciałbym wrócić do Helejosa powiedzmy za 10 lat, gdy Ryder jest w wieku Shepa i zobaczyć jak się rozwinął Helejos:
- czy rasy drogi mlecznej stworzyły już pierwsze miasta, jak rozwija się sojusz z Angarami?
- czy dzięki meridianowi udało się stworzyć technologię pozwalającą na dalszą eksplorację galaktyki Andromedy?
- jak rozwinęli się Kroganie?
- czy dojdzie konfrontacji Jaardanów z ludzkością?
- dlaczego Jaardanowie porzucili helejosa?
- czy uda się dotrzeć do ojczystej plany kettów i ich pokonać?
- co się stało z quariańską arką?
itd. i itp.
Mam nadzieje, że jednak po przeważającym negatywnym odbiorem gry, który był chyba nie słuszny Bioware powróci do rozwijania marki Andromeda która mimo wszystko nie zasłużyła sobie na tyle hejtu.
Pozdrawiam.
Chyba jak to z każdą grą zdania są mocno podzielone. Jestem fanką oryginalnej trylogii, w którą grałam od samego początku. MEA dla mnie nie jest w ogóle kontynuacją poprzednich Mass Effectów. Traktuję ją jako zupełnie inną grę. Już czterokrotnie przeszłam całą, a nie zamierzam się na tym zatrzymywać. Z niecierpliwością czekam również na następne części. Można by z tego krótkiego opisu wnioskować, że jestem oczarowaną tą częścią, ale tak nie do końca jest.
Lubię historię Rydera. MEA przejawia dla mnie olbrzymi potencjał fabularny, ale...
Nie będę tu rozpisywać się ani o grafice, czy mechanice postaci i rozgrywki, bo to wałkowane było tysiąc razy. Tysiąc razy też było o misjach pobocznych, czy dialogach. W skrócie subiektywnie: grafika na tak, rozgrywka na tak, misje poboczne na nie, dialogi na nie, postacie na nie.
I teraz skoro wszystko na nie, to dlaczego tak wiele razy się zagłębiałam w świat Andromedy?
Potencjał fabularny. Stworzenie całego świata jest zadaniem mega ciężkim. I w różnym stopniu rozumiem wszelakie potknięcia BioWare'a. Czasem to bardziej pech, niż celowe olewactwo. Podoba mi się Andromeda jako świat - ze swoją czarną dziurą w centrum i pewną ilością układów słonecznych, podoba mi się pomysł apoteozy i pewną grozę, którą wprowadza, podobał mi się nawet Archont, który był w bardzo prostolinijny sposób irytujący. Wróg nie zawsze musi mieć drugie dno, jak Anarky z Arkham Origins, czy Pagan Min z Far Cry 4. Czasem wróg jest lepszy, gdy jest pozbawiony drugiego dna. Tak jak Pagan nie mógł być prosty, tak Archont nie mógłby być skomplikowany. Subiektywnie pisząc.
Jedyne w fabule co mnie niepokoi, to jednak zbyt dużo punktów stycznych z trylogią. Jak to, że
spoiler start
kettowie bardzo przypominają Zbieraczy, w tym, że są apoteozą Angarów, jak Zbieracze byli zniewolonymi proteanami
spoiler stop
. Czy to, że
spoiler start
istnieje nieznana i niebadana rasa - w jednym uniwersum protean, a w drugim Jaardanów. A obydwie rasy pozostawiły mocno zaawansowaną wiedzę, z której korzystają inne rasy
spoiler stop
.Z drugiej strony w tej serii ciężko dość coś zupełnie nowego wymyśli, więc trzeba modyfikować to, co się ma.
Lubię tą historię i lubię Angarów. Może przesadzili z ich szybką akceptacją przybyszów, że już nie wspomnę o
spoiler start
nagłej rezygnacji Akksula z morderczych zapędów, bo o mało nie zabił Jaala
spoiler stop
. No ale... nie oszukujmy się postacie są trochę drewniane. Bardzo mało logicznych działań, a dużo nieadekwatnych do sytuacji zachowań. A Cora i Liam to drewno nad drewna. Koszmarnie skonstruowane charaktery.
Nie będę czarować, że dużo w tej grze zależy od kontynuacji. Jeśli druga cześć rozwinie fabułę w dobrym kierunku, to MEA można spokojnie potraktować jako preludium. Jednak, jeśli kontynuacja będzie gorsza, bądź na takim samym poziomie, to Boże chroń nas od ognia, wojny i następnych ME.
Jakie preludium ? Przecież nie będzie żadnej kontynuacji, Andromeda jest już martwa.
Witam,
Potrzebuje pomocy. Posiadam sprzęt:
i5-6600 4x 3,4ghz
GTX 980 TI 6gb
20gb RAM
Win10
Z tego, co sie orientuje to powinienem mieć lekko 60 fps przy wysokim presecie. Niestety gra osiąga maksymalnie 15 fps, nawet na średnich. Nie mam pomysłu, gdzie może leżeć problem. Z góry dziękuję za pomoc.
Gra bardzo nie równa, pod niektórymi względami świetna, a pod innymi tragiczna, Na największy plus zasługuje zdecydowanie walka która jest świetna, szybka/ widowiskowa, najlepsza w całej serii Mass Effect, oraz rozwój postaci: możliwość tworzenia różnych połączeń, od żołnierza posługującego się biotyką, po inżyniera ze snajperką, czy kamuflażem, sporo fajnych kombinacji i możliwość łączenia ataków, które dają dodatkowe efekty. Na pochwałę zasługuję również grafika terenu która jest bardzo ładna, ale znowu grafika postaci podczas rozmów jest już tragiczna, coś z tymi postaciami jest nie tak, wyglądają jak słup soli, ani drgną, zero jakichś ruchów/animacji, kadrowania tak jakby je wkopiowano na makietę, do tego dochodzi tragiczna mimika twarzy, i już nie chodzi o to że twarze są powyginane/ powykrzywiane itp bo naprawiono to w patchach, ale mimika twarzy jest nieadekwatna do danej sytuacji, tam gdzie twarz powinna być smutna jest wesoła itp. Co do zadań pobocznych jest ich mnóstwo, ale dobrych.ciekawych jest może z 15% reszta to render, niestety skopiowany na pałę z inkwizycji, każda planeta to ten sam schemat znajdziek, czynności, jeżdżenie pojazdem z punkt A do B i tak w kółko/do bólu. Fabuła na początku jest bardzo dobra, ale później gdzieś znowu się rozmywa, oraz strasznie skopano wątek z nową rasą, żadnej tajemniczości czy mistycyzmu jaki był w poprzednich Mass Effectach, po prostu na zasadzie "siema" jesteśmy nową rasą. Towarzysze nieststy nie umywają się do tych z poprzednich odsłon, i nie ratuje tu tłumaczenie że są "nowi", Dragon Age Początek też było kiedyś nowe i pierwsze i Morighan, Stena, Leliane pamiętają wszyscy, a z drugiej części, pamięta mało kto. Pod względem Fabularnym/emocji, postaci /dialogów, najsłabszy Mass Effect.
Moge sie pod tym podpisac, choc ocene dalbym ciut wyzsza, 7.
Niektore postacie daja rade - PeeBee jest swirnieta ale w fajny sposob, a jak sie wglebisz w dialogi z tym kroganskim weteranem to sie okazuje, ze gosc ma zajebiste poczucie humoru - polecam misje, gdzie odbijamy te porwana kroganska "panne", a jednoczesnie czuc jak bardzo zmeczony jest tym 1000-letnim zyciem.
Niezle sa tez smaczki nawiazujace do trylogii Sheparda.
Pierwsze moje podejście do Mass Effect Andromeda, Było dosyć obojętne ale nie przez Krytykę, nie przez Błędy ale bo po prostu jestem już Starym Graczem i zawszę wyszukuję lepsze gry do ogrania niż coś nowego. No za drugim razem miałem już o wiele większe ambicje, zwłaszcza że gra stała już się w pełni aktualna. I powiem wam że na obecną chwilę mam na profilu rozegrane jakieś 60 godz. i nadal mi mało, na serio świetnie mi się w to gra - naprawdę gra jest momentami naprawdę fantastyczna. Jedyne co mnie boli to że czasami gra naprawdę nie wie jak budować fabułę i akcje, widać ewidentnie że ta część jest bardzo młodzieżowa, a nie jak stare mass effect`y komandos, ruchanie i chlanie :) widzę też że twórcy wyraźnie wzorowali się na Pierwszej części Mass Effect`a podobieństwo jest wręcz bliźniacze (Poza animacjami i grafiką oczywiście). Moim zdaniem Andromeda jest godnym następcą serii, naprawdę ludzie nie pojmują że ta część to dopiero początek, to się dopiero rozwija.. Już widzę te żenadę w komentarzach jak pojawi się Mass Effect Andromeda 2 , 3 a może nawet 4. Już w to widzę jak gracze nagle się przestawią z gniota na Hit 2014 roku. yhhm za cholerę będzie to samo co z Far Cry 2, wtedy była czarną owcą a teraz najbardziej pożądaną częścią z serii bo jest odmienna od reszty.
Wszystko zrobione podobnie jak w trylogii tyle tylko że:
Główny bohater tak ciekawy że nawet nie pamiętam jak ten wacuś się nazywa
Towarzysze jacyś tacy drewniani... nie wiem jak to inaczej nazwać
Fabuła słaba latasz tylko jak pajac od planety do planety i " majtasz wajchami"
Mnóstwo zadań śmieciowych w stylu wykryliśmy anomalię teraz zasuwaj na drugi koniec mapy i zeskanuj kamień...
Gra przeciętna jeżeli nie powiedzieć słaba... 6/10 (Tylko za całkiem ładną grafikę)
Jako mass effect to tragedia, jak gra będąca jakimś takim tworem luźno związanym z mass effectem jest ok. Przyjemna walka, kompani całkiem całkiem. Przeciętniak ale nie jest aż tak tragiczna jak ludzie mówią. Potrafi lekko zaintrygować, eksplorowanie nie jest najgorsze, grafika ok chociaż z początku mimika porażała. Wady to bardzo powtarzalne kopiuj wklej postacie, straszny miszmasz ras( rosjanin,arab,lgbt multikulti pełną gębą) skumulowane w jednym miejscu. Pustawy świat. Gra jest nierówna ma lepsze i gorsze momenty ale gdzieś tam jak już przejdzie się wszystkie topowe gierki można pomyśleć o zagraniu.
Najgorsza część serii, a powtarzalność tych samych czynności po prostu zabija tą grę, każda mapa to ten sam schemat znajdziek, dialogi to śmiech przez łzy.
Aktualnie zaliczam drugie podejście do tej gry i ponownie chyba nie dam rady tego przejść. Naprawdę jako wielki fan trylogii i osoba, która uznaje tamte gry, w szczególności ME2 za jedną z najlepszych w historii, próbuję dać szansę Andromedzie, ale co tylko najdzie mnie ochota na granie, włączam i po chwili mam dość, bo jestem straszliwie znudzony lub zirytowany.
Pierwsze podejście miałem z 3 lata temu, w końcu jednak gra mnie znudziła i ją porzuciłem. Potem laptop mi się zepsuł i w ogóle nie było mowy o grze, bo kupiłem w zamian zwykłego biurowca. Przez ten czas grałem w bardzo niewiele rzeczy i tak w sumie nabrałem ochoty na tą Andromedę, zwiedzanie planet i kosmiczny klimat. Mając nowego kompa przeniosłem cały dysk z laptopa tutaj wraz ze wszystkimi save i odpalam podjarany, głodny kosmicznej przygody z myślą, że teraz to już na bank przejdę. I dupa.
Dzisiaj odpalam i przypomniało mi się czemu od 2 miesięcy nie grałem w tą grę. Więc właściwie to podejście nr 3.
Voeld, mroźna, zasypana śniegiem planeta, na której nie ma KOMPLETNIE nic. Nic, poza śniegiem, wzgórzami, pagórkami i monolitami. Raz na jakiś czas trafi się wyglądający tak samo posterunek wrogich kosmitów który możesz, ale nie musisz likwidować. Jeździsz w kółko, a wokół nie dzieje się nic. Nie ma nic. Śnieżna pustynia. Nuda i monotonia wylewająca się z ekranu odbiera ci smak życia już po paru minutach gry. Tylko jedziesz, jedziesz i jedziesz. A że Nomad to pierniczony w żyć grat, w kilka miejsc musisz dostać się pieszo, podskakując jak ten debil z pseudo jet-packiem. To już CJ w San Andreas w latach 90-tych XX wieku miał nowocześniejszy sprzęt, niż ten podskakujący badziew z przyszłości. Nomad? Matko Boska... To gówno imitujące pojazd terenowy jest w stanie jechać właściwie tylko po powierzchniach płaskich. Wystarczy byle górka i już nie podjedzie, nawet z gówno wartymi dopalaczami. Musisz iść pieszo. Podejrzewam, że gdyby na Voeld wysłać zakonserwowaną Ładę Niva made in Russia, nie poradziłaby sobie gorzej niż ultranowoczesny złom Nomad.
Otwarty świat w tej grze jest całkowicie bezsensowny, bo po prostu niegrywalny. Tutaj nie ma co robić, kompletnie nic. Duży teren, na którym nie ma nic ciekawego. Gra zyskałaby, gdyby było jak w trylogii, czyli zamknięte lokacje w których faktycznie coś się działo i mieliśmy coś do zrobienia. Tutaj - całkowity bezsens i nuda. Albo, żeby świat był zaprojektowany tak jak ten z Wiedźmina, że praktycznie za każdym rogiem jest coś do odkrycia nawet po kilkuset godzinach gry. A tu? Nie ma nic. Pustka.
I tak... Jeżdżę sobie, jeżdżę, dojeżdżam do pierwszego monolitu. Oczywiście, po 5 minutach długiej i cholernie nudnej jazdy, podczas której minąłem... no właśnie, co? Nic. Śnieg. O, śnieg minąłem. Arcyciekawa podróż. No mniejsza. Wychodzę z Nomada, idę do jaskini, jest konsola. Ale nie da jej się uruchomić, no oczywiście, że nie. To byłoby za proste. Twórcy naprawdę starają się, by jak najbardziej opóźnić wydostanie się z tej gównianej planety graczowi, w końcu niech trochę sobie pozwiedza starannie zaprojektowanego świata, policzy płatki śniegu, naliczy sople itd. Bardzo ciekawe zajęcie.
No dobra, więc co mam robić? Muszę szukać glifów. To takie symbole, które trzeba poukładać, by uruchomić konsolę. Ale żeby je poukładać, najpierw musisz je znaleźć. A żeby je znaleźć, musisz łazić po całej okolicy i skanować kamienie i wystające z ziemi inne badziewia. Musimy zebrać trzy, więc musisz się pokręcić w kółko, skanować wszystko co się da i jak już to zrobisz, wracasz do konsoli. O nie nie, jeśli myślisz, że to koniec, to się grubo pomyliłeś. Konsolę uruchomisz, ale zapomnij o szybkim uruchomieniu monolitu. Teraz musisz poukładać wszystkie symbole tak, by w kwadracie 5 pól na 5 pól nie powtarzał się ten sam symbol w żadnej kolumnie, wierszu i podświetlonym polu. Symboli jest 5, niby się różnią, ale gdy są tak blisko siebie, szybko zlewają się i można dostać oczopląsu. Istnieje chyba możliwość automatycznego uporządkowania pól, ale dla mnie niedostępna, bo czegoś tam nie mam. Muszę to robić ręcznie, wytężać wzrok i umysł, żeby poukładać te gówna. A spróbuj się pomylić w jednym miejscu... Konsola się dezaktywuje, wyskakuje 10 robotów które chcą cię zabić i dopiero po ich ubiciu możesz próbować dalej, oczywiście od zera. Frustracja narasta z każdą minutą, bo masz już dość tej pieprzonej konsoli i układania puzzli.
Kiedy już ułożyłem te glify w odpowiednich miejscach odetchnąłem, ale na krótko. Okazało się, że mam uruchomić w taki sam sposób jeszcze 2(!!) takie same monolity. Zwątpiłem... Jak pomyślałem sobie, że teraz czeka mnie tak samo nudna podróż do każdego z nich, wspinaczka, skanowanie całego terenu żeby znaleźć glify, zabawa z układaniem glifów... Naprawdę, odechciało mi się grać, ale myślę, że dobra, może pójdzie szybciej. Wsiadam do Nomada. I jadę, i jadę i jadę przez śnieżną pustynię. Aha, jeszcze bez amunicji dodatkowo, bo mi się skończyła, a sonda z zapasami z jakiegoś powodu nie chciała wylądować. I tak jadę i jadę i jadę i próbuję podjechać Nomadem pod górę, bo dokładnie na wprost jest monolit. Rozpędzam się, używam dopalaczy i nic. Nie da rady, nie podjedzie, ześlizguje się. Robię kolejne i kolejne podejście, podjeżdżam od naprawdę mało stromej strony tej górki - nie da rady, Nomad się ześlizguje. Szlag mnie trafił, krew mnie zalała. Wysiadam z tego gówna i idę pieszo, pokonując bez żadnego problemu wzniesienie. Patrzę, a monolit jest przede mną, ale tak daleko, że zwątpiłem w pieszą podróż do niego. A Nomadem musiałbym jechać naokoło. Pierniczę to, wracam do pojazdu i jadę do drugiego monolitu. Po chwili dojeżdżam, jestem tuż pod nim, ale tutaj wzniesienie było dużo bardziej strome niż poprzednio. Nawet nie próbuje wjeżdżać złomem, to strata czasu. Wysiadam, podchodzę do konsoli, oczywiście - nie ma glifów. Idź, skanuj całą okolicę by znaleźć 3 glify. Wróć - poukładaj wszystkie w taki sam sposób jak poprzednio. Pomyl się, musisz walczyć z robotami i robisz potem od nowa. I ta myśl z tyłu, że jak to zrobisz, to będziesz musiał dojechać i robić znowu to samo z jeszcze jednym monolitem. To jest zgroza. Alt+F4, do widzenia, bo po prostu nie dałem już rady.
I te układanki naprawdę nie są takie łatwe. To nie 2+2, tylko serio trzeba wytężyć wzrok i zajmuje to dobre 5-10 minut, zależy. Może dla niektórych to proste, bo to taka łamigłówka na spostrzegawczość, ale do cholery jasnej, to miała być kosmiczna przygoda dla relaksu, a nie durne łamigłówki i robienie w kółko tego samego w bardzo, bardzo, ale to bardzo cholernie nudnej lokacji. A pamiętam, że przecież na każdej planecie do tej pory było to samo. Skanowanie, jeżdżenie w kółko, wykonywanie do porzygu tych samych czynności, a w zamian nie otrzymujesz praktycznie nic. Ta gra nijak nie motywuje i nie wynagradza wysiłku gracza. Nie chce ci się tego robić, bo wiesz, że to bezcelowe. Ok, popchnie fabułę do przodu, ale tobie po prostu nie chce się w to grać, bo jest to cholernie nudne i monotonne. Po 30 minutach gry byłem już zmęczony tym łażeniem, jazdą, skanowaniem i układaniem układanek, że dałem sobie spokój.
Ta gra nawet nie stała obok trylogii, jest w porównaniu do tamtych gier beznadziejna. I jedyne co w miarę cieszy oko to oprawa graficzna, bo owszem, jest ładna. Ale wszystko inne, lokacje i misje - jak dla mnie słabizna.
Grę pewnie przejdę, ale jak pomyślę, że gdy tylko ją włączę czeka mnie skanowanie wszystkiego w okolicy i zabawa z tymi glifami - szybko odechciewa mi się jej włączania.
Ale wiesz, ze w Nomadzie mozesz podniesc/obnizyc zawieszenie, dzieki czemu jednak on daje rade pod gorke? :) Tez sie na poczatku wkurwialem ze gorzej jak maluch sobie radzi w terenie... i wtedy odkrylem te opcje :P I nagle Nomad zaczal sie zachowywac jak woz terenowy z napedem na 4 kola (tyle, ze wtedy jest nieco wolniejszy na otwartym terenie).
Poza tym to generalnie sie zgadzam z tezami.
Te układanki z glifami to poziom 10 letniego dziecka. Serio - nie trzeba być Einsteinem żeby to rozwiązać. Jeśli komukolwiek zajęły one więcej niż minutę to na dowolnym dużym Sudoku utknąłby na tygodnie. (Te układanki to wlaśnie małe Sudoku tyle że zamiast cyferek są symbole).
Samej gry nie bronię, ukończyłem ją lecz nie jest ona szczytem marzeń. Ma kilka fajnych pomysłów ale ich realizacja w połączeniu z kilkoma głupimi rozwiązaniami daje mieszankę ciężkostrawną.
Jeśli jednak nie traktować jej jak Mass Effecta tylko jako SF - są gorsze gry nad którymi (rónież tutaj) ludzie się rozpływają w zachwytach.
Uczciwe 7/10.
Sorry za podwójny post...
Podchodziłem do tej gry z 5 razy za 6 olałem całkowicie zapchaj questy i skupiłem się tylko na drużynie i głównym wątku i oj dajcie siły to jest mass effect pełną parą racja nie jest oryginalny ale fabuła moim zdaniem nie odstaje mocno od trylogii , problemem jest że fabuła rozwija skrzydła dopiero w 3/4 gry ale jak już rozwinie to wciąga jak odkurzacz , czekam na meA II i kontynuacje wątku .
spoiler start
Jardanów
spoiler stop
Nie będzie MEA 2. Andromeda została odstawiona na półkę już w 2017r, teraz nowy zespół w BioWare pod nadzorem Gamble'a pracuje nad czymś zupełnie nowym.
Od jakiegoś czasu nosiło mnie by spróbować jeszcze raz z ME Andromeda.
Przeszedłem ją pierwszy raz od razu po premierze, gdzie więcej się nawkurw... niż bawiłem, potem po roku próbowałem wrócić ale odinstalowałem po godzinie i 2 tygodnie temu stwierdziłem że albo teraz albo nigdy...
Mam trochę inne odczucia niż w 2017r. , bo tym razem nie miałem oczekiwań. Wiadomo że Bioware dało d. Mieli 5 lat, 40mln dolarów i 3 duże studia które mogły i powinny zrobić godnego następcę trylogii. Zamiast tego spędzono 3,5 na wszystkim innym, a potem w panice zrobiono produkt (prawie) końcowy w 18 miesięcy.
Szczerze ? Gdyby to nie było Mass Effect i gdyby nie zmarnowano tak dużych pieniędzy i zasobów, to za zrobienie tej gry w tak rekordowo krótkim czasie powinni dostać Oskara, Nobla i nagrodę Emmy...
Co mi się podobało ? Grafika, gameplay, niektórzy aktorzy głosowi i niektóre momenty. W 2020r. gra nadal wygląda świetnie, a sam system walki jest po prostu rewelacyjny. Granie szturmowcem to była po prostu przyjemność. Podobał mi się też system zakupów i modyfikacji broni. Dziewczyna podkładająca głos za Sarę pasowała mi o wiele bardziej niż ten gość od Scotta, Drack był wporzo i Jaal też, a aktorka głosowa od Cory zrobiła dobrą robotę (postać już tak średnio). Fabuła momentami była interesująca, niektóre subquesty też, podobały mi się też niektóre pogaduchy z ekipą na Tempeście.
Świetnie były też zrobione trailery Inicjatywy przed premierą gry - naprawdę robiły wrażenie i budowały atmosferę...
Co mi się nie podobało ? CAŁA RESZTA.
Fabuła miała swoje momenty, ale to za mało. Był w tym jakiś pomysł i obiecujące perspektywy na przyszłość ale kompletnie zabrakło wykonania. O ile Kett jako rasa ujdzie, o tyle Archont to kpina totalna i w swojej bylejakości bije na łeb nawet Koryfeusza z Inkwizycji. Nowa galaktyka i 2 rasy - w tym jedna która przybyła z innego miejsca a druga została stworzona ? Serio ?
Dialogi to w większości teen-drama. Naprawdę poza kilkoma dobrymi linijkami nic godnego uwagi, jakieś teksty z d pisane przez jakiegoś fascynata gimbazy kompletnie nieadekwatne do sytuacji pokazanych na ekranie.
Towarzysze ? Są. Po prostu są. Na misje zawsze brałem Dracka a drugą postać losowałem bo mi to zwyczajnie wisiało. BioWare w ogóle nie udała się sztuka napisania tych postaci tak by nam na nich zależało, a niektóre z nich były tak generyczne że aż bolało. Gill, Liam, Lexi... tak zmarnować Natalie Dormer...
Muzyka ? Nie istnieje. Po prostu nie istnieje ! To co było duszą trylogii tutaj wyparowało. Są tu chyba 2-3 różne motywy za zmianę w wybranych momentach przez całą grę i tyle.
Questy... oj Bioware naprawdę powinno się uczyć od REDów jak się robi sidequesty. W W3 wiele razy pierwsza lepsza misja okazywała się nieoczekiwanie świetnym albo przynajmniej interesującym zadaniem, a tutaj w większości jeden nudny zapychacz za drugim. Co z tego że planety są piękne skoro poza jeżdżeniem Nomadem i zabijaniem losowo generowanych band nie ma na nich co robić ?...
Monolity zrobiły początkowo mega wrażenie, dopóki się nie okazało że będziesz przerabiał to samo na każdej planecie po kilka razy przez co stały się nudnym i wymuszonym elementem.
Sam nie wiem jako to ocenić. Skończyłem, na koncie 93h, momentami fajnie się grało a pod koniec nawet coś z fabułą zaczęło się kręcić, ale wcale mnie nie dziwi że ta (planowana) trylogia skończyła się na tej jednej grze. Trochę szkoda bo chciałbym wiedzieć co dalej z tymi uciętymi wątkami - angarską AI, matką Ryderów, tajemniczym sponsorem, śmiercią Garson i tymi "dopisanymi" ludźmi, a także co dalej z Porzuconymi/Kettami no ale cóż...
Sądzę że nota 6-6,5/10 jest adekwatna do jakości. Jako gra sama w sobie jest momentami niezła, ale jako Mass Effect fatalna.
Zmęczyłem wreszcie ale nie było łatwo dotrwać do końca.
Może gdyby po drodze nie wydarzył się ten Wiedźmin 3 , inne erpegi miałyby łatwiej. No ale niestety się wydarzył. I wypadałoby teraz zrobić jakieś porównania, ale przez sentyment do ME I, II i III może nie wypada się na Andromedzie aż tak pastwić... Zatem krótko:
Plusy:
- fajne bronie i moce specjalne
- fajna walka
- ładna oprawa audio/video
Minusy:
- Przez dosłownie całą grę brak jakiegokolwiek zalążka intrygującego wątku fabularnego, za tydzień zapomnę całkiem o czym była ta gra
- Brak jakiejkolwiek choć trochę charyzmatycznej/zabawnej/ciekawej postaci
- niektóre zadania do znudzenia powtarzane wiele razy, dokładnie według tego samego schematu
- Męczące, za długie i nudne dialogi
- nieintuicyjny, męczący interfejs
- masa dziwnych błędów nieraz zmuszających do wczytania save'a
Ogólnie to gra robi wrażenie na szybko kończonej i łatanej. Co niestety smutniejsze - chyba już przez rozpoczęciem produkcji nie było dobrego pomysłu jak ma 4-ta część Mass Effecta wyglądać.
szacunek że ukończyłeś tą grę..
Ostatnio postanowiłem dać temu szansę, i wiecie co? Gdyby wyciąć z tytułu Mass Effect i dodać możliwość wyboru rasy którą gramy, co wiązało by się z nieco inną historią startową (coś na wzór DA:O) to było by (wg. mnie) lepsze o jakieś 80%
Jeśli tytuł ma zobowiązywać, to Andormeda wypada tu słabo. Jeśli bez problemu (trylogię przeszedłem) chcieć dołączyć do Inicjatywy mająca misję eksploracyjną, czyli coś co bardziej przypomina Skyrim niz Mass Effect, to Andormeda jest grą świetną, bliską doskonałości.
"Mass Effect" zaszkodził tej produkcji, bo kupili ją ci, co mieli pewne oczekiwania odnośnie gameplaya. Tu wszystko jest inne, pomimo iż wygląd może czasem przypominać czasy z Drogi Mlecznej.
Bardzo fajny wątek główny, bardzo dobre poboczne, dzięki czemu "czyszczenie znaczników" jest mega naturalne. Inne gry powinny się uczyć. Graficznie poza twarzami jest super. Niestety jako długa gra ME:A posiada skąpą muzykę i w dodatku mega cichą, polecam wyciszyć inne kanały i zrobić głośniej.
Klimat pomimo słabości muzyki wypada ekstra. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że nie jest to klimat znany z poprzedniej galaktyki, tu poznajemy nowe światy, nie ma tu patosu. Klimat tworzy grafika, oraz częste rozmowy pomiędzy towarzyszami, a tych jest cała masa. Szkoda tylko że nasz bohater rzadko się do tych rozmów włącza. Klimat także ciekawie podtrzymuje SAM.
Gra daje dużo mechanik. Jest łazik którego można ulepszać i którym skanuje się by wydobyć zasoby, można go tez upiększać. Dużo broni, możliwość ich tworzenia w podstawowej jak i zmodyfikowanej wersji, oraz jeszcze dalszych ulepszaczy. W dodatku bronie mają poziomy 1-10. Podobnie z pancerzem, tam jednak ulepszeń jest mniej.
Walka jest bardzo zręcznościowa, a jako biotyk oparta głównie na skillach, co uważam za bardzo atrakcyjne, zwłaszcza w połączeniu ze skokami. Strzelanie "w locie" także bardzo uatrakcyjnia grę. Zasłony działają dobrze. Samo poruszanie się postaci w obszarze misji jest fajne, nie jest mega nudne jak to było w poprzednich częściach. Dodatkowo bezpieczne miejsca gdzie nie mamy kombinezonu maja dość skumulowaną konstrukcję, nie ziewamy trzymając "W".
Fajne dodatki w postaci wysyłania grup uderzeniowych, bonusów za czas spędzony w grze (z czasem dochodzą), bardzo fajnej gry online, która w sumie już w trójce była ok.
Przeszedłem ponad 220 gier na pc i z i sam nie wiem ile na konsole/starsze komputery.
Na bardzo dobre, długie gry gdy już zbliża się ich koniec zawsze reaguję czymś w rodzaju że za niedługo będę tęsknić, choć niby jeszcze gram... Przywiązanie robi swoje.
Tak było z Mass Effect 1, 2, 3 i wieloma innymi grami. Tak było i z Andromedą.
Jestem świeżo po ukończeniu trylogii i od razu wziąłem się za Andromedę. Wstępnie gra jest naprawdę fajna i ciekawa. Poznajemy nową galaktykę i wszystko może nas zaskoczyć. Cała akcja dzieje się bardzo daleko od wydarzeń z trylogii, więc nie ma tu tej całej otoczki, ze wokół nas dzieje się wiele ważnych, dramatycznych wydarzeń. Wiele mechanik mi się podoba - badania, rozwój postaci, rozwój i produkcja ekwipunku.. graficznie jest pięknie, dziś już nie ma problemów z animacjami, bugami itp. Wszystko wygląda całkiem dobrze. Muzyka u mnie działa normalnie, nie cicho jak tu przedmówcy podają. Nie wiem, od czego to zależy. Grając brakuje mi co prawda tej otoczki wydarzeń, jakie miały miejsce w trylogii, brakuje mi Shepa i ekipy - tylu barwnych i wyrazistych postaci :) ale Andromeda nadrabia to kompletnie nowym wyzwaniem, jakie przed nami stawia. Podoba mi się też kwestia w miarę otwartych map. O ile w trylogii poziomy były dość korytarzowe, tak tutaj świat zdaje się nieco bardziej otwarty. Strasznie dużo jest do czytania w leksykonie, choć ja czytam zazwyczaj tylko to, co mnie interesuje. No nic.. wstępnie po kilku godzinach grania jestem pozytywnie nastawiony, a ciekawość dalszych wydarzeń ciągnie do gry. Zobaczymy, co będzie dalej :)
Wczoraj wieczorem ukończyłem Andromedę. To był długi maraton. Wszystkie Mass Effecty pod rząd, ale przygoda była przednia. W efekcie - na tle trylogii z Shepem Andromeda jednak nie wypada już tak angażująco w historię. Początek był naprawdę mocny - bardzo dobre intro, szybkie rozpoznanie w nowej sytuacji, chwila dialogów i zaraz już śmigałem na pierwszą nieznaną planetę ciekawy, co tam zastanę. Na wstępie już jednak zobaczyłem, że coś poszło konkretnie nie tak z twarzami Asari - w porównaniu do tych z trylogii tutaj były po prostu jakieś takie brzydkie. Co do mimiki twarzy postaci - niby coś tam było, jakieś podrygiwania brwi, ruchy warg, jednak próżno było szukać jakiegokolwiek wyrazu emocji względem występujących sytuacji. Graficznie miodek jak dla mnie. Muzyka i inne ambient soundy w grze też swoją robotę robiły. Fabuła była całkiem w porządku, ale strasznie krótka. Aż zdziwiony byłem w pewnym momencie informacją o potwierdzeniu, że chcę ukończyć wątek fabularny.
spoiler start
Podobały mi się też misje z szukaniem zaginionych ark wraz z informacją o arce Quarian na końcu, oraz te dotyczące porzuconych i Jaardanów. Nadawały aury tajemniczości. Misje z uzdatnianiem planet i ich eksploracją z początku angażowały, lecz po dwóch światach zaczynało być nieco monotonnie. Mimo to zmęczyłem te światy do 100% i podobała mi się ich różnorodność. Bardzo fajnie mi się jeździło Nomadem - przywodziło wspomnienia Mako z ME1 :) oraz podobał mi się powrót rozmów towarzyszy, które urozmaicały pląsanie się po terenie. Sami towarzysze z kolei niestety zawiedli. Większość była taka "kluchowata" i bez charakteru. Na pewno jednak zapamiętam Dracka i PeeBee - jedyne dwie postacie, które wniosły nieco oryginalności w osobowościach. Kettowie i Archont - ciekawy pomysł na antagonistów, ale mam wrażenie, że nie wykorzystano ich potencjału. Walka końcowa z Archontem zawiodła - spodziewałem się czegoś ambitniejszego, a niestety nic specjalnego nie pokazał - ot kolejny Kett do uwalenia, który za dużo się nagadał nim kipnął, choć malowali go na potężnego wroga. Ogólnie tak po około połowie gry ciekawił już raczej tylko wątek fabularny i misje dotyczące Porzuconych. Cała reszta niestety dawała mi się odczuć jako wydłużanie czasu gry i takie zapychacze. Dobra, bo się za bardzo rozpisałem, więc teraz krótko kilka minusów:
-respawn wrogów - bardzo irytujący. Od razu skojarzyły mi się posterunki z Far Cry 2, przy czym w Andromedzie nie raz respawn był wręcz nielogiczny z rozwojem wydarzeń.
-misje w stylu "leć na koniec mapy i przynieś coś na drugi koniec mapy"
-własciwie bezużyteczna waluta "kredytów" w grze - wszystko można znaleźć/zrobić samemu, nie ma zbytnio czego kupować za nie poza przedmiotami "znajdźkami".
-ogólny design ludzkich kobiet w grze - wyglądają po prostu jakoś.. brzydko. Nie kobieco. Jak babochłopy xD Nie zjedzcie mnie za to, to tylko mój gust :D
-powtarzalnośc schematów rozgrywki - ciekawie się odkrywa nowe planety tak do 3. Potem zaczyna to powoli nudzić, bo schemat jest w kółko ten sam: monolity-krypta-stacje dosyłowe-założenie placówki-architekt.
-za dużo danych badawczych do zdobycia, za mało możliwości spędzenia ich w jakiś korzystny/pomysłowy sposób.
-nielogiczne rozwiązania(powszechna amunicja, rzeczy, jakies śmieci tam, gdzie ich nie powinno być[choć tak, wiem, że amunicja zazwyczaj kończyła się szybko i mógłby być problem])
spoiler stop
Ogólnie wystawiłbym grze notę 7/10. Nie był to TEN Mass Effect, ale był przyzwoitym spin-offem, choć z niewykorzystanym potencjałem. Wyszło dobrze, ale mogło być lepiej. Jeśli o mnie chodzi - chętnie zobaczyłbym kontynuację, choć wiem, że niestety nie ma na to szans przez kiepskie przyjęcie gry po premierze. Miała być nieduża recka, a wyszła książka :P Sorry about that i dzięki, jeśli komuś chciało się to wszystko czytać :D
Walka bardzo fajna, rozwój postaci dobry, grafika ładna. Questy raczej nieciekawe. Ilość wszystkiego sprawia, że jeździłem po planetach od znacznika do innego najbliższego bez zastanowienia, nie zwracając uwagi na misje. Ciężko śledzić questy w ten sposób, a alternatywa - ciągle podróże - za bardzo przeciągnęła by rozrywkę. Gra bardzo dużo by zyskała na opcji teleportowania się do punktu szybkiej podróży najbliższego rozwiązaniu questa. Podróż miedzy planetami to nawet pięć ekranów ładowania. Strasznie to męczy. Crafting i mody ok, ale znajdowane przedmioty nadają się tylko do rozłożenia na zasoby. Planety dość monotonne. Chyba najlepiej lecieć główny wątek i resztę olać. Ocena pozytywna bo jest tam gdzieś dobra gra.
Teraz na Steam jest przecena -67%. Ale czytalem gdzies, ze pojutrze ma byc gratis na Epic Games...
Ta gra to duzy krok wstecz w stosunku do swietnej Trylogii. Sa w niej elementy, ktorych wrecz nie znosze! W Trylogii nie bylo uciazliwego lazenia w kolko i skanowania wszystkiego. Przykladowo: masz za zadanie zeskanowac symbol na szczycie monolitu. Nie doskoczysz, bo za wysoko. Ale mozesz sobie wlaczyc klocki wychodzace z ziemi i nagle gra zmienia sie w platformowke 3D, ktorych nienawidze! W Trylogii ludzie narzekali na niewygodne sterowanie pojazdem, w kolejnej czesci juz go nie bylo. A tu co? Pojazd wraca i znowu trzeba sie meczyc godzinami w zbedny element gry. Takie przyklady mozna mnozyc!
Nomad jest spoko. O wiele przyjemniejszy niż to coś z jedynki, chociaż podczas wjeżdżania pod strome górki miałem przebłyski z przeszłości. Elementy platformowe mi nie przeszkadzały. Osobiście lubię jak są takie dodatki. Mobilność postaci zdecydowanie na plus. System osłon natomiast taki trochę z tyłka. Nie mam też ogólnie problemu z "backtracking'iem". Ta gra jest w końcu o odkrywaniu nowych światów, więc dziwne by było, gdyby go nie było, ale tutaj było zdecydowanie za dużo pierdół typu "znajdź trzy cosie, pojedź do czwartej lokacji, zabij wszystko co się rusza i gotowe". Po zaliczeniu dwóch, trzech takich zadań okazywało się, że zamiast dwóch godzin, siedzę już 6, a dodając takie questy jak na przykład ten z zarażającą kobietą, która jakimś cudem przeleciała pół galaktyki uszkodzonym promem, wychodziły mi sesje po 10-12 godzin, i chociaż zniecierpliwienie rosło, to tego w ogóle nie dało się zauważyć. Zrobienie gry na 96% zajęło mi 87 godzin. Pewne rzeczy nie wyszły mi jak bym chciał, więc raz bym jeszcze przeszedł, gdyby się okazało, że będzie możliwość zaimportowania zapisu do przyszłej odsłony, ale te dłużyzny to koniecznie trzeba zignorować.
Nienawidze platformowek, nic na to nie poradze. Nie dla mnie wiedzminy i assasiny. Zaden parkour i bieganie po scianach, zadne skoki z wielkiego rozbiegu. Idealne wstawki mial dla mnie poprzednik serii "Mass Effect", czyli obie gry z serii "SW: Knights of the Old Republic". Walka byla w turach, wstawka zrecznosciowa byly wyscigi scigaczy, a wstawka logiczna gra w karty Pazaak. To byly dla mnie gry idealne. Jezeli walka toczy sie w czasie rzeczywistym - wlaczam sobie niesmiertelnosc. Dla mnie liczy sie fabula. Idealne gry RPG dla mnie to takie, w ktorych nie ma zadnych elementow zrecznosciowych - jak w trylogii "The Banner Saga".
Najsłabszy Mass Effect, fabularnie/klimatycznie/ pod względem kreacji świata, to już nie to samo co poprzednie części ME, co najmniej 2 ligi gorzej, główne postacie-towarzysze nawet nie umywają się do tych poprzednich odsłon. Jedynie co ratuję tą grę od oceny bardzo słabej to walka i rozwój postaci który jest bardzo dobry, graficznie gra bardzo nie równa, o ile tereny/ lasy/ pustynie/ są naprawdę przemyślane, bardzo ładne i dobrze zrobione, to już grafika postaci/mimika/kadrowanie jest słaba, a dialogi to już w ogóle jakiś żart.. postacie stoją jak słup soli i ruszają się tylko ich usta, mniej więcej poziom 2005r. Styl rozgrywki kopiuj wklej wycięty z Inkwizycji, przy czym zbieractwo jest jeszcze bardziej upierdliwe i nudne niż w Inkwizycji ponieważ każda planeta to ten sam schemat wykonywanych czynności robiony technologią kopiuj/wklej.
Według mnie najlepsza odsłona ze wszystkich . Przepiękna grafika , duża liczba zróżnicowanych światów , ogrom zadań , świetne misje towarzyszy , genialna walka w tym walka z bossami , możliwość podróżowania w pojazdu . Gra jest cholernie długa i rozbudowana względem poprzednich odsłon . Jak dla mnie wyśmienita gierka . Zrobienie większości zadań pobocznych i ukończenie gry zajmuje około 50 godzin . Zapraszam na serię z całej gry https://www.youtube.com/watch?v=rxYkxZUF1S0&list=PLVYHO_RNJKKix-0eyIFVdHL4sm5Rsd9__&index=1
Jak to mówią: do trzech razy sztuka. Dwa razy odbiłem się na PC: Za pierwszym razem, niedługo po premierze, doszedłem gdzieś do Havarl - animacje były tak beznadziejnie zgliczowane, że nie chciałem sobie psuć frajdy. Za drugim razem odpuściłem gdzieś na Eos - stwierdziłem, że to nie jest prawdziwy Mass Effect i nie chciałem tracić czasu. Po kilku latach przerwy wróciłem do Andromedy już na PS4 Pro i postanowiłem, że tym razem przejdę ją do końca. Gra już była nieźle połatana i jedyne co trochę irytowało to pop upy podczas jazdy Nomadem. Zrewidowałem też swoje zdanie - Andromeda to jest prawdziwy Mass Effect. Grało się bardzo dobrze i szkoda, że pewnie nie będzie kontynuacji.
Mój największy zarzut dotyczy rozwleczenia gry. Najgorsze jest chyba latanie między planetami w side questach, które przeważnie niewiele wnoszą do fabuły. Ilość tych questów sprawia też, że bardzo szybko można levelować postać i rozgrywka jest raczej małym wyzwaniem. Grałem jako klasyczny Vanguard i ostatnich architektów rozwalałem głównie szarżą... Mniejsi przeciwnicy nie stanowili absolutnie żadnego wyzwania. Zabrakło większej ilości nowych ras w Andromedzie.
Główna ścieżka fabularna jest całkiem przyjemna. Nie jest to nic odkrywczego, ale czuć ten klimat eksploracji nowej galaktyki i chęć zbudowania nowego domu. Graficznie nawet nieźle jak na PS4, nadal zdarzają się pojedyncze glicze, ale jak na tytuł o takiej skali, to nie jest źle. Walka stoi na przyzwoitym poziomie. Muszę jednak przyznać, że jest właściwie kalką z ME3. Z jednej strony poczułem się jak w domu, ale z drugiej strony zabrakło czegoś nowego.
Mimo różnych wad i niedociągnięć, to był fajny powrót do mojego ulubionego growego uniwersum.
Grę skończyłem 2 razy w 100% każdy duperel zrobiłem, szczerze to mam ochotę zagrać jeszcze raz ;)
Za pierwszym razem męczyłem się żeby grę skończyć i spowodowało to niechęć do mass effecta na kilka lat xD
Teraz spróbowałem na spokojnie, bez emocji na nowo podejść do tej gry iiiii kurde nie da się xD
Jest przede wszystkim nudna, strasznie nudna, zadania poboczne, główna fabuła, główny bohater, antagonista, towarzysze, wszystko co się w około dzieje to nuuuda straszna. Już greedfall był ciekawszy
Ale ok widoki są bardzo ładne, statki i pojazdy też, jazda nomadem przyjemna, podobnie jak walka, a do tego efektowna. No ale mapy mimo że ładne to puste, w żadnej sposób nie zachęcają do eksploracji, zadania poboczne i inne aktywności są powtarzalne (te wieże i krypty łojezu), główna fabułą w sumie o co tu chodzi? Antagonista jak to ostatnio u bioware chce nas zanudzić na śmierć swoimi drętwymi gadkami, nasz protagonista jest równie pełen charyzmy i bystry niczym woda w klozecie . Bugów na szczęście już nie ma, ani doczytywania postaci "w locie". Ale animacje postaci i twarzy dalej są śmieszno-straszne, niektórzy npc mają strasznie spuchnięte gęby widocznie bimbrownictwo ma się świetnie. Szkoda że mimo szumnych zapowiedzi rozbudowanych dialogów i "odcieni szarości" (xD) to że mamy 5 różnych opcji z ikonkami na nic nie wpływa, nasze decyzje nie mają konsekwencji, nasze działanie nie maja wpływu ani na świat, główną postać czy innych npc. Towarzysze nawet jeśli maja 5 minut że błyszczą to przez całą grę są nijacy nie zbliżają się do tych z trylogii czy inkwizycji. Nawet jak usunąć mass effect z nazwy to dalej co najwyżej średnia gra. Bardzo bym chciał żeby plotki o tym że kolejny mass effect pociągnie ekipe z andromedy były nieprawdziwe, albo chociaż 3/4 zginie w niewyjaśnionych okolicznościach i wprowadzą nowych, ale w obecnym bioware to wszystko się może zdarzyć :(
Kolejna gra której zwyczajnie nie jestem w stanie skończyć, pograłem kilkanaście godzin i mam dosyć. Niby widać że to kolejny Mass Effect bo wiele elementów jest podobnych, grafika sztos, druga Normandia może być, nomad okej, drzewko skilli, leksykon (szkoda ze nie ma lektora czytającego go, jakoś klimatycznie było :p ) natomiast gra kuleje w najważniejszym elemencie dzięki której ME 1-3 to najlepsza trylogia w jaką grałem kiedykolwiek. Mianowicie historia i bohaterowie. Dno.
Bohaterowie nudni masakrycznie, ciężko wyróżnić kolokolwiek. To pewnie pochodna tego że dialogi są tragiczne, aż nie chce sie tego słuchać. Nikogo specjalnie nie zapamiętałem. Może tylko tego salariańskiego pilota. I to tyle.
Historia też po kilkunastu godzinach nie daje nadziei bo do tej pory sie zwyczajnie wynudziłem i perspektywa kolonizacji kolejnych planet, jeżdzenia i zbierania surowców, wybijania kettow sprawa że nie mam ochoty tego kontynuować. Nie wiem jak ktoś go pisał fabułe mógł pomyśleć że ktokolwiek sie w to wkręci. I to nie chodzi i o to że w poprzednikach była fantastyczna epicka fabuła. To sie nie broni jako gra. Nawet w jakiegoś Greedfalla sie bardziej wciągnąłem niż w Andromede.
- Nowe funkcje w postaci badań/produkcji nie mam zarzutów, wysylać drużyny na misje mimo że to tani feature do implementacji podoba mi sie, aczkolwiek zdaje sobie sprawe że to zrobione jest pod multiplayera którego nie chciało mi sie nawet sprawdzać.
- nowe rasy: kettowie to wygladają niemal jak proteanie a tak poza tym to nie wiem co o nich wiecej powiedziec bo do momentu do którego doszedłem to poza tym że robią za mięso armatnie to nic więcej o nich nie wiadomo, Angarowie z kolei nudni, nie miałem ochoty ich poznawać po pierwszym spotkaniu
Muzyka... przeciętna ogólnie, mocny regres w porównaniu z trylogią, ale ME3 miał chyba najlepszy soundtrack w historii gamingu moim zdaniem to trudno tutaj o dotrzymanie kroku.
Poza wizualnymi aspektami wszystko jest tu słabe, jak ktoś lubi eksploracje to może tutaj zostanie, jak ktoś chce wzorem ME1-3 zostających w pamięci bohaterów i świetnie opowiedzianą historie - nie ten adres. Odradzam.
Bardziej pasuje to nazwać "Star Trek Andromeda"
Gra się przyjemnie ,ale...Historia w grze nie jest tak dobra jak w poprzednich Mass Effect ,brakuje też dobrej muzyki jak w ME 1,2,3
To zupełnie inna gra ,za dużo tam strzelania za mało rozmów jak na grę RPG.
Mam wrażenie że grę wydali tylko po to by uspokoić fanów serii.
Gram na Xbox One (pierwszym) i optymalizacja jest koszmarna ,choć przy ME1(x360)/KOTOR 1&2(xbox classic) też było okrutnie z płynnością.
Taki star wars knights of the old republic na pierwszym xbox spadały klatki do 16 :D
ME:A 5/10 - tak to jest gdy autorzy przyzwyczajają do zwrotów akcji ,ciekawymi postaciami,głębią gry z poprzednich odsłon itd - Andromeda nie posiada tych elementów
Nie czekałem na kolejnego Sheparda w Andromeda ,ale no mogli się postarać o samą wiarygodność tej odsłony :)
80 godz. na liczniku. Wymęczyłem się jednak okrutnie. Zapowiadała się nieźle, ale im dalej z fabułą tym gorzej. Dziesiątki niepotrzebnych questów zapychaczy (chyba za dużo twórcy się ograli w AC), postaci jakieś bezpłciowe, zwłaszcza bohater, planety nudne, rozciągnięta gra zupełnie nie potrzebnie, cały czas robienie tego samego - widać totalnie brak konkretnej wizji czym Andromeda ma być. Wyszła bardzo, ale to bardzo przeciętnie.
W końcu! 4 razy do niej podchodziłem, 2x na PC, raz na PS4 (za każdym razem grając co najmniej 15-20h), w końcu się zawziąłem i skończyłem ją na Xbox Series X (zajęło mi to ok 70h). Była na samym szczycie mojej kupki wstydu i aż jestem z siebie dumy, że w końcu ją ukończyłem. Pewnie nadal by tam była, gdybym nie ukończył jakiś czas temu ME Legendary Edition, i nie chcąc żegnać się już z tym świetnym uniwersum uznałem, że może tym razem dam radę ;) A wracając do samej gry: jest ok, ale ma strasznie dużo zapychaczy, które skutecznie zniechęcą Was do dalszej gry, jeśli nie nauczycie się filtrować ciekawe zadania i aktywności od tych właśnie śmieci. Wszystkie zadanie główne, poboczne i związane z naszą drużyną są ciekawe (no, może prawie wszystkie). Cała reszta, tj. "zadania dodatkowe", to zbieranina zapychaczy typu "przeskanuj 10 roślin" albo "znajdź 6 satelitów". Czyli bezsensowne bieganie po mapach kilku planet nie dające nawet grama satysfakcji. Gra jest też zdecydowanie za długa, przeciągnięta i przez to po jakimś czasie już męczy, a wtedy gra się już głównie po to, by ją skończyć, a nie po to, by poznać ciekawą historię. Zwłaszcza, ze pod koniec pare zadan rzuca nas po kilku planetach (kazda podróż miedzy układami i planetami wiąże się z kilkudzisięciosekundowymi przerywnikami) co zwyczajnie zaczyna irytować. Sama główne fabuła też jest bez jakiegoś błysku, ale historia jest w miare ciekawa i nawet chce się poznać jej zakończenie. Przzez te niepotrzebne zapychacze i dłużyzny miałem dać grze 6+, ale ostatnia misja główna dała mi to, z czego słynie podstawowa trylogia - emocje i możliwość wsiąknięcia w klimat gry, za co podwyższam ocenę do 7. Ogółem Andromeda była chyba projektowana w ten sam sposób co Dragon Age Inkwizycja, czyli z chęcią zrobienia szkieletu gry jak w MMO, ale osadzonej w grze singlowej. Czyli coś totalnie bez sensu, bo tanimi zapychaczami rodem z gier sieciowych (zbierz 10 kwiatków, aktywuj 7 przekaźników, znajdź 4 kamienie itp.) nie zbuduje się wciągającego klimatu. Ogółem Andromeda jest ok ale zupełnie nie ma podejścia do trylogii (a zwłaszcza do 2 i 3 częsci). Najlepszym komentarzem jest chyba to, że cieszę się, że w nią zagrałem, ale jeszcze bardziej cieszę się, że ją ukończyłem ;)
Przegrane jakies 50 godzin , wiec napisze krotki komentarz. Gra pod wzgledem graficznym ladna , gameplay po jakims czasie sie nudzi. Jedyne co mozna wyniesc na duzy plus to walki ktore byly satysfkacjonujace. Troche bugow to tu to tam. Fabula przewidywalna , caly czas potwarzalna. Przemieszczanie sie z punktu A do B w celu zrobienie A i B i pozniej znowu to samo i tak samo i tak samo az do mety i tyle. Postacie puste , mimika rowniez. Czy zagram drugi raz?nie , ale z checia polecilbym komus na nudne wieczory. Taka tam giereczka na raz i na nastepny dzien zapominasz, dziekuje.
Gra ma swoje momenty ale jest strasznie nudna, jazda po pustkowiach by skanować różne przedmioty i cały czas strzelać do kettów czy jak im tam było to nie jest to co oczekiwałbym od tego tytułu. Podobnie było w Dragon Age Inkwizycja ale tam nie było to zrobione na taką skalę. Planety są za duże przez co ta powtarzalność daje się wyczuć. Przedtem przechodziłem Andromedę na konsoli i nie dałem rady jej ukończyć, wynudziła mnie. Spróbowałem ponownie na PC, zainstalowałem kilka modów by przyśpieszyć eksplorację takie jak wyższe skakanie ale to nic nie pomogło i jeszcze szybciej miałem już dość.
Ogólnie nie polecam, nawet spoko walka i fajne postacie poboczne nie ratują tej produkcji.
Nie wiem co ci ludzie chcą od tego mass effecta, mi się bardzo fajnie grało.. bywa trochę prostacko zaprojektowana momentami ale czy pierwszy ME też nie był zbugowany i nie miał masę wad... ta gra to początek nowej serii więc będzie ciągle rozwijana i poprawiana.. problem w tym że ludzie chyba nie mogą tego popjąć i nie domyślają się tak prostych rzeczy. wiem że ta część to pewnie będzie kontynuacja, bo twórcy sami dali sygnał graczom i ochoczo zagram zarówno w jedynkę(andromedę) jak i nadchodzącą dwójkę. Wiadomo że nie dorównuje tez ME3 ale chyba wyraźnie widać że dopiero po premierze ME2 gra stanęła na nogi.
Kolejna raz utwierdziłem się w fakcie żeby nie czytać komentarzy a po prostu kupić i zagrac. Grało mi się bardzo dobrze. Największe minusy to chyba puste i nudne światy i misje poboczne. Zadania fabularne czasem bez większych głębi. Ale sama historia i motyw? Genialny. Po czasie się zorientowałem tez ze nie mamy do dyspozycji całej Andromedy tylko jakiś układ dlatego zrozumiałem czemu są tylko dwie rasy pokazane. Ogl gra na plus. Bywała męcząca ale warta zagrania.
Czy tylko ja mam takie wrażenie że to bardziej Dragon Age Inkwizycja w kosmosie niż kolejny Mass Effect?
A Kettowie to wypisz wymaluj Horacjusze z Endless Space, tylko brzydsi i bardziej nadęci.
W Andromedę zacząłem grać ponad rok temu na konsoli (pograłem około 20 godzin, byłem dopiero na pierwszej planecie - Eos), potem jakoś ją odstawiłem dla innych gier, w międzyczasie - całkiem niedawno - ograłem całą trylogię Mass Effect (zanim zabrałem się za Andromedę, w trylogię nie grałem).
Ostatecznie Andromedę skończyłem po trylogii i chyba grając w takiej kolejności można lepiej zrozumieć tych, którzy tak narzekają na Mass Effect Andromeda. Choć gra sama w sobie nie jest moim zdaniem zła. Fakt, historia zdecydowanie nie "chwyta" tak za serce jak z trylogii, nie było tam raczej momentów które wyciskałyby łzy, do bohaterów poprzedniczek można było już czuć spore przywiązanie, a tu scenariusz był jednak dużo "luźniejszy", postacie nowe, początkowo mogło się wydawać, że nawet nijakie - mi samemu zajęło trochę czasu, żeby się do nich przekonać. Im dalej w las tym było z tym lepiej.
I w sumie mogę powiedzieć, że końcowe wrażenie jest pozytywne. Przy tej grze spędziłem w sumie 140 godzin. Jednak gra sprawia wrażenie niedokończonej. Mimo tych wszystkich różnych, nie zawsze pozytywnych opinii na temat Andromedy, osobiście jest mi trochę szkoda, że do tej gry nie wyszło jakieś DLC, które wyjaśniałoby nierozwiązane tam wątki - a tych było kilka, o czym inni wspominali. Ponoć wyszły jakieś komiksy wyjaśniające te wątki, ale to jednak nie to samo.
Nie zgadzam się z ogólną opinią że to jest słaby Mass Effect!
Miałem okazję odświeżyć sobie całą sagę jeszcze raz (po kolej wszystkie części) w wersji Legendary plus właśnie Andromeda (po raz pierwszy) i jak dla mnie stanowi ta gra absolutnie bardzo dobry epilog do trylogii. Gra wraca do tego co było w pierwszej części czyli do swobodnej eksploracji (gdzie owszem trzeba mieć na to czas - to takie odkrywanie "cytadel" na okrągło) i odkrywania świata na nowo. Gra jest też fabularnie bardziej pozytywna, bardziej optymistyczna niż trylogia (gdzie czuć było że koniec świata wisi w powietrzu). Jak pisałem wcześniej stanowi dla mnie fantastyczny epilog gdzie jak nawet trylogia skończyła się źle (bo jest taka możliwość), to tutaj wiemy że i tak rasy z drogi mlecznej się odratowały. Polecam przejść wszystko po kolei razem z andromedą, wtedy to działa.
Moim zdaniem ludzie przyzwyczaili się też do ekipy Sheparda i z tym ta seria się im kojarzy, inaczej mówiąc- nie ma bandy Sheparda nie ma Mass effect, trochę jak w Transformers bez Optimusa lub w X-men bez Wolverine - te postacie zawsze muszą być a wiadomo że jest ich dużo więcej ale zawsze te co się przebiły (bo ten okres w którym się pojawiły był bardzo popularny) są na piedestale.
Moja ocena 7.0 ---------------------------------------------------------------------------------- czas gry 121:19
Zaczynimy od tego że najlepszą grą tego studnia dla mnie jest świetne Dragon Age Origins, najsłabszą zaś średnia Inkwizycja. Odsłona z 2024 nawet nie zamierzam sprawdzać. Nie miałem większych nadziei dla Andromedy, lecz okazała się dobą odsłoną serii.
Ciekawa fabuła, z paroma zwrotami akcji. Chce się odkryć tajemnicy nowej galaktyki. Postacie jak w całej serii poprawne, ale nie wybitne (no może nie licząc Jack z MS II, ale to raczej kwesta dubbingu). Załoga często krzątają się po statku wykonując różne czynności oraz rozmawiając ze sobą. Moją także korespondencje grupową którą buduje iluzje żywej grupy z którymi chce się zżyć. W kreatorze postaci spędziłem równo zero sekund. Sara od razu przypadła mi do gustu. Moja Ryder była znacznie sympatyczniejsza i bardziej infantylna niż mój bezwzględny Shepard.
Walka jest dość efektywna i satysfakcjonująca. Nie tak sztywna jak w oryginalnej trylogii. Mnogość różnych umiejętności definiuje styl walki ( można przypisać tylko trzy zdolności ). No może system osłon nie zawsze jest intuicyjny. Przeszedłem grę na najwyższym poziomie trudności i szczerze po Voeld było tak ciężko że musiałem zrestartować bezmyślnie wydane punkty umiejętności i ułożyć je mądrzej.
Po przeciętnej Inkwizycji miałem już pewne nastawienie do Andromedy. Tutaj akurat pasuje odkrywanie, zasiedlanie, oraz zwiad w otwartym świecie. Podróż Nomadom też ok. W porównaniu do Wieku Smoka z 2024 wszystko jest zrobione ze smakiem. Wygląd postaci, pancerzy, przeciwników, i przede wszystkim krajobrazy ( No może ubranie Pioniera - piżama nie pasuje do pirackiego portu na Kadarze ). W gromadzie Helios spotykamy trzy rasy. Przyjaznych Angarów którzy są nudną kalka ras z Drogi Mlecznej, Porzuceni których tajemnicy najprawdopodobniej dopiero zaczynamy odkrywać , oraz wrogo nastawieni Kettowie. Ci ostatni robią na samy początku nieciekawe wrażenie jak Angarowie, jednak z rozwojem fabuły poznajemy parę zaskakujących faktów.
To co wkurza w nowej galaktyce to oczywiście sporo głupich questów, których już od samego początku traktuje się bezosobowo z powodu mnogości i braku złożenia. Jestem osobą która stara się robić wszystkie zadania, jednak tutaj jest to żmudne i w zasadzie bezcelowe. Kółko dialogowe w dalszym ciągu niema zbyt wiele wspólnego z odpowiedziami bohaterki . Nie jestem pewien, ale muzyki to tu też chyba nie ma.
Staram się zrozumieć żale wszystkich, iż to nie jest już ten Mass Effect ale tak naprawdę w moim rozumieniu jest to dopiero początek przygody w nowej galaktyce. Nie opuszczamy gromady Helios i wiele tajemnic nie zostało rozwiązane. Nie czuć też potęgi antagonistów i nieuchronnej zagłady. Może jest to też kwestia że za wiele dobrego o tej grze nie słyszałem, przez co nie miałem wielkich oczekiwań, a jednak bawiłem się dobrze. Pojedyncza gra nie jest w stanie przeskoczyć trylogii Sheparda, ale dla mnie była lepsza niż jedynka.
To jest jeszcze gorsze niż zapamiętałem. Pierwsza kolonia na Eos założona, powrót do Nexusa, a ja rezygnuję, bo już nie chce mi się dalej grać. Fatalne dialogi, NPCe rozmawiający o niczym, banda nastolatków zamiast prawdziwych towarzyszy, wszystko na mega luziku, odzywki jak w filmach od Marvela i to tych najgorszych, pierdołowaty główny bohater który nigdy nie może powiedzieć niczego ostrzejszego. Wcześniejsze odsłony serii nie były przecież pozbawione humoru, ale był on naturalny i niewymuszony, a to co tutaj mamy to jest jakiś koszmar.
Byłem gotowy na powtarzalne czynności i nudną eksplorację, tak mi się przynajmniej wydaje, ale nie dałem rady zdzierżyć tego pisarstwa.
_________
Ostatecznie zamknąłem grę po rozmowie w barze na Nexusie. W tym dokładnie momencie poczułem, że nie ma sensu brnąć w to dalej. Normalny człowiek nie potrafiłby napisać czegoś tak złego nawet jakby bardzo się starał, niezłą ekipę musieli zmontować w tym Bioware.
są gusta i guściki ale Andromeda to jest taki CRAP że trzeba mieć naprawdę wyjątkowy gust aby odnaleźć w niej coś wartego naszej uwagi :)
Według mnie najlepsza odsłona ze wszystkich - o jprd :)
Grę przeszedłem na premierę ale pamiętam że strasznie się z nią umordowałem... pod koniec takie granie na pałę aby tylko przejść i zobaczyć napisy końcowe, gra fabularnie ma swoje sporadyczne momenty, ale od oceny bardzo słabej grę ratuje tylko walka, i rozwój postaci który uważam jest najlepsza w całej serii ME. Eksploracja planet jest do zrzygania się :P towarzysze są nieciekawi, nowa rasa w grze ( fabuła - otoczka) to żart, nierówna grafika, kadrowanie i animacje ( usta, twarz, oczy, mimika) postaci podczas rozmów to wczesne lata 90. Najsłabsza cześć ME.