O graczach. Tych hardcorowych.
"więc już sam ten fakt eliminował z bycia dumnym hardcorowym graczem."
dawniej to sie siedzialo w kafejkach internetowych :) piekne czasy, nocki grania do tego browarki i mozna bylo siedziec 2-3 dni :P Ja w Wawie siedzialem glownie w Arenie, OPEK i Cyberlandzie. W domu po prostu nie oplacalo sie neta odpalac bo byl taki drogi a jego jakosc beznadziejna :P Co ciekawe kiedys cale kafejki chodzily na laczu 2 mb :D
"Hardcorowcy nie przywyknęli jeszcze, że do nowego kierunku, w którym zmierzają nieustannie kolejne produkcje."
powinni sie pewnie dostosowac, byc jak reszta :) tak samo jak ludzie glosuja na PO to moze ja tez zaczne skoro wiekszosc to robi ? a ja myslalem, ze jednak indywidualne myslenie powinno byc promowane. Zapamietaj jedno "Wiekszosc nie ma racji".
Nie lubię graczy hardkorowych, choć sam nie wiem czy nie powinienem się za takiego uważać. Zależy od definicji. Jeśli graczem hardkorowym jest ktoś, kto spędza przy grach większość wolnego czasu, każdego dnia 3 razy odwiedza serwisy informacyjne o grach i przechodzi rocznie 15-30 tytułów to jestem graczem hardkorowym. Jeśli za gracza hardkorowego uznamy kogoś, kto od 7 lat gra w cs'a, uwielbia staroszkolne rpgi a jedyną słuszną platformą jest pecet bo konsole są uproszczone to tak nazwany być nie mogę i nie chcę.
Wielu osobom ciężko zrozumieć, że można być fanem gier od naprawdę wielu lat i przy tym nie lubić tormenta ani nie dostawać wypieków na wieść o project eternity. Że uwielbia się serię assassin's creed, god of war i uncharted i przekładać je nad baldur's gate'y i inne half-life'y. Że ktoś kupił diablo 3 dla przejścia kilka razy kampanii a nie tłuczenia mobków online przez setki godzin i uważa ten tytuł za świetną grę. I wcale te rzeczy nie muszą świadczyć o byciu casualem czy o złym guście. Nie sądzę by był gracz, który jest żywą encyklopedią wszystkich gatunków gier.. Uważasz, że najlepsze są staroszkolne erpegi? A dlaczego nie gry akcji? Kto dał ci prawo decydować o tym kto jest "prawdziwym graczem"?
Używanie w dyskusji argumentu "bo to jest dla hardkorów a nie casuali" jest strasznie względne. Jestem graczem od ponad 15 lat i sądzę, że nie tytuły w jakie gramy, ale nasze podejście i pasja decydują o tym jakim rodzajem gracza jesteśmy.
Gracze hardcorowi to, jak sam piszesz, ludzie, którzy spędzają na graniu i poznawaniu gier masę czasu. Stąd (chcąc, nie chcąc) zmieniają się ich potrzeby i wymagania związane z grami, podobnie jak przy każdym innym zainteresowaniu czy to hobbistycznym, czy zawodowym. Sprowadzanie gier (nie tylko gier video ale również innych, jest to aktywność stara jak człowieczeństwo) tylko do zabawy i relaksu to dalekie uproszczenie i właściwie samo w sobie celuje bardziej w pewną podgrupę graczy. Psychologiczne rozpracowywanie gier jest "w toku" (ale to dość charakterystyczne dla całej psychologii) jednak można znaleźć trochę tekstów o różnorodności potrzeb realizowanych przez granie, np tutaj: http://www.psychologyofgames.com/, http://www.thinkfeelplay.com/, http://www.theoryoffun.com/theoryoffun.pdf.
Rozwój rynku sprawia, że producenci chcąc dotrzeć do jak największej ilości odbiorców tworzą produkty "dla wszystkich" czyli ubogie w bardziej złożone i finezyjne rozwiązania (nie technicznie, tylko gameplayowo) przynoszące satysfakcję starszym stażem graczom, ale jednocześnie dzielące odbiorców na bardziej wyspecjalizowane podgrupy (wszak hardcorowca od strzelanek nie koniecznie skusi hardcorowa strategia, a h&s od Blizzard już może). Do tego przy produkcji na dużą skalę zawsze wiele cech produktu ukształtowane jest zgodnie z potrzebami, wygodą, "optymalizacją" procesu produkcyjnego. Z kolei gry Indie zbudowane są głównie w oparciu o pojedyncze pomysły na grę z uproszczeniami w towarzyszących ale też niezbędnych mechanizmach czy oprawie (co jest zrozumiałe przy ograniczonym budżecie i mocy przerobowej). Inne "indyki" odnoszą się głównie do sentymentu za starszymi grami co jest fajne ale nie przynosi wiele nowych wrażeń. Może dodam jeszcze tutaj, że sentymenty do tych starych gier nie są bezpodstawne, nie są to tylko i wyłącznie sentymenty. Z racji choćby technicznych ograniczeń stare gry mają inny odbiór i nieco inne aktywności (umysłowe, a jakże) niż nowe, np. specyficzna "ilustracyjność" czy też "narracyjność" ograniczonej mechaniki i oprawy gdy nowe gry chwalą się detalami i efektownością.
Gracze hardcorowi mają pełne prawo narzekać na to, że nowe gry nie zaspokajają ich potrzeb w pełni, muszą szukać swojego miejsca w ograniczonych "indykach" lub starszych tytułach, które znają na wylot, mają też pełne prawo domagania się (jako społeczność) uczestnictwa w rozwoju swojego medium tam gdzie ten rozwój odbywa się najintensywniej i narzekać gdy są traktowani jak zwykli konsumenci korporacyjnej produkcji. Ostatnio ktoś napisał (nie pamiętam kto i gdzie) że obecnie pomiędzy twórcami wysokobudżetowymi a małymi, niezależnymi praktycznie nie ma nic, bardzo trudno w "średnim" przedziale zaistnieć i utrzymać się. Może Obsidian na Kickstarterze to taka jaskółka? Z czasem różnorodność na rynku gier osiągnie poziom rynku filmowego - w sam raz na emeryturę ;).
Zgoda, że zwiększają się potrzeby i wymagania wraz ze stażem grania. Tylko te też nie koniecznie muszą być spójne. Odwołam się jeszcze raz do project eternity. Wielu wypatruje tego tytułu jak życiodajnego deszczu po latach suszy w gatunku rpg. Ja natomiast (i obawiam się, że nie jestem w tym odosobniony) uważa Mass Effect i kierunek, który wyznaczył, za kamień milowy w gatunku, a także najdobitniej widać tą rewolucję w przypadku Fallout 2 (lub BoS) ---> Fallout 3. Jedni cierpią, że gatunek w ich opinii stawia na efekciarstwo zapominając o fabule, wyborach, rozwoju postaci a drudzy cieszą się, że gry te nabrały nowej dynamiki rezygnując z wall of text, wprowadzając zręcznościowe momenty w miejsce klepiących się na zmianę pojedynków i dając audiowizualne popisy na miarę dzisiejszych maszyn. I dlaczego to ci pierwsi mają mieć rację? Bo w teorii stawiają na ambitniejsze wartości? A jeśli moim zdaniem mass effect, new vegas i skyrim prezentują tak samo wysoki poziom fabuły jak erpegi poprzedniej epoki? Kto ma decydować o tym kto ma rację?
Obawiam się właśnie, że dzisiaj "hardkor" to sysonim słowa malkontent w growym światku. To gracz nieakceptujący nowych gier i żyjący ideałami przeszłości. Nie mówię, że na GOLu, ale często w środowiskach niezwiązanych z grami popularne są opinię, że dzisiejsze gry są słabsze. Prawda niestety wygląda tak, że po krótkiej rozmowie okazuje się, że osoby te nie mają pojęcia o dzisiejszych grach i powtarzają te pierdoły dla samego gaworzenia.
Chyba źle zdiagnozowałeś zjawisko.
Hardkorowcy nie narzekają na to, że twórcy robią a każuale grają w gry typu FarmVille czy Happy Aquarium, że te gry wychodzą OBOK gier AAA, lecz na to, że ZAMIAST gier hardkorowych taki np. Dragon Age II zamiast pogłębić erpegowość "jedynki" (nie mówiąc już o RPGach z przełomu wieków) przeistacza się w bezmyślną rąbankę. Że kiedyś dające sporo frajdy Call of Duty stało się bezmyślnym interaktywnym filmem, który od tego w telewizji różni tylko to, że guziki pilota zamiast "strzelaj, idź do przodu, biegnij" mają funkcję "włącz, wyłącz, ciszej, głośniej". A wszystko po to, żeby trafić także do nie lubiących się wysilać w czasie grania każuali zagrywających się w FarmVille czy Happy Aquarium. Jak widać - niestety - skutecznie. Przez to wszystko gry stają się coraz uboższe i mniej skomplikowane. TU jest problem, a nie że "społecznościówki" w ogóle powstają i ludzie w nie grają.
Autor uznaje za nieistotne/nieprawdziwe (nie wiem które), że gry hardcore'owe dają lepsze doznania doświadczonemu graczowi (a niedoświadczonemu jeszcze większe, gdy okaże cierpliwość). Pamiętam pierwsze podejście do Morrowinda, i pamiętam drugie. Potem był sam miód i frajda z przemierzania świata i parcia do przodu. Wtedy to był mój drugi, po Gothicu, RPG. ABSOLUTNIE nie mogę się zgodzić, że nie jest istotna przewaga gier hardcoru nad casualem, wynikająca z samego sposobu robienia tych gier - ich złożoności, głębi fabuły, bogactwa gameplayu, wymagającego trochę wysiłku poziomu trudności.
Mógłbym pisać długo, ale chciałbym jednak zostać przeczytany.
Pozdrawiam.
PS Team Fortress 2 to inna sprawa - tam zamkniętą społecznością była społeczność graczy TF2, którzy prezentowali typowe stanowisko wobec imigrantów - może i nam nie będą przeszkadzać, ale po co nam to sprawdzać?
PPS Faktycznie, obwiniać nikogo nie można - wszystko działa jak musi - firmy chcą kasy, studia chcą przetrwać. Ale nie musi mi się to podobać i mogę o tym pisać głośno, krytykować zjawisko i promować gry hardcore'owe, jako lepszą formę rozrywki od prostych casualówek.