Gracz dojrzały, gracz kompletny
Uwazam za lekką przesadę określenie gracza dojrzałego jako tego, który szuka zawsze drugiego dna w grach, napawa się fabułą itp. Gry zawsze mają i zawsze bedą mialy za zadanie głównie bawić i dostarczać rozrywki. To, że ktoś nie lubi czytać całych epopei w rpg-ach i zadowala się spojrzeniem na sam koniec w listę zadań, nie oznacza, że nie jest graczem dojrzałym. Jak ktoś lubi naparzać w strzelanki bez fabuły też niekoniecznie musi być dzieciakiem. To wszystko jest kwestią gustu. Tekst ten bardziej pasuje do stwierdzenia "gry mogą być sztuką" niz "dojrzały gracz musi koniecznie dostrzegać smaczki w wybitnych grach".
To zależy, z jaką grą mamy do czynienia - bo mnie np. bawi i Deus Ex, i Serious Sam, który przecież opiera się na bezmyślnej rozwałce. Kluczem jest po prostu odpowiednia interpretacja tego, co dana gra oferuje - jeśli faktycznie posiada jakieś drugie, trzecie i czwarte dno czy smaczki, to warto je zgłębić i docenić pracę twórców. Owszem, duże znaczenie ma tutaj gust, a mój punkt widzenia przedstawiłem w tekście.
Zabawnie czyta się informację o grach, jako wyższych formach kultury w czasach, gdy są upraszczane momentami do absurdalnych poziomów.
Z Deus Ex miałem podobnie. Z tym że bardziej dokuczał mi słaby sprzęt i brak płynności w grach wymagających mocnych kart graficznych. Jak Deus Ex właśnie. Gra urzekła mi klimatem by parę lat później - z lepszym sprzętem i złapanym bakcylem do cRPgów - wciągnąć. Jak dla mnie gra jest znacznie lepsza niż DE: Human Revolution, także fabułą.
Gry jako „coś dla dzieci" jest tak określana przez osoby uzależnione od TV. To część zderzenia pokoleniowego.
Poza tym te wszystkie mędrki po zderzeniu np. z Planescape Torment czy Betrayal at Krondor muszą się leczyć zimnym okładem z iPoda.
Dosyć trudno jest mi się z Tobą zgodzić. Jak moja przygoda z grami była gdzieś w połowie aktualnego dystansu byłem właśnie jak twój "gracz dojrzały". Absolutnie wciągała mnie fabuła, wyszukiwałem różnych "den" i nawiązań itp. Tylko, że wcale nie patrzę na ten okres jako na "okres dojrzały" - może dlatego, że byłem wtedy nastolatkiem. Dla mnie dojrzałość growa polega bardziej na albo umiejętności zaakceptowania gry jako tylko gry, która jest pustą rozrywką i dodatkowej umiejętności poświęcania grom absolutnego minimum siebie, albo próbie analizowania gier jako czegoś ambitniejszego i - co za tym idzie - wprowadzania solidnego przesiewu, pisania tekstów analitycznych na temat ich warstwy ideologicznej lub plastycznej. Oczywiście oba podejścia się nie wykluczają, można je zmieniać zależnie od tytułu. Tak czy inaczej - gracz, który rozgryza fabułę każdej gry, próbuje się przebić jak najgłębiej produkcji itp. itd. to bardziej "gracz idealny", model wzorcowy, ale na pewno nie "gracz dojrzały". Wprost przeciwnie, bez solidnej refleksji naukowej lub chociaż popularnonaukowej taki gracz jest właśnie "niedojrzały" - tyle tylko, że w tym nie ma nic złego. Trzeba to tylko zaakceptować.
"Assassin's Creed: Brotherhood - gwarantowany sposób na pałę z historii"
Kiedy przeczytałem ten podpis pod screen'em - "uwierzyłem" w autora artykułu ;) Mieszanka "historyczna" jaką zafundowali twórcy tej gry w ramach "poprawności kulturowej" - jest dla mnie zupełnie niestrawna. To właśnie główna przyczyna która odpycha mnie od tej serii, pomijając taki drobiazg jak to, że nie lubię "zręcznościowych" platformówek (nigdy nie lubiłem) ;) W sumie - można to uznać za kiepski żart który się udał - wylansowanie skrytobójców muzułmańskich w dobie muzułmańskich terrorystów. ;)
@ Tsume: Patrzenie na gry jako gry, czyli pustą rozrywkę wymusza bardziej otaczająca nas rzeczywistość, bo przecież to ona jest priorytetem, a nie żywot jakiejś istniejącej tylko na ekranie postaci. Dla mnie osobiście gry to coś więcej niż rozrywka - to pasja, której poświęcam swój wolny czas nie tylko po to, by grać, ale też zdobywać wiedzę na temat samych gier. Nie potrzeba wcale głębokich analiz, by w wielu grach dostrzec coś więcej, niż wyłącznie zabawę na ileś tam godzin, bo czasem wystarczy tylko dać się ponieść emocjom.
@ SpecShadow: Coś w tym jest, lecz wciąż trafiają się tytuły rzeczywiście wybijające się ponad resztę. W HR co prawda jeszcze nie grałem, ale zamierzam to nadrobić. Być może nie dorównuje jedynce, ale przynajmniej zmazuje plamę po kiepskim Invisible War.
@ Flyby: Scenarzyści serii bardzo radośnie popuścili wodze fantazji. Dla mnie to akurat nic złego, choć nie wolno tego traktować jak nowego spojrzenia na historię. ;)
@ gandzia125: Dziękuję. :)
hmm, dopiero po tym artykule zauważyłem, że w Half-Life'ie 2(i epizodach) nie ma cutscenek a przeszedłem go wczoraj :D fabuła była dla mnie tak świetna, grafika piękna iż wcale mi nie było ich potrzeba a gra wydała się ''realistyczniejsza'' ;)
Cóż, do tej pory uważam, że jedną z najbardziej dorosłych gier jest Heavy Rain. Zero rozwałki, zero wodotrysków, trzeba naprawdę uwierzyć w wydarzenia na ekranie aby gra miała w ogóle sens. Gra nawet nie posiada jakiejś wybitnej fabuły czy gameplay'u, w niech chodzi po prostu o emocje.
Od dawna na gameplayu nie było namiastki fajnego tekstu. Nie obraź się Autorze, ale ten tekst właśnie nazywam namiastką dlatego, że to jakby taki wstęp, początek serii artykułów analizujących temat głębi gier. No bo o czym właściwie on jest? Podanie paru przykładów z prywatnej przeszłości i właściwie nic więcej. Mi wydaje się, że gameplay to super miejsce na głębsze analizy nawet jednej gry np. analiza wspomnianego już Deus Exa ale nie jako recenzja a wejście w fabułę, opis, analiza postaci, pokazanie zależności itp Oczywiście taki tekst zawierałby tylko i wyłącznie spoilery ale cóż, byłby o czymś konkretnym. Np powiązania Deus Ex z Deus Ex Human Revolution. Brakuje mi właśnie takich tekstów tutaj.
Sam tekst bardzo mi się podoba. No i bardzo prawdziwe zdanie na koniec - żeby dobrze się wczuć w grę potrzeba czasu i spokoju aby na luzie, bez pośpiechu móc zatopić się w danej grze.
"choć nie wolno tego traktować jak nowego spojrzenia na historię."
Niby to takie oczywiste, guy_fawkes ;) Niestety - myślę że znakomita większość graczy nie zna źródeł historycznych dotyczących "Starca z Gór" i jego zabójców, otumanionych nie tylko religijnymi obrzędami ;) Trochę szkoda, bo jak to się dzieje najczęściej, historia jako taka, jest ciekawsza, niż jej "kulturowe" przeróbki, którym towarzyszy "zamysł".
I powoli dochodzi do legitymizacji, w świadomości grających, autentycznego fałszu ;)
To nie jest zresztą jedyny przykład w grach, takiego "beztroskiego" potraktowania historii ;) Dopiero względnie niedawne historyczne wydarzenia (w ten sposób traktowane) czasami budzą w graczach n.p. "patriotyczne refleksje". Też na zasadzie obrażonego symbolu, czy przekręconego hasła - czyli nadal powierzchownie ;)
W dodatku, aby nie wyjść tutaj na czepialskiego scholastyka - podam że sam "zamysł" twórców gry, też był do rozwiązania ;) Wystarczyło, zamiast jednej postaci, typu "wiedźmin" czy "bezimienny" - wprowadzić dwie ;) Po jednej stronie historyczno-kulturowej sceny byłby assasin - po drugiej, na przykład, templariusz. Każda postać miałaby swoje racje i zaplecze - przeplatające się wzajemnie oraz swój finał do wygrania ;) A tak wyszło jak wyszło - osobiście nie czuję do bohatera AC najmniejszej sympatii i nie mam ochoty "wcielać się w niego" ;)
@ claudespeed18: Bo nie ma. :) Sam widzisz, że wcale nie wykładać wszystkiego jak krowie na rowie, by zachwycić. :)
@ Cyber Rekin: I to również się liczy. Zresztą dziś powstaje coraz więcej takich odstępstw od klasycznej formuły grania, czego dowodem chociażby Dear Esther.
@ dawdi17: O takie analizy też się postaram, choć ich przygotowanie jest złożone i bardzo czasochłonne. Dzięki za ukierunkowanie. :)
@ Flyby: Historykiem nie jestem i ta dziedzina jakoś nigdy mnie szczególnie nie pasjonowała, ale fakt faktem, że pewne popkulturowe głupoty często wpływają na pogląd szerokiej rzeszy ludzi, którzy biorą je za pewniki. Assassin's Creed lubiłem od samego początku i do tej pory z pełnoprawnych odsłon nie grałem jedynie w Revelations, lecz moim zdaniem autorzy trochę za bardzo poszli w sci-fi, wplatając tam cuda-niewidy. Można było skroić naprawdę ciekawą historyjkę rozpisaną na kilkanaście stuleci, ale łatwiej było zaprząc do pracy jakieś artefakty. Niemniej jednak z wnioskami poczekałbym do finału sagi - kto wie, co tam Ubi wykombinuje.
Może coś wykombinuje, nie będę dalej sprawdzał ;) Ostatnio usiłowałem grać w Revelations, nawet zakupiłem dla porządku dodatki do niej - rozczarowanie ;( Uzasadnianie fabularne tych "cudów-niewidów" zupełnie nie robi na mnie wrażenia .. W sumie nieistotne - są odbiorcy i fani ;) Niemniej zagrałbym w tę nową wersję gry, gdzie assasinem jest Kreolka (z urody sądząc ;)) Czyli Ubi myśli ;)
Juz mnie pamiec zawodzi, czy to Assassynie drugim bylo wszem i wobec obwieszczone, ze Konstantynopol to we Wloszech sobie siem znajduje?
[14] Nie, ale mapa Europy w Brotherhoodzie była genialna. Moskwę wskazywała gdzieś w okolicach obecnej granicy wschodniej Polski, o ile dobrze pamiętam.
A Konstantynopol też był w złym miejscu. :)
Ja myślę, że jak ktoś pochłania grę zatapiając się również w jej fabułę to mamy do czynienia z dużym sukcesem samej gry i można to odnotować na plus. Ale jak ktoś uwielbia serię NFS to raczej nie skupia się tam na doszukiwaniu drugiego dna, a też może być graczem kompletnym. Nie ma tak naprawdę to większego znaczenia, a od jakiegoś czasu sam stałem się "niedzielnym graczem". Tak jak uwielbiałem mroczny, zimowy klimat w Max Payne, tak lubiłem też bezsensownie ponaparzać w Serious Sama. Gry się dzielą na ambitne i mniej ambitne, ale każda ma jeden cel - dobrze się przy niej bawić.
@ Flyby: Być może to także kwestia podejścia Ubi - w końcu Brotherhood i Revelations to takie bardziej dodatki, niż pełnoprawne odsłony serii, w niewielkim stopniu rozwijające główny wątek. Pamiętam zapowiedzi przy okazji jedynki, że w każdej kolejnej grze pojawi się inny bohater, a wszyscy wiemy, co z tego wyszło. Chyba jednak wolałbym jedno porządne, naprawdę odkrywcze AC raz na kilka lat, niż kolejną odsłonę co roku, bo robi się z tego growa "Moda na sukces".
@ Aceofbase i Rod: Nie pamiętam takich geograficznych głupot w dwójce, ale w Brotherhood już tak. Nieźle się uśmiałem, wysyłając zabójców na misje. Prawie jak krążący wśród niektórych Amerykanów pogląd, że Polska leży gdzieś koło Iraku...
@ Quarez: Zgadzam się, bo tak jak sam wcześniej napisałem - wszystko zależy od gry. Niektóre istnieją tylko po to, by dawać rozrywkę i nie ma co ich za to krytykować. Warto jednak docenić wysiłek twórców ambitniejszych produkcji.
Gry "samochodowe" też miały i mają swoje smaczki. Pamiętam jak dobierałem te najwcześniejsze ;) Od rozjeżdżania kogo się dało, wstawek pościgów policyjnych i najrozmaitszych innych "ustawek" - do gier typu GTA.
Coraz lepsza grafika z każdym zmienionym sprzętem, coraz bogatsze tło. Ileż tego było ;)
Na początku rzeczywiście fabuła była ubożuchna - nawet w pierwszych GTA. Potem to się zmieniło. Na całe szczęście została dobra muzyka (dla mnie) ;)
Masz rację guy_fawkes ;) Tak, to"moda na sukces" czyli mało odkrywcze sukcesu eksploatowanie. Tyle że to zupełnie "normalna" droga, większości producentów - obcina się kupony od produkcji, czasem wbrew ambicjom zespołu twórców (nie wszystkich ;)). To ma swoje dobre i złe strony i to co gracz by wolał, czasami dochodzi do głosu. Najczęściej zbyt późno, w formie szczątkowej, projektach wtórnych i takich tam. Tak już jest że potem ..ach, potem już tak nie smakuje. Na ogół nikomu - ani twórcom ani odbiorcom ;)
Wspomniane wcześniej NFS-y też dojrzewają fabularnie - wiele odsłon miało swoją historyjkę (choćby Most Wanted czy ostatni The Run), a za smaczki można uznać w nich np. możliwość przejechania się legendarnymi wózkami. Z tego co wiem zdarzało się również, że jakieś auto pojawiało się w NFS zanim zawitało do rzeczywistej sprzedaży.
W GTA natomiast bardziej od samochodów trzeba docenić odwzorowanie wirtualnych metropolii, które rzeczywiście robią wrażenie.
Robią wrażenie a, jakże ..pograłem trochę i w GTA IV, guy_fawkes. Tyle że bawić sie w takim "stylu gta-sowym" zacząłem dopiero w Saints Row. Widać kwestia dystansu i humoru w fabule tego typu, ma swoje znaczenie (ech, pewnie znowu tylko dla mnie) ;) Oczywiście nie dla wszystkich. Są tacy co bycie gangsta gangsterem i melodramatycznym mafioso, przekładają ponad żart. Może być i tak ;))
Hmm ..jak po nabraniu oddechu, siebie przeczytałem.. Taak, to muszą być skutki Twojego artykułu, guy_fawkes, za bardzo przejąłem się tytułem. Za karę wypiję szklankę wody ..z kranu ..brrr
Tutaj akurat nie mam wiele do powiedzenia, gdyż GTA nie lubię - po prostu nie pasuje mi bycie mniej lub bardziej pospolitym rzezimieszkiem. Za to demo Sleeping Dogs absolutnie mnie kupiło, bo tam zaprezentowano inny archetyp bohatera.
Ciekawe, guy_fawkes - jak mogłeś tak napisać "nie pasuje mi bycie mniej lub bardziej pospolitym rzezimieszkiem" Dodaj jeszcze "rzezimieszkiem emigrantem", oraz uwagę "nic dziwnego że z tymi wizami wciąż mamy przerąbane" a fani GTA..ech, skóra mi cierpnie, jak pomyślę, co oni o Tobie pomyślą ;)
Sleeping Dogs - nie na moj komputer, a na xboks kolejka gier - przedwczoraj z tego powodu padł ;( Muszą te Dogsy poczekać..
GTA? III bardzo lubiłem, VC średnio, SA trochę bardziej mimo uczucia pustki w grze. Dopiero później zacząłem doceniać gry z rozległymi przestrzeniami.
Kiedy posiadłem stacjonarną konsolę miałem za cel pogranie w GTA4, w końcu III mi się podobała najbardziej. Przy czym w momencie zakupu wybierałem między GTA4 i RDR. Nie wybrałem tego drugiego bo nie lubiłem westernów. To jedna z gorszych decyzji w moim życiu. Niestety los się tak potoczył że musiałem się pozbyć konsoli przed premierą Gears of War 3 (również moja ulubiona seria; co ciekawe single 1 i 2 przeszedłem na Insane ale multi serdecznie nie znosiłem).
I ja mam RDR na sumieniu ;( Nie grałem. A przecież tak lubiłem westerny. Gry westernowe też. Wnoszę z recenzji i uwag że RDR jest najlepszą na tym polu produkcją. Zawsze mi coś przeszkadzało. Pewnie wielu graczy ma taką grę na koncie - pominiętą z tych czy innych przyczyn lub odkładaną ;) Na ogół ma się nadzieję że się w końcu w nią zagra - zdarza się że zostaje tylko nadzieja ;)
@ Flyby: Nie spodziewam się hejtu, bo nie obrażam ani ich, ani tej serii - po prostu mnie osobiście nie odpowiada taka koncepcja głównego bohatera, ale doceniam fakt, że to bardzo dopracowane tytuły. :) U mnie z kolei Sleeping Dogs pozwoliło uwierzyć w posiadany sprzęt - poza grafiką mam kompa sprzed 5 lat, a demo SD śmigało na full HD w pełnych detalach. Aż się zdziwiłem...
@ SpecShadow i Flyby: W RDR akurat chętnie zagrałbym, bo Dziki Zachód to jednak rzadko spotykane w grach realia. Słyszałem o tej grze mnóstwo ciepłych słów i żałuję, że nie ma tego na PC, no ale cóż - taki już jest Rockstar.
Ech, stary komp.. Bo ja mam nowy? Właśnie sprawdzałem xboksa co z naprawy wrócił.. Buczy o połowę głośniej..w dodatku zauważyłem że w niektórych bojowych scenach Skyrima przycina jak mój komputer. Zresztą wcześniej, kiedy jeszcze udawał zdrowego potrafił się na Skyrimie ze dwa razy zawiesić. Może nie ma to związku z jego kondycją tylko optymalizacja Skyrima na xboks nie daje czasami rady (jak w GTA IV) a może ma ;(
Tego Ci nie powiem, ale wiem, że i na konsolach zdarzają się produkcje z kiepską optymalizacją. Ponoć Dark Souls potrafi przyciąć na X360 tak samo jak na PC...
Szykuję go na XCOM-a - bo wierzę że na Skyrima z Dawnguardem wrócę na peceta - dobrze mi sie grało z modami - świat gry powoli się zmieniał ;)
ciekawy tekst :) też miałem taki punkt w swoim 'życiu gracza', że zacząłem zwracać uwagę na fabułę i całą otoczkę, niż na gameplay.