http://www.rp.pl/artykul/19,930843-W-szkole-rzadzi-piesc.html
w kontekście tego art. jak to teraz jest u was, macie jakieś problemy z kradzieżami i mordobiciem? widzicie by ten problem narastał?
Prezes mówi: zlikwidujmy gimnazja, rzepa pisze: przemoc w szkołach zwłaszcza w gimnazjum.
znaczy się układ? ;)
Ten problem "narastał" jak ja byłem w gimnazjum - 2003 rok zdaje się. Już wtedy widziałem w szkole rzeczy, które "się filozofom nie śniły" :) Teraz to może być tylko gorzej, bo kompletnie się z tym nic nie robiło i nic nie robi :/
Ja się spotkałem w gimnazjum z wielkimi rozbojami pobiciami, kradzierzami i zastraszaniem. A dzieciaki boja się mówić dorosłym bo Ci nie zagwarantują im opieki w szkole przez 24. "Sprzedanie się" grozi też utrata kolegów i tak się oto dzieje.
NIGDY nie spotkałem się z żadną formą poważnej przemocy w szkole. Poza zwykłymi 'solówkami po lekcjach' między kumplami, do których ostatecznie i tak nie dochodziło, i podbieraniem czipsów, nie zauważyłem żadnych tego typu zachowań przez cały pobyt w szkołach. Dla mnie to jakiś mit, stworzony przez media. Opieram się jednak na własnych obserwacjach.
Antemos - widać dobra szkoła. Ale są też na pewno kiepski. W końcu dresiarstwo i przyszła bandyterka też się gdzies się uczy. I w tamtych szkołach jest pewnie tragedia.
Gimnazjum to wylęgarnia chamstwa i prostactwa. Relacja uczeń-nauczyciel w mojej dawnej szkole to kompletna patologia, na niektórych lekcjach kompletna dzicz. Widzę tu dwie przyczyny: Raz, że po sześciu latach podstawówki rozbijają zgrane klasy, co w okresie dojrzewania jest imo popierdolonym zabiegiem. W gimnazjum wszyscy są sobie obcy, sfrustrowani, no i energiczni przez to dojrzewanie. A wiadomo jaka jest najkrótsza droga do agresji. Drugi powód to ta chora lewacka poprawność, przez co nauczyciel nie może dotknąć ucznia. Czasami strzał w ucho przy klasie to najlepszy sposób. Ba, nauczyciel nie może nawet źle się do ucznia odezwać. Nie jestem jakimś sadystą, ale dziecku czasami trzeba twardej ręki.
Dyscyplina i możliwość swobodnej wypowiedzi i myślenia nieograniczonego żadnymi kluczami - to wg mnie coś, czego w polskim szkolnictwie brakuje.
dokuczanie, przemoc itd. Głównie w gimnazjum. W szkole średniej o takim czymś można było tylko pomarzyć.
Zlikwidowanie gimbazy problemu raczej nie rozwiąże. System 8 lat podst. i 4 liceum był lepszy, a tak najbardziej popapraną grupę wiekową upchnęli w jednym miejscu.
System 8 lat podst. i 4 liceum był lepszy, a tak najbardziej popapraną grupę wiekową upchnęli w jednym miejscu.
Nie rozumiem tego argumentu. Wcześniej nie byli w jednym miejscu?
Gimnazjum kończyłem ponad 5 lat temu i dość dobrze wspominam ten okres, a żadnym hersztem czy samcem alfa nie byłem. Owszem, zdarzały się tam różne jednostki wręcz patologiczne, sporo typowych zjebów, ale całościowo takie przypadki to był margines. W podstawówce lepiej nie było pod tym względem (tu znowu pozdrawiam tych, którzy twierdzą, że całemu złu winny jest podział podstawówka-gimnazjum. Przecież to jest całkowicie irracjonalne), w liceum również sporo mentalnych "gimbusów" by się znalazło.
U mnie tak samo, może 3-4 osoby to była padaka, ale reszta była w porządku i gimnazjum jakieś straszne nie było.
Kradzieże marginalne (ktoś zostawił zegarek, komuś buty zwinęli), a przemoc to były "solówki" i kuksańce nic poważnego.
Generalnie jezeli chodzi o tok nauczania to 8 lat podstawówki i 4 lata liceum jest lepsze, nie powtarza się materiału w gimnazjum, niektóre przedmioty zaczyna się progresywnie (np. historia od 4 klasy). Stwarza on też więcej możliwości w tworzeniu zmian i ogranicza biurokrację.
Nie rozumiem tego argumentu. Wcześniej nie byli w jednym miejscu?
Byli, ale się znali. W gimnazjum się miesza klasy, dochodzi wiele dzieciaków - w efekcie każdy z nich musi "od nowa" walczyć o swoją pozycję w grupie. To główna przyczyna patologicznych zachowań.
Nie rozumiem tego argumentu. Wcześniej nie byli w jednym miejscu?
Nie, nie byli. Część była w podstawówce gdzie obecność młodszych jeszcze trochę ich temperowała, a część w liceach/technikach gdzie starsi ustawiali ich w szeregu. Gimnazja to najdurniejszy pomysł w polskiej edukacji od wielu lat.
Gdy na ulicy dasz komuś po mordzie i ten zgłosi sprawe na policje czekają cie konsekwencje, juz nie mówie o tym jak jeszcze takiej osobie coś zabierzesz wtedy to juz do pierdla. Natomiast danie komuś po mordzie w szkole nie oznacza w sumie nic. Ile to spraw było w Polsce ( np w eskpresie reporterów ) ze uczeń znecał sie na innym uczniem, pani dyrektor upomniała egresora ten jednak nie zmienił swojego zachowania i dalej dokuczał , dyrektorka powiedziała ze nic wiecej nie moze zrobic i uczen bity powinien sie ze szkoły zwolnić skoro mu nie pasuje. Autentyczna sytuacja pokazywana w telewizji. Takiej dyrektorce sam bym kosz ze smieciami na ryja załozył. Ogólnie nauczyciele w dzisiejszych czasach sie boją. Kiedyś nauczyciel był kimś dla ucznia. Dzis uczniowie nie szanuja nauczycieli, nauczyciele nie szanują swojej pracy i uczniów.
Dzis uczniowie nie szanuja nauczycieli, nauczyciele nie szanują swojej pracy i uczniów.
Pierwsza część się zgadza, druga nie. Są oczywiście różni nauczyciele, ale nawet ci z powołaniem, lubiący swoja prace w obecnych czasach mogą niewiele. Nie ma ŻADNEGO sposobu, żeby podskakującego ucznia ukarać w sposób który go obejdzie. Uwagi, jedynki z zachowania - to wszystko spłynie po nim, a na dodatek przyjdzie mamusia z mordą że przecież jej synek to aniołek i nauczyciele musza się tłumaczyć dlaczego wystawili mu uwagę (!). Inna, autentyczna sytuacja (zona jest nauczycielką polskiego) - na wywiadówce wychowawczyni powiedziała rodzicom że musza przysiąść bardziej z dzieckiem do zadań domowych. Mamusia uniosła się że nauczycielka ja obrażą taką sugestią bo to ona ma uczyć jej dziecko, a nie szanowna mamusia w domu i ma ją przeprosić za to. Sprawa wylądowała u dyrektora, nie pamiętam jak się skończyła.
Generalnie problem z dzieciakami obecnie jest prosty - rodzice. To naprawdę widać, kiedy dziecko ma porządnych rodziców a kiedy nie. Niestety tych porządnych ubywa z każdym rokiem. Co więcej to własnie rodzice uczą pogardy do nauczyciela - gdy taki jeden z drugim przyjdzie ze złą oceną to dowiaduje ie od rodzica żeby sie nie martwił, on sobie już z nauczycielka pogada i to załatwi. True story, ile do zony przyłaziło rodziców z morda że ich genialne dziecko ma złą ocenę to głowa mała. Dodatkowo uważają że skoro dziecko chodzi do szkoły to tam je naucza i wychowają, oni nie musza robić nic. A potem płacz, że dziecko źle sobie radzi.
A patologie zaczynają się już w podstawówkach. W klasach 4-6 dzieci już potrafią równo pyskować nauczycielowi i mieć go generalnie za śmiecia, bo tak go nauczyli rodzice. Co ciekawe to jedyne czego go nauczyli, bo o jakimkolwiek wychowaniu trudno mówić. A potem idą do gimnazjum i już wszelkie hamulce puszczają.
Ja pamiętam że kiedyś jak chodziłem do szkoły podstawowej to z nauczycielami było czasem ciężko .
Za byle co szło się do kąta klęczeć ( niskie klasy tak do 3 klasy podstawowej ) , często się obrywało po łapach + chwytanie za tzw "pejsy" ( oj to bolało jak do góry cię ciągli :P ) ale porządek był bardzo duży - w parach się wchodziło do klasy ( niskie klasy oczywiście ) bo za nieporządek przy wchodzeniu można było zaliczyć "linijką po łapach". Albo targanie za włosy że potem głowa bolała ( cebulki ) że hej ...uff
Pamiętam że chłopak (bodajże w 7 klasie ) chwycił za rękę nauczycielkę bo chciała go uderzyć - koleś skończył w klasie specjalnej bo to straszna afera była . Tak dyscyplina była solidna i na lekcjach było cichutko jak makiem siał :)
Jak dostałeś od nauczyciela- to nie daj Boże żeby w domu się dowiedzieli bo manto po prostu było i przechlapane... nawet można było karę dostać że się nie obejrzało westernu w TV który leciał raz na rok :P
Czasem taka dyscyplina to troszkę krzywdę robi , bowiem większość ludzi jest jakby zastraszonych przez takie wychowanie bo uczniom nic nie wolno i nie masz szans w zderzeniu z nauczycielem -nawet gdy miałeś racje w jakimś względzie - bo przecież zdarzały się niesprawiedliwości ( np nauczycielka w złym nastroju postawiła dziewczynie trzy dwóje na jednej lekcji i był to dla niej dramat ).
Mówię tu o latach 80 tych.
Teraz co słyszę to jest dramat normalnych uczniów ,którzy w takiej zgrai np w gimnazjum musi być "cool" i robi to samo co te debile i czego on się nauczy przez te lata + jak mówicie bezkarność.
Jakby jeden z drugim dostał manto to pewnie by poczuł wychowanie ,ale niestety dzieci nie można stresować teraz i rosną sobie ....ehh
Wg mnie to wszystko zależy od nauczyciela.
Podstawówkę kończyłem jakieś 15lat temu i nawet wtedy z niektórych nauczycieli się po prostu śmiało, zamykało na zapleczu, miało generalnie w dupie, a u innych była cisza jak makiem zasiał i ogólny respekt.
Oczywiście nauczyciele żadnej przemocy nie stosowali, po prostu człowiek podświadomie wiedział na co może sobie pozwolić z jednym nauczycielem, a na co z innym.
Możliwe, że teraz zachowania naganne występują dużo częściej niż wtedy, ale prawda jest też taka, że obecnie w dobie internetu i komputeryzacji, prowadzenie wszelkich statystyk, czy nagłaśnianie różnego rodzajów ekscesów jest zdecydowanie łatwiejsze.
Ja chodziłem do podstawówki, w której uczyło się ponad 2tys osób, w klasach było po ponad 40 osób, a zajęcia lekcyjne odbywały się czasami od 15:00 do 20:00. Czy zdarzały się pobicia uczniów i nauczycieli? Tak zdarzały się. Czy były kradzieże, czy też wymuszenia kasy od młodszych, ano były. Jedyna różnica jest taka, że nikt nie nagrywał tego telefonem, a później nie pokazywali tego w UWADZE.
Gimnazjum. Ehh nie chcialbym tam wrocic. Generalnie porzadek na lekcjach zalezal od nauczyciela bo byli tacy na lekcjach ktorych byla cisza jak makiem zasial bo dany belfer mial szacunek, byli rzecz jasna tacy ktorzy nie mieli szacunku, nauczyciele slabi psychicznie. Na ich lekcjach to juz sie takie cuda dzialy ze trzeba bylo miec oczy dookola glowy bo doslownie wszystko latalo w powietrzu. W liceum wcale lepiej nie bylo. Tzn bylo lepiej pod tym wzgledem ze przez cale 3 lata mojej "kadencji" w sredniej nie zanotowalem ani jednej "soluffki rycha peji" po szkole. Ale na niektorych lekcjach tez bywaly odpaly szczegolnie jak mialo sie w grupie mentalnych pol- debili a ja mialem nieszczescie miec takich w swojej klasie.
Teraz jako student filologii mam praktyki w roznych szkolach. Dla przykladu wczoraj bylem w technikum zalatwic termin praktyk, klasy pootwierane bo duszno. Cisza niesamowita, spokoj, uczniowie grzecznie z nosami w ksiazkach, pelna kultura. Bylem w szoku. Chociaz trudno jest wyciagac wnioski po jednym dniu. Gdy mialem praktyki w podstawowce natomiast zanotowalem istna dzicz na lekcjach chlopcow( angielski jest dzielony na grupy dziewczyn i chlopcow tam), nauczycielka nie potrafila zapanowac nad tym co sie dzialo, gownazeria robila co im sie zywnie podoba...
[20] STUDĘCI FILILOGII TO PODLUDZIE - WYMIENIAJ Z TYM HANDEL DETALICZNY
Kiedy ja chodziłem do gimnazjum (2003-2006) to zdarzały się czasem jakieś "solówki" bo "ktoś miał jakiś problem" ale zle tego nie wspominam,może dlatego że nikt mi mordy nie obił,jeśli chodzi o kradzieże to jeśli ktoś umiał pilnować swoich rzeczy to nic mu się nie stanie,mnie nigdy nie okradli,na lekcjach czasami zdarzały się jakieś komentarze,ale nie było jakiejś dziczy
PS---> Mi się wydaje że to przez to są takie problemy,bo nauczyciele nie umieją zapanować nad uczniami,z tego co zauważyłem to nauczyciel nie może być miły dla ucznia,wiem że to dziwnie brzmi ale u mnie w klasie było tak,że jak nauczyciel rządził twardą ręką,nie bawił się w żadne podchody to była ABSOLUTNA cisza na lekcji,jeśli natomiast nauczyciel próbował być miły,to już kolesie z mojej klasy wiedzieli,że mogą sobie na więcej pozwolić niż u innego nauczyciela